niedziela, 19 kwietnia 2009

Niewybaczalna wina

2 listopad

Zacisnąłem mocno powieki chcąc oswoić się z możliwością pobudki. Leniwie powracała do mnie świadomość. Na początku cudowna pustka, później mętlik i nagle wróciła do mnie pamięć ostatnich chwil. Zerwałem się nagle patrząc na pokój. Moje łóżko, nasza sypialnia. Oznaczało to, ze chłopcy przynieśli mnie tutaj zaraz po wszystkich tych wydarzeniach. No właśnie. Nie wiem dlaczego i jakim cudem, jednak pamiętałem wszystko. Zupełnie jakbym patrzył na to z wnętrza skorupy, która winna była całemu zamieszaniu. Wolałbym chyba nie pamiętać niczego, a jednak nie było mi to dane. Powoli odtwarzałem wszystkie wydarzenia nocy. Moje zdziwienie na widok chłopaków, brak własnej woli, rany, jakie zadałem Syriuszowi.
- Remi! – James wyszczerzył się i tym samym zmusił Syriusza do poderwania się z łóżka. Wielkimi oczyma patrzyłem na chłopaków.

Widzieli mnie w nocy, widzieli jak się przemieniam, jak staję się bestią. Pamiętałem strach w ich oczach, płacz Petera. Byli głupi, jeśli wiedząc o tym zadawali się ze mną, a jeszcze głupsi, skoro się wtedy pojawili. Mogłem ich zabić. Nawet nie zastanawiałem się jak to możliwe, że wróciłem do swojej postaci, że straciłem przytomność, że nie skrzywdziłem ich bardziej. Byłem ogłupiały i nie wiedziałem co o tym myśleć. Bałem się w ogóle to analizować, kojarzyć. Odwróciłem się tyłem do nich i przykryłem pościelą po uszy. Było mi strasznie głupio. Obwiniałem się o to i jak najbardziej słusznie. Byłem potworem, a wydawało mi się, że mogę to ukrywać w nieskończoność, ze mam prawo do normalnego życia, jak każdy inny człowiek, a przecież nie byłem człowiekiem. Jakby tego było mało skrzywdziłem Syriusza. Zraniłem go, może nawet mogłem ugryźć gdybym miał więcej czasu. Poharatałem jego pierś, zlizałem krew...
Zbierało mi się na wymioty i na płacz. Jak mogłem zrobić coś takiego? Już sama myśl o tym była obrzydliwa, a jednak potrafiłem robić tak paskudne rzeczy. Może nawet kiedyś miałem być taki na co dzień, nie tylko podczas przemiany. Może byłem niebezpieczny nawet już teraz.

Chłopcy wydawali się mili, jednak może po prostu bali się okazać prawdziwe uczucia, może uważali mnie za dziwoląga, jednak respektowali decyzję dyrektora, który pozwolił mi się tu uczyć. Sam nie wiem dlaczego byli mili, ale to wydawało się jeszcze gorsze. I Syriusz... Znowu przypomniałem sobie tamtą scenę i łzy pociekły po policzkach na poduszkę. Otarłem je kołdrą i ukryłem w niej twarz. Teraz sam zdałem sobie sprawę z tego, że naprawdę jestem potworem. Miałem plany i nadzieje zapominając o tym, iż jestem inny niż reszta. Dla takich jak ja nie było przyszłości. Widziałem to przecież w snach, jakie miałem o przeszłości wilkołaka, który mnie przemienił. Z jakiegoś powodu całkiem o nich zapomniałem. Łudziłem się, że potrafię żyć normalnie, ale nie potrafiłem. Zwodziłem chłopaków tak długo, że mało brakowało, a doszłoby do nieszczęścia. Nie mogłem znieść wspomnień.

- A jemu co? – głos Pottera docierał do mnie mimo pościeli na głowie. Był lekko zaskoczony i zmieszany. – Aż tak źle wyglądam z rana?
- Ty zawsze wyglądasz źle, ale to nie dlatego – łóżko Blacka zaskrzypiało cicho, ale złowrogo. Poczułem na głowie dotyk. – Odsłoń twarz – westchnął głośno choć delikatnie. – Popatrz tu na mnie – tym razem wydał polecenie. Otarłem zaczerwienione oczy na szybkiego odsłaniając pół twarzy. Bałem się tego, że mogę zobaczyć w jego oczach po raz kolejny strach, lub nawet niechęć. On tym czasem zdjął z siebie koszulę piżamy i odkleił plastry. Rady były paskudne, zaczerwienione i opuchnięte. Znowu zbierało mi się na płacz, ponieważ dobrze wiedziałem, że było to moim dziełem. Pamiętałem nawet uczucie jakie towarzyszyło wbijaniu pazurów i rozcinaniu jego ciała. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy tylko to wspomniałem. Słodki smak krwi i tę okropną podnietę jaką to wtedy wywoływało. Brzydziłem się samego siebie. Zraniłem jedną z najważniejszych dla mnie osób. Nie ważne czy byłem sobą, czy wilkołakiem. Coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca, a ja jednak urzeczywistniłem swoje obawy sprzed lat.
- To jest Hamlet – chłopak przyłożył palec do najmniejszej z ran – To Wolfram – pokazał kolejne rozcięcie – Konrad i Gareth – zatoczył palcem kółko przed piersią – A wiesz czym są razem? – popatrzył mi prosto w oczy oczekując odpowiedzi. Pokręciłem głową tak minimalnie, iż nie wiem nawet czy to dostrzegł – Razem są podpisem. Tutaj pisze ‘Własność Remusa Lupina’. To twój podpis. Teraz nawet jeśli ktoś mnie porwie od razu będzie wiadome, że jestem twój. Oczywiście nie będzie już tak ekstremalne, ale jak najbardziej będzie widoczne. – uśmiechnął się, a ja chciałem płakać. To przeze mnie na jego ciele miały pozostać blizny i nawet nazywanie ich nie zmieniało faktu, że szpeciły gładką dotąd pierś chłopaka.

Black wydawał się czytać mi w myślach. Od razu uklęknął i odsłonił resztę mojej twarzy.
- Nie ważne co się stało, ważne, że już po wszystkim. Nie liczy się to, że miałeś tajemnicę, którą odkryliśmy. Najważniejsze jest to, że wiemy już o wszystkim i możemy ci jakoś pomagać...
- Nie! – krzyknąłem, a serce pognało w mojej piersi o wiele za szybko – Nie zbliżajcie się do mnie! Nie wolno wam! Ja... Ja... Ja wam zabraniam! – spuściłem wzrok na podłogę. – To zbyt niebezpieczne... – dodałem ciszej – Ja mogłem was nawet zabić... I jestem bestią, przecież już o tym wiecie! – Black patrzył na mnie wyraźnie zaskoczony nagłym wybuchem. Nawet nie chciałem odpowiadać na jego spojrzenia. Wolałem bezpiecznie skupić je na jakimś wymyślonym punkcie gdzieś między jego kapciami.
- Idiota! – uderzył mnie pięścią w głowę, jednak nie zbyt mocno – Skoro ty jesteś Bestią to ja jestem Piękną! – ustawił się w pełnej wyniosłości pozie – Okażę mojej Bestii miłość i zamieni się w ślicznego księcia. Tak jak w nocy. – znowu klęczał przy mnie i uśmiechał się na siłę szukając kontaktu wzrokowego ze mną. - Poszliśmy tam bo wiedzieliśmy kim jesteś. Chcieliśmy ci pomóc i byliśmy świadomi tego co możemy zobaczyć...
- Nie spodziewaliśmy się tylko, że masz aż tak wielkie zębiska – przerwał mu Peter. Blondynek bał się wtedy chyba najbardziej, za to teraz podszedł do mnie wyprostowany i podał batonik z kokosowym nadzieniem – Były naprawdę wielkie i zaślinione, ale przecież teraz jesteś taki jak zawsze, prawda? Więc nie musimy się bać, bo nic nam nie zrobisz. – teraz to ja patrzyłem zdziwiony.
- Dobrze powiedziane. Odwalisz za nas kilka prac domowych i będziemy kwita – James objął blondynka ramieniem i wyszczerzył się szeroko – Powiedzmy, że za stracha, którego nam napędziłeś wystarczy jedno wypracowanie z transmutacji i astronomii. Chociaż Syriusz już swoje odwalił... – wyraźnie niezadowolony patrzył na Blacka z lekką zazdrością.
Moje łóżko ugięło się pod czyimś ciężarem, a zaraz potem ciężkie ciało zwaliło się wprost na moje, a blond czupryna zasłoniła twarz chłopaka licznymi pasemkami. Sheva podrzucił głową by je odgarnąć, jednak nie zyskał nic.
- Bez ciebie nie byłoby grupy i spadłby nasz poziom intelektualny. Jesteś niezbędnym elementem tej historii, więc nawet nie myśl o dezercji. Zostajesz tutaj z nami! Z resztą już Syriusz zajmie się tobą tak byś zapomniał o wszystkim. – zamruczał, uśmiechnął się sprośnie i przeszedł na drugą stronę mojego ciała siadając przede mną z nogami opuszczonymi na podłogę.
- Miałeś ciężką pełnię, nawet jeśli trwała kilkanaście minut – Black o wiele pewniejszy i zadowolony z chłopaków zepchnął Andrew z mojego materaca – Możesz odpocząć jeszcze trochę, a my się zbieramy na śniadanie. Ubiorę cię i umyję, jeśli chcesz, więc nic się nie martw i leniuchuj.
- Nie... Nie trzeba... – rzuciłem cicho, ale gardło nadal ściskało mi tłumione łkanie. Nie rozumiałem dlaczego są tacy mili skoro wiedzieli tak wiele. Nie pojmowałem też jak może im na mnie zależeć. Ich słowa sprawiły, ze poczułem się odrobinę lepiej, jednak wina nie do wybaczenia nadal pozostawała niezmienna. Skrzywdziłem Syriusza i musiałem o tym pamiętać. Nie mogłem zapomnieć, lub zwyczajnie uznać, że to nieistotne, nieważne, ot zwykły wypadek. Nawet jeśli jako wilkołak, to przecież wiedziałem co robię raniąc go. Byłem temu winny i nigdy chyba nie będę mógł sobie tego wybaczyć.

 

  

14 komentarzy:

  1. zielone_oceny@autograf.pl19 kwietnia 2009 11:14

    Hej (Od razu przepraszam za spam. Jeśli go nie tolerujesz to usuń ten komentarz.) Chcesz dowiedzieć się co inni sądzą o twoim blogu? Chcesz wiedzieć co robisz dobrze ,a co źle?? Zgłoś swojego bloga do oceny na http://pozytywnie-zielone-oceny.blog.onet.pl/. PozdrawiamPS: Przed zgłoszeniem należny przeczytać regulamin!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah biedny Remi... wiedziałam, że będzie miał wyrzuty sumienia. Ale najważniejsze, że już nie musi się kryć z sekretem:)Piękna notka - nie ma to jak siła przyjaźni^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Remi nie powinien się tak za to obwiniać, w końcu on nad tym nie panował xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacy oni są kochani ^^.Ale mam głupie wrażenie, że to nie jest koniec problemu a wręcz dopiero początek ;). Może po prostu jestem pesymistką i zawsze przewiduję te najczarniejsze scenariusze ;P. Błagam Cię, pozwól mi się mylić! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. żal mi remiego.. za to blizny mi się podobają >>szczerzy zęby<<< i do tego te imiona^^ mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży i że Remi wybaczy sobie bo to przecież nie jego wina... :((( z niecierpliwością już czekam na następną nocię ;DD pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądasz Kyo Kara Maou prawda? Remi nie może tak się smucić bo mi go szkoda... I niech Syriusz daje więcej lemona

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Remi !Ech... mam nadzieję, że szybko mu przejdzie...I niech Syriusz go jakoś pocieszy ! ^^'A tak poza tym to notka śliczna !Oni są tacy kochani ! Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb !

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Lunitari~~Luni-chan19 kwietnia 2009 17:38

    Przeczuwałam ze Remi tak zareaguje. Ja bym tak zareagowała . . . Ehh mam nadzieje że się dogadają. A te imiona :D:D:D Też mi się skojarzyło z "Kyou Kara Maou" :D:D:D No cóż nie mogę się doczekać jak to się wyjaśni. Mam nadzieje że Remusek nie będzie się długo obwiniać o to co się stało. On był przecież tylko obserwatorem, nie mógł powstrzymać tego co się stało.

    OdpowiedzUsuń
  9. Któż rysuje tak boskie obrazki? xDDRemi, znając jego charakter, to będzie się biedactwo zadręczało przez długi czas, ale pewnie chłopaki będą się starali jak najsprawniej mu pomóc, by zapomniał. Peter, niczym duchowny z dobrym słowem dla parafian, wygłosił całkiem mądrą mówkę. No, no.. gdyby był taki przy Narcyzie.. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;P U mnie nowa notka... padam..ehh ;P Mam nadzieję, że chociaż Ty będziesz miała ten tydzień lekki i przyjemny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Niekonwencjonalne21 kwietnia 2009 01:28

    Chcesz zostać oceniony, przez blogerów takich jak Ty? Zgłoś się do Nas: http://niekonwencjonalna-ocenialnia.blog.onet.pl/ . Dostaniesz od nas nie tylko ocenę, ale i pomoc, jeśli takowej potrzebujesz.Pozdrawiamy:Niekonwencjonalne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej. Remus chyba za bardzo się przejmuje. To przecież nie była jego wina.Notka jak zawsze świetna. Mam nadzieje że pszczółce niedługo przejdzie :p

    OdpowiedzUsuń
  13. Chłopaki są cudowni xD Pięknie się zachowali względem Remusa ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Remus wszystko pamieta, to co się stało, okropnie się czuje, ale przyjaciele nie myślą o tym żeby odszedł czy coś w podobnym guscie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń