środa, 15 kwietnia 2009

Syriusz: Ta noc

W życiu dostaje się tylko jedną szansę, którą trzeba dostrzec i wykorzystać. Moja trafiała się raz na pięćdziesiąt lat i tylko nieliczni mieli o tym jakieś pojęcie, a w tym nauczyciel astronomii. Gdyby nie jego niewielka uwaga w trakcje zajęć na pewno nie dowiedziałbym się o zaniku księżyca w noc po dniu Wszystkich Świętych. Dotarłem do kilku źródeł, poszperałem, szukałem nawet nauczyciela astronomii, którego nawet nie widziałem na oczy i naturalnie nie znalazłem go nigdzie. Według niektórych źródeł jest to czas, gdy umarli i żywi mogą mieć ze sobą namacalny kontakt. Okazało się, że zmiana księżyca tej nocy jest tak niewielka, iż zwykli ludzie, a nawet astronomowie nie dostrzegają różnicy, a jedynie wyjątkowo uzdolnieni potrafią rozpoznać chwilę, gdy faza zmienia się o tę odrobinkę. Podobno miało to również wielki wpływ na niektóre zwierzęta, lub nawet ludzi. Wyszperałem wszystko, co mogło mi być potrzebne i właśnie dzięki temu zdobyłam zarówno mieszankę ziół do picia i palenia, które były mi niezbędne. Wszystko miało dziać się podczas pełni. Ryzykowałem, ponieważ moja wiedza nie była kompletna, jednak chwile takie jak ta trzeba było wykorzystywać do ostatniej sekundy.

I tak oto trafiłem w to zatęchłe miejsce o oknach zabitych deskami, szkła z potłuczonych okien leżały w niektórych miejscach, świeże, wieczorne powietrze z trudem przeciskało się między szparami wnikając do środka. Musiałem mrużyć oczy by szybko przyzwyczaić je do mało przyjemnego mroku pomieszczeń. Przyjaciele podążali tuż za mną, Peter z tego, co zdołałem wywnioskować drżał ze strachu i trzymał się kurczowo Pottera. Chyba tylko Sheva wydawał się opanowany, chociaż w panującej ciszy słyszałem jego nierówny, zdenerwowany oddech.
W jednym z pokoi na półpiętrze, które dzieliło od parteru zaledwie kilka schodków paliła się świeca. Rzucała nierówne cienie na ściany wewnątrz pomieszczenia dostrzegane przez uchylone lekko drzwi. Mimo to nie wiedziałem, czego powinienem spodziewać się, gdy wejdę do środka. Serce biło mi o wiele szybciej i mocniej, a oddech łapałem z niemałym trudem.
I nagle krzyk. Nieprzyjemny i pełen bólu, odrobinę jakby zaskoczony. Nie mogłem czekać nie mając na to zbyt wiele czasu. Otworzyłem zamaszyście drzwi postępując kilka kroków w głąb pokoju.
Remus klęczał zwinięty na ziemi trzymając się za głowę i wyjąc cicho z bólu. Trząsł się i kiwał czasami jakby starał się uspokoić prowizorycznym kołysaniem dziecka w ramionach matki. Jego plecy wykrzywiały się dziwnie jakby się jeżył i znowu usłyszałem jego krzyk, chociaż tym razem cichszy.
- Remi – zrobiłem kolejny krok nie mogąc patrzyć jak się męczy. Jak na wezwanie uniósł głowę. Jego oczy płonęły gorącym, roztopionym złotem, były szeroko otwarte, policzki mokre od wcześniejszych łez, które teraz nie płynęły. Nierozumne spojrzenie ogarnęło całą naszą czwórkę. Zawarczał groźnie i kłapnął zębami, dłuższymi i ostrzejszymi niż zawsze. Zatrzymałem się i cofnąłem wiedząc, że o to musiało chodzić. Nie był już sobą, chociaż wił się w boleściach. Nie wiem, co stałoby się gdybym do niego podszedł, jednak w tej fazie między przemianą był najbardziej niebezpieczny. Z trudem patrzyłem jak się męczy, a jego zawodzenie nie przypominało ani ludzkiego płaczu, ani wycia, było czymś pośrednim i tym bardziej żałosnym. Kilka łez puściło mi się z oczu, gdy musiałem patrzeć jak męczy się i zwija na deskach podłogi. Było mi go żal, jednak szybko otarłem oczy. Z pewnością nie chciałby widzieć jak płaczę z jego powodu. Poza tym nie po to przyszedłem.
Nadal byłem pełen obaw, ale musiałem wziąć się w garść. Odwróciłem się do chłopaków. Peter wciskał się w ścianę przy drzwiach, James stał z otwartymi ustami i nie ruszał się, zaś obok niego zastygł Andrew. Wziąłem od jednego zawiniątko z ziół, a od drugiego fioletową wstążkę. Tak jak napisali w jednej z książek podpaliłem od różdżki owinięte fioletem naręcze ziół i rzuciłem w kąt by dym rozniósł się po pomieszczeniu. Nie miałem pojęcia ile prawdy mogło być w woluminie, który czytałem, jednak napar, który podawałem Remusowi podziałał, więc i to mogło.

- Black, może my wpadniemy tu jednak później? – James wielkimi oczyma patrzył na to, co działo się za moimi plecami.- Dziś chyba nie jest w najlepszym nastroju... Sam rozumiesz...
- Kiepski dowcip – mruknąłem patrząc na niego rozeźlony. Jednak wydawało mi się, że okularnik mówił całkowicie poważnie.
- Jeśli już o tym mowa, myślałem, że żartujesz, kiedy powiedziałeś, co planujesz... – rzucił głową w stronę Remusa, więc odwróciłem się. Mój Lupin klęczał na ziemi, a jego ciało stawało się coraz większe i zmieniało kształt. Kości napinały skórę i powiększały się w zaskakującym tempie. Płaszcz, którym się okrywał opadł na ziemię. Ciało pokryło się sierścią na samym końcu w zaledwie kilka sekund. Kłapnęły zaślinione zębiska. Mój kochany Remi bynajmniej nie przypominał teraz rozkosznej słodyczy, którą był, na co dzień. Mogłem powiedzieć, że stał się potworem, jednak mimo strachu, jaki czułem mogłem dostrzec także piękno stworzenia, które miałem przed sobą.
Wilkołak podniósł się i stanął na tylnich łapach. Zdziwiony naszą obecnością patrzył groźnie na każdego z nas z osobna. Wydawało mi się, że skrzywił pysk, kiedy dym stał się bardziej intensywny. Był wyższy od nas o pół metra jednak nadal był młody. Dało się to dostrzec w szczenięcych rysach, o ile w ogóle można było mówić w ten sposób o wilkołaku.
Peter rozpłakał się, co rozdrażniło zwierzę. Remus zawył tak głośno, że musieliśmy zakryć uszy. Był to przeraźliwy, tajemniczy i niesamowity zew, jednak krew zamarzła mi w żyłach. Potworny strach ogarnął mnie z chwilą, gdy bestia znowu spojrzała na mnie dzikim, pełnym wściekłości i pasji wzrokiem. W jej oczach nie było ani krzty zrozumienia. Tylko dzikość i żądza, która wypełniała każdą istotę zamkniętą w klatce.
Pomyślałem o Remusie, który był ukryty gdzieś wewnątrz wielkiego cielska wilkołaka. Może i on czuł się jak w klatce dla ptaka, z której nie mógł wylecieć ani uciec w żadne inny sposób. Może płakał w samotności i ciemności, gdzieś poza świadomością. Jakkolwiek nie wyglądał nadal był Remusem i to musiało mi wystarczyć.

- Remi... – chociaż pełnym przerażenia to pewnym spojrzeniem wpatrywałem się w złote oczy. Wilkołak zawarczał, ale żadne z nas, ani ja, ani przyjaciele, nie ruszyło się ani na krok. Ja byłem najbliżej i wierzyłem, że, mimo iż w tym stworzeniu nie ma ani odrobiny Lupina nic mi się nie stanie, bo przecież Remi nie skrzywdziłby nikogo, a już z pewnością nie mnie. Ciało należało w końcu do niego, nawet, jeśli było zmutowane do granic możliwości. Przeczyłem sam sobie, ale chyba tylko to mi pozostawało. W duszy modliłem się by czas biegł szybciej, by księżyc w końcu przeszedł w inną fazę, zaś chłopak wrócił do dawnej postaci.
- Remusie... – rzuciłem ponownie. Wielki pysk przysunął się do mojej twarzy. Zębiska kłapnęły ponownie. Gdybym okazał strach z pewnością stałbym się jego pierwszym posiłkiem. Musiałem dodatkowo uważać by mnie nie ugryzł. Nabrałem powietrza by znowu wypowiedzieć imię chłopaka, ale wtedy olbrzymia i ciężka łapa zwierzęcia opadła na moją pierś. Zachwiałem się pod jej ciężarem. Kolejne warknięcie i potężne pazury wbiły się w moją pierś. Syknąłem, rana nie była głęboka, zupełnie jakby wilkołak sprawdzał, czy wytrzymam. Ostre szpony rozdarły mi koszulę wraz ze skórą znacząc krwawy ślad po całym mostku. Siła tego była tak wielka, iż upadłem na kolana sycząc z bólu i z największym wysiłkiem podnosząc głowę by nie spuszczać wzroku z bestii. Pazury były jak zatrute, jako że rany zaczęły piec, niemal palić żywym ogniem.
- Cholera Black, jeszcze chwilę! – krzyknął Potter, a stworzenie, które właśnie zlizywało krew z łapy popatrzyło na niego groźnie tracąc zainteresowanie mną na ten czas. Z wyczekiwaniem popatrzyłem na zabite okno. Wszystko wydawało się dłużyć, a minęło może jedynie pięć minut.
Kolejnym nagłym ruchem Remus, lub to, czym się stał, popatrzył w górę na sufit. Zawył po raz kolejny, głośno i z żalem. Zioła w kącie wypaliły się całkowicie i teraz miałem pewność, że działały. Uspokoiły bestię tak jak pisało w książce, a teraz widziałem jak coraz bardziej przytomny wzrok wilkołaka kierowany jest na mnie. Z oczu popłynęły wielkie, lśniący łzy, a już w kilkanaście sekund później Lupin wrócił do swojej dawnej postaci. Zdołałem złapać go z wysiłkiem, kiedy upadał nieprzytomny. Objąłem go z całych sił klęcząc z nim na ziemi. To, co wydawało się trwać w nieskończoność było zaledwie chwilą, specyfiki, które znalazłem okazały się skuteczne, księżyc zmienił fazę, a ja widziałem mroczki przed oczyma.

- Niech cię szlag, idioto! – James, któremu wróciła odwaga i siły podbiegł do nas razem z Shevą. Zarzucili na Remusa swoje kurtki i pomogli mi wstać z nieprzytomnym chłopakiem w objęciach.
- Mówiłem, że się uda – mruknąłem teraz zmęczony bardziej niż wcześniej. Ledwie stałem na nogach, wiec wiele wysiłku kosztowało także przyjaciół podtrzymywanie mnie. – To Remus, więc musiało się udać. – mój głos wydawał mi się dziwnie obcy.
- Ten jeden raz, masz rację, ale ja się więcej nie piszę na podobne wyczyny – Andrew wziął ode mnie Lupina zapalając światełko na swojej różdżce. Popatrzyłem na Petera i roześmiałem się słabo. Blondynek posikał się ze strachu i nadal szczękał zębami. On był chyba najnormalniejszy z nas, a my mieliśmy tylko i wyłącznie cholerne szczęście. Z pewnością pierwszy i ostatni raz.

 

  

13 komentarzy:

  1. Czli Syriusz wiedzieł i to od dłuższego czasu! :D Notka była świetna. Czekam na to co będzie dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff nareszcie Syri wie xD Nie dość, że tak dobrze to przyjął to jeszcze próbował mu pomóc. Strasznie kochany jest :) Skarb po prostu. Zresztą James, Peter i Andrew też są cudowni :) Ciekawe jak na to wszystko zareaguje Remi xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Remi jak się dowie będzie wściekły

    OdpowiedzUsuń
  4. To było świetne. W końcu zacznie się jakoś układać. Jestem ciekawa co będzie dalej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde cudo! Syrii wiedzial o Remusie,.....ciekawe co bedzei jak sie Remi obudzi! Mam nadzieje ze jakos dasz note w terminie bo nie wytrzymam dluzej w niepewnosci....pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba Remi się nam załamie... no ale, najważniejsze, że Syriusz wie i co lepsza, pomógł mu!Dzięęęękuuujęęę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dalej jestem osłupiała ;).Po prostu szok, prawie tak jakbym sama tam była ;), ale wiem, gdyby coś takiego się zdarzyło zepsułabym całą fabułę, bo to przecież yaoi ;). Ale super ;). Również mnie zaskoczył tym, że Syriusz już o wszystkim wiedział :P. Wszyscy zapewno spodziewali się jakiegoś dramatycznego tłumaczenia, kombinowania, nie wiadomo co jeszcze... a Ty tradycyjnie nas zwiodłaś ;P. Dobra z Ciebie pisarka, naprawdę świetna :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Kirhan san to było świetne!! czyli sri wiedział o remusie i starał się mu pomóc tylk ojak zareaguje na to remi jak się obudzi? mam nadzieję że dasz next notkę w terminie ta jest boska cudo super i nie wiem co jeszcze pozdrawiam =*****

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Lunitari~~Luni-chan15 kwietnia 2009 20:49

    Mimo wszystko gdzieś tam miałam nadzieje że Syri wie i okazało się to trafne :D:D:D Biedny Remusek takie katusze musi znosić. Ciekawe jak zareaguje kiedy się ocknie. Mam nadzieje że jakoś sobie to z Syriuszem i resztą wyjaśnią . . . No bo przecież to jego przyjaciele :D:D:D No cóż nie mogę się doczekać nexta :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Stało się ;D Czyli Syriusz coś przeczuwał wcześniej.. ale takie poświęcenie.. jak on go kocha, o ja. Gotowy na wszelkie rany, byleby Remi szybciej powrócił do...człowiekowatych. Niezłe.. teraz to rozbudziłaś moją ciekawość ;P Dobrze, że piątek niedaleko ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo! Jest noteczka !A dlaczego ... ?Bo Kirhan_Sama jest cudowna !Tak samo jak ten rozdział !Pięknie !

    OdpowiedzUsuń
  12. Syriusz jest kochany i niepowtarzalny ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejeczka,
    wspaniale, czyli Syriusz wiedział o wszystkim i to już jakiś czas, robił wszystko aby pomoc...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń