piątek, 24 października 2008

Bajki - Brzydkie kaczątko

Brzydkie Kaczątko - uczeń (Blood) x Łabędź - nauczyciel (Alen)

                       

Kaczątko zawsze było samo. Inne niż wszyscy, narażone na śmiech, kpinę, drwiny, nienawiść z powodu swojej odrębności. Było słodkie i milutkie, jednak nikt nie dostrzegał w nim żadnych pozytywnych cech, dla ogółu był kimś niewartym uwagi, bądź zasługującym wyłącznie na potępienie. Osoby, które powinny go kochać, nagle odsunęły się od niego, a to sprawiło, że Kaczątko zaczęło się zmieniać. Nie było już takie samo. Stało się zimne i cyniczne, by oszczędzić sobie kolejnych krzywd.
Sale lekcyjne były już całkiem opustoszałe. W jednej z nich chłopak zostawił książkę. Wrócił by zabrać swoją własność niespiesznie wchodząc do nadal otwartego pomieszczenia. Unosząc wzrok z posadzki na stojącego w środku młodego mężczyznę stanął w miejscu. Był lekko zaskoczony widząc Łabędzia. Mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę zupełnej ciszy. W końcu to Kaczątko ruszyło się z miejsca. Podeszło do swojej ławki i zabrało podręcznik. Nauczyciel nadal nie mógł zrobić nić. Dopiero, gdy chłopak mijał go by wyjść złapał go za rękę, zanim zdążył pomyśleć o tym, co właściwie robi. Chłopak odwrócił się patrząc na niego nieprzyjaźnie. Stał czekając i mając dosyć dziwnego zachowania młodego mężczyzny.
- Nie wychodź jeszcze... – rzucił cicho i jakby bojaźliwie. Spuścił wzrok nie mogąc patrzeć prosto w fioletowe oczy Kaczątka. – Chciałbym... Porozmawiać... – odważył się utkwić spojrzenie w krawacie mundurka. – Chodzi o to... jaki jesteś – zaczynał powoli o ostrożnie – Ja wiem, ... co spotkało cię dawniej, jednak teraz jest inaczej. Nie jesteś tym samym Brzydkim Kaczątkiem, którym byłeś wcześniej... – zaczynał się mieszać w tym, co mówił. Planował użyć najmniejszej ilości słów by dokładnie wytłumaczyć, o co chodzi, jednak teraz sam nie wiedział, co mówi.
Chłopak szarpnął lekko ręką. Łabędź puścił go bez najmniejszych problemów, jednak uczeń nie ruszył się z miejsca.
- Niech pan mówi jaśniej – ponaglił zimno. Nie lubił tematu swojej przeszłości i wątpił by cokolwiek zmieniło się od tamtych czasów, więc czego chciał ten dziwny mężczyzna?
Nauczyciel wziął cichy, głęboki oddech. Wiele wysiłku kosztowało go spojrzenie w oczy podopiecznego.
- Teraz jest inaczej. Zakochałem się w tobie, więc nie jesteś już sam. Ja... – zaczerwienił się dojrzale – Chcę byś tylko to zaakceptował... – zaciskając pięści popatrzył w bok pełen obaw. Nie powinien tego mówić, a jednak wyznał swoje uczucia uczniowi, który na dodatek podchodził do wszystkich jak do rzeczy, które mijał na ulicy. Tyle, że Łabędź starał się go zrozumieć. Ciągle chciał mu pomagać, nie pozwalał by się izolował. Troszczył się o Kaczątko jak tylko mógł. Teraz usiadł wystraszony tym, że zdołał się odezwać, na ławce. Skrzyżował nogi w kostkach. O dziwo chłopak nie zareagował gwałtownie. Podszedł do niego bliżej unosząc zarozumiale brew.
- Nie jestem sam? – kipiał ironią – Myśli pan, iż zdoła zastąpić cały świat i zaleczyć wszystkie rany? Że spłynie pan na nie jak balsam, a cały ból zacznie znikać?
Ten jeden raz Łabędź był pewny siebie. Popatrzył na niego błyszczącymi mocą oczyma i zadarł głowę do góry.
- Tak. Właśnie tak myślę! – kierowany impulsem pociągnął Kaczątko za krawat i pocałował. Wtedy też niepewność wróciła z całą swoją mocą. Miał zamiar odsunąć się zaraz po pierwszym muśnięciu, jednak dłoń chłopaka przytrzymała jego głowę.
Zaskoczony z początku uczeń poczuł ciepło rozchodzące się po całym ciele. Wargi mężczyzny dotykały jego, powoli, delikatnie, czule. Zaczął oddawać pocałunek z mieszanką namiętności i dziecinnej niewiedzy. Napierał na nauczyciela kładąc go na ławce. Właśnie wtedy został odepchnięty. Popatrzył rozżalony i dotknięty tym gestem.
- Nie mogę? – zapytał jak dziecko, któremu odmówiono pluszowej zabawki. Był przy tym tak słodki, że usta profesora wykrzywiły się w ciepłym uśmiechu.
- Możesz, ale ja muszę oddychać. – mimo upomnienia, na twarzy Kaczątka nie zakwitł nawet cień rumieńców. Odwróciło za to głowę czekając, aż kochanek uspokoi oddech, który wcześniej mu zabrało. Podniosło z ziemi jego torbę i wygrzebało z niej niewielki flakonik, przypominający probówkę. W środku był jakiś gęsty płyn o przyjemnym kolorze morza. Chłopak domyślał się, co może być w środku. Znowu pozwolił sobie na pocałunek, w którym mógł się zatracić nawet i na ten krótki moment. Opierał się o ławkę, na której klęczał nad ciałem nauczyciela, póki znowu został odsunięty. Nie miał umiaru, więc Łabędź sam musiał nim kierować. Powoli zaczął go rozbierać niespiesznie zaczynając od koszuli. Jego dłoń wylądowała na czułym kroczu. Uniesione niepewnie biodra były zgodą na wszystko, co miałoby dziać się dalej, kiedy to uczeń zostając nagi, czuł zimną ławkę pod pośladkami. Sam nauczyciel został zmuszony niewiedzą kochanka do zdjęcia także swoich ubrań. Obaj stosunkowo szybko nie mieli na sobie nic prócz skarpetek i butów.
Kaczątko nie czekało długo. Wręcz przeciwnie. Niespodziewanie podniosło do góry nogi nauczyciela i wcisnęło w niego otwarty flakonik wlewając do środka Łabędzia całą zawartość. Nauczyciel jęknął poruszając biodrami. Środek rozgrzewał i rozluźniał, co pozwalało na bezpośrednie wejście w ciało. Jego dziurka została zatkana drugą strona probówki, by nic się nie wylewało.

Uważając na szklane naczyńko w środku Łabędź uklęknął i pochylił się nad kroczem chłopaka. Liznął jego męskość i pomuskał ustami. Delikatnie i z czułością wziął go w usta operując językiem najlepiej jak tylko potrafił. Z mlaśnięciem odsunął twarz od członka kochanka i zlizał wydzielinę z główki. Zawstydzony tym, co robi wypiął się prosząc o konkrety. Nie dostał ich jednak.
Kaczątko przytuliło się do ciepłych pleców nauczyciela obejmując go w pasie.
- Obiecujesz, że będziesz wszystkim? – zapytało cicho i niemal płaczliwie, jednak szybko jego głos stał się zupełnie opanowany – I weźmiesz za to wszystko odpowiedzialność?
- Tak – profesor odwrócił się w miarę możliwości. Chłopak wyczuł to, gdy mięśnie brzucha, który obejmował spięły się w ruchu. Sięgnął z wysiłkiem warg, które naznaczył w niemej wierze w słowa Łabędzia.
Chłopak zębami wyjął flakonik z wejścia i szybko, tak by nie stracić delikatnego afrodyzjaku wsunął się w ciało kochanka. Głęboko, do samego końca czując, jak właściwości specyfiku rozpalają jego członek jeszcze bardziej. Krople wyciekające mimo wszystko z mężczyzny spływały na jądra, przez co Kaczątko nie mogło się już powstrzymywać. Pchnęło po raz pierwszy z jękiem i nabierając wprawy bez wysiłku powtarzało płynne ruchy. Im dłużej to robił tym mocniej napierał na ciało przed sobą. Afrodyzjak sprawił, że obaj potrzebowali ostrzejszego zaspokojenia. Palec chłopca rozmasowały penis Łabędzia szczególnie męcząc dziurkę na czubku. Palec był zbyt duży by w nią wejść, jednak mógł ją pocierać póki nie zaczynała ociekać niekontrolowanie i niepowstrzymanie. Ławka zaczęła niebezpiecznie skrzypieć i chwiać się, jakby zaraz miała wylądować w kawałkach na ziemi. Dla bezpieczeństwa mężczyzny Kaczątko pozwoliło mu się odwrócić kładąc się plecami na rozłożonej koszuli chłopaka. Znowu połączeni w pocałunkach już nie musieli przerywać. Oddech i tak zabierała rozkosz stosunku, więc namiętne buziaki nie miały tu większego znaczenia.
Łabędź sięgnął dłońmi do pośladków kochanka. Ścisnął je, a usta zamknął na słodkim, twardym sutku. Ssąc go i pocierając językiem zadbał by chłopak czuł się cudownie i bez wątpienia tak właśnie mu było.
Kaczątko wylało się bez ostrzeżenia mocno wpychając się w ściśnięte podnietą ciało. Przez nieuwagę mocno wcisnął palec w główkę penisa nauczyciela. Niezaspokojony do końca ruszał się jeszcze trochę rozgrzewając delikatne wnętrze i mieszając afrodyzjak ze swoim nasieniem. Wyglądał niesamowicie, a kiedy tylko jego wzrok spotkał się zagadkowym spojrzeniem Łabędzia i on nie wytrzymał tej rozkoszy. Brudząc wszystko w koło zacisnął mocno dłonie na pośladkach męcząc je i zostawiając czerwone ślady swoich palców. Przełknął z trudem ślinę.
Chłopak pierwszy raz przejawiając jakiekolwiek oznaki czułości położył dłoń na policzku nauczyciela. Ciepłe palce profesora dotknęły gładkiej skóry i splotły się z jego.
- Nie jesteś już tak sam. Nie jesteś kaczątkiem, a łabędziem. Następnym razem zrobimy to w łóżku. – zapewnił z uśmiechem.
- I delikatniej – rzucił chłopak, a kąciki jego warg zadrgały, jakby zaraz miał się uśmiechnąć.

 

  

4 komentarze:

  1. Znow pierwsza!!!! Hehe notka jak zwykle piekna :)Podobaja mi sie nowi bohaterowie....Blood i Alen sa przeslodcy.Ja nie mam problemow z czytaniem bo mieszkam we Wloszech i moj ojciec nie zrozumie i tak bo jest wlochem a mama nigdy nie zaglada heh i cale szczescie :P No a my czekamy i czekamy na noc pslubna F. i M. pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna wersja brzydkiego kaczątka^^Świetna bajka na dobranoc^^.........Dodaj szybko nową nocie..........

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, fantastycznie, historia piękna cudownie to wyszło... czytało się naprawdę fantastycznie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń