środa, 23 lipca 2008

Rozkoszne toffi

21 kwiecień

Uczyłem się dobrze i nauka nie sprawiała mi problemów, jednak w innych dziedzinach byłem do niczego. Podczas kiedy podawanie szczegółów eliksirów zajmowało mi kilkanaście sekund wymyślenie jakiejś formy rekompensaty dla Syriusza trwało kilka dni. Wszystko wydawało mi się zbyt proste, lub nieodpowiednie. Nie chciałem prosić o pomoc kolegów, ponieważ to tylko by mnie skompromitowało, jednak po długich nocach pełnych trochę bezsensownych przemyśleń udało mi się znaleźć coś odpowiedniego. Tym razem nie tylko ja, ale i Syri mógł czerpać z tego przyjemność. Robiąc maślane oczy wypędziłem kolegów na kilka godzin do Pokoju Wspólnego, a naszą sypialnię miałem tylko dla siebie. Kazałem kruczowłosemu przejść przez drzwi tyłem i zastanawiałem się, czy naprawdę to zrobi. Wszystko miałem przygotowane i brakowało tylko chłopaka.
Pojawił się dokładnie o godzinie, jaką mu wyznaczyłem i o dziwo wszedł tyłem. Spokojnie mogłem podejść i zasłonić mu oczy chustką.
- To część zabawy – uspokoiłem go i za rękę poprowadziłem na łóżko. Usiadł nie wiedząc, co powinien zrobić, ale ja zająłem się wszystkim. Ułożyłem go odpowiednio i wyjąłem zza posłania tackę z kilkunastoma czekoladami, pomadkami i innymi łakociami oraz mleko. Usadowiłem się na kolanach przed chłopakiem i pocałowałem go w nos chichocząc. Wyglądał niesamowicie słodko i nigdy nie przypuszczałem, że pozwoli oślepić nawet nie protestując. Widać ten jeden raz zaufał mi i poddał się bez walki.
- Remusie, czy ja mogę przynajmniej wiedzieć, o co chodzi? – może i mówił to pewnie, ale ja wiedziałem, że gdzieś w głębi musiał się trochę obawiać. W końcu było to dla niego coś zupełnie niezrozumiałego, lub tylko ja na jego miejscu bałbym się tego, co ma nadejść.
- Pobawimy się w Smaki. Będziesz zgadywał, jakie jest nadzienie czekoladek, ale żeby nie było ci zbyt łatwo to ja będę je jadł, a ty tylko mnie całował. – uśmiechnąłem się do niego, chociaż i tak nie mógł tego widzieć. Poczerwieniałem na twarzy i cieszyłem się, że jest oślepiony. Nabrał powietrza i wypuścił je bardzo powoli. Widać było, że jego usta unoszą delikatnie kąciki. Pomysł mu się podobał i to uspokoiło mnie znacznie. Przynajmniej nie musiałem się obawiać, że moje wysiłki poszły na marne.
Wsunąłem do ust pierwszą pomadkę. Kokosową, by na początek dać mu coś łatwego i przyjemnego. Uwielbiałem ten smak, chociaż moje upodobania zmieniały się szybko. Dopiero, kiedy przełknąłem przepysznego łakocia przysunąłem się do Blacka i pocałowałem go wkładając na początek język w jego usta. Odnalazłem szybko jego i muskałem swoim.
- Kokos – rzucił pewnie, kiedy tylko się odsunąłem – Moje kochanie skończyło dietę i teraz nadrabia zaległości? – prychnąłem, kiedy on cicho chichotał. Nie miałem takiego zamiaru, ale chyba rzeczywiście podświadomie chciałem nadrobić ostatni brak słodkości. Mruknąłem by potwierdzić smak i wypiłem kilka łyków mleka. Ono miało zlikwidować wcześniejszy posmak by chłopak mógł bez problemu skupić się tylko na jednym. Zaryzykowałem i wziąłem coś trudniejszego. Znowu przywarłem do ciepłych i jeszcze nieprzyzwyczajonych do pocałunków na oślep warg Syriusza. Czułem jak drga delikatnie za każdym razem, kiedy bez ostrzeżenia przybliżałem się do niego. Odsunąłem się, ale widziałem, że chłopak nie jest do końca przekonany, co do smaku. Pocałowałem go jeszcze raz i tym razem to jego język sam zaczął kosztować pozostałości słodkiej czekoladki.
- Cappuccino – wydawało mi się, że strzelał jednak celnie. Znowu mruknąłem tym razem głaszcząc jego brodę. Popiłem mlekiem i wybrałem kolejnego łakocia. Znowu był prosty, a Syri wydawał się przyzwyczajać coraz bardziej do tej zabawy. Polizałem jego usta i pozwoliłem mu zapoznać się z tym smakiem tylko w taki sposób. Zmarszczył czoło, więc złożyłem kolejny już krótki, ale dokładny pocałunek by zdołał rozpoznać nadzienie.
- Orzechy! – ucieszył się. Widać było, że takie słodycze lubił najbardziej. W nagrodzę dałem mu dłużej posmakować tego rodzaju pomadki. Zapomniałem się i zamiast przerwać pozwoliłem mu na samego buziaka. Oprzytomniałem dopiero, gdy zaczął mnie obejmować. Uciekłem w tył i szybko przepłukałem usta. Wziąłem czysto mocno czekoladowego smakołyka i sam zamruczałem czując jego przyjemny smak.
- Teraz coś mniej drażniącego – zakomunikowałem cicho i usiadłem mu na kolanach zarzucając ręce na ramiona. Musnąłem już i tak słodkie wargi. Uchyliły się by mnie wpuścić, więc chociaż zawstydzony z początku, dałem mu to, czego chciał. Mój słodki język momentalnie spotkał się z jego. Lizał go i pomrukiwał, aż w końcu sam zdecydował się odsunąć.
- Czekolada. Bardzo czekoladowa czekolada – stwierdził pewnie. Uznałem, że idzie mu zbyt dobrze. Powinienem skrócić czas, jaki dawałem mu na zastanowienie. Napiłem się mleka i spróbowałem kolejną pomadkę. Chociaż nie miał już tyle czasu znowu zdołał odgadnąć, z czym była. Jego jeszcze pewniejsze:
- Adwokat – sprawiło, że od razu sięgnąłem po coś z mniej rozpoznawalnym smakiem. Teraz to ja pewny siebie pocałowałem go, ale nie przewidziałem tego jak szybko zdoła się pozbierać po pierwszym, lekkim zaskoczeniu związanym z zasłonięciem oczu. Chciałem żeby postarał się odpowiedzieć, ale o unieruchomił moją głowę ręką i porzucając formę zabawy zaczął mnie całować dla samego pocałunku. Już nie szukał odpowiedzi, ale kontaktu ze mną. Nieudolnie i mało chętnie próbowałem go odepchnąć i wyrwać się, ale jakoś nie przykładałem większej wagi do tego, że powinienem być stanowczy. Położył mnie na pościeli, a sam klęczał nade mną z miną zadowolonego z siebie łowcy.
- Toffi z dodatkiem przesłodkiego i przepysznego Remusa. Może jeszcze dodam do tego odrobinę mleczka i jeszcze więcej Remusa i mam całość – zdjął opaskę i lekko musnął moje wargi – Stęskniłem się za tobą i łakociami, którymi mogłem cię rozpieszczać. Obiecaj, że od teraz codziennie przed snem dasz mi wielkiego, mokrego buziaka i powiesz, że mnie kochasz. – zrobił taką minę, że nie potrafiłem odmówić. Pogłaskałem go po nosie, dolnej wardze i szyi.
- Ale ty będziesz dawał mi dużo słodyczy i przestaniesz mówić o serdelkach. – roześmiał się, kiedy ja marszczyłem nos niezadowolony.
- Więc kim będziesz? Nie pszczółką, nie serdelkiem, pączusiem z budyniem pewnie też nie chcesz być... Motylki są ładne, ale nie słodkie. Orzeszki są zbyt okrągłe... Kim będzie mój Remi? – grał jak w teatrze i nie pozwolił sobie nawet na cień uśmiechu.
- Remusem – rzuciłem, chociaż wiedziałem, że to go nie zadowoli. Zamyślił się tylko i mruczał pod nosem.
- Wróżka, robaczek, pomadeczka, świerszczyk, biedroneczka, świetliczek... Moje kochanie! – stwierdził w końcu i złapał za jedną z czekoladek. Wgryzł się w nią by utrzymać łakoć między zębami i podał go mnie. Ugryzłem powoli połówkę, a by nadzienie się nie wylało Black szybko i mocno uniemożliwił to swoimi wargami. Słodki, ale jednocześnie ostry likier wylał się w naszych ustach, a czekolada, która topniała w cieple warg umilała smak niesamowicie. Mruczałem i wiłem się oplatając nogi w koło pasa chłopaka. Kiedy on skupiał się na pocałunku, ja czerpałem ile mogłem z wyjątkowo dobrej pomadki. Czasami mogłem sobie chyba wytykać to jak dalece byłem uzależniony od słodkości, ale chwilowo nie było to powodem moich zmartwień. Mogłem rozkoszować się równocześnie Syriuszem i czekoladą, a on wiedział zapewne jak wiele przyjemności daje mi w ten sposób. W końcu pozwolił mi odetchnąć. Zlizałem pozostałości lepkiego nadzienia ze swoich i jego warg. Było wyjątkowe.
- Tego nie zgadnę – wisząc nade mną chłopak skrzywił się i popatrzył na rządek innych czekoladek – Co to było? Znam smak, ale nie potrafię do końca tego nazwać. – ucieszony i dumny z tego, że w końcu udało mi się znaleźć smak, którego nie rozpozna pokazałem mu miejsce, z którego zabrał łakocia.
- To była rumowa. Nadzienie było zagęszczone, dlatego smak był delikatniejszy niż przy typowo płynnym. – Black zmarszczył brwi i patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.
- Wiesz zbyt wiele o słodyczach. Jestem zazdrosny. Nawet mnie nie znasz tak dobrze jak tych słodyczy. Może zabronię ci jeść wszystko, co słodkie? – popatrzyłem na niego zły. Już sam pomysł był niedorzeczny i nie pozwoliłbym by Black zabrał mi tak wielką przyjemność, jaką była czekolada i wszelka słodycz.
- Żartuję, kochanie! – kruczowłosy wyszczerzył się niepewnie – Musiałbym być zazdrosny tez o samego siebie, a przecież siebie ci nie wezmę. Uwielbiam twoją słabość do słodkiego i będę ją pogłębiał. Słowo, mój śliczny... – chciał coś dodać jednak nie zrobił tego i zapewne słusznie.

 

  

8 komentarzy:

  1. Mmm....jak slodko! Syri zazdrosny o czekolade :D Czekam z niecierpliowscia na nowa note, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaał *.* Też lubię słodycze, chociaż sama zaprzeczam ^^"I obrazek na końcu świetny *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Syri jest przesłodki:) urocza notka- w sam raz coś miłego przed zaśnięciem- na miłe sny:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodziutko... Czekam na kolejną notkę o boska Kirhan xD

    OdpowiedzUsuń
  5. to była najsłodsza notatka pod słońcem :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie wiem, o co lub o kogo byłabym zazdrosna. Jakoś dzięki temu rozdziałowi jakoś tak słodko mi się zrobiło... Ja też lubię słodycze! Orzechowe i pralinowe Merci! I inne! Wszystko oprócz czekoladopodobnych. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mrrr `przesłodkiego i przepysznego Remusa` ^^ Świetne... Niedawno nadrobiłam zaległości i przeczytałam wszystkie rozdziały;] Świetne.. www.sztuka-milosci-yaoi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, Remus ten pomysł bardzo dobry, i Syriusz zazdrosny tym razem o słodkości;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń