wtorek, 17 marca 2009

Zmiana płci vol. 1

16 październik

Niestety w końcu zaczęły się mniej przyjemne i deszczowe dni. Olbrzymie, zimne krople uderzały o szyby w całym zamku. Dudnienie nie ustawało nawet na chwilę i jeśli tylko chciałem mogłem zamknąć oczy odnajdując w tych dźwiękach czystą muzykę deszczu. Było stosunkowo wcześnie niestety ze względu na ciemnie chmury zasłaniające zarówno błękitne niebo, jak i jasne słońce, w zamku paliły się światła. Wielka Sala rozświetlona została przez liczne świecie unoszące się w powietrzu. Ozdobne kandelabry stały na każdym stole, a posiłek podano nam na srebrnych misach, bardzo bogato zdobionych w motywy kwiatowe. Zastanawiałem się, dlaczego właśnie dziś mieliśmy okazję na tak wykwintnie podany obiad, niestety jak dotąd nikt nie powiedział nam o tym ani słowa. Nie było także sensu domyślać się czy snuć podejrzenia. Po prostu uznaliśmy to z chłopakami za element wynagradzający nam paskudną pogodę. Syriusz podejrzewał jednak, iż może to być specjalne ciche przyjęcie dla uczczenia urodzin McGonagall, która rzeczywiście znajdowała się w centrum zainteresowania wszystkich nauczycieli. Cichcem wypatrywałem wśród nich nowych twarzy, niestety nikt nie pasował mi na profesora astronomii, więc z westchnieniem musiałem dać sobie z tym spokój, jak i z wieloma rzeczami tego dnia.
Na stołach pojawiły się właśnie wielkie wazy z zupami, chleb i inne dodatki. Byłem niesamowicie głodny i nie potrafiłem doczekać się chwili, gdy zupa pomidorowa zostanie nalana na mój talerz i będę mógł rzucić się na nią łakomie. Apetyt mi dopisywał, co Black przypisywał sobie i swoim zabiegom pieszczącym.
Brakowało tylko Pottera, który zapewniwszy, że dojdzie do nas jeszcze zanim zupy znikną ze stołów. Bynajmniej nie kłamał, chociaż zachowywał się podejrzanie. Przyszedł dziwnie swobodnym krokiem, a u boku wisiał mu mały woreczek. Biła od niego duma i ogromna chęć sprawdzenia się. W jego przypadku nie było problemem odgadnięcie ca ma w zanadrzu. Tym razem podstęp i intryga były wyczuwalne jak nigdy nic innego. Już Syriusz lepiej ukrywał swoje nieczyste zamiary, podczas gdy okularnik był na przegranej pozycji. Szedł niemal tanecznym krokiem, miękkim i lekkim, uśmiechał się aż nadto szeroko, a oczy zwęziły mu się podejrzanie. Bałem się tego, co mógł wymyślić.

Usiadł przy stole i rzucił podnieconym, drżącym głosem bardzo wyraźnie:

- Ogórkowa! – spora chochla przefrunęła przez pół stołu i nalała zupę do jego talerza. Nikt szczególnie nie zainteresował się Potterem, poza nami. Dokończyłem swoją porcję kątem oka obserwując przyjaciela. Black był bardziej bezpośredni. Zjadł szybciej niż ja, więc skrzyżował ręce na piersi i wpatrywał się bezpośrednio w okularnika. Ten zaś udawał, że niczego nie dostrzega i zachwycał się idealnie przyrządzoną zupą.
Wraz z drugim daniem przestaliśmy być tak subtelni. James coraz częściej bawił się woreczkiem, który miał u pasa i szczerzył się do talerza, gdy tylko nałożył sobie na niego sporą kupkę pieczeni z ziemniakami w sosie i sałatki z marchwi i groszku, której przecież nie lubił. Tym większym zaskoczeniem dla nas było to, iż zabierając się za jedzenie dokładał jej sobie.
- Dobra, Potter – Syriusz nie potrafił skupić się na swojej porcji – Co jest grane? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nagle i niespodziewanie odnalazłeś w sobie całkiem spory zapas tolerancji do marchwi? – prychnął.
- Ona nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu zmieniłem, co do niej zdanie i polubiłem. Jestem nowym człowiekiem, geniuszem! – wydawał się narkotyzować własnymi słowami. Przerażał mnie.
- Albo ci odwaliło, albo ktoś ci przywalił – Sheva skrzywił się znacznie z lekką niechęcią obserwując chłopaka – Kinn znowu dał ci kosza, ale krew wcześniej odpłynęła ci z głowy w inne miejsce?
- Ha! – Tylko poczekaj, a sam będziesz mnie błagał o pomoc i mój złoty środek!
- Jaki złoty środek?! – poczułem ukłucie dziwnego lęku, kiedy tylko o tym wspomniał. To było nazbyt podejrzane. Potter  jego geniusz? Absurdalny zbieg okoliczności, lub po prostu wielkie niebezpieczeństwo.
- No wiesz... – zarumienił się, po czym głośno przełknął ślinę – Od pewnego czasu pracuję nad takim jednym projektem...
- Zmianą płci? – Andrew wydawał się teraz spokojniejszy, choć wcale nie wiedziałem, czemu.
- Taa... – James sięgnął po woreczek, który do tej pory tak nas intrygował – Skończyłem i teraz muszę tylko to wypróbować zanim wrzucę ziółka do jedzenia Kinna. Niholas będzie cudowną dziewczynką, jeśli to zadziała i więcej nie będzie martwił się o to, że obaj jesteśmy chłopcami.
- Chcesz go zmienić? – kruczowłosy był tym nie tyle zszokowany, co zdegustowany. Mój kochany Syri nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego. Całe szczęście, że to w nim się zakochałem, nie zaś w okularniku.
Mały, błądzący w powietrzu ognik wskoczył na woreczek nim Potter zdołał to dostrzec. Wypalił dziurkę w materiale i wkradł się do środka. Marszcząc brwi zastanawiałem się, jakie są właściwości zawartości i jak wpłynie na nie ogień.
Coś tu śmierdzi... – J. niuchał w powietrzu aż w końcu otworzył podejrzany woreczek. Gęsty, zielony dym buchnął mu w twarz, a następnie zmieniając barwę na różową zaczął rozchodzić się po całej Sali. Teraz już nikt z nas nie mógł na to nijak zareagować. Zbyt wielki wywołało to u nas szok, a i grono profesorów nie wydawało się na to przygotowane.
Gęsta, kolorowa mgiełka, nagle intensywnie niebieska, lub nawet błękitna, rozprzestrzeniła się szybko po całym pomieszczeniu, wykluczając wyłącznie stół nauczycielski i całą przestrzeń na podwyższeniu. Dyrektor śmiał się rozbawiony, jednak nikt inny nie podzielał jego entuzjazmu. Camus rzucił zaskoczone spojrzenie właśnie nam, jakby spodziewał się, że w końcu coś się stanie. Syriusz kręcił zaciekle głową by dać mu do zrozumienia, iż to jeszcze nie jego sprawka.
- Proszę opuścić Wielką Salę! – rzuciła głośno profesor Sprout, jednak nikt się nie ruszył.
Dym zakradł się w moje nozdrza wypełniając je przyjemnym zapachem, intensywnym i ogłupiającym, kwiatowym, a jednak z wyczuwalną domieszką pomarańczy. Zamknąłem oczy i nieświadomie mocniej zaciągnąłem się tym podejrzanym ekstraktem. Mętnym wzrokiem patrzyłem na chłopaków, aż w końcu, fioletowa tym razem, mgiełka zniknęła jakby wcale jej tutaj nie było. Nauczyciele wydawali się mówić spokojniej, a moje serce również zaczynało się uspokajać.
- Co to... – słaby głos Blacka nagle przybrał na sile – Nie mów, że...! – sam szybko spojrzałem na siebie dotykając swojej piersi. Nie było wątpliwości, Byłem nadal chłopakiem. Nikt przy naszym stole się nie zmienił, a jednak coś wydarzyć się musiało.
- Ups... – James wielkimi oczyma patrzył na nas błagalnie – Nie chciałem...
- To było niebezpieczne! Na głowę upadłeś?! – krzyk Blacka skupił na nas uwagę wszystkich, ale był także wyraźnym ostrzeżeniem dla innych. Za chłopakiem unosiła się niebieska, wielka postać wściekłego psa. Ślicznego na swój sposób, a jednak niebezpiecznego. Niestety w tym samym czasie Potter śmiał się nerwowo, a jego brew drżała nienaturalnie. Ogarnęła mnie czarna rozpacz i na moje nieszczęście miało to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Otoczenie w koło stało się ciemne, spuściłem głowę mimowolnie, przez co czarne, gęste pasy nakryły mi połowę twarzy. Wystraszony tym usłyszałem pisk Petera, co przywróciło mnie do stanu używalności. Blondynek z intensywnym uśmiechem wpatrywał się w stół Ślizgonów, zaś jego oczy zamieniły się w wielkie, pulsujące serduszka. Na raz z kilku stron otoczyły mnie białe chmurki, w których pojawiały się fantazje i myśli osób siedzących obok. Miniaturowe, wyrozbierane Fabieny latały w koło głowy Andrew, podczas, gdy ten wyobrażał sobie mężczyznę w samym fartuszku w kuchni. Gdzieś przy innym stole jakiś chłopak właśnie myślał o randce z McGonagall, inna osoba, dziewczyna marzyła o obejmującym ją Camusie. Rozpacz ogarnęła nie tylko mnie, ale i kilka innych osób, przez co wszędzie widać było nienaturalne ciemne chmury, czasem błyskawice. Masa czerwonych serc latała w pobliżu zakochanych osób, zaś ptaszki otaczały tych rozmarzonych, oddalonych od rzeczywistości, pełnych nadziei. Miejscami nie można było przedrzeć się przez intensywny gąszcz uczuć, myśli, czy nawet mało odpowiednich fantazji.
- Potter, zawaliłeś! – uderzyłem czołem o blat stołu – Nauczyciele cię rozniosą! Uduszą i znając życie będziesz miał szlaban do końca swojej edukacji! – niestety i moje wizje materializowały się w dymku nad głową zajmując sporo miejsca.

8 komentarzy:

  1. ~Lunitari~~Luni-chan17 marca 2009 23:39

    Coś pięknego Kirhan-san. To się porobiło oby tylko sekret Remiego się teraz nie wydał :D:D:D Ehh . . . "geniusz" Pottera coś pięknego tylko on mógł wpaść na tak absurdalny pomysł xDxD Coż nie mogę się doczekać jak to się zakończy :D:D:DWeny, zdrowia i wszystkiego czego sobie zażyczysz Kirhan-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu Cię zaskoczę, przynajmniej na jednych ze studiów, które ja znam, mundurki się nosi xD Może nie są to takie typowe mundurki, ale galowe ubranie ;) Studia, studia. Co do angstu... Kirhan, w wiadomościach ludzie ostatnio podają ostatnio same nieszczęścia. Pierwsza notka, a Ty już z góry zakładasz, że będzie aż tak źle ;] W każdym opowiadaniu przydaje się coś, co skomplikuje, a zbyt wielka sielanka, może okazać się strasznie płytką fikcją. Sama miałaś notki z Cornelem w roli głównej, które raczej nie należały do najmilszych, więc powinnaś mnie raczej rozumieć.Co do notki...ahahahah xDD Git xD a to dopiero 1 część xD Śmiechowo xD Nie mogę się doczekać nexta xD Żeby tylko w tym dymku Remusa nie pojawił się przypadkiem jakiś Wilkołaczek... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka w końcu coś się dzieje jak zawsze to J. coś zawalił

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna notka wreszcie zaczęło dziać się coś ciekawego:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, ale ciągle nie mogą się doczekać, gdy wyda się sekret Remiego^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka bardzo fana... Potter geniusz wszystko popsuł xDMam nadzieję że sekret Remiego nie wyda się teraz, chociaż mógłby już niedługo powiedzieć o swoim wilkołactwie ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślałam, że spadnę z krzesła jak to przeczytałam xD genialny pomysł xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    och tak tylko to Potter mógł wpaść na taki pomysł, co za geniusz...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń