niedziela, 17 sierpnia 2008

Glonki

Wyobraźcie sobie Power Rangers na miotłach == Niebieską Wojowniczkę całującą żabę, która przemienia się w Słonecznego Wojownika... Myślałam, że nie wstanę! Włącznie w niedziele polsat z samego rana około 7:50 i pośmiejcie się XP Ja i moje 'ekologiczne paskudztwo' (jak to tata nazwał moje jedzenie) pewnie będziemy robić to samo XP

 

28 kwiecień

Niebo było zachmurzone, a w powietrzu unosił się zapach deszczu. Po ciepłych dniach pełnych słońca i duchoty wydawało mi się, że deszcz będzie zbawieniem. W oddali gromadziły się już gęste, ciemne chmury, które jak mi się wydawało odbijały się w oczach Syriusza czyniąc je jeszcze ciemniejszymi. Zanim odwróciłem wzrok od zapatrzonego w błonia chłopaka mój słuch zaczął rozpieszczać dźwięk kropel uderzających o szybę. Deszcz był rzadki i niegroźny, a przynajmniej z początku taki właśnie się wydawał. Burza była blisko i słychać było już grzmoty, chociaż błyski jak dotąd nie docierały do nas, a jedynie kumulowały się daleko od Hogwartu. Mimo wczesnej pory na dworze pociemniało, zaś w Pokoju Wspólnym zapłonęły światła i świecie. To właśnie ten nikły mimo wszystko blask rozbudził Blacka. Kruczowłosy rozglądał się przez chwilę po pomieszczeniu i uczniach, który się tu tłoczyli. W końcu złapał mnie w pasie i odsunął od okna.
- Nie zbliżaj się do szyb i nie patrz na błyskawice. Posiedź z Shevą, a ja zaraz wrócę. Przyniosę ci trochę łakoci. Zrobiło się zimno... – zdjął sweter i zarzucił na mnie – Musisz o siebie dbać.
- Ty również, dlatego powinieneś siedzieć tutaj, a nie kręcić się po zamku... – przyłożył mi palec do ust i uśmiechnął się tajemniczo – Ja również mam ochotę na słodycze, więc bądź grzeczny. Wrócę jak tylko dostanę to, co chcę. – uciekł zanim jeszcze zdołałem wyrazić jakoś swoje niezadowolenie. W szafce miałem czekoladę i on dobrze o tym wiedział, a mimo wszystko wymigał się i zniknął za portretem. Nie minęła chwila, kiedy wrócił. Zabrał z fotela swoją szkolna szatę i znowu wyszedł. Nie chciałem tego nawet komentować. Opadłem na miękką pufę i popatrzyłem na Andrew. Chłopak wzruszył tylko ramionami nie mając chwilowo nic do powiedzenia. Odetchnął głośno, przeciągnął się i zwalił mnie na ziemię. Sam rozsiadł się wygodnie i ze zniewalającym uśmiechem zaprosił na swoje kolana. Nie byłem dzieckiem, więc w zamian za jego wspaniałomyślność odchrząknąłem.
- Tu jest mało miejsca, a sofę zajęli prefekci... – wytłumaczył się niewinnie – Dzisiejszy temat mojej lekcji dotyczyć będzie twojego związku z Syriuszem w jego ostatnich fazach. – Jego owijanie nie zdało się na zbyt wiele. Zaczynałem się domyślać, co sobie ubzdurał i powoli czerwieniałem. Zauważył to bez problemu. Nawet w tak nikłym świetle moje wypieki niemal raziły. Zdziwiłbym się gdyby tak nie było. Usiadłem na podłodze by dodatkowo móc podciągnąć nogi pod brodę i w razie potrzeby ukryć twarz w kolanach. W prawdzie Sheva był jedyna osobą, z która mogłem porozmawiać na taki temat, ale wstyd pozostawał zawsze.
- Musimy dzisiaj? – jęknąłem cicho by nikt nie słyszał, że w ogóle coś mówię. Może i żaden moment nie był jak dla mnie dobry na tego typu rozmowy, ale te wydawał mi się najgorszym z możliwych. Spojrzałem w bok robiąc z ust dzióbek, co Andrew uznał zapewne za pozwolenie do kontynuacji i obietnice rychłego końca debaty na ten temat.
- Prawda jest taka, że sam nie wiem, kiedy najlepiej byście przeszli z Syriuszem do ostatniej fazy związku dziecięcego. W niektórych przypadkach myślę, że może, gdy jesteście pewni swoich uczuć, w innych znowu lepiej poczekać... Ze mną było o wiele łatwiej. Sam wiesz, ze Fabien podobał mi się jeszcze zanim go poznałem – i tu się nie mylił. Jęczał do zdjęcia, co nocy modląc się głośno o takiego chłopaka. Wtedy wydawało mi się to zabawne, ale jak później się okazało ktoś wysłuchał jego prośby i ścigany przestępca spotkał się z nim na korytarzu szkolnym w drodze do kuchni. Aż nierealne, jednak prawdziwe. Miłość do zdjęcia przerodziła się w tę od pierwszego wyjrzenia, o ile można było to tak nazwać. Nie wiedziałem tylko, czemu właśnie taki temat zainteresował chłopaka tak nagle i po co mi to w ogóle. Podejrzewałem, że znalazł pretekst do wspominania ukochanego, a kto wie jak było naprawdę.
- Ja pójdę po coś do picia... – chciałem się zmyć, gdy Andrew uśmiechnął się specyficznie, ale jego noga pchnęła mnie zdecydowanie, chociaż lekko tak bym nie mógł nawet się podnieść tylko w dalszym ciągu siedział na miejscu.
- Najpierw skończymy, a i tak pewnie Syriusz zaraz wróci. Nie martw się. Będzie krótko i mało treściwie. Najlepiej zaczekajcie z tym wszystkim póki Black nie zmądrzeje jeszcze trochę. Tyle przyjemności na jeden raz mogłoby go za bardzo rozpieścić. Tak samo jak mnie – wyszczerzył się – Podpisałem sobie Faba, a on naznaczył mnie, nawet nie wiedząc. Było pięknie, ale teraz mi go strasznie brakuje. Także pod ‘tym’ względem... Kiedy zrobicie to z Syriuszem to zadbaj by było to w chwili, gdy obaj będziecie potrzebować siebie najbardziej. To tylko was znacznie mocniej zwiąże, a ja nie będę się więcej martwił, że coś pójdzie nie tak. Szkoła to mało odpowiednie miejsce, ale zawsze możecie dać znać, a ja zajmę się wszystkim jak należy i będziecie mieli całą noc tylko dla siebie.
- Sheva... – bąknąłem przerywając mu wykład – Możemy już z tym skończyć? Miło słyszeć, że troszczysz się o mnie, ale to takie dziwne, kiedy rozmawiamy o takich rzeczach... – naprawdę czułem się głupio. Wolałem nie mieć aż takiego doświadczenia i wiedzy, jaką posiadał on. Wychował się przy ojcu, który jako człowiek bezpośredni z pewnością nie kazał mu do późnej starości pozostawać czystym, lub czekać na ślub. To dało się zauważyć już pierwszego dnia, kiedy poznałem Andrew.
- Tak, tak... Ale ja tak lubię mówić cokolwiek... – przygryzł wargę i zrobił głupia minę. Obejrzałem się za siebie. Syriusz wracał z wypchanymi kieszeniami i otwartymi ustami. Wyglądał przy tym na przerażonego. Zacząłem się martwić, jednak nie wiedziałem czy jest taki sens. Znając Blacka to wszystko mogło mieć na to wpływ.
- Merlinie, co ja widziałem... – rzucił na wydechu siadając i otrzepując się z ciarek – Przerażające. No, potworne po prostu. Remi, nigdy nie wyślę cię w pobliże gabinetów nauczycielskich. – to udowadniało, że wpakował się w coś mało poważnego, ale musiałem go wysłuchać tym bardziej, kiedy zaczął wyciągać z kieszeni pudełka z Czekoladowymi Żabami. Uwielbiałem je i już dawno zacząłem zbierać karty ze Znanymi Czarodziejami. Podobno były one dodatkiem, od kiedy tylko ten rarytas słodyczy zaczął powstawać, ale nie wnikałem w szczegóły. Liczyła się zawartość i słodka, skacząca nagroda za wytrwałość. Andrew zrobił miejsce chłopakowi, a ten usiadł łapiąc się za pierś. Drugą ręką wyszukał mnie i wciągnął na swoje kolana. Otulił mnie ramionami i zaczął przejęty.
- Wracałem z naszej słodkiej, nielegalnej spiżarni najkrótszą drogą. Oczywiście widok McGonagall, która stała pod drzwiami gabinetu profesor Sprout z butelką likieru czekoladowego, nakłoniłby każdego do zatrzymania się i podsłuchiwania. Ja dodatkowo podglądałem. – pochwalił się, chociaż nie miał zupełnie, czym – I wtedy się zaczęło. Drzwi się otworzyły, zajechało błotem i wtedy oczy zaszły mi żółcią, język zaplątał się w supeł i aż mnie w tył odrzuciło. Wyobraź sobie słonia morskiego w glonach... – znowu się otrzepał, a ja nadal nic nie rozumiałem – Sprout w bieliźnie okręciła się algami i otworzyła tak drzwi! – wybuchnął w końcu – Jakieś dziwne coś na twarzy, włosy zawinięte w ręcznik i swoim słodkim głosikiem zaprasza McGonagall do środka: „Och, wejdź Minewro. Właśnie namoczyłam kolejną porcję. Sama się przekonasz jak odmładzają skórę!”. Myślałem, że umrę! To było przerażające!
- To ty jesteś głupi – przekręciłem się na jego kolanach – Przecież to normalne, ze dbają o urodę...
- Widziałem na wpół nagą nauczycielkę w zielonym paskudztwie. Omal mi oczu nie wyżarło! Remi, jesteś nieczuły.
- Sam podglądałeś. Gdybyś wrócił bezpośrednio tutaj... – jakbym nie planował na to patrzeć to właśnie tak było. Syriusz przesadzał, ale sam był sobie winny. Puknąłem go w czoło i pokręciłem głową.
- Wtedy nie wiedziałbym, że one się odmładzają w taki sposób. Jak myślisz... Piją jad skorpiona? Podobno dobrze redukuje zmarszczki. Dziewczyny kiedyś o tym rozmawiały. Z sokiem porzeczkowym jest podobno wyśmienity... Fuj! Będę miał koszmary po nocach! Wielkie pokryte zielenią ciało nauczycielki Zielarstwa... I McGonagall, która też teraz pewnie leży jak szkielet na dnie oceanu porośnięty jakimiś dziwnym nalotem z rybich wnętrzności wyrzucanych przez rybaków... Czy ja już nigdy nie odzyskał dzieciństwa i mojej dawnej niewinności?! – wtulił się we mnie udając płacz. Sheva miał chyba rację, że kruczowłosy nie był jeszcze wystarczająco poważny nawet na zwykłe pieszczoty.

 

9 komentarzy:

  1. zajeb...fajne :) ale ten Syriusz taki niedojrzały. Lupin musi yyy.. 'postawić pierwszy krok' xD musi! czekam na coś 'mocniejszego' pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ta parka cos mocniejszego o tak ale mysle ze jeszcze poczekamy...nie wiemy jak dlugo bada Blacka trzymaly te gloniaste sprawy XD

    OdpowiedzUsuń
  3. irma80@poczta.onet.pl18 sierpnia 2008 14:28

    Mi zawsze podobał się ten wątek Remusa z Shevą. Miła niespodzianka: dwa rozdziały za jednym razem... Opłaca się czekać. Pozdrawiam.Minako

    OdpowiedzUsuń
  4. ojć..i ja będę miała koszmary hehe xDRozdział miluśki,lubię Andrew.Jego rozmowy z Remim :)A Syriusz zapewne kiedyś spoważnieje :*Pozdrawiam i WeeeeeNy :DTrzymaj sie~~

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Bardzo ładny szablon i w ogóle cały blog ;)Ja się odchudzam. Prowadzę bloga o takim właśnie temacie i miło by było, gdybyś wpadła ;) Oczywiście do niczego nie namawiam :Pwww.aj-em-batterflaj.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. SLodziutko! Ciekawe co bedzie dalej...ale ja i tak czekam na 3 rok..

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Andie-chan [Ikasha]19 sierpnia 2008 15:20

    xDD Biedaczek xD . Jak zawsze świetne, a tekst o nauczycielce w glonach mnie po prostu zwalił z nóg. Czekam na news ;) www.sztuka-milosci-yaoi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    och jak wspaniale, Suriusz  wciąż się troszczy i ta rozmowa z Andrev...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń