poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Wróżki

7 maj

Po burzowym, chłodnym dniu słońce ponownie starało się przedostać przez chmury i pokazać, że stać je na o wiele więcej niż dotychczas. Efekt jego starań był niesamowity. Refleksy tworzone na niebie, za każdym razem, gdy promienie zdołały spłynąć na ziemię wydawały się być portalem, przez który Aniołowie zstępują na ziemię, bądź zbierają się na naradę w sprawach dotyczących istnienia Świata. Tak tłumaczył mi to ojciec, kiedy byłem dzieckiem i chyba wpłynęło to na mnie o wiele silniej, niż myślałem. Uśmiechałem się nieświadomie patrząc na chmury i rozkojarzony myślałem nad sensem ‘zebrania w Niebie’ zamiast skupiać się na przygotowaniach do Zielarstwa. W końcu udało mi się pozostawić sprawy Wyższych im samym, a ja zająłem się moim własnym życiem.
Dziś wyjątkowo pani Sprout nie zabrała nas do cieplarni, ale wprowadziła w ogrody za zamkiem. Ja znałem je z innej strony, nie połączonej zbyt ściśle z nauką szkolną. Widać kryły w sobie coś więcej niż spotykających się kochanków.
- Dziś zamiast czystej teorii postanowiłam pokazać wam różnice między kwiatami, a Wróżkami, czy jak kto woli Elfami Kwiatów. Robię to w trosce o nie, teraz, kiedy wszystko zaczyna rozkwitać. – skupiła uwagę na dziewczynach, które miały nawyk zrywania wszystkiego, co posiadało płatki i ładnie pachniało. – Zamknijcie oczy i weźcie głęboki oddech. Muszą oswoić się z waszą obecnością. – robiąc to, co cała reszta słyszałem nie tylko głośne westchnienia i kaszle, kiedy ktoś zaciągnął się zbyt mocno, ale i cichy szelest i szept. Nie rozumiałem żadnych słów, jednak wyczuwałem obecność nie tylko ludzką. Otworzyłem oczy patrząc po kolegach. Nikt nie dostrzegł żadnych zmian, jednak nie mieliśmy ich szukać na sobie. Popatrzyłem na kwiaty, przed którymi staliśmy akurat, kiedy nauczycielka załamana poziomem większości rzuciła roztrzęsionym głosem:
- Patrzcie na kwiaty, a nie po sobie! Co rocznik to niższy poziom, nie wiem czy to pogoda tak na was wpływa, czy już tak ma zostać...
- Ułatwiamy pracę profesorom. – James wybił się z tłumu wychodząc krok w przód. – Nie muszą uczyć nas niczego skomplikowanego, bo i tak nasze mózgi, znajdujące się na wysokim poziomie ewolucyjnym odrzucają niepotrzebne wiadomości.
- Potter, twój odrzuca wszystko. – Evans wyręczyła nauczycielkę w komentarzu i prychnęła na chłopaka. Nie był wcale przejęty. Przedrzeźniał ją tylko i znudzony spojrzał na ogród. Nad kwiatami unosiły się barwne płatki. Z początku wyglądały jak zerwane przez wiatr kwiaty, jednak, kiedy przyglądałem się im bliżej dostrzegałem cieniutkie nóżki, a zaraz później główki i maleńkie, ciemne oczka. Barwy, które wcześniej brałem za płatki, okazały się być sukienkami, stanowiącymi ciało Wróżek. Wyglądały przepięknie. Setkami unosiły się nisko nad ogrodem i podlatywały ciekawsko szybko się płosząc. Byłem nimi zachwycony.
- Jak odróżnić kwiat od Elfa? – nieliczni tylko słyszeli pytanie Sprout. Lily wystrzeliła dłoń w górę, jednak zanim dano jej szansę odpowiedzieć sam jej udzieliłem nie myśląc o tym, co robię.
- Kwiaty nie zamykają się pod wpływem dotyku, a ich kielichy są uniesione ku górze... – była to najprostsza definicja, której uczyła mnie matka. Zadowoliła nauczycielkę, ale oburzyła dziewczynę, która z całą pewnością planowała podać masę szczegółów.
- Zdolna bestia... – Syriusz odciągnął mnie od kolorowych istotek mimo mojej niechęci do tego. On zawsze wiedział lepiej, co jest dla mnie dobre. Przytulił mnie najpierw, a później szybko włożył coś we włosy. Czułem się idiotycznie, nawet nie wiedząc, co kombinuje. Odwróciłem się do niego i wtedy dostrzegłem, jak wyłapuje delikatnie Wróżki i sadza je na mojej głowie. Patrzyłem sceptycznie na jego entuzjazm, ale w końcu nie wytrzymałem. Wgoniłem dłonią Elfiki z włosów i odsunąłem się na bezpieczną odległość od chłopaka.
- Nie dobry Syriusz – skarciłem go tak jak szczeniaka i zająłem się obserwacją, kiedy on jęczał cicho.
- Co ty robisz, Potter?! Nie możesz ustać w miejscu?! – podniesiony głos profesorki ściągnął na ziemię wszystkich, którzy do tej pory zachwycali się wyłącznie stworzonkami z kwiatów. Nawet ja oprzytomniałem dotąd otumaniony zapachem eliksiru, jaki Wróżki roztaczały w koło. Były niegroźne, jednak słyszałem o przypadkach, kiedy szeptem i swoimi esencjami zapachowymi zwabiały wędrowców na polany, na których spędzali czas do samej śmierci zapominając o realnym świecie. Teraz Potter był idealnym antidotum na ich czar. Biegał za dwiema, które ukradły mu z nosa okulary i starał się w jakiś sposób je dopaść.
- Kiedy ja nie widzę dobrze bez okularów, a one nie chcą ich oddać! Czy ja wyglądam na łowcę?! Jestem na wpół ślepy! – przynajmniej w końcu się do tego przyznał, a to była już połowa sukcesu.
- Użyj magii... – Syriusz odsunął się, kiedy chłopak zataczał koło w jego pobliżu.
- Oszalałeś?! Przecież nie chcę ich rozwalić, a te wredne imitacje chwastów nie oddadzą ich łatwo! – w końcu potknął się o gałąź i swój pościg ukończył w trawie. Jak się okazało był tylko pierwszą częścią problemów.
- Pani profesor... – spojrzałem na Andrew. Po butach poznałem, że stoi koło Petera, jako że obaj zamiast głów mieli wielkie skupiska żółtych Wróżek. Nie słyszałem jak dotąd o bezpośrednich atakach tak spokojnych stworzeń, jednak wcale nie wyglądało to zachęcająco. Nauczycielka wyglądała teraz, jakby przed chwilą wpadła w wielkie krzaki, które potargały jej włosy. Spodziewałem się, że może wybuchnąć.
- Przecież prosiłam by nie jeść nic słodkiego przed zajęciami! – zamiast kontynuować lekcje zajęła się uwalnianiem chłopaków, od których Elfy nie chciały się odkleić.
- Ja nic nie jadłem! One sobie coś ubzdurały! – Sheva machnął ręką, ale to wcale nie odstraszyło tych istotek. – Pani nie mówiła, że włosów nam też myć nie wolno! – to tłumaczyło nam wszystko. Szampon Andrew pachniał miodem i stokrotkami, a to widocznie przyciągało lubiące słodki zapach stworzenia. Wyglądało na to, że lekcja tym się zaczęła i tym tez miała się skończyć. Jedynie Evans postanowiła opanować sytuacje po swojemu. Zostawiła dwóch blondynów nauczycielce, a sama wyjęła różdżkę. Zaledwie kilka sekund później okulary Pottera leżały na jej dłoni.
- Masz, ogrze! – wcisnęła mu w rękę bryle chłopka i pogardliwie zmierzyła wzrokiem. J. wcale nie zachwycony tym, że to właśnie ona je odzyskała bąknął podziękowanie i odsunął się z daleka od niej. Jego niechęć udzielała się także Syriuszowi. Schował się za mną i położył mi swoją głowę na ramieniu. Jego włosy łaskotały mnie w szyję, ale mimo wszystko była w tym pewna przyjemność.
- Widzisz, Remi. Właśnie, dlatego nie lubię dziewczyn. Moja matka jest taka, Evans jest taka i założę się, że cała reszta również. Nie można na nie liczyć, ciągle się czepiają i nie wiadomo czy można którejś zaufać czy już nie. To harpie, które potrafią tylko jedno. Rzucić się i chłeptać krew z każdej żywej istoty. – uwolniłem się od niego pukając go w czoło. Nie myślałem o nich aż tak krytycznie, ale coś w tym jednak było. Zardi położyła dłoń na ramieniu kruczowłosego, co sprawiło, że odskoczył daleko krzyżując ręce w geście obronnym. Rzuciła mu pełne żalu spojrzenie, ale on wydusił szybkie:
- Merlinie, jak ty straszysz! Myślałem, że to jedna z nich! – dziewczyna uniosła brwi wyczekująco. Dopiero po chwili do Blacka dotarło. – Chodziło mi o to, że ty jesteś inna. Ciałem dziewczyna, ale duszę masz męską. Jesteś w połowie chłopakiem.
- Gleb... – Zardi popatrzyła w niebo błagalnie. Stwierdzenie Syriusza nawet mnie załamało, a co dopiero musiała myśleć ona. Nie każda kobieta, chciałaby być w połowie mężczyzną, ale ona widać nie miała nawet możliwości wyboru.
- Obyś nigdy nie musiał być w połowie dziewczyną – poklepała go po głowie – To męczarnia, ale ma swoje dobre strony. Mogę się oglądać za chłopakami, jak Sheva, a nikt na mnie dziwnie nie patrzy. Swoją drogą... Powiedzcie Jamesowi by uważał na Lily. Nie wiem, czym, ale podpadł jej i strasznie się wścieka, kiedy tylko o nim słyszy... A, i Remi. Słodko ci w kwiatach, ale lepiej wyglądasz jako chłopak – zdjęła mi z włosów pozostawioną przez Wrożki różyczkę.
- Dzięki... – uśmiechnąłem się do niej, chociaż właśnie słyszałem za plecami, jak Peter zaczyna panikować, dosyć późno, ale w końcu widać dotarło do niego, co się dzieje.

 

  

4 komentarze:

  1. Słodki rozdział! Kocham takie małe stworzonka, a James biegający za nimi musiał super wyglądać:). Pozatym muszę odrobić zaległości, a widzę, że są całkiem, całkiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh. *_* Też lubię kwiatki, w sumie. A jakby takie tu byłłyyyyy *___*

    OdpowiedzUsuń
  3. na początku chciałam ci podziękować ;) rozkochałaś mnie w yaoi!! i będę ci za to dozgonnie wdzięczna ;) piszesz po prostu cudownie ;D zauważyłam że w pewnym momencie zmniejszyłaś liczbę wątków ale przez to tylko scentrowałaś akcję wokół remiego i syriusza i spodobało m się jeszcze bardziej: pełna oburzenia przyjęłam komentarz którym się tak przejęłaś ;p;p pochłonęłam całość na jednym oddechu i ciągle mi mało ;) tak że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. amenpozdrawiam no i oczywiście weny życzę chociaż wątpię żeby ci miało jej brakować i napomknę jeszcze o tym jak bardzo cię podziwiam za to jak często dodajesz notki a w ogóle to cud, miód no i orzeszki bo jakże by inaczej ;) ;* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    cudi, och jJames biegający za wózkami, ktore zwinęły mu okulary musiał wyglądać bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń