środa, 3 września 2008

AAAM...

15 maj

Od dawna nie miałem tak wielkiej ochoty na pieczonego kurczaka, jak tego dnia. Cała Wielka Sala pachniała różnorakimi pieczonymi potrawami od mięsa po warzywa. Zapewne po kilkudniowym osłabieniu spowodowanym pełnią mój organizm potrzebował ogromnej ilości jedzenia. Miałem ochotę próbować wszystkiego po kolei i starając się ukryć własny wilczy apetyt pakowałem na talerz, co tylko mogłem. Nie przejmowałem się nawet ubrudzoną twarzą i dłońmi całymi w tłuszczu. Jeden raz mogłem sobie na to pozwolić. Ucieszony z nową energią wkładałem do ust coraz większe kawałki potraw. Dopiero Syriusz przerwał to zabierając mój talerz sprzed mojej twarzy. Chciałem na niego fuknąć by go oddał, niestety jego zamiary były zupełnie inne. Przesiadł się spychając Shevę z krzesła i zaczął karmić mnie tym, co zabrał. Powoli i niespiesznie, jakby chciał się tym nacieszyć. To była męczarnia i wcale nie podobało mi się, że robi to przy całej szkole. Odsunąłem się od niego z wyraźnym niezadowoleniem, ale nie odstraszyłem go tym nawet w najmniejszym stopniu. Zamiast tego wyszczerzył się rozradowany.
- Jedz ładnie i grzecznie, bo twój kochany Syriusz musi pomyśleć nad tą bajką – pomachał mi przed nosem kawałkiem dobrze upieczonej skórki kurczaka. – Kopciuszek to ciężka historia, więc nie stawiaj oporu. No, Remusku, zrób ‘AAAM’ – potraktował mnie jak dziecko, ale użył bardzo silnych argumentów. Nie chciałem by Michael powiedział chociażby słowo o tym gdzie chodzę, ponieważ to wzbudziło by zapewne podejrzenia i kto wie czy przyjaciele nie wpadliby na jakiś głupi pomysł, który mógłby ich dodatkowo narazić. Tylko tego by mi brakowało.
Przysunąłem krzesło do Syriusza i zjadłem kolejny kawałek mięsa. Przez przypadek polizałem jego palce, co wyjątkowo mu się spodobało. Karmił mnie przez kolejne kilkanaście minut nie przejmując się ani zainteresowaniem innych, ani też kończącym się powoli czasem posiłku. Nasze zajęcia już się skończyły, więc spokojnie mogliśmy wracać do dormitorium. Korzystając z okazji, ze Black się zagapił zabrałem od niego swój talerz i włożyłem do ust spory kawałek pieczeni. Mimowolnie zamruczałem. Czułem się jakbym pozwolił wziąć nade mną górę naturze bestii, jednak wątpię by ona chciała rozkoszować się pieczonym mięsem. Mój żal do świata o to, kim jestem powoli stał się mniejszy. Nie myślałem o tym codziennie, a jedynie w wyjątkowych sytuacjach i nie przykładałem większej wagi do tego, jak likantropia wpływa na moje życie. Miałem teraz więcej zajęć i problemów niż tylko ten jeden. Zbliżało się zakończenie roku, a ja nadal musiałem poprawić ocenę z Zaklęć, do której przyczynił się rozpraszający mnie kruczowłosy. Chciałem wrócić do domu ze świadectwem pełnym najwyższych not, by rodzice wiedzieli, że się staram, a dyrektor nie żałował przyjęcia mnie do Hogwartu.
Dojadłem już sam patrząc jak Syriusz oblizuje palce i pije sok. Podał mu szklankę do ust widząc wyraźnie, że z moimi rękami nie pójdzie tak łatwo. Zlizał z moich dłoni odrobinę słonego tłuszczu, ale nie odważył się na więcej.
- Chodź tu do mnie i wspinaj się na plecy. Zaniosę cię do łazienki, a później do pokoju. Mam ochotę na noszenie mojego Remusiątka do wieczora, a te brudne łapki trzymaj z daleka od mojej szaty! – robiąc płaczliwą minę dał mi się wgramolić na swoje plecy i złapał mnie za uda przytrzymując. – Tą tłustą buźkę wyczyszczę ci później, więc nie kładź mi polisiów na ramieniu. – nie wiem, jakim cudem wiedział, że właśnie to chcę zrobić, ale uświadomił mi stan własnej twarzy. Kiedy ruszałem ustami czułem tłuste, klejące ślady, które wywoływały tak dziwne uczucie. Nawet nie myślałem, że tak ciężkie może być trzymanie się go bez używania dłoni.
Łazienka była zbawieniem. Zeskoczyłem z pleców Syriego i od razu podbiegłem do umywalki. Umyłem dłonie i twarz nie dając kruczowłosemu możliwości lizania mnie. Nie byłem kotem, by miał to robić. Nie odpowiadała mu ta opcja, ale nie miał wyjścia. Znowu ustawił się czekając aż w bardziej komfortowy sposób wpakuję się na niego. Wróciłem na mój prywatny transportowiec i tym razem przytuliłem się do niego.
- Jestem czyściutki, więc już mogę – bąknąłem udając żal za poprzedni zakaz – Wymyśliłeś już coś do bajki? – zamknąłem oczy na chwilę, a kiedy je otworzyłem przystawiając usta do szyi chłopaka dmuchnąłem. Z kącików moich warg wydostało się powietrze wydając zabawne odgłosy. Syriusz roześmiał się łaskotany i poprawił mnie na swoich plecach, chociaż na tyle ekstremalnie, że musiałem pisnąć, by się uspokoić.
- Jeszcze nie, ale pracuję nad tym. – zapewnił przesuwając dłonie na moje pośladki. – Teraz musisz mocno trzymać się mnie udami.
- To niesprawiedliwe!
- Ale przyjemne... – uderzyłem go w ramię, kiedy mi to wymruczał.
Naburmuszony dotarłem na nim do Pokoju Wspólnego. Niezrażony, jak zawsze posadził mnie na pustej jak dotąd kanapie i kładąc się na jej reszcie ułożył głowę na moich kolanach. Przez chwilę miałem ochotę mu ją zepchnąć, ale wyglądał na zbyt spokojnego i niewinnego. Przytulał się do nich, mruczał, wiercił aż w końcu zdołał ułożyć.
- Słyszałem jak Reijel rozmawiał z McGonagall... – zaczął sennie, ale przerwałem mu ostro.
- Kiedy przestaniesz podglądać i podsłuchiwać nauczycieli?! – zignorował to, jakby wcale nie miał zamiaru nic podobnego robić.
- Mówił, że skoro każdy z nas jest pedagogiem i uczymy się od siebie wszystkiego to nie ma sensu dawać nam dobrego przykładu wyłącznie na zajęciach i w czasie, gdy patrzymy. Uznał, że Slughorn musi odstawić fajkę i wino. Gdybyś widział minę McGonagall... Ale myślisz, że mówił prawdę? Uczymy się od siebie nawzajem? – westchnąłem użalając się nad jego głupimi czasem pytaniami i naiwnością. Pogłaskałem go i popatrzyłem w szare i tak dziecinne teraz oczy.
- Myślę, że miał rację. Przecież inni byliśmy na początku, a teraz wiele się zmieniło dzięki temu, że się znamy. Kiedy o tym myślę to przecież i on musiał się zmienić. Od kiedy Camus powiedział mu, że ma się nami opiekować jest spokojniejszy. – filozoficzne rozważania nie pasowały mi do niego, ale w takich chwilach wydawał się zwykłym dzieckiem. Nie uwierzyłbym, że to właśnie on pociągnął nasz związek tak daleko.
- Kończ z przytulankami, Black! – Sheva przechylił się przez oparcie sofy sprawiając, że moje serce aż podskoczyło ze strachu.
- Nie zakradaj się! – warknąłem oddychając szybko, ale spokojniej niż na początku.
- Nie zakradałem się, to wy mnie nie zauważyliście – Andrew wchodził właśnie na oparcie i wcisnął nogi pod Syriusza. – Ty mnie zepchnąłeś w Wielkiej Sali to teraz ja zepchnę ciebie – rzucił ucieszony i powoli zsuwał się na kanapę. Kruczowłosy z pełnym żalu jękiem usiadł i pozwolił tym samym na zajęcie przez jasnowłosego swojego miejsca zaraz przy mnie. Ukrainiec był jak mur nie do przejścia między nami dwoma.
- I czego jeszcze chciałeś poza zniszczeniem tak pięknej chwili sam na sam? – Black obrażony wpatrywał się w kominek – Gdybyś nie przyszedł może nawet dałby mi buziaka, a tak obejdę się smakiem.
- A jeśli o tym mowa... – Sheva przeciągnął się i ziewnął – Nasz Remi coraz więcej je, a to znaczy, że traci dużo energii. Pytanie czy na naukę, czy na ciebie – pokazał kruczowłosemu język i szybko zeskoczył z sofy unikając tym samym wymierzającej sprawiedliwość ręki Syriusza. – Wiem też, co będzie na podwieczorekkk... – zrobił powoli wielki zamaszysty ruch odwracając się niby to chcąc już odchodzić. Musiał wiedzieć, że mnie tym zainteresuje, bo uśmiechnął się patrząc kątem oka prosto na mnie. Przez chwilę walczyłem z tym, by zapytać o szczegóły i właśnie ta część wygrała. Podniosłem się i szybko i stanąłem przed nim z błagalną miną.
- Co będzie na podwieczorek? – usilnie starałem się zrobić najbardziej błagalną minę, na jaką było mnie stać. Nie wiem czy mi się udało, jednak chłopak westchnął niby to zrezygnowany.
- Brzoskwinie w cieście z galaretką agrestową. Wybłagałem Slughorna żeby mi to zdradził. – cieszyłem się jak dziecko. Znowu poczułem, że jestem głodny, a załamany tym Syri padł na kanapę całym ciałem nie bacząc na nic.
- No i uwiódł mi go podwieczorkiem... – westchnął załamany.

11 komentarzy:

  1. pierwsza?Mhrrrr piękne :))Nasze Remiątko dużo wcina i bardzo dobrze ;PChacha Andrew uwiódł go podwieczorkiem :))To dopiero sposób xDRozdział bardzo smaczny Całuję i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. A Remik jest w ciazy ze tyle amcia ciagle? Oj ten Syrik...kto wie co tam sie dzieje "miedzy klatkami" xD Nota miodzio jak zawsze i urocza:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż wstyd się pokazywać. No cóż, długo mnie nie było. Kajam się. Na szczęście wzięłam się już do roboty i skończyłam kolejny rozdział. Mam tyle zaległości w Twoich notkach, że nie wiem już za co się brać. Jak wszystko przeczytam, to potem ponownie się wypowiem. Na razie, pozdrawiam serdecznieAyu z Ognistej (tak na wypadek, gdyby już nikt mnie nie pamiętał^^)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie masz antyspama? Nie widzę żadnego, więc spamuję xD Nie bij ! Na www.siostrzenica-czarnego-pana.blog.onet.pl jest już 27 rozdział, pt:"Drugie Zadanie". Przeczytaj i skomentuj! Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  5. peace7@poczta.onet.pl6 września 2008 14:30

    błagamy...;(

    OdpowiedzUsuń
  6. wracaj szybko!!Notka jak zwykle cuuuuuuuuuudna taka KAWAII ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcesz sprawdzić ile warty jest twój blog? Sprawdz się! Na http://oceny-tylko-dla-odwaznych.blog.onet.pl/ oceniamy szczerze i bez uprzedzeń. Dostaniesz prawdziwą pełnowartościową ocenę. Zgłoś się jesli się nie boisz;). Serdecznie zapraszamy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. siemka:) Masz świetnego bloga... znalazłam go jakieś 10 dni temu i właśnie skończyłam czytać;p Nie mogę się doczekać kolejnej notki, bo normalnie w jakiś nałóg czytania tego opa wpadłam ^^""Pozdrawiam i dodaje do linek na www.an-cafekko.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. a według mnie osobiście lepszy nawet od podwieczorku byłby kolejny rozdział ;) mniam - tęsknimy kirhan ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Już 17 dzień bez notki... Kłopoty z netem chyba naprawdę muszą być poważne:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    och wspaniale, jestem bardzo ciekawa co wymyśli Syriusz w sprawie tej bajki, och Remus to ma wilczy apetyt... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń