piątek, 5 grudnia 2008

Mrrrrrau!

5 sierpień

Dzień był naprawdę piękny, jednak ja nie czułem się tak jak powinienem. Miałem świadomość zbliżającego się rozstania. Wieczorem ojciec miał zabrać mnie, niby to, do dziadków. Chociaż wiedziałem, że to tylko kilka dni rozstania z Blackiem, czułem się naprawdę okropnie. Zupełnie jakby ktoś ścisnął mocno jakąś część mojego serca i wykręcał ją mając nadzieję w końcu oderwać upragniony kawałek. Nie przepadałem za rozstaniami, a to było nieuniknione. Przyzwyczajony do obecności Blacka nie potrafiłem sobie wyobrazić chwil bez niego. Przemiana zaczynała mnie przerażać i niemal czułem jej ból, chociaż miałem do pełni dwa dni. Wracając do domu na wakacje wiedziałem, że spotkam w końcu rodziców, za to teraz zadręczała mnie świadomość braku Syriusza, który stał się dla mnie kimś niezbędnym do życia. Uzależniony od niego, może bardziej niż od słodyczy chciałem by był przy mnie.
Objąłem się ramionami i rozmasowałem lekko ręce. Zrobiło mi się zimno na myśl o wyjeździe. Może przesadzałem, jednak to było dla mnie nadzwyczajnie trudne. Zupełnie jakby ktoś zabronił mi oddychać na kilkanaście godzin. Zadrżałem i niepewnie popatrzyłem przez ramię na kruczowłosego. Zauważyłem tylko puste miejsce gdzie siedział zaledwie kilka chwil wcześniej. Niemalże wystraszony odwróciłem się i wtedy też zobaczyłem go zaraz za sobą. Uśmiechał się łagodnie, jak zwykle, a w szarych oczach iskrzyły się zabawne ogniki.
- Myślałem, że mi uciekłeś – siliłem się na żartobliwy ton, chociaż chyba nie wychodziło mi to tak jakbym chciał. Ponownie zadrżałem, kiedy złapał mnie za rękę i lekko ją uścisnął głaszcząc kciukiem.
- Nie uciekłbym od ciebie nawet gdybyś błagał. – powiedział spokojnie i ciepło – Chodźmy gdzieś... W jakieś ustronne miejsce gdzie będziemy sami. Później nie zobaczymy się przez kilka dni, a ja już tęsknię. – robiąc błagalną, dziecinną minę przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie. – To rozkaz, jeśli chcesz by nim był, lub prośba, o ile taką wolisz.
- Naturalnie, że wolę, kiedy prosisz. Robisz wtedy takie wielkie, maślane oczka... – westchnąłem i odsunąłem się od niego z trudem pokonując jego opór. Tylko jego dłoń w dalszym ciągu ściskała moją. Kiwnąłem głową na znak pojednania i zacząłem ciągnąć do drzwi. Szybko ubrałem buty i poczekałem chwilę na Syriusza.
Wyprowadziłem go z domu. Moje palce były splecione z jego, a dzięki pustej ścieżce prowadzącej do lasu nie musiałem ani trochę przejmować się ciepłem i bliskością chłopaka, która wzbudziłaby kontrowersje, gdyby tylko ktoś nas zobaczył. Chłonąłem tę rozkosz, chociaż nadal czułem niepokój wiążący się z rozstaniem. Dostrzegłem w oddali jakiś samochód, kiedy przechodziliśmy koło ściany zieleni, jaką stanowił las. Wciągnąłem Blacka w jego głąb i szybko odnalazłem właściwą drogę. Była rzadko uczęszczana i mało widoczna, jednak ja znałem ją dokładnie. Niespiesznie z Syriuszem u boku rozkoszowałem się cudownym zapachem, ćwierkaniem ptaków i ogólnym ciepłem, które wydawało się mnie rozpieszczać. Oparłem się ciałem o ramię chłopaka by odsunąć od siebie niepotrzebne myśli, które raz po raz powracały dręcząc i torturując. Sprawiało to, iż tylko mocniej zacisnąłem palce na dłoni kruczowłosego i mruknąłem cicho do siebie nie przybierając jednak tego w słowa. Po prostu chciałem wydać jakikolwiek dźwięk by dać upust emocją. Syri wydawał się tym zadowolony, gdyż przystanął i odwrócił mnie do siebie z szerokim uśmiechem na idealnych ustach, które w szkole zawsze karmiły mnie swoją słodyczą, zaś tu ograniczały się do tajemnych pocałunków w ukryciu.
- Kiedyś będę towarzyszył ci nawet podczas takich wyjazdów do babci, wiesz? Zamieszkamy razem i nie dam się tak łatwo od ciebie odkleić. Cokolwiek by się nie działo będę cię wspierał i rozpieszczał, ale teraz muszę pozostać tylko przy tych marzeniach – pogładził mój policzek, a ja nabrałem subtelnych kolorów. Syriusz tym czasem kontynuował – Wiesz, czego chciałbym teraz? Zanim pojedziesz? – chociaż chciał zachować powagę, nie zdołał. Kącik jego warg uniósł się lekko do góry nadając jego twarzy niemal lubieżnego wyglądu. Nie mógłbym się nie domyślić, co krążyło po głowie chłopaka i czego tak bardzo pragnął w tej chwili. Sam przypominając sobie o tym wszystkim miałem ochotę zrobić to po raz kolejny.
- Jesteś okropny – burknąłem spuszczając głowę. Spłonąłem kiwając głową na zgodę.
- Więc zaprowadź mnie w jakieś bezpieczne miejsce. – Black przytulił mnie niesamowicie mocno i pocałował w policzek. Jego niecierpliwe palce wodzące po mojej dłoni przynaglały mnie do działania, jednak nie potrafiłem się nawet ruszyć. Myśl o tych dziwnych i wstydliwych rzeczach, jakie już kilka razy robiłem odbierała mi siły. Black znalazł na to swój własny sposób. Pociągnął mnie za sobą o kilkanaście kroków. Znalazł odpowiednie drzewo i oparł się o nie plecami. Widziałem jak ustawia się odpowiednio by znaleźć wystarczające oparcie. Gwałtownie przyciągnął mnie o odwrócił tyłem. Oparł mnie o swój bok tak, bym nie przeszkadzał, ale umożliwiał mu sięganie do mojego ciała. Złożony na mojej szyi pieszczotliwy pocałunek zmusił mnie do opuszczenia głowy, by nie dać poznać po czerwieni na twarzy jak bardzo mi się podoba to wszystko, co robi. Ujął delikatnie moją rękę i wyginając ją lekko do tyłu położył na swoim kroczu. Sam swoją nakierował na moje wrażliwe punkty i powoli zaczął bawić się guzikiem spodni. Wciągnąłem nierówno powietrze i wygiąłem się nieznacznie. Drżącą dłonią, niepewny, ale i niemożliwie podniecony tym faktem rozpocząłem swoją własną mękę z rozsuwaniem zamka. Niezgrabnie zdołałem wygrać zacięty pojedynek z guzikiem i suwakiem. Zagryzłem wargi czując, iż Syri nadal morderczo powoli bawi się z moimi spodenkami. Jak przez mgłę wydawałem się rozumieć, czego oczekuje. To ja miałem jako pierwszy zacząć to wszystko. Jakimś cudem naprawdę nie miałem zamiaru stawiać oporu. Wstrzymując oddech wsunąłem dłoń pod jego bieliznę i nakryłem ręką gorącą wypukłość kruczowłosego. Jęknąłem mimo woli, a w tym czasie on także pozwolił sobie na ten niemoralny gest. Powoli, całą dłonią zacząłem go masować czując dziwną przyjemność, która z tego wypływała. Już nie fakt pieszczot Syriusza sprawiał, że łaknąłem jego bliskości, ale moje własne palce tak wyraźnie odczuwające podniecenie Syriusza wydawały się przesyłać impulsy rozkoszy do mojego mózgu i krocza. Z nadzwyczajną szybkością pojąłem, iż namiętność nie brała się z czystej przyjemności własnego ciała, ale z tego, co mogłem ofiarować chłopakowi. To zawstydziło mnie do granic. Płonąłem cały, a przede wszystkim na twarzy i w dłoni Blacka. Nieśmiało sięgnąłem palcem za jego członek, któremu pozwoliłem wysunąć się zza bielizny. Zaskoczony własną śmiałością i tym, co robię dotknąłem jąder chłopaka. Spiesznie zabrałem dłoń i rozcierałem palcami jego członek, byleby nie myśleć o tym jak dalece zaczynam się posuwać. Dla mnie było to nie do pomyślenia, a jednak on wcale się tym nie martwił. Westchnął mi tylko do ucha i sam sprawnie, pewnie, z pełną uwagą poświęcaną mojemu ciału wsunął rękę głębiej w moją bieliznę. Poczułem jego nadgarstek na penisie, wnętrze dłoni poniżej i palce sięgające w okolice odbytu. Rzuciłem biodrami w przód niesiony impulsem i tym samym chcąc odgonić natrętne opuszki od tego miejsca. Kruczowłosy uznał chyba, że tyle wystarczy, ponieważ ponownie wrócił do zwyczajnych pieszczot. Zaczął całować moją szyję, a ja coraz mocniej i szybciej przesuwałem się po jego męskości. Czułem na palcach lepką, wilgotną ciecz, którą sam z niego wycisnąłem. Usłyszałem dziwny, donośny jęk i dopiero po chwili zrozumiałem, że należał do mnie. Traciłem zmysły zażenowany swoim zachowaniem, pełnią przyjemności, jaka mnie wypełniała. Bałem się sam siebie, jednak zupełnie niespodziewanie wraz ze spełnieniem przyszedł także spokój. Zupełnie jakby wraz z nasieniem wydostał się z mojego ciała cały niepokój. Momentalnie odwróciłem się przodem do Syriusza. Stanąłem na palcach i pocałowałem go mocno. Po kilku ruchach mojej dłoni, tak bardzo nieskładnych, poczułem, jak moczy mi dłoń. Swobodnie objąłem go za kark i przywarłem mocniej do miękkich warg, z każdą chwilą coraz bardziej męskich.
Zbliżająca się pełnia, strach przed rozstaniem i bólem spowodowanym przemianą musiał pobudzić moje hormony i tym samym znaleźć upust. Nigdy nie zdobyłbym się na coś podobnego z innych warunkach, a teraz zachłannie lgnąłem do chłopaka pragnąc poczuć jak jego wargi miażdżą moje. Byłem dzieckiem, a równocześnie przestawałem nim być, kiedy tylko myślałem o uczuciach względem Syriusza. W jakim wieku powinienem sobie pozwalać na coś podobnego? Czy robiliśmy wszystko jak należy? Ja nie miałem pojęcia, jednak on wydawał się uczyć wszystkiego za mnie.
Z trudem oderwałem usta od Blacka i popatrzyłem mu w oczy. Były lekko zamglone, a je powoli dochodziłem do siebie. On uśmiechnął się przekornie, gdy ja poczerwieniałem jak dojrzała truskawka. Cała ta dziwna pewność odeszła równie szybko jak się pojawiła. Został tylko strach i wstyd po tym jak dałem się ponieść.
- Wracaj szybko – szepnął zaczynając mnie czyścić i poprawiać.

12 komentarzy:

  1. pierwsza! ooo eros dzisiaj bylo :D KAWAIIIIIIIIIIIII !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!ciekawe co bedzie w nastepnej notce :Pszkoda, ze Remi jedzie :(kiedy Fillip i Marcel ??? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ołł... zatkało mnie. Najlepsza notka z dotychczasowych! Mam zasadę, że nie zostawiam za sobą komentarzy, ale ta nota mnie powaliła. Przeczytałam moonlight-secret od początku i ten blog jest ŚWIETNY.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od pewnego czasu zastanawiam się, gdzie się podział mój instynkt samozachowawczy, że z taka lubością ulegam stadnym nastrojom i odruchom. Pamiętam długą morderczą walkę z samą sobą o to, aby nie zostawiać śladów własnej obecności w Internecie. Dzisiaj zwyczajowo padam przed Tobą na kolana, bijąc pokłony czołem o podłogę. Przepraszam, ale przy moich ograniczeniach intelektualnych nie stać mnie na nic bardziej kreatywnego. Do przestrzeni wirtualnej przyszłam z wielkiej ciszy i do ciszy chciałabym powrócić. W jaki sposób to się odbędzie - nie wiem. Na razie cieszę się z tych wspólnych chwil tutaj. Każde spotkanie to człowiek: twarz albo maska, nieistotne. W jakimś celu staje nam na drodze - nie wiem do końca w jakim, ale wierzę, że to nie przypadek. Blogowanie nie byłoby nawykiem, gdyby nie ludzie, którzy Cię odwiedzają, komentują, z którymi możesz prowadzić potem polemiki. Jeżeli komuś choć przez chwilkę będzie lżej, jeśli uśmiechnie się po raz pierwszy od tygodnia - to chyba warto.Kiedyś coś się stało i najpierw się śmiałam, a później postradałam zmysły. To jest dla mnie niezrozumiałe, ale Twoja twórczość jest jedną z nielicznych nici, które oplatając mnie, każą pamiętać o tym, że gdzieś ciągle trwa życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. dominisia533@op.pl5 grudnia 2008 19:55

    Mrrrrrau! heh... tytuł idealnie do pasowałaś do notki^^ To jeden z najlepszych odcinków, taki, taki... Kawaii ^,^ Weny życzę i pozdrawiam ;** <--Łapa

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay! To było takie słodkie:) A jakie odważne ze strony Remusa:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozpływam się to było przesłodkie ^_^ :D:D:D Ehh chyba jestem mocno uzależniona od tego typu notek mogłabym czytać je w kółko :D:D:D:D Rozpływam się ... Dobra mniejsza z tym notka jak zawsze super !!!! Nie mogę się doczekać co będzie dalej :P:P:P

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Ksenia(Kotori)6 grudnia 2008 01:14

    Mniaam xD Subtelnie i z gracją xD Świetne xD

    OdpowiedzUsuń
  8. o boziulko o.Opo całym miesiącu niebytności zaraz się chyba rozpłynę! zachwycona jestem tym, co zrobiłaś z remusem!taki jest słodki, a jednocześnie śmielszy...mmm...boski:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Łiii genialne xD Mylog nie chula wiec bede tu czytac xD Nie to ze powiedzili rodzica to jeszcze... TO xD Syri chciał mu paluszki włozyc tam gdzie nie potrzeba xD Nie ładne, naprawde nie ładnie xD Ale widze, ze się rozkrecaja xD Zastanawia mnie tylko kiedy Syri się dowie, o likantropi Remusa. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj niedziela a notki nie ma... ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. No no no xD Wielkie Mrrrrr ^^ Remusek robi się co raz odważniejszy xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka,
    wspaniale, o tak jak rodzice Remusa wiedzą że są razem to nie muszą aż tak się kryć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń