środa, 13 sierpnia 2008

Puszyste cappuccino

24 kwiecień

Syriusz nigdy nie wiedział, co będzie dokładnie robił w danym momencie, ale zazwyczaj, kiedy już umawiał się na wyznaczoną godzinę zjawiał się o czasie, jak przystało na wysoko urodzonego panicza. Ten jeden raz pewnie mogłem mu podarować, niestety najpierw musiałem dowiedzieć się, dlaczego mnie wystawił i zamiast zjawić się pod biblioteką nie przyszedł w ogóle. Czekałem na niego całe piętnaście minut i chociaż nie było to znowu tak straszne, to wystarczające. Nie byłem wcale zadowolony, gdy wracając do Pokoju Wspólnego musiałem mijać tłumik dziewcząt piskliwie rozmawiających o jakimś chłopcu. Każdy mógł mieć tego dosyć po pewnym czasie, a jakby nie patrzeć był to już drugi raz, kiedy musiałem przytulić się do zimnej ściany by one mogły przejść. W przeciwnym razie zostałbym zapewne staranowany, a to wydawało mi się najgorsze.
Zmarszczyłem czoło stając przed portretem Grubej Damy. Przyglądała się uważnie, jakiemuś zawiniątku przed sobą. Kiedy podszedłem bez problemu dostrzegłem, co tak przykuło jej uwagę. Niewielka czekoladka w kształcie kopułki w jasnym, biało-niebieskim opakowaniu. Fakt faktem od dawna nie miałem okazji objadania się czymś słodki. Wziąłem łakocia i stwierdzając, że właściciela nie widać zjadłem go. Czekoladka była naprawdę dobra, za to kobieta z obrazu nie wydawała się zachwycona. Z całą pewnością sama miała na nią ochotę, ale jej możliwości były ograniczone. Była obrażona, jednak wpuściła mnie do Pokoju po usłyszeniu hasła. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, co by się stało gdyby zaczęła zawodzić na temat mojego braku wychowania i głupoty. W końcu raczej nie było rozsądnym jedzenie słodyczy znalezionych na ziemi, niewiadomego pochodzenia. Niestety przypomniałem sobie o tym dopiero po czasie, kiedy już po pomadce został tylko przyjemny, słodki smak w ustach.
Ku mojemu zdziwieniu nie była to jedyna niespodzianka, na jaką trafiłem. U moich stóp leżała kolejna czekoladka tym razem w ciemno-brązowym opakowaniu. Kiedy schyliłem się by ją podnieść coś rzuciło mi się w oczy. Nieopodal tej leżała kolejna i jeszcze jedna idąc wzrokiem dalej. Pakując do ust słodycz zrozumiałem, że tworzą ścieżkę prowadzącą dokładnie pod drzwi mojej sypialni. Nie miałem pewności, czy był to kolejny wyskok Blacka, ale sama możliwość najedzenia się łakociami w taki sposób była kusząca. Walczyłem z samym sobą, jako że nie miałem pojęcia, dla kogo zostały rozłożone wszystkie te ślicznie wyglądające czekoladowe cukierki. Równie dobrze mogłem właśnie zjeść coś, co powinienem zostawić w spokoju, tyle, że było już za późno. Sam nawet nie zwróciłem uwagi, że zachęcony smakiem dwóch tylko czekoladek powoli brnąłem do przodu zachwycając się kolejnymi smakami. Uwielbiałem taką różnorodność i zanim się spostrzegłem wsunąłem do ust ostatnią, która leżała pod drzwiami. Otworzyłem je i ku swojej uciesze stwierdziłem, że słodka dróżka prowadzi dalej. Czułem przyjemne mrowienie w żołądku na samą myśl, że rozkosz tych wszystkich smaków potrwa jeszcze dłużej. Z wielkim, skrywanym uśmiechem nieśmiało szedłem do przodu. Łazienka była otwarta, a rozkoszne ślady prowadziły właśnie tam. Stanąłem w drzwiach, a widząc pewnego siebie Syriusza z ostatnia pomadką na dłoni nie musiałem obawiać się już niczego. Teraz wiedziałem, dlaczego się nie zjawił i miałem pewność, iż łakocie przeznaczone były tylko dla mnie. Dojadłem ostatnie stanowiące ścieżkę, a kruczowłosy odpakował i położył na otwartej dłoni ostatnią będącą celem mojej podróży. Pochyliłem się i zgarnąłem ją wargami z jego ręki. Wystarczyło, że połknąłem ją, a Black łapiąc mnie za policzki przyciągnął blisko i językiem zlizał słodki smak z moich warg oraz ich wnętrza. Subtelny smak cappuccino stał się o wiele przyjemniejszy. Nie przypominało to pocałunku, którym stało się dopiero po kilku chwilach. Nie chciałem się nawet odsuwać, jednak musiałem już nadto rozpieszczony samym buziakiem.
- Dlatego nie przyszedłeś, tak? – zapytałem by mieć możliwość oblizania warg, na których nadal został ślad słodkości i Syriusza.
- Dokładnie, ale to nie wszystko – zamaszystym ruchem wskazał wannę pełną pachnącej wody. – Rozbierz się i wchodź do środka. Dziś mam dzień rozpieszczania Remusa. Ostatnimi czasy zaniedbałem mój plan z tamtego roku i teraz skorzystam z okazji twoich lekcji z Regulusem. Ty będziesz się z nim uczył, a ja realizował moje głupie postanowienia. Przynajmniej się od was odczepię – to rzeczywiście było zachęcające. Nie miałem najmniejszego pojęcia, o jakim planie mówił chłopak, ale fakt chwili spokoju był odpowiednim bodźcem. Został jeszcze tylko jeden mały problem.
- Ale tu nie ma piany – krzywiąc się wsunąłem palec do ciepłej wody. Niestety nie ostudziło to zapędów kruczowłosego.
- Po tym jak cię dotykałem chyba nie musisz mieć piany? Odwrócę się, a ty wskakuj. Nigdy nie wiadomo, kiedy znowu znajdziemy czas na chwile beztroskich pieszczot. – o dziwo tak jak powiedział wykręcił się stając tyłem i nawet nie planował podglądać. Z wypiekami i nie do końca przekonany czy słusznie postępuję zdjąłem wszystkie ubrania i wszedłem do wanny. Woda niesamowicie pachniała i relaksowała. Zanim zdołałem to zauważyć dłonie Syriusza zamoczyły się w tych wonnościach i przesunęły po moich ramionach. Wytarł je szybko i upiął mi włosy w kok. Zepchnął mnie ciut niżej bym na wpół leżał i powoli zaczął delikatnie mnie myć, jakby od razu chciał także masować skórę na moich barkach i piersi. Nie wiedziałem, czego dodał do wody, ale przestałem się przejmować nagością i tym, że on stoi nade mną z całą pewnością widząc wszystko. Przypomniałem sobie smak wszystkich tych łakoci i pozostawiona na koniec czekoladka o bardziej przytłumionym smaku. Black zadbał o wszystko. Uśmiechem przyjąłem jego subtelne cmoknięcie w szyję i zamruczałem. Jego opuszki pieściły mój tors i omijały wrażliwe punkty, jakby nie chciał nadawać temu zbyt intymnego charakteru.
Sam nie wiem ile czasu minęło zanim stanął przede mną z ręcznikiem i poprosił bym wstał. Owinął mnie pozostawił bym sam mógł się wytrzeć. Podczas gdy ja zająłem się właśnie ta jedną czynnością on przyniósł z sypialni bieliznę i flakonik. Zaczynałem zupełnie tracić kontakt z tym na pozór rzeczywistym światem. Wszystko bardziej pasowało mi do bajki, a jednak nią nie było.
- Od kiedy mam zielone slipki z uśmiechniętą dynią? – przyjrzałem się bieliźnie, a już sam uśmieszek Blacka wyjaśniał mi tę anomalię.
- Od teraz już na pewno. – zamknął oczy i przytrzymał mi ręcznik. Mogłem się spokojnie ubrać, chociaż tylko w tę jedną część garderoby. – Jeszcze tylko jedno i rozpieszczanie skończone – odrzucił puchaty materiał i wziął do rąk buteleczkę, z którą wcześniej przyszedł. Wystarczyło jej otwarcie by intensywny zapach kwiatów rozszedł się po łazience. Tak samo pachniała woda, w której się kąpałem. Kruczowłosy nalał odrobinę płynu na dłoń i zaczął rozcierać olejek po moich ramionach. Teraz już wiedziałem, o co mu chodziło. Zapach był na tyle intensywny, że tłumił wszystkie inne zmysły poza węchem, który aż szalał od nadmiaru przyjemności. Takie formy rozpieszczania zaczynały mi się niesamowicie podobać. Syriusz jak niewolnik klęczał i wcierał oliwkę w moje nogi oraz brzuch, a później stojąc dokładnie rozprowadzał ja po piersi. Stałem przed nim niemal nagi, świecąc się od powoli wnikającego w skórę olejku i nawet mnie to nie krępowało.
- To taki mały prezent bez okazji. Gdybym nie czytał tego, co czytam – owijał przez chwilę – Nawet bym nie wiedział jak sprawić ci przyjemność, ale teraz mogę się w to bawić. I wiesz, mój misiu... Lubię, kiedy się tak słodko uśmiechasz, gdy jest ci dobrze – dopiero teraz spłonąłem rumieńcem. Musiałem wyglądać okropnie, kiedy z rozkoszą wymalowaną na twarzy pozwalałem mu się mną zajmować i dotykać. Moje mięśnie zaczynały się spinać, więc Syriusz szybko zakończył wcieranie we mnie wonności. Podał mi nowe ubrania, które widać było, że sam wygrzebał z moich rzeczy i skłonił się nisko, jakby właśnie usługiwał książętom. Nie wiele rozumiałem z jego dziwnych zachowań i uwielbienia względem mnie, jednak było to lepsze niż zwykła szkolna miłość bez takiego urozmaicenia. Zaczynałem przyzwyczajać się do rozpieszczania mnie i nawet nie myślałem o tym by rezygnować z tych małych wygód.
- Jesteś głupiutki, ale słodki – bąknąłem cicho do chłopaka i pocałowałem go w policzek, jako że było to jedyne miejsce, jakie mogłem dosięgnąć bez problemów. – I odpowiadasz za każdy kilogram, jaki mi przybędzie. – pokazałem mu język i łapiąc za rękę wyciągnąłem z zaparowanego lekko pomieszczenia.

 

  

8 komentarzy:

  1. ~Takai no Tenshi13 sierpnia 2008 21:16

    Kiru!A ja już myślałam, że nie doczekam się kolejnego wpisu... tyle czasu musiałam czekać i czekać...Baaaardzo się jednak cieszę z nowej notki tym bardziej kiedy jest ona aż tak słodka! Och... powiedz mi, czemu nie ma takiego Syriusza tu w Polsce na wyciągnięcie ręki?;( Ten Remi to ma jednak szczęście...Czekam na następną :)Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to bylo urocze <@.@> Syri wie jak rozpieszczac swoje kochanie XD. Nota super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ła! Świetne to było! I. Właśnie napisałam 2301 komentarz ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kirhan_san warto bylo czekac :)Notka przeslodka,a i nasz Remi rozpieszczany przez Syriusza ^^Mhrrrau nocia swietna xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie rozpieszczanie to świetny pomysł! Ja też tak chcę! Warto było czekać na tę notkę. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. boskie! o mamo, jak mi brakowało ostatnio tego bloga...;) obsesja czy co? i to już tyle czasu...;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Och Syriusz jest kochany i taki rozkoszny w rozpieszczaniu xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejja,
    wspaniale, Syriusz postarał się bardzo, och tak rozpieszcza bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń