poniedziałek, 8 grudnia 2008

Kartka z pamiętnika XXXIV - Fillip Camus

Ogarnięty błogą rozkoszą potarłem policzkiem o ciepły tors Marcela. Czułem słodki zapach jego skóry i opiekuńczy dotyk dłoni na plecach. Byłem szczęśliwy, chociaż to drobne słowo nie mogło oddać wszystkiego, co czułem w tamtej chwili. Bliskość mężczyzny, jego delikatność, ciepło i czuły głos budziły we mnie każdą komórkę i nerw doprowadzając do szaleństwa. Nadal czułem jak mocno i szybko bije mi serce, z trudem opanowałem drżenie dłoni i niespokojny oddech.
Ten dzień obfitował w magię i niesamowite wydarzenia. Sytuacje, w jakich nie stawiałem się nawet w najskrytszych marzeniach. Sam nawet do końca nie wierzyłem, że coś takiego jest możliwe, a jednak. Marcel rozmawiał ze znajomym w Ministerstwie, później nakłonił księdza, należącego do Rodu, by udzielił nam ślubu i powoli bajka, o jakiej marzyła każda mała dziewczynka zaczęła się spełniać. Nigdy nie miałem takich planów, ani fantazji, a jednak znalazłem księcia i wszystko układało się w rozkoszną całość. Skromny ślub w ogromnej, pięknej katedrze. Tylko my, ksiądz, Oliver i Fabien. Mój głos odbijał się echem od jej murów i z trudem powstrzymywałem drżenie całego ciała, gdy każde pojedyncze słowo przybierało wtedy na sile. Kolacja we dwoje w drogiej, eleganckiej restauracji i spacer w świetle księżyca, który właśnie ukazywał się w pełni. Pierwszy prawdziwy pocałunek w jednej z alejek po tym jak staliśmy się małżeństwem i ogromna dawka miłości promieniująca z całego świata, jaki nas otaczał.
A teraz? Leżałem spokojnie przy nim, wtulony w gorące, duże ciało, rozkoszowałem się tym i uśmiechałem do siebie. Byłem zmęczony, chociaż nie potrafiłem zasnąć. Podobnie, jak Marcel, który bez przerwy gładził mi plecy, a jego ciało było całkowicie zrelaksowane.
Przytuliłem się do niego mocniej ucieszony tym, co mnie spotkało. Dotknąłem jego piersi całą dłonią i gładziłem kciukiem. Czułem, jak jego ciało uniosło się lekko zapewne w śmiechu i przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Fillipie... – powiedział łagodnie, a ja uniosłem głowę patrząc w głębię jego pięknych, pełnych czułości oczu – Kocham cię – westchnął z uśmiechem i odgarnął mi z czoło włosy. Naprawdę byłem szczęśliwy. Usiadłem na jego brzuchu i pochyliłem się nad nim. Przesunąłem wzrokiem po cudownych wargach. Pragnąłem znowu poczuć ich smak, jednak mimo wszystko nie pozwoliłem sobie na to. Ucałowałem go w czoło.
- Ja ciebie również – odpowiedziałem spokojnie, chociaż z trudem mi to przychodziło. W dalszym ciągu patrzyłem w jego oczy i przyłożyłem lekko palec do nosa. Był tak słodki, a jednocześnie męski. Nie wiedziałem jak to robi, jednak łączył w sobie tak wiele sprzeczności, iż sam pragnąłem zatrzymać czas, a równocześnie nie mogłem doczekać się rana. Chciałem obudzić go pocałunkiem, podać śniadanie do łóżka, spędzić z nim cały dzień i złączyć swoje ciało z jego, tak jak teraz łączyły się nasze dusze.
Znowu przytuliłem się do niego kładąc głowę na piersi. Słyszałem jak jego serce biło w rytm mojego, oddech poruszał jego klatką piersiową, zaś ciepła dłoń głaskała mnie po włosach i odgarniała je delikatnie z twarzy, gdy opuszki ostrożnie muskały czoło. Czułem się niesamowicie szczęśliwy. Mogłem unosić się w powietrzu i czynić cuda niesiony samymi pozytywnymi uczuciami, jakie mnie wypełniały. Nawet nie potrafiłem tego opisać. Z kochanka stałem się mężem, jego nazwisko było moim, a on oddał mi siebie całego w przeciągu zaledwie kilku godzin uroczystości ślubnej. Cały świat wydawał mi się kłaść u stóp poddając się jego woli, która była tym samym moją. Niemal mnie to przerastało, a jednak tworzyło dziwną, przepiękną całość.
- Czuję się jak pięciolatka – westchnąłem, a cudownie ciepłe palce mężczyzny pogładziły pieszczotliwie mój policzek – Mam królewicza na miotle, zamek i jestem naprawdę szczęśliwy. Gdyby kilka lat temu ktoś przepowiedział mi, że tak się to skończy popłakałbym się nie wierząc w ani jedno słowo wróżby.
- Gdyby to zdarzyło się mnie uznałbym, ze tylko obnażają moje pragnienia. A tym czasem leżę z tobą w łóżku, czuję jak tulisz się do mnie, moje serce koi balsam twojej bliskości, a na palcu mam obrączkę – popatrzyłem na swoją dłoń, na której lśniło drobne złote kółeczko. Przygryzłem warg, gdy moje serce poruszyło się pod wpływem specyficznego impulsu. Roześmiałem się i pocałowałem lekko mostek Marcela. Uwielbiałem cale jego ciało i tę czystą duszę.
- Zwyciężyłem w naprawdę ciężkiej wojnie z tymi wszystkimi dziewczynami, które się w tobie podkochiwały. Zdobyłem cię i usidliłem – chichocząc położyłem się na nim i popatrzyłem na rozjaśnioną uśmiechem twarz profesora. Moje dziwne, typowo kobiece stwierdzenie musiało go rozbawić podobnie jak mnie.
- Trochę mi ich żal – uderzył mnie leciutko w nos – Tak się starały, a ja nawet na chwilę nie odrywałem od ciebie wzroku. Czasami myślałem, że zwariuję bez twojego uśmiechu, rumieńców i słodyczy... – jeśli chciał mnie tym zawstydzić to udało mu się całkowicie, gdyż moje policzki zaróżowiły się pod wpływem szczerych, pełnych czułości słów. Zamknąłem oczy i wciągnąłem do płuc powietrze wraz z zapachem ciała mężczyzny. Ugryzłem lekko jego pierś i wyszczerzyłem zęby.
- Dobrze, że nie mogę cię zjeść, bo nie mógłbym cieszyć się tobą, na co dzień, a jesteś słodki – potarłem nosem o jego skórę i już po raz kolejny wtuliłem twarz w ciepły tors – Złamaliśmy niemal wszystkie zasady ustalone przez świat, prawda? – Marcel przytaknął i przytulił mnie do siebie.
- Związałem się z uczniem, kochałem się z nim, oszukałem Ministerstwo, wziąłem z nim ślub kościelny i podobno będziemy mieć dziecko. Tak, Aniele. Złamaliśmy wszelkie zasady, jakie nas ograniczały. I będziemy robić to nadal. A cały Świat i Niebiosa zawsze staną po naszej stronie. Kocham cię, na każdym kroku czuję, iż odwzajemniasz moje uczucia, jestem w stanie niszczyć i budować, jeśli takie jest twoje życzenie. Właśnie, dlatego zawsze będziemy szczęśliwi, zupełnie tak jak teraz.
- I każdy dzień będzie naznaczony cudownym piętnem magii – westchnąłem i splotłem ze sobą nasze palce.
Dawniej nie potrafiłem wierzyć w miłość, jaką mógłby mnie obdarzyć, a teraz nie wyobrażałem sobie jej końca. Nasz ślub sprawił, że przestałem być chłopcem, a stałem się mężczyzną. Ta noc poślubna była wyjątkowa i nic nie zniszczyłoby tej wspaniałej atmosfery. Nie pragnąłem niczego ponad to, co już otrzymałem, a Marcel ciągle dawał mi więcej.

Uśmiechnąłem się i muskałem delikatnie fragmencik jego piersi, której potrafiłem z łatwością dosięgnąć. Przywłaszczyłem sobie Marcela i nigdy nie oddałbym go nikomu. Należał do mnie, a ja nieodwracalnie do niego.
- Nie mogę zasnąć – mruknąłem pocierając o niego policzkiem – Zaczarowałeś mnie bym już nigdy nie mógł przestać o tobie myśleć, a teraz jeszcze sprawiasz, ze moje oczy bez przerwy cieszą się twoim widokiem – kreśliłem niewielkie szlaczki na jego jasnej skórze – Twoje usta są pełne miłosnego napoju, ciało nim nacierasz, a w oczach drzemie błędny ognik, który hipnotyzuje – jego pierś zadrżała, gdy zaczął się śmiać. Gdybym nie kochał go tak bardzo, zacząłbym zastanawiać się nad tym, czy nie ma w moich słowach ziarna prawdy. W końcu Marcel rozkochiwał w sobie tłumy, a nie każdy potrafił tego dokonać. Dziewczyny mdlałyby za każdym razem, gdy miałyby okazję zobaczyć go bez koszuli, gdyby mówił im, co do nich czuje padałyby na kolana.
- Mój! – objąłem go w pasie mocno. Widziałem go zupełnie nagiego, słuchałem jego wyznań, miałem na niego wyłączność, teraz także na papierze – Mój! – powtórzyłem i otworzyłem oczy.
Marcel śmiał się cicho, a do mnie dotarło to, co stało się przed chwilą. Przysnąłem i nie miałem już pojęcia, czy rzeczywiście o czymś rozmawialiśmy, czy też nie. Zawstydziło mnie to.
- Tak, kochanie. Twój – mężczyzna pogłaskał mnie po głowie. Ucałował swoje palce i przyłożył je do mojego nosa. Trzymał mnie w objęciach, a bicie jego serca znowu mnie usypiało. Popatrzyłem na swoją rękę. Obrączka naprawdę znajdowała się na moim palcu, a to znaczyło, ze ślub nie był snem. Podniosłem głowę i niepewnie zajrzałem w błyszczące srebrem oczy Marcela. Uśmiechał się w pełen miłości sposób.
- Przysnąłem? – zapytałem marszcząc nos, a on skinął głową.
- Ledwie położyliśmy się do łóżka, a ty od razu objąłeś mnie ciasno i zasnąłeś. Jak dziecko – roześmiał się, gdy ja obrażony wydąłem wargi. Pogłaskał je opuszkami palców pogłębiając czerwień mojej twarzy, którą krył mrok sypialni. – Połóż się i śpij dalej, Aniele.
- Yhym – skinąłem, ale zbliżyłem jeszcze swoją twarz do jego prosząc o całusa. Uśmiechając się słodko sięgnął powoli moich warg i delikatnie nakrył je ciepłem i delikatnością swoich.
Czując, że moje serce wypełniło się maleńkimi, ciepłymi promyczkami radości ponownie wtuliłem się w nauczyciela. Spokojne ruchy jego dłoni na moich plecach sprawiły, że moje ciało wydawało mi się niesamowicie lekkie i pozbawione strachu.
Nie istniał świat poza tym pokojem, nie istniał czas poza tą jedną chwilą, w której zostałem zaklęty pełnią mej miłości, nie istnieli inni ludzie poza nami dwoma.
On jeden łączył w sobie wszystko to, co pozwalało istnieć. Wodę, w wilgoci pocałunków, ogień, w cieple ciała, powietrze, w ciszy oddechu, ziemię, która daje życie, w życiodajnym nasieniu i samego Boga, w czystej duszy.
Posiadając Marcela posiadałem Świat. Kochając go, kochałem Boga, który go stworzył i którego on wielbił.
Musiał zasnąć, ponieważ jego dłoń znieruchomiała. Sam nie wiedziałem czy ja także śpię, czy też jeszcze nie. Przy Marcelu traciłem zmysły. Potrafiłem tylko czuć jego bliskość i rozkoszować się nią, dawać mu siebie i moje uczucie.
Oszalałem z miłości!

10 komentarzy:

  1. a jeszcze chyba o 2.00 sprawdzałam, czy przypadkiem nie dałaś notki :) yay... jakie to było słodkie ^^ rozmarzyłam się normalnie. :Dczy tylko mi coś wariuje z mylogiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie...!!! Ale trochę się spóźniłaś z tą notka ;p No ale nie narzekam bo cudowna wyszła^^ Pozdro;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Przygryzam lekko dolną wargę czując, jak łzy zasnuwają mi oczy. Wzruszenie ściska mi gardło. Kto dziś tak pisze o Miłości? Nieprzewidywalnie, niebanalnie, z takim wyczuciem i świadomością słowa? Miłość ma różne oblicza, ale jedną cechę wspólną: dotyczy każdego z nas. Podziwiam to, z jaką czułością i subtelnością opisujesz to uczucie.Chcę wierzyć w głęboką czystą miłość, w której można się zatracić, która będzie wybawieniem i ucieczką, a jednocześnie czymś, co sprawi, że w końcu przestanę uciekać, że w końcu poczuję się w tym świecie jak we własnym domu. Chcę wierzyć w przeznaczenie. Jeśli kocha tylko jedna osoba, to nie jest przeznaczenie. Przeznaczeni sobie ludzie kochają zawsze z wzajemnością. Niestety, na razie mylog.pl z niewiadomych przyczyn nie działa. Straszny to ból, gdy nienawiścią i żalem do serwera wieńczy się każdy dzień. Mylog nawet najbardziej cierpliwego człowieka doprowadzi w końcu do szału. Zadziwiające jest to, Kirhan-san, że udało Ci się tak długo utrzymać tam blogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki Ci !!! Haha doczekalam sie !!!!!!!!!!!!!! Piekna notka!!!! A nie mam slow no zparo mi dech !!!! Wiedzialam, ze jak juz ja dodasz to bedzie mistrzowska !!!!!!!!pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozpływam się^^..............Nie mogę oderwać oczu od tego tekstu!!.............Normalnie kłaniać sie przed tobą!!*tłumy krzyczą*:Wiwat!Wiwat!Naszej królowej!!..................^^^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Marcel i Fillipek to najpiękniejsza para na świecie i poza nim z resztą też:D Mogłabym czytać o nich w nieskończoność i nigdy by mi się nie znudziło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko Twoje opowiadania wprowadzają mnie w rozanielony nastrój. Aż człowiek chce się zakochać. Proszę pisz dalej i rozjaśniaj tymi fragmencikami szarą rzeczywistość :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozpływam się !!! To jest takie słodkie przesycone esencją miłości i uczucia . . . Mistrzyni w wypowiadaniu się o miłości :D:D:D To było naprawdę przepiękne . . .

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    wspaniale, slodko i uroczo cieszę się że było z tą parką bo ich uwielbiam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniale, slodko i uroczo cieszę się że było z tą parką bo ich uwielbiam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń