niedziela, 25 stycznia 2009

Profesor

1 październik

Pech chciał, że zostałem ukarany za moją zbytnią pewność siebie w tym jednym momencie słabości. Inaczej nie mogłem tego nazwać. Moje przekonanie, co do możliwości wygrania zakładu z Blackiem zostało obalone niemal od razu, gdy wpakowałem się w całą tę kabałę. Naturalnie miałem nadzieję, że Potter jednak zdoła dostać się do Kinna, jednak teraz nie było, co do tego wątpliwości. Pokój był nie do zdobycia, a ja przegrałem zakład. Syriusz wybrał już odpowiedni dzień, kiedy to miałem się poniżyć chodząc po szkole w stroju owieczki. Nawet nie chciałem o tym myśleć. Wolałem łudzić się, iż ten dzień trwać będzie wiecznie, a wtorek nie nadejdzie. Chciałem potraktować lekcję run, jako chwilowe odseparowanie się od mało przyjemnej rzeczywistości następnego dnia. Ten przedmiot pozwalał mi zebrać siły na cały tydzień, a profesor Victor Wavele był osobą wprost stworzoną dla tych kilku chwil odrodzenia w książkach. Nauczyciel już na pierwszych zajęciach, na jakich byłem obecny zrobił na mnie wrażenie. Wytłumaczył nam związek, jaki istnieje pomiędzy runami, a iluzją. Wyrysował w powietrzu dwie runy, a one przybrały postać niewielkich ptaszków, by zaraz potem zmienić się w motyle i rozpłynąć w smudze jasnego światła. Jego zielone oczy miały przyjemny kształt i kryły w sobie coś nieodgadnionego. Jasno kasztanowe włosy przycięte po bokach twarzy mogły sięgać za uszy, chociaż nauczyciel zaczesywał je do tyłu, przez co wydawał się poważniejszy i może nawet niebezpieczny. Jego przyjemny, ciepły uśmiech dodawał mi otuchy, kiedy myślałem o ciężkich dniach, jakie miałem jeszcze przed sobą, a sposób, w jaki mówił przywodził na myśl dźwięczny głos rodziców, którzy czytają dzieciom bajki na dobranoc.
Z uwagą śledziłem kolejne runy w książce i ich odpowiedniki, które profesor wyrysował w powietrzu. Słuchałem opowieści o powstaniu każdej z nich i zamykałem umysł na jakiekolwiek odgłosy z zewnątrz. A jednak James potrafił zniszczyć każdą chwilę ukojenia.
- Pobawimy się w kwiatuszki – rzucił zwracając na siebie uwagę kilku osób siedzących najbliżej jego ławki. – Jeśli podniesiecie jedną rękę i powiedzie ‘rosnę’ zdobywacie dziesięć punktów. Jeśli podniesiecie dwie, dwadzieścia. Jeśli wstaniecie i podniesiecie jedną macie trzydzieści, trzydzieści pięć jest za obie ręce. Naturalnie, jeśli staniecie na krześle i powiecie jest czterdzieści pięć. Pięćdziesiąt pięć za stanie na ławce i najlepsze! Jeśli staniecie na biurku i powiedzie ‘rosnę’ macie sto punktów! Kto zdobędzie najwięcej danego dnia dostanie pięć Czekoladowych Żab!
- Co? – odwróciłem się gwałtownie nie mogąc uwierzyć w to, co wymyślił chłopak. To było głupie, tym bardziej, że już teraz przeszkadzało mi w uważaniu na lekcji. Nie mniej jednak Potter wydawał się znudzony nauką i teraz zachowywał się jakby nagle coś mu się w głowie poprzestawiało.
- Co tam się dzieje? – nauczyciel skrzyżował ręce na piersi patrząc w naszą stronę. Czułem się trochę głupio tkwiąc w takim towarzystwie. Nie chciałem by mężczyzna myślał o mnie, jako o jednym z nich. Jego zajęcia naprawdę bardzo mi odpowiadały, podczas gdy James znalazł już sobie grupkę leserów, którzy przeszkadzali w prowadzeniu lekcji. Tylko Syriusz, który na swoje nieszczęście siedział z Potterem wydawał się nie interesować głupimi wyskokami okularnika.
Potter stanął na krześle podnosząc do góry obie ręce.
- Rosnę! – krzyknął, a śmiech i westchnienia niedowierzania z pewnością łatwo było usłyszeć nawet na korytarzu. Sam nie wierzyłem, że to zrobił. Profesor jednak pozostał spokojny. Uniósł za to brew przyglądając się chłopakowi.
- Obrastasz, James – rzucił jakby chciał go poprawić – W głupotę! – zaznaczył dobitnie – I zapewniam, że będę walczył z tą szerzącą się epidemią, którą roznosisz. Ty rośniesz, ale punkty waszego Domu maleją... – byłem przekonany, że miał wymienić jakąś ilość utraconych przez nas punktów, jednak pukanie do drzwi przeszkodziło mu w dokończeniu. Przeniósł wzrok na wejście, w którym stanął Cornelius.
- Panie profesorze, profesor Flitwick prosi pana na słówko. Mówi, że to pilne – jego wzrok omiótł wszystkich w sali, kiedy nauczyciel zbierał notatki, które zabrał ze sobą.
- Macie być cicho – syknął stojąc w drzwiach – Jeśli wracając usłyszę chociażby szepty ukażę każdego z osobna! – wyszedł, a to dało Cornelowi chwilę dla siebie. Uśmiechnął się z błyskiem w oczach i mrugnął do mnie powoli oblizując zęby. Uciekł w następnej chwili, a drzwi za nim same się zatrzasnęły. Była to swego rodzaju mieszanka szczęścia i zbiegu okoliczności. Nasz Dom nie stracił punktów, a Potterowi udało się zapewne uniknąć kary. Niestety byłbym niespełna rozumu, gdybym uznał, że czegoś go to nauczyło. Okularnik jakby zdopingowany tym, co się stało wspiął się na moją ławkę i zaczął tańczyć, jak sam to nazwał Taniec Zwycięstwa Nad Systemem Edukacji. Nie potrafiłem na to patrzeć. Przeniosłem się na jego miejsce przy Syriuszu, podczas gdy biedny Andrew musiał znosić nogi i szatę Pottera przesuwające mu się przed oczyma przy każdym ruchu nastolatka kręcącego się po ławce. Podśpiewywał pod nosem kręcąc biodrami. Większość osób była tym ubawiona, jednak ani mnie, ani też Shevie, czy Blackowi wcale nie spieszyło się do takich widoków. Lily prychała pogardliwie obserwując szalejącego Jamesa. Nie wiedziałem, co mu odbiło, ale z pewnością dzisiejsze śniadanie musiało mu zaszkodzić. Nie widziałem innego wytłumaczenia, dla tego nagłego ataku idiotyzmu.
Syriusz skorzystał jednak z okazji. Gdy J. zwracał na siebie uwagę wszystkich on położył dłoń na moim kolanie i gładził je uśmiechnięty. Wyjął z torby mandarynkę, którą zapewne zabrał ze stołu nauczycielskiego po śniadaniu, obrał i zaczął karmić minie słodko-kwaśnym owocem o soczystym miąższu. Nie zareagowałem nawet, kiedy wrzucił skórki do plecaka Jamesa. Ten jeden raz uważałem, że okularnikowi się to należało.
Nauczyciel wrócił szybciej niż podejrzewaliśmy. Dłoń Blacka opuściła moje udo, a Potter zastygł na stoliku z uniesioną jedną nogą. Profesor popatrzył na niego, a tłumik, jaki do tej pory otaczał chłopaka rozpierzchnął się na swoje miejsca.
- Proszę mi tego oszczędzić – westchnął Wavele wracając do biurka – To ostatnia z rzeczy, jakie chciałbym widzieć. Będziesz tak miły, opuścisz nogę i usiądziesz na miejscu? – zignorował okularnika, który wydawał się tym trochę niepocieszony. Mimo wszystko uspokoił się i klapnął na moim krześle. Wymienił nasze rzeczy na ławkach i obrażony na profesora siedział nic nie robiąc. Było to chyba najlepszym rozwiązaniem i jedynym plusem sytuacji.
Nauczyciel wrócił do zajęć. Jego wzrok na chwilę spoczął na mnie. Uśmiechnąłem się niepewnie nie wiedząc, co tak naprawdę o mnie myśli. Black wychwycił to i zaczął drażnić mnie łaskocząc opuszkami palców po skórze dłoni, w której trzymałem pióro.
- On chyba wolałby, żeby to Remus tańczył na ławce – Potter odwrócił się do nas z przebiegłym uśmiechem. Speszyłem się i zdenerwowałem. Nie musiał opowiadać takich głupot. Black syknął przez zęby, jakby uważał podobnie. Chciałem zganić za to obydwu, jednak lekcja właśnie dobiegła końca i nie miałem okazji. Zebrałem szybko swoje rzeczy, a profesor łagodnym głosem poprosił mnie na chwilę do biurka. Syri rozeźlony stanął przy drzwiach jakby pilnował czy aby na pewno jestem bezpieczny. Victor jednak wydawał się nie zwracać uwagi na moje rumieńce, wywołane zazdrością chłopaka. Podał mi książkę, o której mówił tydzień wcześniej, a o którą go prosiłem. Posłał uśmiech kruczowłosemu, jednak ten tylko zmarszczył ostrzegawczo brwi.
- Na marginesach znajdziesz notatki, ale nie przejmuj się nimi – spojrzenie tych zielonych oczu powoli przeniosło się z Blacka na mnie. – Do zobaczenia.
- Do widzenia – ukłoniłem się lekko i pospiesznie schowałem wolumin do torby. Wypchnąłem nadal piorunującego wzrokiem Syriusza z sali i uderzyłem w ramię. – Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji! – skarciłem go urażony tym jak się zachowywał i co z całą pewnością myślał – Każdy nauczyciel wie, że lubię się uczyć i pomaga mi. Dlaczego musiałeś uwziąć się akurat na nowego?!
- Nie ufam mu i uważam, że dziwnie na ciebie patrzy – kruczowłosy tym razem nie wydawał się przejęty moją wściekłością. Wzruszył ramionami niemal obojętnie – Na pewno ma jakieś nieczyste myśli, kiedy wierci w tobie dziury wzrokiem na lekcjach. Ja jestem tylko ostrożny. – speszył mnie tym jeszcze bardziej. Uderzyłem go w plecy torbą i naprawdę wściekły wyminąłem.

 

  

8 komentarzy:

  1. super blog najlepszy w całym internecie czekam na następną notkę

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~~Luni-chan25 stycznia 2009 13:25

    No no xD co to będzie :P Fajny ten nauczyciel :P :P:P A następnego dania Remi będzie jako owieczka xDxD

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nowy profesor zobaczy Remiego w stroju owieczki xDŚwietna notka! Czekam na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna notka^^ Syri zazdrosny...^^, Nie mogę się doczekać Remi'ego-owieczki... i ciekawa jestem co dalej będzie z tym nauczycielem^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojj nieładnie xD Lupinek ma grono fanów, które się poszerza xD Jak nie Cornel, Syriusz, poboczni, którzy patrzą na niego cielęcym wzrokiem to jeszcze nowy profesor xd Ostro xD Niczym para Filip Marcel, z tym, że to uczucie zwinie jak ten kwiatuszek Pottera... albo i niee xD Co też ciekawego wymyślisz Kirhan xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa zapomniałam dodać xD Profesor jest śliczny! *ślinotok* Taka męska.. ale zarazem delikatna twarz *idzie pod kran i leje sobie na pusty łepek zimną wodę* xD

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Nesta Nessy Riddle30 stycznia 2009 19:30

    jestem naprawdę za bardzo zboczona :d Kiedy przeczytałam tytuł byłam przekonana że notka bd Leeemon :D No ale przecież byś ostrzegła Tak !On musi miec jakieś nieczyste myśli ! Jest taki ślicznnyy...Mógłby porwać Remiego, gdzieś na jakąś bezludną wyspę i tam... ^^Ah ! Jak ja kocham Czarne Charaktery ! Typu... Reijel ;pOczywiście, nadal kocham parkę Remi & Syri, ale oni sią dla mnie za... za bardzo powolni ;pTak, wiem, dziwna jestem... Po prostu czasami moja 'zboczonność' wychodzi z cienia i potrzebuje się naczytać czegoś 'porządnego' ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka, hejka,
    fantastyczny rozdział, ocho Syriusz jest zazdrosny, ciekawe co dalej z tym profesorem, buu czemu Remi przegrał ten zakład, a ja chciałam aby wygrał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń