niedziela, 22 marca 2009

Zmiana płci vol. 3

W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć, że zwyczajny z początku dzień stał się tak dziwnym i pełnym kłopotów. Miałem przeżyć go spokojnie, jak wszystkie inne, a tym czasem wszędzie widziałem dziwne miny, niesamowite fantazje, czy też jawne zabawy uczniów swoją wyobraźnią. Kilku członków Klubu Ślimaka właśnie połączyło swoje pomysły i razem pływało po jeziorku na tratwie zrobionej z Slughorna. McGonagall pod postacią kotki łasiła się do Dumbledora w innym dymku, a mignął mi przed oczyma obraz wspólnej kolacji przy świecach nauczycielki transmutacji z profesor Sprout. Mimo wszystko przeważały fantazje przedstawiające Camusa, Wavele’a, Reijela i Namidę. Świadczyło to o przewadze, jaką nad chłopcami miały dziewczyny.

Zmierzaliśmy w stronę dormitorium i na korytarzu zostali już sami Gryfoni. Usilnie starałem się nie myśleć o niczym by przypadkiem nie tworzyć dymków, czy też samemu się nie zmienić. Podążając za Syriuszem minąłem prążkowany ogon wystający zza jednego zakrętu i szedłem dalej. Nad moją głową pojawiła się powtórka sytuacji sprzed chwili. Zatrzymałem się i obejrzałem ogon nadal tam był. Spojrzałem przed siebie, jakbym właśnie pokazywał komuś, jaką bardzo jestem poirytowany, chociaż nikogo tam nie było. Zbliżając się do poruszającego się powoli tygrysiego ogona.

- Czas się leczyć, Remusie – powiedziałem sam do siebie, co było skutkiem dalszego wpływu ziół Pottera. Złapałem mocno ruszającą się część ciała ściskając ją. Ogon był miękki i ciepły, przyjemny w dotyku, ale został mi wyszarpnięty z rąk. Zaskoczony popatrzyłem na stojącego przede mną chłopaka. Cornel miał łzy w kącikach oczu i głaskał swój prążkowany, rudo czarny ogon. Miał tygrysie uszka i wyraz twarzy skrzywdzonego dziecka.
- Co ty robisz? – wyjrzałem zza niego w głąb ciemnego korytarza. Syriusz objął mnie w pasie dopadając, kiedy najwidoczniej zauważył, iż nie szedłem jego śladem.
Coś ruszało się w mroku, jednak, kiedy tylko przypomniałem sobie, że przecież w zamku zawsze płoną pochodnie, bądź palą się światła wszystko rozbłysło. Zrobiło się jasno, a ja bez trudu mogłem dostrzec już wszystko. Na ziemi leżał związany blond włosy chłopak. Kojarzyłem go, jako że Sheva miał do niego słabość na początku drugiego roku. Niestety musiałem przyznać, że sposób, w jaki związano nastolatka był osobliwy. Szeroko rozstawione nogi, podkurczone, ręce unieruchomione za głową, wypięte pośladki i zakneblowane usta. Na głowie miał królicze uszka, miał kamizelkę z kieszonkami, zegarek leżał na podłodze obok niego, zaś ze spodni wystawał puchaty ogonek. Wyglądał bardzo dziwnie za to Cornel uśmiechał się chciwie i lubieżnie.

- Zaprosiłbym was na podwieczorek, ale jestem bardzo samolubny i nie dzielę się deserami. – uklęknął przed blondynem i wyszczerzył się do niego. Wielkie łzy pojawiły się w oczach związanego chłopaka, jednak widać było, że wcale się nie boi. Było w nim coś wyzywającego i nie chciałem nawet wiedzieć, co kryło się w ich głowach. Całe szczęście specyfik Jamesa nie działa w obie strony. Jeśli pojawiały się dymki ciało i otoczenie wokół nie ulegały zmianie, zaś, jeśli ogarniała kogoś czarna rozpacz, wielkie zauroczenie, lub inne dziwne stany emocjonalne marzenia nie mogły się wizualizować.

Złapałem szybko zapatrzonego w scenę Syriusza za rękę i odciągnąłem stamtąd. Kto wie czy nie trafiłby tam, gdzie McGonagall zabrała Andrew, gdybym pozwolił mu oglądać zboczonego do granic możliwości płomiennowłosego nastolatka w akcji, bądź cokolwiek chciał i robił.
Wchodząc do pokoju od razu zobaczyłem Jamesa, który z psim ogonem skomlał pod drzwiami pokoju Kinna. Najwyraźniej chłopak zamknął się tam by nie być narażonym na wzmożone dziwactwo Pottera.
- James, do nogi! – krzyknąłem na chłopaka, zaś ten zaszczekał i podbiegł do mnie łasząc się. Poniekąd nie spodziewałem się takiej reakcji, więc spoglądając na Blacka obaj zostaliśmy zalani wielką łezką. J. wyglądał żałośnie i powrót do stanu świadomości zajął mu kilka minut. Zaczął wtedy prychać i przechodziły go dreszcze. Chyba nie potrafił uwierzyć w to, że naprawdę ocierał się o moje nogi zachowując jak grzeczne zwierzątko. Black uśmiechał się do niego kpiąco. Z jakiegoś powodu czułem, że mam nad nimi jakąś władzę. Byłem najmniej podatny na działanie cudownego środka Jamesa, zaś oni poddawali się temu bez reszty. By to sprawdzić stanąłem na palcach i pogłaskałem kruczowłosego. Zamruczał mrużąc oczy i schylając głowę. Poruszał nią lekko i nagle usiadł na klęczkach, pojawiły się ciemne uszka i merdający ogonek. Syriusz zaczął mruczeć z zadowolenia chcąc więcej. Uważałem, że to wszystko jest naprawdę żałosne, jednak nie była to wina Blacka. Poniekąd winnym był James, a Syri tylko narażał się na opłakane skutki nieuwagi okularnika.
- Jeśli nie spoważniejesz nie będę mógł cię całować. Zwierząt się tak nie pieści... – rzuciłem udając obojętnego. Zastanawiałem się, jaka będzie jego reakcja na to i momentalnie znałem odpowiedź na własne pytania. Black podniósł się i dziwnie urósł. Spoważniał, oczy mu się zwęziły. Złapał mnie w pasie i uniósł moją głowę lekko w górę podtrzymując mi brodę.

- Nie zniósłbym braku takich słodkości – rzucił przeciągając końcówki, jakby sztukował francuski. Przywarł wargami do moich i przepychając język między ustami wsunął go drażniąc mój. Pomachałem rękoma gwałtownie mrugając szybko. Całował mnie głęboko i fachowo. Musiałem zebrać siły i odepchnąć go od siebie by móc swobodnie oddychać. Z całą pewnością nie planowałem robić więcej niczego podobnego. Niestety Black nie wrócił do normalności i już przyciągał mnie do siebie. Wkładałem całą swoją siłę w odsuwanie się od niego. Niemal zaczynałem rozpaczać chcąc się uwolnić.
Na stole leżał spory pergamin. Na samym spodnie widniał podpis McGonagall zaś cała reszta zapełniona była drobnym pismem niebieskiego atramentu. Z trudem i szybko przeczytałem pierwsze słowa.
- Staaaać! – krzyknąłem, a Black się uspokoił. Potter patrzył na mnie z wyraźnym wyczekiwaniem i rozradowanym uśmieszkiem, iż teraz to on był świadkiem dziwactw Syriego. – Czytajcie! – rozkazująco wskazałem im kartkę. Zajęli się pergaminem, a ja w tym czasie trochę bardziej rozluźniony wyjąłem czekoladę ze swojego schowka pod stolikiem. Specjalnie go zrobiłem by mieć pod ręką coś słodkiego w każdej chwili. Odrobina magii przykleiła niewielką, drewnianą kieszonkę, w której mieściła się tabliczka czekolady. Odpakowałem łakocia i ugryzłem kawałek z całości. Miała wiśniowe nadzienie i z rozkoszą mogłem zjeść całą na raz.
- Chwila! Że co?! – do Syriusza dotarła treść wiadomości od nauczycielki – Jak to nadrobić zaległości?! Że teraz?! – znowu wrócił do normalności – Czyli nici z wolnego?!

- Przecież to za dużo! Wszystkie te zadania?! Ona oszalała! Nigdy się z tym nie wyrobie! – Potter podążył za chłopakiem załamując się. – Tu są po dwa zadania do każdego przedmiotu! To nienormalne! Ja chcę wolne! – i wtedy też chłopcy objęli się wzajemnie płacząc sobie w ramiona. Oderwali się do siebie. Syri płakał nadal przyjmując teatralną pozę, zaś James trzymając się za głowę krzyczał i powtarzał w kółko.

- Ona chce mnie zniszczyć, wykończyć, złamać i zabić! Ona mnie nie lubi, nie cierpi, nienawidzi. Ja chcę do Niholasaaaaaaa! – rzucił się biegiem pod drzwi pokoju chłopaka i zaczął znowu się o nie ocierać skomląc by go wpuszczono do środka. Black pociągał jeszcze nosem patrząc na mnie błagalnie, zupełnie jak małe dziecko.
- Bądź dzielny, pomogę ci trochę w tych zadaniach – wpakowałem czekoladę do ust trzymając ją zębami i rozłożyłem ramiona. Kruczowłosy wtulił się we mnie szukając pocieszenia. Objąłem go by mieć lepszy dostęp do łakocia, którego nadal gryzłem odłamując kawałeczki z całości. Klepałem Syriusza po plecach na pocieszenie. Miałem nadzieję, że dyrektor szybko znajdzie lekarstwo na ten dziwny specyfik. Miałem już dosyć tej sytuacji.
- No, już, Syriuszu. Wyjmij teraz książki z torby i zrobimy zadania. Im szybciej skończymy tym więcej czasu nam zostanie – mówiłem do niego jak do sześciolatka. Przytaknął wypychając lekko dolną wargę i wygrzebał wszystkie potrzebne podręczniki. Spuszczając głowę zrobił dzióbek z ust i patrzył na mnie spod długich, ciemnych rzęs jakby liczył później na jakąś nagrodę. To było straszne. Może gdybym nie miał już dosyć tego dnia byłoby inaczej, jednak w tej sytuacji marzyłem tylko o antidotum na ten obłęd. Byłem zmęczony, ale liczyłem na to, iż nauka pomoże mi się rozluźnić.

 

  

7 komentarzy:

  1. Buhahaha! Nie, no... to było boskie! Juz widzę Pottera jako psa łaszącego się do drzwi Kinn'a xDHehe... i Cornelius ^^Ja kce jusz ciąąg daaaaaalszyyy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny obrazek. James jako pies przecież to rola Syriuszka!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lunitari~~Luni-chan22 marca 2009 14:50

    Obrazek przesłodki :D:D:D Potter łaszący się do drzwi, Cornel w dość ciekawej sytuacji no i Black zachowujący się jak sześciolatek :D:D:D:D Mieszanka wybuchowa :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. A mówi się, że pies z kotem być nie mogą i się nie rozumieją xDD Cóż też Cornel wyprawiał *gwiżdże* xDD Śliczny obrazek xDMam tylko taką malutką uwagę... skoro Fabien jest ścigany i się ukrywa...to dlaczego grono pedagogiczne nie zareagowało w inny sposób na te dziwne dymki Shevy? ;PP

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaa...Potter w wersji pieska musi być naprawdę uroczy ^ ^ O niepohamowanym pieskowatym Syriuszu nie wspominając. Już tęsknie do następnej notki! Pozdro! XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawiadamiam posłusznie o nowej notce ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    och, co za wizje Corneliusa, a James jak pies sie zachowywał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń