piątek, 21 listopada 2008

Owieczki

Podczas nocy poślubnej Fillipa i Marcela nic się nie działo (no-lemon), czy na pewno chcecie o tym poczytać?

 

7 lipiec

Miałem ochotę mruczeć niczym rozleniwiony, szczęśliwy kot i ocierać się o Blacka byleby tylko mnie głaskał i rozpieszczał. Słońce, które drażniło nadmiernym gorącem wcale mi nie przeszkadzało. Przy chłopaku wszystko inne traciło sens. Zbliżał się wieczór, chociaż nic nie wskazywało na taką porę dnia. Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że zaledwie chwilę temu podniosłem się z łóżka i moje zabawy z Syriuszem miały się dopiero zacząć.
Siedziałem na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, zaś kruczowłosy bokiem trzymając stopy na ziemi. Mówił, że w ten sposób będzie mu łatwiej się do mnie przysunąć, lub uciec w tył gdyby ktoś miał wejść. W gruncie rzeczy tym ‘kimś’ byli moi rodzice, ale nie chciałem myśleć o tym zbyt intensywnie. Już nie mogłem doczekać się budyniu ma zimno, który zrobiliśmy z Blackiem, a który czekał na mnie na podłodze. Syri nie pozwolił mi się od razu do niego dobrać mówiąc, że jeszcze nie czas na takie słodkości. Rumieniłem się, gdy to mówił i chyba wiedziałem, czego chciał najpierw
Powoli przysunął się do mnie i złapał za rękę. Splótł nasze palce i przysunął się jeszcze bardziej. Był na tyle blisko, że sięgnięcie moich ust nie sprawiało mu najmniejszego problemu. Nie potrafiłem protestować, lub może nawet nie chciałem. Pocałował mnie delikatnie i lekko, chociaż było to bardziej zaspokajające niż wtedy w pociągu. Mruknąłem i zarzuciłem mu ramiona na szyję. Właśnie zaczynałem rozumieć, jaki miał interes w tym by nie żegnać się ze mną dobitniej, a jedynie lekko musnąć. Chciał bym niezaspokojony tęsknił, a później po naszym spotkaniu łaknął jego bliskości. Minęło niewiele czasu, ale już osiągnął to, czego chciał. Nie miałem zamiaru się od niego odsuwać, a tym bardziej przerywać. Nie był to głęboki pocałunek, ale rozpalał mnie i zaklinał w chwili całkowitego spokoju.
Stawiałem opór dopiero, kiedy zaczął się odsuwać. Nie byłem w tym dobry, więc chłopaków mógł nawet tego nie zauważyć. Uśmiechał się za to przebiegle i podstawił mi pod nos salaterkę. Czułem się głupio, kiedy z dylematem, co będzie teraz najlepsze, musiałem wybierać Syriusza, lub budyń. Niestety chłopak położył miseczkę na mojej dłoni i podał łyżeczkę. Temu nie potrafiłem się już oprzeć. Pierwsza odrobina budyniu sprawiła, że zapomniałem o mojej tęsknocie za Blackiem. Rozpalony słodkim, chłodnym smakołykiem skupiłem się bez reszty na budyniu.
Moja ręka została zatrzymana w połowie drogi do ust. Syriusz wyjął z niej łyżeczkę i sam pokierował łakoć wprost między moje wargi. Zarumieniłem się nieznacznie, ale on bez większego zmieszania nabrał z mojej salaterki jeszcze trochę i znowu mnie pokarmił. Jakby chciał mnie jeszcze bardziej pogrążyć zastąpił moją łyżeczkę swoją.
- Ty też mnie karm. Będzie jeszcze przyjemniej – powiedział to w taki sposób, że miałem ochotę się schować. Nie mniej jednak wykonałem polecenie drżącą ręką podając mu budyń.
Syriuszowi dosyć szybko przejadło się słodkie. Pokręcił wtedy głową i dał mi ostatek mojej porcji. Dokończył karmienie mnie już z własnej, po czym starannie odłożył naczynia na biurko. Otarł się ponownie siadając przede mną. Zapatrzony w niego, czując jeszcze słodycz czekoladowego smakołyku nie potrafiłem nijak reagować.
- Musimy wybrać się gdzieś na pobliską łąkę – zaczął niespodziewanie – Zrobiłbym ci metodą prób i błędów wianek z kwiatków.
- Hm? – nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi.
- I wiesz? Jesteś słodki jak miód, więc sprawdziłbym ile motyli pomyli cię z kwiatuszkiem – pocałował mnie w brodę – A gdyby to pszczoła na tobie usiadła – musnął nos – odgoniłbym ją i ucieklibyśmy żeby nas nie ugryzła. Ale gdyby to był jakiś inny robaczek – naznaczył swoimi ustami moje czoło – Wtedy bym improwizował, ale zostawił sobie ciebie dla siebie. – zrobiłem obrażoną minę.
- Ale ja nie jestem dziewczyną! – bąknąłem patrząc na niego ostro.
- Wiem i nie traktuję cię jak dziewczyny. Przy nich byłbym twardy, zgrywał podrywacza i bohatera, byleby im zaimponować. One tak lubią. Przy tobie za to mogę być, jaki chcę. Z tobą obchodzę się jak z drogocennym skarbem, a z nimi na pewno bym tak nie robił. W końcu to tylko dziewczyny. – uśmiechnął się i z zapałem przybliżył. Zaczął oblizywać moje usta i ich okolice, co uświadomiło mi, ze musiałem tam siedzieć cały brudny od budyniu. Syriusz nie pozwolił mi jednak nawet na zażenowanie. Znowu mnie pocałował, a ja po raz kolejny odpłynąłem myślami i pełnia przyjemności właśnie do niego. Wyprostowałem nogi i położyłem je po obu jego bokach. Była to jeszcze lepsza pozycja, gdyż mogłem przywrzeć do chłopaka mocno i nie odsuwać się nawet na milimetr. Rozkoszowałem się słodyczą, która mieszała się w naszych ustach i ciepłymi dłońmi na karku. Syri uniósł moje włosy i dał mi tym możliwość zatracenia się w pieszczocie, którą oferował. Wszelkie dźwięki z zewnątrz docierały do mnie bardzo późno. Wydawało mi się nawet, że ktoś wchodzi po schodach.
Oderwałem się gwałtownie, a widząc pośpiech, w jakim Black starał się wyłożyć odpowiednio na łóżku upewnił mnie, że nie tylko ja słyszałem te kroki. Szybko zsunąłem się na ziemię uderzając pośladkami o podłogę. Nie myśląc nawet o tym, co robię wyciągnąłem spod łóżka grę i rozsypałem jej części by zacząć je układać akurat, kiedy mama zapukała.
- Wejdź! – rzuciłem trzęsącym się głosem, ale liczyłem na to, iż nie zwróciła uwagi. Ściskałem właśnie jedną z figurek owieczek stawiając je w rzędzie. Kobieta uśmiechnęła się do nas.
- Macie ochotę na jakieś jeszcze słodycze? – momentalnie pokiwałem głową. Syriusz popatrzył na mnie lekko przerażony, jednak przekornie zgodził się. – Zaraz wam przyniosę. Tata kupił z myślą o was. – wyszła zadowolona, ale chyba nic nie mogło równać się z moja radością. Jeszcze więcej słodyczy oznaczało jeszcze większą przyjemność ich jedzenia. Black nic nie mówił, a mnie naszła ochota, aby naprawdę zagrać w tą dziwną grę o zdobywaniu pastwiska dla białych i czarnych owieczek. Drobne figurki uśmiechniętych zwierząt pasowały do mojego nastroju. Rozłożyłem planszę i poustawiałem wszystko, co było jeszcze potrzebne. Syriusz nie do końca wiedząc chyba, o co chodzi usiadł obok. Mama wróciła z batonikami czekoladowymi z nadzieniem. Od razu je poznałem. Po cztery na głowę. Wiśniowy, mleczny, pomarańczowy i adwokat. Zagarnąłem swoją część i z wielkim uśmiechem dokończyłem rozkładanie. Mama obiecała, że więcej nie będzie nam przeszkadzać, więc mieliśmy wolną rękę. Otworzyłem jednego z batonów, wiśniowego, i wgryzłem się w niego. Syri westchnął głośno i tez zabrał się za swojego łakocia.
- Niedługo zacznie mnie mdlić na myśl o słodyczach. Utuczysz mnie i sprawisz, ze będę się krzywił na widok deserów w szkole.
- Nie wolno ci! Wtedy znudzę ci się też ja. Sam mówisz ciągle, że jestem słodki! – naprawdę się tym zmartwiłem, ale miałem nadzieję, że chłopak żartuje. Nie wytrzymałbym bez niego, a gdybym mu się znudził chyba nie potrafiłbym się z tym pogodzić. Zabrałem od niego trzy pozostałe batoniki. – Nie jedz więcej. – powiedziałem ostrzej. Kruczowłosy uśmiechnął się rozbawiony tym wszystkim
- Przecież taka słodycz nigdy mi się nie znudzi – chichocząc pocałował mnie w policzek – To jest jak uzależnienie, a nie chwilowa zachcianka na słodkie. Nie bój się, to nie grodzi ani tobie ani mnie. Zawsze będę nie najedzony tej słodkiej buźki, ustek i wszystkiego. A teraz oddaj mi tamte batoniki. Mogą się przydać do targowania z tobą o coś. – prychnąłem mu cicho w ucha, ale oddałem wszystkie trzy. – Dobrze. Więc teraz wytłumacz mi zasady tej gry. Po każdej będę całował cię w policzek – zademonstrował. Uśmiechnąłem się zadowolony z tego, ale nie chciałem by od razu zyskał przewagę.
- W takim razie powiem wszystko po przecinku, jako jedną. – nie spodobało mu się to.
- Zmiana planów. Po każdym moim ruchu będę cię całować w te słodki, czerwony poliś. Nie ma uproś. A teraz mów, po co mi te owce i czemu plansza to kratkowana trawa? – teraz to ja się roześmiałem. Lubiłem tę grę, ale przy Syriuszu wydawała mi się jeszcze bardziej zabawna. Oparłem się o jego ramię i zacząłem powoli tłumaczyć, o co chodzi. Było mi błogo i zabrałem się nawet za kolejne już łakocie. Nigdy nie było mi ich dosyć, podobnie jak Blacka. To miały być chyba najsłodsze wakacje, jakie miałem. Pełno słodyczy, Syriusz i dużo śmiechu. Nie mogłem doczekać cię już kolejnych dni, byleby być z nim.

7 komentarzy:

  1. Ach ten słodki Remusek i równie słodkie słodycze^^ jak tak dalej pójdzie to na prawdę trochę mu się przytyje;D Nie wiem dlaczego, ale ta cała słodycz skojarzyła mi się z Filipem i Marcelem i to jasne, że chcemy czytać o ich nocy poślubnej^^ Nawet jeśli nie będzie lemona(: Pozdrawiam i czekam na następną notkę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Slodko :) wspaniala nota, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne!Fantastyczne!Genialne!Boskie!Cudowne!KAWAII! ^^Super rozdzialik^^.........Ale mogłabyś napisać coś o Fabienie i Andrewie ^^Mam ochotke o nich coś przeczytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Po okropnie ciężkim i męczącym dniu, takie notki na prawdę koją moje zszarpane nerwy:) Notka cudownie miła, słodka i kochana. I oby tak dalej^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka wspaniała jak zawsze xDD tak chcemy przeczytać o tej nocy poślubnej :P już się nie mogę doczekać ciągu dalszego :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech notka słodziutka^^ A co do nocy poślubnej to jest trochę o niej w charakterystyce Marcela:"Autorka – Od razu przejdę do konkretów... Jak wyglądała pańska noc poślubna?Marcel - *cichy śmiech* Była z pewnością wyjątkowa.Autorka – Coś więcej, poproszę? ^^’Marcel – Fillip jest dla mnie najważniejszy, dlatego chciałem by ta pierwsza noc, jaką spędziliśmy wspólnie jako małżeństwo była idealna. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy by ten dzień był romantyczny, a noc słodka... *ponownie się zaśmiał* Przespaliśmy ją wtuleni w siebie." Ale możesz opisać ich ślub i pierwszy dzień jako małżeństwo, a noc poślubną to tak przy okazji by się tam w cięło^^ No ale i tak najlepsze są twoje pomysły więc rób co uważasz za słuszne^^Pozdro:

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, pełno słodyczy, Remus nie ma ich nigdy dość, tak jak Syriusz Remusa ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń