czwartek, 28 sierpnia 2008

Kartka z pamiętnika XXXII - Alen Neren

Kropla do kropli tworzy kałużę, ciche uderzenia deszczu o parasole i Świat tworzą szum pełen ukojenia, a zarazem niepokoju, szarość otoczenia i wilgoć powietrza. Tak właśnie zapowiadał się ten dzień. Ponury, mroczny i przepełniony niepowodzeniami.
Nie mogłem być zaskoczony. Od samego początku wiedziałem, że w sobotę ma padać, jednak jak zawsze miałem cichą nadzieję, że to jednak może się zmienić. Niestety niewiele dały moje oczekiwania. Mogłem z powodzeniem zamknąć oczy i wyliczać pasma nieszczęść, które miały na mnie czekać właśnie tego dnia. Wypad do Hogsmade, na który z takim trudem wyciągnąłem Blooda zapowiadał się katastrofalnie. Przed wyjazdem do szkoły nie sprawdzałem, w jakim stanie jest parasol babci. Wziąłem go gdyż nie miałem czasu na szukanie swojego i to był błąd. Ledwie go rozłożyłem, a dotarła do mnie przerażająca prawda. Był pełen wygryzionych dziur i nadawał się na sitko, nie zaś jako ochrona przed deszczem. Denny czekał już niespokojnie w grupce uczniów, którzy mimo pogody postanowili wyjść z ciepłego zamku. Planowałem spędzić ten dzień tylko z nim, nawet, jeśli dla niego nie miało to tak wielkiego znaczenia. Nie chciałem mu się dodatkowo narzucać, tym bardziej, że nie przepadał za moim spoufalaniem się z nim. Pytanie o użyczenie mi części parasolki było wykluczone. Starałem się myśleć szybko i w końcu jedno głupie rozwiązanie raczyło mi się nasunąć. Wyłowiłem kilka dziewczyn ze sporymi parasolami, które nie dzieliły ich jak dotąd z nikim. Nie podobał mi się ten plan, ale był jedynym, jaki w tamtej chwili miałem. Narzuciłem kaptur i ruszyłem w ich stronę. Prawdopodobieństwo, że pozwolą mi się przykleić, było takie, jak to, iż odeślą mnie z niczym. Dzielił mnie od nich kawałek, ale już zdążyłem zamoknąć.
Poczułem dotyk, a później lekkie szarpnięcie. Deszcz przestał na mnie padać, a ciepła dłoń mocno ściskała moją. Zaskoczony popatrzyłem na wybawiciela. W tamtej chwili serce zaczęło mi bić na tyle szybko, że myśli nie nadążały już za tempem wydarzeń. Stałem pod jednym parasolem z lekko podenerwowanym Bloodem. Nie puścił mnie i nie patrzył w moją stronę. Wydawał się obojętny, a jednak pomógł mi. Chyba zauważył, jak żałosny potrafię być, gdy na czymś mi zależy i zlitował się.
- Pamiętaj, że to nie jest randka – rzucił chłodno w moim kierunku ustawiając parasolkę pod odpowiednim kątem i pociągając do przodu. Chyba nie było sensu czekać dłużej na nikogo, więc lekko skołowany i niepewny ścisnąłem jego rękę jakbym się czegoś obawiał. Zrobiłem kilka głębszych oddechów i pozwoliłem sobie na odrobinę luzu.
- Jeśli nie randka to, co? – nawet nie zdołałem powstrzymać uśmiechu. Dla mnie było to jednoznaczne, jednak on zignorował pytanie jakbym w ogóle go nie zadał. Wyswobodził dłoń z mojej i objął mnie w pasie. Niestety także i ta pozycja niewiele pomagała. Przełożył parasol do drugiej ręki, a ja złapałem się za nią i przytuliłem. To dawało już pewien komfort i chroniło nas przed deszczem. Czarny materiał jego parasola był wystarczająco duży by nas pomieścić. Denny nie był takim draniem, jakiego chciał grać i może nawet odrobinę mnie lubił, bądź przynajmniej myślał, że kiedyś się odczepię, jeśli uda sympatię.
Blood nie przepadał za niczym, co słodkie, dziecinne i romantyczne, więc nie spojrzałem nawet na witrynę Miodowego Królestwa. Tak było lepiej. Weszliśmy dopiero do Trzech Mioteł, wyjątkowo pustych zapewne z powodu parszywej bądź, co bądź pogody. Usiedliśmy na kilka chwil, ale kiedy chciałem iść coś zamówić Denny złapał mnie za rękę sprawiając, że czerwony nie byłem w stanie się ruszyć. Prychnął i sam zajął się zamówieniem. Miałem czas na pozbieranie myśli i uspokojenie się. Nie chciałem wyjść na idiotę, ale właśnie to robiłem. Jeszcze nigdy nie byłem z nim na randce, a to wyjście, mimo jego usilnych zaprzeczeń, właśnie taką było.
Przyniósł nam po piwie kremowym i sączył swoje w milczeniu. Wydawał mi się zbyt poważny jak na swój wiek, ale nie mogłem się temu dziwić. Przeszedł wiele, mówił o tym z łatwością i nie ukrywał niczego. Pogodził się z tym, co go spotkało, chociaż w tym wypadku była to z pewnością tylko moja chęć ugłaskania świata. Gdyby tak było nie próbowałby przecież popełnić samobójstwa, a jednak widziałem nie raz ten błysk w jego oczach, kiedy coś byłoby w stanie przynieść mu ukojenie.
Otrząsnąłem się z tego i starałem nie myśleć. Przesunąłem palcem po karcie menu, która leżała na stoliku.
- Chciałbym żebyśmy się pocałowali – powiedziałem zalotnie. Spojrzał na mnie jakbym właśnie zaczął tańczyć w pół nagi na stole.
- Tutaj? Ot tak sobie pośród ludzi? Masz mnie za masochistę? – odwrócił wzrok pełen pogardy, ale nie miałem zamiaru się poddawać. Uniosłem kartę rozkładając ją jak spory parawan.
- Teraz nikt nie zobaczy. Proszę, ten jeden raz. Więcej o nic nie poproszę. – widać było, że zainteresowany spokojem chłopak walczył przez chwilę ze sobą, ale w końcu wybrał najlepsze z rozwiązań. Oparł się łokciami o stolik i przysunął. Nie mogłem liczyć na nic więcej z jego strony. Zrobiłem to samo zamykając oczy. Moje usta zetknęły się lekko z jego. Musnąłem je, z trudem nabierając powietrza, kiedy serce wariowało mi w piersi. Nie trwało to długo, jeden ciepły dotyk i koniec. Uchylając powieki spojrzałem w fioletowe, niewzruszone tęczówki Blooda. Speszyłem się mając świadomość, tego, że patrzył na mnie cały czas, gdy go całowałem. To było chyba najgorsze. Usiadłem normalnie na swoim miejscu pijąc wielkimi łykami kremowe piwo, które niewiele dawało, ale pozwalało się uspokoić. Na niesamowicie jasnej twarzy Dennego nie pojawiła się nawet jedna rumiana plamka. To tylko uświadamiało mi, że nie czuje do mnie zupełnie nic, a jedynie chce się jakoś uwolnić. Milczeliśmy, jak zawsze w swoim towarzystwie, gdy byliśmy sami. On zazwyczaj nie odzywał się nieproszony, chyba, że znowu robiłem coś głupiego.
Sięgnął do kieszeni. Nawet patrząc na swoje dłonie dostrzegałem każdy jego ruch. Chciałem zapamiętać wszystko, każdy szczegół tego wspólnego wyjścia, więc musiałem się postarać.
- Doceniam to, że się mną zajmujesz i pilnujesz żebym nic sobie nie zrobił. To podziękowanie... – przysunął do mnie zapakowane ładnie pudełeczko – Ale nie waż się tego otwierać przy mnie! – zastrzegł na tyle dosadnie, że mimo zaskoczenia, szczęścia i ogromnej ciekawości wsunąłem je do kieszeni bluzy. Przygryzłem wargę, ale nie mogłem się powstrzymać. Złapałem go za sweter i przyciągnąłem niemal kładąc na stole. Objąłem go mocno i pocałowałem w policzek.
- Dziękuję – szepnąłem puszczając wściekłego chłopaka i dopiłem napój o wiele weselszy niż zaczynałem. Blood bynajmniej się z tym nie spieszył. Sączył swoje piwo długo, jakby nie mógł go przełknąć, ale w końcu musiał dotrzeć do dna kufla. Zabrał oba i poszedł je oddać, a ja nie tracąc czasu wziąłem parasol. Wystarczyło, że pojawił się przy mnie, a łapiąc go za rękę pociągnąłem niższego chłopaka do drzwi. Tym razem wtuliłem się w jego ramię o wiele mocniej i sam prowadziłem go w wybrane przez siebie miejsce. W rzeczywistości szukałem tylko ciemniejszego zaułka, gdzie nikt by nas nie obserwował. Znalazłem go zupełnie niedaleko i wciągnąłem bynajmniej nie zadziwionego nastolatka.
W jednej ręce trzymał parasol, a ja, mimo że był niższy o te kilka centymetrów zarzuciłem mu na szyję ramiona. Wiedział, co go czeka i nawet się nie stawiał. Położył wolną dłoń na moim krzyżu i opanowany, niewzruszony czekał. Nie satysfakcjonowały mnie pocałunki, które sam musiałem dawać, i którymi kierowałem wedle swojego uznania, niestety Blood nigdy nie przejmował inicjatywy, ani o czułość nie prosił. To sprawiało, że znowu wątpiłem w to by darzył mnie jakimkolwiek uczuciem, ale nie miało to aż takiego znaczenia, kiedy mogłem być z nim. Przywarłem wargami do jego ust szukając w nich zapomnienia. Znalazłem to, czego chciałem. Odpowiadał na pocałunek niespiesznie i niemal leniwie, jakby liczył na to, że zaraz się skończy, kiedy ja starałem się czerpać i szukać w nim wszystkiego. Kiedy przypominałem sobie jego ciepło w tej jednej chwili, nie potrafiłem już ustąpić. Chciałem trwać i być na tyle blisko zawsze. Nie myślałem o końcu, ale o chwili obecnej. Jego wargi wydawały się być równie zimne jak usposobienie, szorstkie mimo swej miękkości. Nie oczekiwałem, że kiedykolwiek mogłoby się to zmienić. Jedyne, co mogłem zrobić to być wesołym, ciepłym i pełnym życia za nas oboje.
- Dobrze, już dobrze – odsunąłem się czując, że na więcej już liczyć nie mogę, a on ma dosyć – Wracajmy do zamku. – przylgnąłem do niego nie dając całkowitego spokoju i wolności. Skoro on nie wykazywał inicjatywy to musiałem dawać z siebie dwa razy więcej w stosunku do wszystkiego.

6 komentarzy:

  1. A właśnie ostatnio się zastanawiałam, czy coś będzie się działo z ta parą... Coś jest, tylko Alen'a szkoda, Blood naprawdę zachowuje się bardzo zimno w stosunku do niego:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm...w pierwszej chwili gdy zobaczyłam tytuł notki to uznałam, że to świetny prezent na imieniny, ale w sumie to nie było nic takiego. Niezaprzeczam jednak, że notka napisana po mistrzowsku :) Czekam na następną, pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam przez jakiś czas internetu i patrze,a tu 3 rozdziały czekają do przeczytania :))Rozdziały świetne. Blood w zachowaniu przypomina mi Malfoya(np.Dracona) kanonicznego oczywiście xDDCzekam na NeXt i bardzo Ciepło pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. SiemkaBlood musiał wiele przejść skoro nie potrafi docenić tego skarbu. Rozumiem, że może nie rozumieć miłości ale czy nie widzi, że rani Alena. Nie doceniając miłości może ją szybko stracić i już nigdy nie odzyskać, jednak każdy rozumie to za późno. A tak być nie powinno... Dobrze taki ten komentarz dziwny mi się wydaje ale cóż.. jestem pod wpływem przypływów weny ;) . Piszesz ładnie, bez błędów i zrozumiale. Czytanie Twoich notek jest samą przyjemnością. Każde zdanie jest dobrze zbudowane i zrozumiałe ;). Czekam niecierpliwie na newsa. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej przypływów weny ;). Paa ;* www.zabawka-krola-yaoi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie miałam nic do homoseksualistów, ale jednak jestem nie przyzwyczajona do tej odmienności, szczególnie czytając rozdział, odczucia, emocje. No cóż... rozdział świetny! Blood jest intrygujący. Szorstki, chłodny, musiał wiele przejść. Ciekawa jestem, jaki będzie, gdy się otworzy. Jeżeli jest taka opcja, chciałabym być powiadomiana o nowych notkach. Pozdrawiam, Evans-potter

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, ale czemu to Blood tak zimno się zachowywał w stosunku do Alena, tak mi go szkoda...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń