piątek, 10 października 2008

Najsłodsza historia

8 czerwiec

Było późne popołudnie. Potter miał trening, Pet objadał Lily w pokoju wspólnym, a my z resztą paczki mieliśmy czas na beztroskie leżenie i rozmowy, mało inteligentne, za to przyjemne. Brzuch Shevy robił mi za miękka poduszkę, a dziwne odgłosy bulgotania, jakie wydawał trochę śmieszyły. Syriusz tulił policzek do mojego brzucha i obrysowywał palcem dłoń blondyna. Całą trójką zwaliliśmy się na łóżko Andrew i Syri właśnie skończył opowiadać swoją słodką historię, którą stworzył streszczając moją wpadkę z miodem z niedzieli.
- To niesprawiedliwe – Sheva spiął mięśnie, przez co moja głowa lekko podskoczyła – Ja mam trudniej, bo Fab siedzi teraz z moja matką i jest górą w naszym związku...
- Chyba tylko fizycznie góruje. – Syriusz uśmiechnął się lekko wgniatając głowę w moje ciało, kiedy zmieniał pozycję na lepszą.
- Co chciałeś przez to powiedzieć?
- Nic, nic. Zupełnie nic. Tak tylko sobie mamroczę pod nosem jak zawsze. – mimo wszystko chyba nie tylko ja wiedziałem, o co chodziło. Andrew zastanawiał się nad czymś dłuższą chwilę, wzruszył ramionami i westchnął. Z jakiegoś powodu miałem pewność, że chłopak postanawiał właśnie być bardziej uległym i poddać się Fabienowi, gdy wróci do domu. Swoją drogą zastanawiałem się, czy gdyby mieszkali razem jasnowłosy zdołałby utrzymać władzę nad kochankiem, czy też Fab okazałby się kimś bardziej stanowczym. Chciałem to wiedzieć i już nie mogłem doczekać się przyszłości by znać relacje przyjaciela.
- Trudno i tak nic na to nie poradzę. Po długich i żmudnych namysłach udało mi się stworzyć jakąś historię. Z resztą i tak nie liczę na wygraną za to zabawa jest przednia. Odsunąłem od siebie niestosowne i niemoralne myśli, przeszukałem umysł i w końcu znalazłem scenerię. Więc tak. Fabien w ciemnym podkoszulku, czarnych jeansach, okulary przeciwsłoneczne i czapka letnia. W końcu gdyby go ktoś poznał mógłbym go tylko odwiedzać w więzieniach. Wychodzimy z Pokątnej. Tulę się mocno i entuzjastycznie do jego ramienia. Jest silny, więc nie muszę się martwić, że będzie mu niewygodnie. Uwielbiam jego ciało... – dodał mimochodem – Zabiera mnie na plac zabaw w parku. Na ławkach siedzą rodzice zajęci gazetami, rozmowami, pracą. Dzieci bawią się w piaskownicy. Dwoje z nich właśnie zwolniło huśtawkę. Podbiegam ucieszony i siadam na drewnianej, niestabilnej ławeczce bujając się wysoko. Fab siedzi obok, ale nie bawi się. Obserwuje mnie i pilnuje bym nie spadł. W końcu wstaje i patrzy jak moja huśtawka zwalnia. Schodzę z niej i wskakuje na Fabiena. Obejmuje ramionami i nogami całując mocno. Jest mi błogo i czuje się szczęśliwy. Jak władca do niewolnika każę mu zanieść się do piaskownicy. Dzieci robią babki, kopią dołki, a ja wpadam na genialny pomysł. Pożyczam od jednego z chłopców łopatkę i zaczynam przekopywać rów przez całą piaskownicę. Szeroki jak dorosły mężczyzna i głęboki na ile to możliwe. Dzieci patrzą zaciekawione, więc proszę by mi pomogły. Nie rozumieją, ale węsząc zabawę robią to, co ja. Łopatki uderzają o dno piaskownicy, a cały piach tworzy górki po bokach kanionu, jaki stworzyliśmy. Uśmiecham się zalotnie do Fabiena i każę mu się położyć w dziurze. Zaskoczony patrzy na mnie dziwnie, ale nie poddaję się. Mięknie i kładzie się w piasku z głowa poza piaskownicą. Namawiam dzieci by pomogły mi go zakopać, jak na plaży. Niemal z piskiem zaczynają łopatkami, wiaderkami, grabkami i łapkami zagrzebywać go w ziemi. „To jest zbyt mało piasku” rzuca niezadowolony Fab, ale uspokajam go pewny siebie „Wystarczy”. I faktycznie go starcza. W prawdzie piaskownica przypomina ruinę, ale udaje się nam. Jedno z dzieci wbija listek w kopczyk na Fabienie. Całuje unieruchomionego mężczyznę, a dzieciaki podłapawszy to okrążają go i też zaczynają mokrymi buziakami obsypywać jego twarz. Fab zamknął oczy i krzywił się obśliniony jak nigdy. Rodzice widząc, że cala gromadka dzieci coś obskoczyła i jest tym pochłonięta bez reszty podchodzą by to sprawdzić. Widząc zasypanego Fabiena przewracającego oczyma z miną błagającą o ratunek zaczynają się śmiać zamiast mu pomóc. Dopiero po chwili uspokajają dzieciaczki, a ja mogę spokojnie odkopać kochanka. Koniec!
- Niezłe – Syri uśmiechnął się specyficznie – Widać, że masz w głowie same zboczenia. Tłum dzieciaków molestuje ci ukochanego, a tobie się to podoba. – roześmiał się i przyznawałem mu rację, a mina Andrew potwierdzała, że myśli o tym samym – A kto oceni historie? Ktoś musi to zrobić.
- Ja jestem nieobiektywny – zastrzegłem od razu, na co Sheva obalił kolejne dwie osoby.
- Potter odpada, Pet też nie pasuje. Z resztą oni i tak mają w głowach tylko jedno, z czego każdy swoje.
- Kinn! On będzie szczery i powinien pomóc. James będzie się opierał, ale na pewno go namówi. – przygryzłem wargę uśmiechając się do sufitu. Pomysł nie był zły, chociaż zapewne to ja musiałem namówić okularnika na zwabienie do nas jego chłopaka.
Syriusz podniósł rękę Shevy do góry. Przyglądał się jej niemal machając przed moją twarzą palcami chłopaka.
- Tak się zastanawiam. Remi ma mniejsze i pulchniejsze palce niż ty. – zaperzyłem się słysząc jego stwierdzenie.
- Sugerujesz, że jestem gruby?! – warknąłem dźgając Blacka palcem w głowę. Dałem sobie spokój z dietą, a tu się okazuje, że jednak jest mi potrzebna? Popukałem go niezadowolony jeszcze kilka razy.
- Nie, nie, nie. Po prostu Sheva jest wyższy, ma większe dłonie, więc i inne palce. Twoje są idealne. Małe łapki, które idealnie leżą w moich dłoniach. No, po prostu stworzono cię dla mnie pasującego jak ulał pod każdym względem. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz przyglądałem się Potterowi to wydawał mi się patyczakiem. Chudy, dziwny i w okularach. Jak męska wersja McGonagall. Pet to kluska. Ja i Sheva jesteśmy w sam raz, a ty jesteś idealny! – Przekręcił się pocałował mój podkoszulek i znowu gramolił się drażniąco na mnie. Swoją drogą znowu podkreślam, że jesteśmy aż nudni tak grzeczni w tym roku. Co jeśli stajemy się grzeczni? Ułożeni, mili i w ogóle?! To tak jakbyśmy mieli się już teraz kłaść w trumnach! Za rok musimy dać popalić! – przewróciłem oczyma nie mając sił by tłumaczyć kruczowłosemu, że wcale nie jest tak źle. Andrew zaczął nucić sobie coś pod nosem.
Po kilku chwilach James wpadł zabłocony do pokoju w umazanych okularach. Widział w nich całkiem dobrze, bo kiedy tylko się zatrzymał rzucił:
- Oho, przerwałem trójkącik? – w jego stronę poleciała poduszka, której sprawnie i bez problemów uniknął. Syriusz westchnął pudłując, ale nie chciało mu się podnosić. – Chyba czas sprawić sobie lornetkę Black. Starzejesz się i celność nie ta...
- Masz rację. Ja się starzeję, Remi się starzeje, więc umów mnie z Kinnem. On nadal jest młody i rześki. – kruczowłosy odgryzł się Potterowi wystarczająco ostro, bo niedawny uśmieszek chłopaka zniknął z jego twarzy. Podniósł poduszkę i rzucił się z nią na Blacka. Czmychnąłem nie chcąc oberwać i zmaltretować brzucha Syriuszem. Zaczęli się okładać, a Andrew zepchnął ich ze swojego łóżka na ziemię. Widać nadal byli dzieciakami, które nie potrafiły się do końca dogadać. Nie potrafili się do końca dogadać od samego początku i było to widać również teraz.
Okulary Jamesa wylądowały pod łóżkiem, Włosy Syriusza elektryzowały się do poduszek, którymi obaj uderzali na oślep trafiając to w siebie, to znowu pudłując nieubłaganie. Cieszyłem się, że było ich tylko dwóch. Gdybyśmy wszyscy pięcioro byli tak zaciekle niechętni do współpracy ze sobą skończyłoby się stałym podzieleniem pokoju na części z neutralnym przejściem pod okna i do drzwi. Podziwiałem ich chęć do takich bijatyk.
- Proponuję ich rozdzielić. Moje poduszki nie zniosą tego zbyt długo... – Sheva wyjął z szafki po czekoladowej żabie dla mnie i dla siebie. Złapał swoją za nogę i zaczął nią machać w pobliżu chłopaków. – J.? Popatrz, jaka smaczna... Cudownie, mocno czekoladowa... Z nadzieniem specjalnie z limitowanej wersji... – Potter się uspokoił. Popatrzyłem na opakowanie. Rzeczywiście były nadziewane, z czego moja bakaliowym musem. Popatrzyłem błagalnie na Syriusza. Przewrócił oczyma i wygrzebał się spod okularnika, który właśnie usiadł na kolanach z językiem na wierzchu prosząc Andrew o łakocia.
- Dobrze, Remi. Wiem, czego chcesz. Zjedz ją sobie. – ucieszony, że Syri wie, co miałem na myśli wepchnąłem do ust wspaniałą słodycz. Żaba była wyśmienita. Dawno nie jadłem czegoś tak dobrego. Oblizałem się i wróciłem na swoje łóżko by przeliczyć pieniądze, byleby mieć trochę grosza na więcej takich żab.

 

  

10 komentarzy:

  1. Haha! Pierwsza !!! No nocia jak zwykle suuper! :D Sheva tak jaby byl posrednikiem lub dodatkiem w zwiazku Remiego i Syriusza :P Ale ciagle nie ma nocy poslubnej Fillipa i Marcela !!! Ja chce noc poslubna !!! Buuuu :l

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z fleur^^........Ja też chcę noc poślubną!!!!!!!!!!!!!!!!!!A nocia fantastyczna;pSheva naprawdę ma dziwne pomysły z tym Fabienem^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z fleur i Chiyo... my chcemy noc poślubną!!!!! A notka super:) Ten Sheva to ma dziwne pomysły..., ale za to jaki słodki jest:) Pozdro:

    OdpowiedzUsuń
  4. słoooodkoooo.... lubiem lubiem lubiem ;d;d i już nie mogę się doczekać nowej części ;) ;p muah :* no i weny życzę oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka to była lużna i sympatyczna notka:) Podobało mi się^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Sheva to ma wyobraźnię:) Może rzeczywiście zostanie jakimś pisarzem?^^ Syriusz i James - jak dzieci z 1 klasy podstawówki:) Za to Remi sprzedałby swoją duszę za pudełko czekoladek^^ Co do nocy poślubnej - byłaby ciekawa...^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że wena nie ma... Ale charakterystyki i dwa nowe działy osłodzą smutek:) Tyle, że teraz pytaniom nie będzie końca...^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ejj no Kirhan....nie rob mi tego ! :I No ja tu czekam i czekam na nocie i co ??? I nic ! Heh juz zaczynam na trumne odkladac....nudno bez ciebie :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tak dlugo notki nie ma?T^TDzieki twoim opo chce sie zyc.........Wracaj szybko!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniale, Andrew pięknie wymyślił z tą historią, a Remusik wciąż o słodkim to myśli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń