piątek, 14 listopada 2008

Summer Holidays 1

JAMES
Wakacje zawsze kojarzyły mi się z sielanką, szczęściem i całkowitym rozluźnieniem, nigdy nie przypuszczałbym, że kiedyś może się to zmienić. Chyba tylko zniszczenie całej mojej kolekcji kart z Czekoladowych Żab mogłoby to zakłócić, a tu nagle... Wszystko stanęło na głowie, odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i dało mi w twarz przytłaczającą samotnością. Wszystko było dobrze, niemal fruwałem z radości pod sklepieniem w Wielkiej Sali, póki nie spadłem boleśnie na ziemię łamiąc jedno ze skrzydeł. Głupi pomysł Michaela z tymi przeklętymi bajkami wypłoszył Kinna i od tamtego czasu chłopak w ogóle ze mną nie rozmawiał. Ba! On mnie unikał! Marzyłem, że będę mógł pisać tony listów miłosnych do chłopaka przez całe dwa miesiące, tym czasem musiałem zadowolić się towarzystwem dziadka. Wciskałem kumplom, że jest mugolem, chociaż w rzeczywistości po prostu będąc charłakiem musiał się do nich dostosować.
Chyba nie mogłem wymarzyć sobie lepszego miejsca na miłosny dołek jak jedynie środek jeziora, łódkę i wędkę, która właśnie została wciśnięta w moje ręce. Taki był ze mnie rybak jak i szkolny kasanowa tak, więc ryby omijały mnie wielkimi, mokrymi łukami. Nigdy nie wiedziałem, po co dziadek zabiera mnie ze sobą, ale lepiej było nie pytać. Nawet mój wdzięk i geniusz mogły zostać niedostrzeżone, a wypad nad staw jedynie pretekstem do odpoczynku od babci. Ja na pewno tak właśnie bym robił. Po co komu wrzeszcząca nad głową baba? Z resztą mi raczej to nie groziło. Miałem zostać starym, stetryczałym kawalerem z pluszowym psem, o którego nie trzeba nadto dbać.
- James, robak ci ucieka! – dziadek przejął się i zaczął łapać pełznącego wytrwale robaka, kiedy ja niespiesznie wracałem z krainy swoich smutnych przemyśleń. – Twoja babcia niemal mnie za nie zlinczowała, więc dbaj o nie!
- Aha... – nawet nie wiedziałem, o co mu chodzi. Upuściłem kolejnego owada.
- Może i masz problemy sercowe, ale zlituj się nad biednym staruszkiem, który szukał robali przez ostatni tydzień.
- Skąd ty wiesz, co mi jest?! – sam byłem zdziwiony, że tak szybko potrafię dochodzić do siebie. Może jednak nie byłem tak beznadziejny jak powoli zaczynałem myśleć?
- Każdy kiedyś przez to przechodził, chociaż nie każdy wygląda tak krytycznie, jak ty. Popatrz no na siebie. Stary, wyciągnięty sweter w dodatku ubrany na lewą stronę. Spodnie, które wyglądają jak wytarta szmata... Musisz być bardzo zdesperowany... – dziadek zrobił zamach, a spławik wypłynął na powierzchnię wody daleko przed nami. Zapatrzyłem się na niego.
- Starzeję się dziadku... – z westchnieniem podparłem brodę na rękach – Siła witalna już nie ta, a zdążyłem zaliczyć dwa odrzucenia. Nikt mnie nie chce... Nawet komar na mnie nie siada... A już niemal mi się udało.
- Znalezienie odpowiedniej osoby to też forma magii. Musisz dać z siebie wszystko... – popatrzyłem na niego wymownie. Przecież dawałem z siebie nawet więcej niż wszystko, a efekt był tak samo żałosny. – Oj, James. Masz jeszcze czas! – rzucił entuzjastycznie.
- Dziadku! Ja mam już 13 lat!
- 13?! Pora umierać! – zakpił, co nawet w najmniejszym stopniu nie poprawiło mi humoru. Ja martwiłem się całkiem poważnie, a on tylko się nabijał. I licz tu na rodzinę i dobą wolę staruszka na emeryturze. Widać miałem przed sobą okropnie męczące i trudne wakacje. Kobiety były przekleństwem, chłopcy mnie nie chcieli, a zwierzęta odpadały bezapelacyjnie.
- Może powinienem żyć w celibacie i złożyć śluby czystości? Zostanę buddyjskim mnichem i wmówię sobie, że jestem sam na świcie. Jak myślisz? – biedny staruszek chyba się załamał, bo zaczął bawić się robakami. – Wielkie dzięki za pomoc! – naburmuszony i zły wpatrywałem się tępo w wodę.
- Jeśli kiedyś dorośniesz to porozmawiajmy jeszcze na ten temat. Na razie jesteś beznadziejny i nie nadałbyś się na mnicha. Oni muszą się modlić w spokoju, a ty na tyłku nie usiedzisz dłużej niż pięć minut chyba, ze jesteśmy na środku jeziora.
- Phi! – odwróciłem głowę w inną stronę obrażony. To on przesadzał i zupełnie mnie nie doceniał. W duchu obiecałem sobie, że powiem o tym ojcu, a on na pewno da mi swoje błogosławieństwo na nową drogę.
PETER
Słońce...
Ciastko... Narcyza... Słońce... Ciastko... Narcyza...
- Masz tu kochanie jeszcze troszeczkę – mama dołożyła mi kolejną porcję słodkości. Wpatrzony w ulicę za witryną sklepową wypatrywałem jakiś oznak obecności Narcyzy. Kiedyś musiała się zjawić chociażby na krótką chwilę, a wtedy ja mógłbym popatrzeć, a może nawet uratować jej życie? Tak... Super bohater Peter Pettigrew i jego przepiękna wybranka serca. Już widziałem liczne artykuły w gazetach z nagłówkami wypisanymi złotymi literami: „ŚLUB STULECIA! MINISTERSTWO MAGII ŚWIĘTUJE!”. Narcyza w bieli, kościół udekorowany kwiatami i ja... Przystojniejszy od Syriusza, bardziej szalony niż James i mądrzejszy od Remusa. Wybranek najwspanialszej dziewczyny na świecie.
- Dobrze się czujesz kochanie? – mama pogłaskała mnie po głowie, przez co cała wizja prysła jak zamknięta w bańce mydlanej.
- Mamo, ja marzyłem! – warknąłem wkładając do ust jak największy kawałek ciasta – Miałem wizję przeszłości, a teraz już nie wiem, co to było...
- Oj, przepraszam – znowu mienie głaskała i tym razem podała pudełeczko z czekoladowymi zwierzątkami. Westchnąłem ubłagany jej miłym gestem i od razu otworzyłem opakowanie.
Ulica była oświetlona ciepłymi, jasnymi promieniami, ale mojej Cyzi nie było. Pewnie chciała wytrzymać mnie w niepewności, a wtedy planowała pojawić się w sklepie mamy i kupić wielki, czekoladowy tort, a później zaprosiłaby mnie na wykwintną kolację z jej rodzicami i przedstawiłaby rodzicom, jako swojego narzeczonego. Moja teściowa z pewnością była niemal równie ładna, jak Narcyza, a ojciec prawdziwie męski, zupełnie jak ja. Poklepie mnie po ramieniu i poprosi bym dobrze zajmował się jego córką.
Moja matka zapłacze się na ślubie, ojciec też nie ukryje wzruszenia, a ja pokażę chłopakom, że jestem najlepszy! Nawet McGonagall dostrzeże we mnie mężczyznę i zaliczy mi wszystkie egzaminy marząc, że może jednak to ją wybiorę.
- Mamo dołóż mi wiórków orzechowych. Została sama czekolada. – przerwałem sobie na chwilę rozmyślanie by móc ulepszyć swój kawałek torciku. Mama właśnie testowała nowy przepis i dała mi spróbować.
- Jeszcze sosu toffi? – dodała od razu, kiedy tylko posypała łakocia orzechami. Skinąłem zadowolony z siebie i wróciłem do jedzenia i poprzedniej czynności, snów na jawie. Wziąłem talerzyk do rąk i krążyłem po sklepie.
Z czasem urodziłyby się dzieci. Ładne niczym mama i mężne zupełnie jak ja. Miałby jej urodę, ale moją krzepę, sprawność i wdzięk, znowu ukwiecony pięknem Narcyzy. Dwóch chłopców, Sernik i Rogalik i dwie dziewczynki, Szarlotka oraz Beza. Mieszkalibyśmy w domku z piernika zupełnie jak w bajce i Cyzia codziennie podawałaby mi na obiad pachnące, soczyste potrawy. Chodziłbym na polowania i wracał z dzikiem, a ona z uśmiechem przyrządzałaby go i podawała mi na obiad. Hogwart byłby niczym przy cudownej atmosferze mojego domu.
- Masz tu trochę soczku, syneczku. – wypiłem napój z czarnej porzeczki i nieprzytomnie kręciłem się w kółko. – Tylko uważaj na stołek, bo się wywrócisz.
- Tak, tak... Cyziu... Jesteś tak słodka, że nawet wypieki mojej mamy nie mogą być ci równymi...
- Peter! – było za późno. Uderzyłem kolanami w krzesło i padłem na ziemię. Ratując torcik trzymałem go wysoko padając na brzuch pod czyjeś stopy. Mama miała klienta, więc pozbierałem się w miarę szybko. Narcyzy nadal nie było, więc może nie miała przychodzić dziś? Na pewno myśli, że udając taką obojętną przełamie mnie i jawnie wyznam jej miłość. Gdybym nie był tak nieśmiały już byłaby moja... Narcyza i Peter Pettigrew... Idealnie! Zupełnie jakby nadano jej imię wyłącznie w tym celu, bym ja uzupełnił je swoim nazwiskiem!

 

  

10 komentarzy:

  1. Haha^^...........Świetny ten obrazek pod notką........No nie mogę*śmieje się na całą chałupke*heheA teraz o noci^^Mnie się straaaaaaaaaaaaasznie podobała.............A najbardziej marzenia Petera............XDPS:Dodaj szybko nową notke

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny James. Wy tu się z niego śmiejecie, a on ma poważne problemy. 13 lat i jeszcze bez ślubu?! ^_^ Świetne. A Peter ma bujną wyobraźnię, o którą go nawet nie podejrzewałam... Miłe zaskoczenie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Yaaaay!!! Ta notka jest swietna!! Poprostu boskaa ^^ Czekalam na cos takiego juz troche czasu, ale serio nie spodziewalam sie, ze nawet Peter nie dostaje mdlosci od TAKIEJ ilosci lodyczy a J. jest az tak sentymntalny... Powalilas mnie tym XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzenia Petera mnie dobijają, bo jakoś nie mogę go sobie wyobrazić "szalonego jak James, przystojnego jak Syriusz i mądrego jak Remus" ,ale jeszcze lepsze było marzenie o jego dzieciach "Sernik, Rogalik, Szarlotka oraz Beza" no ja myślałam, że padne ze śmiechu. W tym momencie zostało obalone powiedzenie "jak nie wiesz o co chodzi to chodzi o pieniądze" -> poprawka "jak nie wiesz o co chodzi to chodzi o jedzenie"^^ HehexD Już się nie mogę doczekać jak napiszesz coś o Remusku i Syriuszu;D Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie jak zawsze XD Ciekawi mnie co tam nasza główna parka bedzie porabiać solo w wakacja:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka jak zawsze świetna xD Peter i jego marzenia ... tarzałam się po podłodze :D:D:D Sernik, Rogalik, Szarlotka i Beza . . . :D:D:D:D:D Nie mogę się doczekać co będzie dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  7. *chlip* szkoda, ze niem ma Remuska....iedny Syriusz sobie bez niego nie poradzi.....James zalamany??? hihi nie widze go jako mnicha :P i Peter jak zwykle w krainie slodyczy :)czekam niecierpliwie na nastepna notke pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Notka, jak zwykle, boska! Dzieci Petera Rogalik, Sernik, Szarlotka i Beza hahaha!! niezłe.. James, biedak się załamał... on jako mnich? jakoś trudno sobie wyobrazić^^ Tylko szkoda że nie ma nic o syriuszu i remusie ;( Ale mam nadzieję że jutro cos o nich napiszesz:) :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze super:). Podobało mi się wprowadzenie fragmentu z narracją Petera;). Wybacz, że nie mogę komentować na bieżąco wszystkich notek, ale nie mam możliwości tak często ich czytać [ale to cudownie, że tak dużo piszesz i potem mam te cztery czy pięć do nadrobienia;)]. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniale, i wyjaśnił się podły humor Jamesa, z powodu bajek Kinn go unika... a Peter u jego marzenia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń