środa, 10 grudnia 2008

Wisienka

Jeśli notka nie pojawia się w terminie winy nie ponoszę ja, ale mój internet. Poza tym jestem chora, więc po notce nie spodziewajcie się wiele.

 

8 sierpień

Wbrew temu, co sądziłem kilka dni, które byłem odseparowany od Blacka minęło zaskakująco szybko. Przed przemianą byłem słabi, a po niej musiałem walczyć z licznymi ranami na ciele, jednak mniejsze zagoiły się szybko i została już spora rana po pazurach na plecach. Nawet o niej nie myślałem, gdy pochłonięty fantazjami wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem do domu z kufrem w ręce. Już wcześniej obmyśliłem kilka kłamstewek by usprawiedliwić zadrapania na twarzy, na szczęście nikłe i mało widoczne. O dziwo Syriusz musiał mieć niezłe wyczucie czasu skoro wyszedł z salonu akurat w chwili, gdy ja odkładałem kuferek na bok, by mama mogła zająć się cerowaniem i czyszczeniem ubrań, które zdołałem lekko poniszczyć. Chłopak stanął w miejscu patrząc na mnie nieprzytomnie. Cieszyło mnie to słodkie zaskoczenie, ale nie mogłem się powstrzymać. Pokazałem mu język i roześmiałem się. Chyba po raz pierwszy nie smuciłem się tym, co mnie spotyka i miałem pełno energii do wykorzystania.
- Remusie – matka wychyliła głowę z kuchni obdarzając mnie ciepłym uśmiechem. – Idźcie z Syriuszem na górę, zawołam was na obiad. Tata już idzie? – kiwnąłem jej głową na potwierdzenie i powoli, chociaż lekko paradnym krokiem wchodziłem po schodach.
- Remi! – Black dosyć późno odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Usłyszałem jak dudnią jego kroki, gdy wbiegał po kilku stopniach, które ja zdołałem już pokonać – Myślałem, że przyjedziesz później. Planowałem nawet posprzątać ci w pokoju... Ale skoro jesteś, nie będę musiał – wyszczerzył się i złapał mnie za rękę ciągnąc ze sobą. Zastanawiałem się, co takiego zrobił z moją sypialnią skoro planował w niej cokolwiek robić, jednak nie musiałem pytać. Drzwi zostały przede mną otworzone, a stan mojego pokoju wmurował mi stopy w ziemię. Moje rzeczy zostały poprzestawiane, ubrania leżały wszędzie, a kilka drobnych przeróbek Blacka doprowadziło niemal moja garderobę do ruiny.
- O tym porozmawiamy później – zagłuszył moje myśli wciągając mnie do środka i zamykając drzwi. Odwrócił mnie przodem do siebie i mocno przytulił. Syknąłem cicho z bólu, ale oddałem uścisk. Postanowiłem sprawę zrujnowanej sypialni zostawić na później. Zamknąłem mocno oczy, kiedy dłoń Blacka przesunęła się po moich plecach, na które ojciec założył opatrunek by ukryć rany.
- Co tam masz? – nie uszły one uwadze chłopaka, który popatrzył na mnie podejrzliwie. Spuściłem głowę siląc się na minę zakłopotanego dziecka.
- Poślizgnąłem się rano na mokrym kamieniu i poharatałem plecy o żwir. – rzuciłem głupią wymówkę, jednak on musiał w to uwierzyć, ponieważ nie dopytywał się o nic.
- Otwórz usta – polecił, a ja nauczony, by wypełniać jego polecenia, nawet, jeśli były dziwne, posłusznie rozwarłem wargi. Wsunął mi do nich coś na kształt szkatułki, a kiedy ją rozgryzłem smak gorzkiej czekolady wymieszał się z lekko kwaskowym lukrem i słodyczą maleńkiej wisienki. Subtelne ciepło rozlało się po moim ciele. Syriusz znowu zaczął rozpieszczać mnie słodyczami. Oblizałem się i popatrzyłem na niego zadowolony. Chłopak jednak nie planował tego skończyć. Odpakował kolejny łakoć w świecącym, czerwonym papierku i przytrzymał zębami. Zachęcił mnie cichym mruknięciem i wiedziałem, co dalej powinienem zrobić. Przysunąłem się do niego i ugryzłem spokojnie czekoladkę. Poczułem jak wypływający z niej likier brudzi mi wargi i zaczyna spływać ku brodzie. Szybko przywarłem wargami do ust Syriusza by nie dopuścić do uronienia ani kropli. Ciepła słodycz rozmazała się, ale nie brudziła nas zbytnio. Jak zauważyłem Syriusz postarał się bym dostał większą część czekoladki z wiśnią, która już na samym początku niesamowicie mi posmakowała. Odsunąłem się od niego przełykając łakocia i oblizując wargi. Syri zrobił podobnie, chociaż w szczególnie urzekający sposób.
- Łatwiej będzie, gdy usiądziemy – zachęcając mnie do tego uśmiechem zajął sobie miejsce i położył kilka czekoladek obok siebie na materacu. Patrząc chyba nazbyt łakomie na słodycze usiadłem obok niego i odwróciłem się w stronę jego rozbawionej twarzy. Gdy tylko kolejny łakoć znalazł się między jego zębami przywarłem szczelnie wargami do kruczowłosego i znowu odgryzłem rozkosznie smaczny kawałek. Wisienka po raz kolejny trafiła do mnie. Powoli zaczynałem rozumieć, czemu Syriusz stosuje takie metody wobec mnie. Dzięki łakociom byłem grzeczny i potulny. Nie stawiałem oporu i odbierałem wszelkie pieszczoty jako część deseru. Nawet się nie rumieniłem myśląc nie o tym, co robi Black, ale o słodkim smaku czekoladek i ich wnętrzu.
Zamruczałem przy kolejnej i chociaż liczyłem na więcej, Black wzruszył ramionami.
- Nie ma. Zjadłeś już wszystko, chociaż może coś jeszcze zdołasz wylizać – pocałował mnie i włożył do ust swój język. Poczułem znajomy smak czekolady sprzed chwili i uważnie zacząłem wyszukiwać na języku Blacka i nawet w jego ustach jakiś oznak, że ukrył w nich przede mną jakąś słodką niespodziankę. Niestety nie było w nich nic poza posmakiem. Rozbawiony kruczowłosy pchnął mnie na łóżko i zawisł nad moim ciałem.
- Kłamałem, mam jeszcze jedną – usłyszałem szelest papierka, a później zabawny kształt wylądował w moich wargach. Zamknąłem je na palcu chłopaka, który bardzo powoli i niespiesznie zabierał go dotykając moich ust. Rozgryzłem pomadkę uśmiechając się do siebie. Była naprawdę znakomita i żałowałem, że ostatnia. Oblizywałem się po niej przez dłuższą chwilę, co Syriusza bawiło chyba jeszcze bardziej niż samo moje łakomstwo.
- Przyszedł list od Shevy – zaczął głaszcząc mnie i pomagając usiąść. – Za kilka dni mamy do niego przyjechać, jeśli chcemy. Jego rodzice wracają na pięć dni z wakacji, więc wtedy i my możemy zwalić się im na głowę. Pisze, że chce pochwalić się Fabienem. – tu Black uśmiechnął się podejrzanie – Podobno nie mając, co robić bawił się w kuchni i robi najlepsze łakocie, jakie kiedykolwiek jadłeś...
- Ha? – otworzyłem szeroko oczy. Już każdy wiedział jak mnie zwabić, ale w przypadku Andrew nie spodziewałem się raczej kłamstw. To oznaczało, że jego chłopak naprawdę potrafi robić słodkie cuda, a ja musiałem ich spróbować. Przełknąłem ślinę na myśl o tym, co czeka mnie u przyjaciela w domu. Od dawna wiedziałem, iż Francuzi są mistrzami w cukiernictwie, a teraz miałbym okazję dowiedzieć się ile w tym prawdy.
- Wyciągnij kufer i pakuj się! Ja idę porozmawiać z mamą! – wydałem stosowne polecenia i wybiegłem z pokoju. Nie było chwili do stracenia, nawet, jeśli miałem jechać dopiero za kilka dni. W duchu obiecałem sobie, że wraz z nowym rokiem szkolnym skończę ze słabością do słodkiego, ale na razie miałem przecież na to jakiś czas, przez który musiałem sobie ulżyć. Wskoczyłem do kuchni, a mama zaskoczona moim nieoczekiwanym wtargnięciem zmarszczyła brwi.
 - Co tym razem? – zapewne poznała, że czegoś chcę po moich oczach. Zawsze powtarzała, iż widać w nich wszystko, a już z pewnością ona się na tym znała.
- Mogę jechać do Andrew? – zrobiłem maślane oczy – Podobno przyszedł list i nas zaprasza... Mogę? Będzie dużo słodyczy... – przyznałem się po chwili przygryzając wargę. Roześmiała się i mrugnęła do mnie na zgodę. Nie czekałem dłużej. Rzuciłem szybkie podziękowanie i wbiegłem na górę do siebie. Black siedział już przy swoim kufrze i najwidoczniej nie wiedział, za co się zabrać. Byłem mu wdzięczny, że wyjął z szafy także moją torbę. Nie czekają i nie myśląc wiele zacząłem wyszukiwać najlepszych ubrań i wkładałem je po kolei do środka. Nie mogłem doczekać się wyjazdu. Prawdopodobnie to czekolada wpłynęła na mnie w taki sposób, ale nie chciałem rozpatrywać uzależnianie od niej w takiej chwili.

Gdy Syriusz miał u siebie zaledwie dwie rzeczy, ja upchałem połowę kuferka. Grzebałem właśnie w szafie, kiedy usłyszałem jego ciężkie westchnienie, a zaraz potem jego ramiona oplotły mnie ciasno w pasie. Odsuwał mnie powoli, ale skutecznie od dotychczasowego zajęcia, a ja przebierałem nogami by znowu wrócić na poprzednie miejsce. Śmiał mi się do ucha.
- Mamy na to trzy dni, nie musisz mieć wszystkiego przygotowanego teraz. Dopiero, co wróciłeś... Rozładuj swoją radość w inny sposób. Kiedy pocałuję cię raz, ty mnie dwa. Jeśli ja dam ci dwa buziaki, ty dasz mi jeden i tak w kółko. – obcałował mi szyję i pogłaskał żebra. – Nie przyjmuję odmowy. – zastanowiłem się. Naprawdę dałem się ponieść emocjom, a to było raczej niepotrzebne. Musiałem zacząć leczenie przeciw słodkości od razu, a Syri miał mi posłużyć za lek. Skinąłem głową sam sobie.
- Ale musisz się bardzo starać! – zastrzegłem i pozwoliłem sobą kierować.

8 komentarzy:

  1. Super nota! Nie moge sie doczekac nastepnej noty, pozdrawaim

    OdpowiedzUsuń
  2. Nono^^............Normalnie z Remiego to SŁODKOŚCIOWY POTWÓR^^...........Nie mogę doczekać się kolejnej notki^^...........Pozdrawiam^^...................

    OdpowiedzUsuń
  3. heh... notka słodka^^ Ech... narobiłaś mi apetytu na te cukierki z wisienką^^" pozdro;**

    OdpowiedzUsuń
  4. notka i tak bardzo mi sie podoba XD ja podobnie jak Remi jestem obzartuchem wiec mam teraz smaka na slodycze :Pwracaj szybko do zdrowia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kirhan-san, Ty w chorobie, czy nie zawsze piszesz tak samo wybitne notki, a gdyby mój laptop był pączkiem to z całą pewnością spływałby po nim miód^^Mam nadzieję, że niedługo pojawi się notka także na ai-no-tenshi, bo my wszyscy taaak bardzo na nią czekamy^^ A póki co to kuruj się i wracaj szybciutko do zdrowia, bo Twój blog uzależnia^^ Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak słodko xD Nie mogę się doczekać następnej notki :P Jak dla mnie to ty wena masz zawsze :D:D:D Każda notka ci wychodzi wspaniale :P:P Wracaj szybciutko do zdrowia :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne notki xD Camusiaki sa razem, kochaja sie i myla jawe ze snem xD A Syri jedzie z Remuskiem do Shevy xD I faiena (uwielbiam faceta) I wiel wiel wiele slodyczy xD czemu ja nie mam faceta cukiernika francuza T^T?

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    jak cudownie, Syriusz to wie jak zmusić Rrmusa do uleglości ;) a ten wyjazd do Andrev, tak pakowanie się od razu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń