sobota, 4 października 2008

Chory Regi

30 maj

Gdybym miał wymienić moje słabości przed nauką w Hogwarcie i te w chwili obecnej spaliłbym się ze wstydu. Dawniej były to tylko słodycze i nauka, teraz doszedł Syriusz, pieszczoty, przyjaciele i zapewne znalazłoby się jeszcze kilka punktów. Obawiałem się, że powoli zaczynam stawać się rozpieszczonym dzieckiem, które do życia potrzebuje więcej niż inni. Im większe dzieci, tym większy problem, jak zawsze zaznaczało sąsiadka, chyba właśnie okazywało się być trafionym określeniem. Nie chciałem stać się problemem dla rodziców większym niż do tej pory, ale teraz powoli zaczynałem chyba dyrygować znajomymi i oczekiwałem od nich posłuszeństwa, a przynajmniej od Syriusza. Musiał być potulny i omijać problemy wielkimi łukami, co przychodziło mu z trudem. Czułem, że moja władza ma bardzo słabą podstawę i zostanie obalona przy pierwszym powrocie czułości kruczowłosego, ale póki, co starałem się zachować pozory silnych fundamentów przywódczych.
- Nie, nie napiszę ci tego wypracowania! – tupnąłem stojąc na środku korytarza by, chociaż tym gestem znaleźć u Syriusza posłuch. Dąsał się stęskniony za buziakami i pieszczotą. Chciał się wymigać od odrabiania zadań robiąc minę biednego, udręczonego zwierzątka i patrząc tęsknie na błonia, kiedy słońce leniwie kryło się za odległymi górami.
- Jest niemal koniec roku. Mało, kto będzie zwracał uwagę na treść. Napisz mi cokolwiek, a ja w nagrodę przyniosę ci trochę kwiatków... – jeśli myślał, że mu się uda to był w błędzie. Nie miałem ochoty pisać to samo wypracowanie dwa razy tylko, dlatego, że on znowu planował się wymigać od obowiązków, które na nim spoczywały.
- Napiszesz, pójdziesz. Nie idę na żadna ugodę i nie weźmiesz mnie na litość. Po prostu nie! – znowu tupnąłem. Czułem się jak krasnal, który myśli, że cokolwiek zdziała.
- Nie dobry, Remi. Ja go tak bardzo kocham i chciałbym żeby było mu dobrze, a on traktuje mnie tak brzydko... – wydął wargę i zrobił płaczliwą minę. Potrzebowałem jakiegoś punktu odniesienia by mu uświadomić, że szkoła to nie tylko zabawa, lub pomocy z którejkolwiek strony.
- P... Przepraszam? – cichy głos i pukanie w ramię sprawiły, że odwróciłem się do Regulusa. Chłopak wyglądał na umęczonego. Miał przymrużone oczy, zmęczoną twarz i czerwony nos. Jego głos także się zmienił. Musiał być niesamowicie zasmarkany i chory. Syriusz zaczął warczeć pod nosem zazdrosny o uwagę, jaką stracił na rzecz brata. Teraz jego zadanie wydawało mi się mało ważne. Podałem mu plecak i kazałem poczekać aż skończę.
- O co chodzi, Regulusie? – zapytałem delikatnie uśmiechając się do chłopaka, któremu ostatnich korepetycji udzielałem kilka dni wcześniej, jednak wtedy był całkiem sprawny.
- Chyba złapałem jakiegoś wirusa i chciałbym odwołać resztę lekcji z tobą. Nie czuje się na siłach by czegokolwiek się nauczyć, więc...
- Nie ma sprawy! – objąłem go ramieniem mając nadzieję, że sam czegoś nie złapię. – Widać i słychać, że coś nie tak z tobą. Zaprowadzę cię do Skrzydła Szpitalnego. Chodź! – stawiał tak delikatny opór, że niemal żaden.
- Że co, proszę?! – starszy Black oprzytomniał po kilkunastu sekundach. Przewróciłem oczyma oglądając się na niego przez ramię. – Nigdzie go nie prowadź. Nie jest dzieckiem, sam tam trafi...
- Więc chodź z nami. Ja musze mieć pewność, że dotarł, a... – dotknąłem naprawdę gorącego czoła Ślizgona – Ma gorączkę, więc samego go nie puszczę! – chyba znowu odezwał się we mnie jakiś dziwny głos przesadnego niańczenia innych, ale do Regulusa czułem sentyment i musiałem się o niego zatroszczyć. Nie czekając na Syriusza ruszyłem trzymając młodszego z Blacków za rękę. Tak jak się spodziewałem Syri poszedł za nami taszcząc moją torbę z podręcznikami.
- Jego ciało musi być pełne cukru! – mruczał do siebie patrząc wściekle na brata, co dało się zauważyć nawet kątem oka. Obecność Ślizgona sprawiał, że znowu zatęskniłem za czułościami Syriusza i jego bliskością. Postanowiłem zawiesić ostatnia karę, jeśli będzie grzeczny, a przynajmniej wystarczająco spokojny.
Skrzydło Szpitalne jak zawsze było niemal puste i spokojne. Wprowadziłem Rega do środka, a pielęgniarka do razu obskoczyła nas porywając niższego chłopaka w objęcia. Sprawdziła mu temperaturę, gardło, posadziła na krześle i wykorzystując jakieś dziwne przyrządy dowiedziała się chyba wszystkiego o jego stanie zdrowia. Zmartwiona pokazała mu łóżko.
- Bez tygodniowego leżenia się nie obejdzie – pogłaskała go i zniknęła w swoim gabineciku.
- Musze zostać? – Regulus popatrzył na mnie jak na ostatnią deskę ratunku, ale nie mogłem mu pomóc, nawet gdybym chciał. Syri tylko bardziej się wściekał, jednak mimo to podprowadziłem chłopca do jego łóżka, na którym w chwilę później Skrzat Domowy położył piżamę i zniknął.
- On już jest w odpowiednich rękach, Remi. Chodź stąd, no... – kruczowłosy nie skończył nudzić. Popchnąłem go w stronę drzwi i uśmiechnąłem się do Rega.
- Zaraz wracamy. Przebierz się i pomyśl, co miałbym przynieść tutaj, żebyś się nie nudził. Będziesz miał kolegę – pokazałem na łóżko naprzeciwko chłopaka, na którym leżał jakiś jasnowłosy ukryty niemal całkiem pod wielką gazetą. Wyprowadziłem starszego Blacka za drzwi dając Ślizgonowi chwilę spokoju. Skrzyżowałem ręce na piersi patrząc poważnie na Syriusza. Czekałem aż przeprosi, albo zacznie się tłumaczyć. On jednak dąsał się i wiercił nie potrafiąc długo siedzieć w ciszy. Obserwowałem jego nerwowe ruchy, zmarszczone czoło i wyginające się ciało.
- Dobrze, już dobrze! – wybuchnął w końcu – Jestem zazdrosny i nic na to nie poradzę! To, dlatego, że on robi do ciebie takie dziwne oczka, a wtedy ty od razu mu matkujesz. – zaskoczyło mnie to. Ja nie dostrzegałem nic podobnego, ale chyba rzeczywiście trochę przesadzałem z tą swoją przyjaźnią względem chłopaka. Westchnąłem głośno i stając na palcach pogłaskałem Syriusza po głowie.
- Postaram się tego nie robić, ale uspokój się już. Ile razy mam cię zapewniać, że nie masz, o co być zazdrosny? – kręcąc głową znowu wszedłem do pokoju. Reg już leżał pod pościelą, a pielęgniarka podawała mu leki. Skinęła głową pozwalając nam zostać z nastolatkiem przez jakiś czas.
- Tylko mi się nie zarazić – zaznaczyła ostro i znowu znikła w swoim pokoiku. Usiadłem na podstawionym przez kobietę krześle, a Syri nadal trochę nadąsany zajął miejsce obok. Spędziłem w Skrzydle Szpitalnym jakiś czas, kiedy wraz z Blackiem złapaliśmy jakieś choróbsko. To miejsce chyba nigdy się nie zmieniało i pachniało jak zawsze. Lekami, czystą pościelą i masą środków na różne dolegliwości. Widziałem, że starszy Black zaczyna się niecierpliwić, chociaż dopiero, co usiadł. Ze spokojem i wyrozumiałością zignorowałem go.
- Więc, co ci przynieść? Tak żebyś się tu nie nudził, a mógł się rozerwać.
- Podręczniki i dwie książki, które ostatnio wypożyczyłem w bibliotece. Są na mojej szafce nocnej. – chłopak starał się ułożyć w miarę wygodnie w białej pościeli. Skinąłem mu głową i puknąłem przyjaciela w nos.
- Idź do nas i przynieś mu jakieś słodycze, czy co tam lubi. Znasz go najlepiej, więc sobie poradzisz – całe niezadowolenie Syriusza zniwelowałem uśmiechem. Obiecałem sobie, że wynagrodzę mu to tak by nie żałował, że mnie posłuchał. Kiedy widziałem jak wychodził włócząc niechętnie nogami po ziemi chciałem podbiec i pocałować go dla zachęty, ale nie mogłem. Odprowadziłem go wzrokiem, już za nim tęskniąc. Regulus także patrzył na brata, więc nie mógł podejrzewać, że cokolwiek mnie z nim łączy poza przyjaźnią. Sam nie mogłem uwierzyć, że jeszcze niedawno kłóciłem się z Syrim o wypracowanie, a teraz napisałbym mu je nawet kilkanaście razy byleby był wtedy przy mnie i tulił. Siedziałbym mu na kolanach i ocierał się o niego plecami. Miałem ochotę utonąć w jego cieple i słodyczy. Posłałem szeroki uśmiech jego bratu i zacząłem jakiś prosty temat, który nie miał wielkiego znaczenia. Już nie mogłem doczekać się powrotu Syriusza. Zrobiło mi się zimno, kiedy jego nie było w pobliżu. Przygryzłem wargę, zadrżałem i przeciągnąłem się by rozgrzać ciało, chociaż trochę. Gdybym zachorował Syriusz z pewnością byłby wściekły, a to oznaczałoby kłopoty. Póki, co zazwyczaj tylko się unosił uważając to za zabawę, ale teraz byłoby nieprzyjemnie.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza ;DUzależniłam się od tego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni są słodcy... Uwielbiam Syriuszka i Remuska. Ciekawa jestem jak na ich związek wpłynie Regulus... Czekam z niecierpliwoscią na kolejną notkę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Achh jak zwykle cudowne !!! Zaloze sie, ze Remi znajdzie cos w pokoju Regulusa.....Czekam z niecierpliwoscia jak zawsze zreszta :DDo niedzieli ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała notka... jak zawsze^^ Uzależniłam się od tego opa ~.~" Pozdro ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super notka... myślałem że się jej nie doczekam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach!!Notka taka cuuuuuuuudna^^ Syriusz jest taki kochany gdy jest zazdrosny^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, jaki Syriusz zazdrosny, Remus mógł powiedzieć że Regulus jest dla niego jak młodszy brat... że zawsze chciał mieć rodzeństwo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń