środa, 29 kwietnia 2009

Motylem byłem, ale utyłem!

Wydawało mi się, że to już koniec i gorzej być nie może, a jednak myliłem się, jak zawsze, gdy chciałem być optymistą. Chyba jeszcze mi się nie zdarzyło by coś nie miało skutków ubocznych, lub po prostu wyczekało spokojnie do znalezienia rozwiązania. O nie, byłoby nam zbyt łatwo i monotonia pożarła by nas w przeciągu minut. A jednak prawdę mówiąc nie miałbym nikomu za złe gdyby jednak wiało nudą i normalnością. W moim przypadku, jeśli było źle to można było już tylko czekać na gorsze. Ta zasada sprawdziła się już wielokrotnie, więc teraz nawet mnie nie dziwiło dziwne zachowanie ogółu.
Planowałem już powrót do pokoju i spokojne oddanie się poszukiwaniom rozwiązania, gdy coś znowu zaczynało się dziać. Od strony stołu Ślizgonów rozległ się głośny pisk i liczne, ciche szepty. Uczniowie rozstąpili się na boki zwracając na siebie uwagę całej reszty. W powietrzu unosiło się czyjeś ciało. Sztywne, lecz wyglądające niesamowicie naturalnie, jak gdyby osoba ta spała nie czując nawet, iż jest w powietrzu. Suknia układała się zupełnie jakby leżała rozrzucona po pościeli, zaś ciemne włosy spoczywały na czymś niematerialnym i niewidzialnym niczym czarna, wysoka korona.
Ciało przefrunęło nad nami i zastygło wprost nad stołem nauczycielskim. Powoli opadło i nadal nieruchome spoczęło na blacie. Przyglądając się uważnie profilowi, jak wnioskowałem z ubioru, księżniczki odnalazłem w niej coś znajomego. Minęła dłuższa chwila zanim skojarzyłem osobę – Severus. Ciemne włosy, biała niemal skóra, pokryte czerwienią usta. Nauczyciele w strojach krasnali obskoczyli go. McGonagall zamieniła stół, jeśli o mnie chodzi skojarzenie nasuwało się jedno tylko, w szklaną trumnę bez wieka. Sprout zakryła oczy dłońmi i zaczęła płakać głośno.
- I co my teraz zrobimy? Kto ją odczaruje? – kilkoro innych nauczycieli poszło w jej ślady powtarzając:
- Kto? Kto?
Od razu wywołało to poruszenie wśród większości. Z tłumu w stronę Snape’a przedzierali się właśnie książęta ze wszystkich bajek. Całe szczęście Peter był jeszcze żabą, więc nie pchał się tam, gdzie go nie chcieli, choć widziałem, że kilka razy drgnął jakby miał się zrywać do marszu. Na boku Michael uśmiechał się do Gabriela.
- Nigdy im się nie uda. Umrze, kiedy tylko trucizna z jabłka dotrze do serca – zaniósł się szyderczym śmiechem. Jakoś dziwnie wydawało mi się, że właśnie widzę realną wersję Królewny Śnieżki. Nie przepadałem za tym, jednak wydawało się, że bajka była niczym w porównaniu z tym, czego świadkiem byłem.
Lucjusz, bądź Złotowłosa, w zależności, komu co bardziej pasowało, z groźną miną podążał śladem książąt ustawiających się w kolejce do całowania i tym samym prób obudzenia księżniczki.
Lucjusz odrzucił loki do tyłu i spojrzał gniewnie na chętnych chłopców i dziewczęta w książęcych strojach. Za nim stanęły jego trzy misie. Czerwony z rozbawienia Rudolf i tulący się do ramienia Blood’a Alen i sam zainteresowany, lub raczej ten nie zainteresowany.
- Uspokójcie się wreszcie! – Lu warknął na kolegów łypiąc groźnie spod równo obciętej grzywki. Misie stanęły na baczność, zaś chłopak wrócił do odstraszania groźną miną konkurencji.
Wszystko to było niesamowicie zabawne, jednak wcale nie było mi do śmiechu. Te stroje musiały mieć wpływ na osoby, które je nosiły, a to było ostrzeżeniem dla mnie i przyjaciół. Popatrzyłem po ich równie zmartwionych twarzach. Patrzyli niepewnie na wszystko wokół.
Gabriel odłączył się od kochanka i zaczął przechadzać się po Wielkiej Sali, w której nadal zostało sporo miejsca. Jak na odgłos wystrzału na linii startu, zaczął biegać, a za nim podążyła blond włosa dziewczynka, której twarz również wydawała mi się znajoma. Niebiesko-biała sukienka podskakiwała wraz z Alicją z Krainy Czarów.
- Eric... – Sheva zmarszczył nos – To ten chłopak, z którym się spotykałem rok temu, kiedy tęskniłem za Fabienem. – przyjrzałem się uważniej biegającemu za niewłaściwym w prawdzie królikiem, ale jednak. Nigdy bym nie skojarzył jego twarzy z tamtym chłopakiem, nawet jeśli była mi znajoma. Teraz miałem przed oczyma dwie całkowicie pokręcone sceny z bajek, a jednak miało być jeszcze lepiej. Alicja zastygła w bezruchu, a jej pas coś oplatało. Gruba, czerwona lina prowadziła wprost do Cornela.
- To już jest przesada... – mruknąłem lekko wybity z poprzedniego transu. Chłopak zrobił ze swoich włosów lasso i złapał na nie Alicję zatrzymując ją ciągnąc w swoją stronę. Naprawdę uważałem to za kpinę.
- Nie, ja na to nie pozwolę – James wypalił dosyć niespodziewanie i wcisnął Syriuszowi w ręce książkę. Zbliżał się do Kinn’a. Za chłopcem i jego koleżanką skradała się już Baba Jaga. Z tego, co poznałem była nią Agnes. Zardi z kolorowymi skrzydełkami na plecach, w stroju wróżki nie mogła przebić się przez tłum blokowana tą kolorową tęczą skrzydeł, więc powstrzymanie kuzynki nie wchodziło w grę. Powoli czułem pulsowanie w głowie. Moje wyobrażenie bajek powoli zamieniało się w gruzy, niczym nie przypominające dawnej świetności historii z książek.
James złapał za rękę swojego chłopaka, który zaskoczony wpatrywał się w niego. Musiał puścić rękę Jasia, kiedy okularnik ciągnął go za sobą.
- Wychodzimy, tu jest niebezpiecznie – rzucił rozkazująco do nas i jakoś udało się nam wydostać stamtąd. Małgosia nadal nic nie rozumiała. J. oparł ją o ścianę i pochylił się patrząc w oczy. – Musisz uważać na Babę Jagę – ostrzegł ostro chłopca – Jeśli cię złapie pewnie nie zdołam cię uratować, więc miej oczy szeroko otwarte. Niemal dorwała ciebie i... – zawahał się – Jasia... – dodał z nikle wyczuwalną niechęcią.
- Będę uważać, ale musze wrócić do braciszka... – Niholas zrobił pełną niewinności minę – Będzie smutny... – to trochę wybiło Pottera. Westchnął najwyraźniej poruszony słodyczą chłopca. Nagle stał się miękki niczym plastelina i idealny do modelowania na modłę plastyka.
- Dobrze... Niech będzie – skinął głową. Pochylił się jeszcze bardziej i pocałował chłopaka delikatnie w usta. Ten odpowiedział na to z uśmiechem i kiedy tylko J. odsłonił drobną twarz widniały na niej słodkie rumieńce, jednak zadowolenie na wargach nie zmieniło się wcale. Małgosia ukłoniła się trzymając rąbki sukienki i posłała Jamesowi cudowny uśmiech. Roześmiana pobiegła z powrotem do Wielkiej Sali.
- Miękniesz – zauważył Syriusz, jednak szybko został uciszony, kiedy James wyrywał mu z rąk książkę i przyłożył do ust.
- Milcz i lepiej sprawdź czy coś mi się nie wymknęło spod kontroli – okularnik poprawił spodnie i wrócił do jadalni. Nie mając za bardzo wyjścia podążyliśmy za nim. Wszystko wydawało się takie, jakim było wcześniej, chociaż z drobnym wyjątkiem. Roszpunka przerzuciła przez ramię Alicję i powoli wychodziła z Sali. Złotowłosa stała teraz z miotłą w rękach prezentując swoje umiejętności w sztukach walki, zaś trzy misie znowu robiły, co im się podobało. Znudzony Rudolf zaplatał warkoczyki śpiącej Śnieżce, zaś dwa pozostałe miśki kłóciły się tym razem o pociąganie ogonka. Jakoś nie specjalnie chciałem znać szczegóły tego zajścia. Pod podestem nauczycielskim stał woźny. Chociaż był stosunkowo młody nie należał do najprzystojniejszych, a czerwień już z pewnością nie była jego kolorem. Ledwie poruszał się w stroju Królowej Kart, zaś teraz sypał groźbami w stronę Lu, który z tego, co znowu mogłem wywnioskować, zabrał mu miotłę, którą właśnie sprzątał.
- Chłopakiii... – James przybrał ton dziecka, które coś przeskrobało. Zwrócił tym naszą uwagę bez zbędnych rozkazów, czy zapewnień, że chce nam powiedzieć coś ważnego. Odwróciliśmy się do niego. Chłopak patrzył do książki zaniepokojony. – Ona się pisze sama... – wystawił ją przed nasze oczy. Nie podobało mi się to, ale drobny druczek zapełniał coraz to nowsze stronnice.
- Pisze się, ale pustych stron wcale ni ubywa – słusznie zauważył Black. – Nie ciesz się. I tak musisz znaleźć rozwiązanie. Nie planuję być wilkiem, a tym bardziej zjadać Remusa – zastrzegł. - A teraz z łaski swojej zabierz mi ten zbitek papieru sprzed nosa, bo będę gryzł. – okularnik urażony zabrał książkę i prychnął, jednak widziałem, że i jemu nie podoba się wizja naprawiania bajek, które rozsypał, o ile to właśni stanowiło problem.

7 komentarzy:

  1. No... to mamy problem ;]. Super xD.Jestem ciekawa rozwiązania i przyznam, że przypomina mi to z leksza wątek z oryginały HP (ten z dziennikiem Riddla). Ale nie do końca ;P. Trafiłaś w sedno, bajki (a raczej baśnie, bo to wszystko to są właśnie baśnie, nie bajki) to jeden z najciekawszych tematów, który można dopisać wszędzie i robić z nim co się chce :D.Czekam na ciąg dalszy ;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie !Ciekawe jak oni to wszystko naprawią ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. jakie sweet!!!! cud miód i orzeszki^^ nie podoba mi się wersja że łapa musiał y zjeść naszego biednego remuska!! uwagę moją przyciągnął Cornel, którego włosy-lasso są wręćz miebywałe! przy snape wręcz ryłam ze śmiechu buhahah ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nowa notka. Postaram się w miarę szybko skomentować Twoją notkę, ale to wieczorkiem, bo mi się burza zbliża O_o

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdrosny Corni, Lu (czy on coś teges do Seva? xD), który broni Królewny niczym lew.. mięknący Potter.. ale to było wiadome. Dla Kinn'a jest w stanie zrobić wszystko. Niemniej scena pocałunku była bardzo urocza ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Z visual kei jest chyba X Japan.. o ile mi się dobrze wydaje xD Muzyka do X Clampa była genialna ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no to nie lada mają probem, ciekawe jak i czy w ogóle uda się to odkręcić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń