niedziela, 24 maja 2009

Czerwony vs. Trzy

5 listopad

Śniadanie, jako najważniejszy posiłek dnia, było z jakiegoś powodu zawsze monotonne i spokojne. Żadnych specjalnych wygód, zwyczajne jedzenie zaczynające ciężki dzień. Tak to wszystko miało wyglądać i z pewnością wyglądało na całym świecie, za wyjątkiem Hogwartu. A przynajmniej teraz, w te szczególne dni, kiedy to większość nie była sobą, a może nawet różniła się od stereotypowych postaci z bajek bardziej niż można sobie było to wyobrazić. Banda dziwnych osób w jeszcze dziwniejszych strojach, pod opieką Siedmiu Krasnoludków. Gdybym patrzył na to z zewnątrz uznałbym szkołę za dom wariatów, a w tej chwili chyba niewiele brakowało, by właśnie takim ośrodkiem się stała.
Wziąłem ze stołu paluszki, chociaż nie powinienem jeść ich przed śniadaniem. Były wyśmienite. Chude, delikatnie przypieczone, bardziej chyba słodkie niż słone. Kiedy zacząłem, nie potrafiłem skończyć ich jeść. Dopiero pojawiające się na stole mleko skłoniło mnie do odłożenia barwnego kubeczka z kolorowym napisem ‘Junior’.
Usłyszałem dźwięk, jaki wydaje odsuwane krzesło, a zaraz potem dwa kolejne, chociaż już stosunkowo dalej. Zapominając o wszystkim jadłem płatki zbożowe z rodzynkami, ale jakiś dreszcz przeszedł mi po plecach. Ruda czupryna w różu mignęła mi przed oczyma. Uznałem to za coś normalnego, więc nie zwracając na to uwagi skupiłem się na wyławianiu płatków z mleka. Kiedy dwie kolejne różowe plamy przesunęły się gdzieś między świadomością, a zapomnieniem uniosłem głowę. Syriusz patrzył pytająco na trzy dziewczyny, które go otoczyły.
- Dawno się nie widzieliśmy, Wilczku... – słodki głos Narcyzy sprawił, że Peter siedzący gdzieś obok mnie jęknął, jednak nadal był niezauważony przez dziewczynę. – Wiesz... Tak sobie myślę. Może pouczymy się razem? – Syriusz wzruszył niepewnie ramieniem jakby nie był jeszcze, co do tego przekonany, jednak nie mógł odmówić.
- Może w ogóle poprosimy o stolik dla czworga? – Bellatrix usiadła kruczowłosemu na kolanach. Aż mną wstrząsnęło – Wiesz, ciężko dziś o dobrego wilka... A ty podobno jesteś najlepszy...
- Jedyny – mruknąłem pod nosem. Syriusz był jedynym wilkiem.
- Zostaw tą czerwoną mizerotę i chodź z nami. Pyszna wieprzowinka... – Potter parsknął śmiechem na dźwięk przymilnego tonu Lily i tej komicznej zachęty. – Aż trzy wyśmienite kawałki... – dziewczyny z uśmiechami mrugały zachęcająco do wpatrzonego w nie Blacka. Tego było jak dla mnie zbyt wiele. Podniosłem się gwałtownie i obchodząc szybko stół zepchnąłem Bellatrix z kolan mojego chłopaka.
- Czerwona mizerota nie pozwala! – warknąłem obejmując go za szyję – To mój wilk! Znajdźcie sobie innego, albo weźcie żabę! – pokazałem na Petera, który wyglądał na takiego, który to bynajmniej nie miałby nic przeciwko.
- Ale Wilk wydaje się mieć inne zdanie – czarnowłosa Ślizgonka uniosła dumnie głowę i zrobiła krok do przodu. Szybko porwałem z ziemi swoją torbę i owinąłem lekko pasek wokół szyi Syriusza robiąc prowizoryczną obróżkę. Patrzyłem na dziewczyny wyzywająco. Nie dopuściłbym by mój Wilk miał sobie pójść z trzeba świnkami, tylko dlatego, że był wilkiem i nie potrafił odmówić wieprzowinie! Pociągnąłem go lekko za sobą z dala od Trzech Świnek. Po drugiej stronie stołu czułem się bezpieczniej, chociaż nadal piorunowałem się z nimi spojrzeniem.
- Oddaj wilka! – warknęła najstarsza z dziewczyn i zarzuciła do tyłu czarną falą włosów. Zrobiła krok do przodu, jakby chciała przejść przez stół. W panice popatrzyłem po blacie, nakrytym obrusem. Musiałem jakoś bronić swojego Syriusza tyle, że Czerwone Kapturki chyba nie mają zazwyczaj żadnej broni. Lily stanęła zaraz za starszą dziewczyną, gdy Narcyza trzymała się na końcu w miarę bezpiecznej odległości. Miałem na karku trzy nastolatki, z czego dwie były naprawdę niebezpieczne.
To, co stało się dalej było zaledwie ułamkiem sekundy. Bella postąpiła pewnie krok na przód i zaczęła przechodzić ponad stołem, rudowłosa Gryfonka ruszyła za nią. Porwałem z talerza kawałek jakiegoś placka i roztarłem na twarzy pierwszej z nich. Druga cofnęła się niepewna. Nie było czasu na zastanawianie się. Poderwałam kolejną garść jedzenia, tym razem padło na galaretkę, i rzuciłem nią w oszołomioną koleżankę. Trafiłem, a Ślizgonka właśnie odgarnęła krem z oczu. Dotarło do mnie, co zrobiłem i że rozpętałem wojnę. Czerwony miał koszyczek z jedzeniem, więc czym innym miałby się bronić?
Wściekła ciemnowłosa pozrzucała ze stołu kilka kubków, kiedy szukała czegoś by tym rzucić. Włożyła rękę w jajecznicę Agnes i rzuciła, jednak jajko rozpadło się w drodze i do mnie nie doleciało nic. Porwała szybko miskę z musem jabłkowym i tym razem nie było uproś. Naczynie musiało dolecieć, chociaż dziewczyna nie miała najlepszego cela. Miska wylądowała prosto na twarzy Jamesa. Ten to miał szczęście, musiałem to przyznać.
Naczynie zsunęło się z niego na podłogę, a sceptyczna mina przebijała się przez jabłkową maź.
- Ja dziękuję za pamięć, ale bez przesady – mruknął pod nosem. Zdjął okulary i wytarł je o jeszcze czystą koszulkę. Kilku osobom spodobał się pomysł wojny na jedzenie. Miałem nadzieję, że dziewczyny w szale nie zauważą, że ich główny cel zniknął. Pociągnąłem Syriusza za koszulę i wciągnąłem pod stół właśnie, kiedy przeleciał nad nami kawałek kiełbaski.
Sheva już tam siedział zajadając się paluszkami, które ja jadłem wcześniej. Teraz, kiedy o tym myślałem wydawało mi się, że Andrew zniknął jakiś czas temu, ale ja nawet nie zdołałem tego dostrzec zajęty ratowaniem Syriusza.

- Wyczułem – chłopak jakby czytał mi w myślach – To nie moja wojna, więc unikam kłopotów. W mojej bajce nie było wilka. – uśmiechnął się niepewnie. Skinąłem głową i popatrzyłem już poważnie na Syriusza. Niestety cały efekt upominania go za bezczynność nie przyniósłby efektu, nawet gdybym się nie uśmiechnął pod nosem. Na policzku kruczowłosego przyczepiona była czekoladowa babka z nadzieniem budyniowym. Syri wydawał się sceptyczny pod tym względem do granic możliwości. Czekał grzecznie aż ją zobaczę, a teraz jego wzrok wydawał się zmuszać mnie bym coś z tym zrobił. Wpatrywałem się w naprawdę cudownie wyglądające ciastko. Oblizałem mimowolnie i westchnąłem ciężko. Nie potrafiłem się jednak powstrzymać. Usiadłem mu na udach i odgryzałem po kawałku babki. Była przewspaniała i aż mruczałem chcąc więcej. Syriusz czekał posłusznie, a kiedy zjadłem, co mogłem wylizałem budyń z jego policzka i otarłem go swoją koszulką. Black przez ten czas zdążył już dojść do siebie, jako że jego dłonie ściskały lekko moje pośladki, a usta układały się w zawadiacki uśmiech.
- Kto by pomyślał, że Wieprzowinka będzie się o mnie bić ze Słodkim Czerwonym Ciasteczkiem – zamruczał.
- Taaa – prychnąłem – Ale mój Wilczek nie walczył o prawa do tego Ciasteczka, tylko siedział jak zaczarowany i pozwalał by Trzy Świnki robiły, co chciały. – dotknąłem jego czoła palcem i lekko pchnąłem w tył jego głowę.
Obrus podniósł się i ktoś wszedł pod stół. Odklejając się od kruczowłosego zobaczyłem coś okropnego. Wielką mieszaninę słodyczy i innych składników śniadania. Majonez mieszał się z bitą śmietaną, musztarda z ketchupem i galaretką, kisiel spływał po całości tej mieszanki, która z pewnością była człowiekiem, gdzieś pod warstwą jedzenia. Byłem gotowy wypchnąć Syriusza na zewnątrz gdybym miał przed sobą którąś z dziewczyn. Wielka maź podniosła ręce i sięgnęła do twarzy, o ile to rzeczywiście była twarz. Coś odkleiło się do niej i w dwóch okrągłych punktach, całkowicie czystych dostrzegłem oczy. James zdjął okulary, przez które nic nie widział. Wyglądał komicznie i w trójkę wybuchliśmy z chłopakami śmiechem. Biedny J. nie miał nawet, w co wytrzeć okularów, więc patrzył na nas mętnym wzrokiem. Na brudnej do granic twarzy te dwa czyste punkty, które osłoniły szkła wydawały się tylko bardziej go pogrążać. Nigdy nie wyglądał tak głupio jak teraz. Tym mógł się pocieszać.
- Śmiejcie się, śmiejcie! – żachnął się – To wasza wina! Z resztą ja i tak wyglądał dobrze... Chyba... Kiedy ostatnio widziałem Petera, czyli zanim zapaprali mi całkowicie okulary, wyglądał jak góra śmieci. Wbili mu nawet na czubku głowy marchewkę. Idę od was! – odwrócił się zostawiając na podłodze ślady jedzenia – Głupio mi z wami siedzieć, kiedy wy jesteście czyści! – i wrócił na pole bitwy, jakby właśnie wychodził z namiotu dowódcy.

7 komentarzy:

  1. Fajna noteczka, szczególnie walka o wilczka i akcja z babeczką ^^ Ale wyłapałam kilka literówek, które mnie trochę poirytowały :)Pozdrawiam i czekam na więcej:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to motylki xD Coś ostatnio do mnie nie zaglądasz ;)Nie jestem takim złym wilkiem, na jakiego wyglądam w opowiadaniach ;PCo do opowiadania - rewelacja xD Remi mógłby walczyć na arenie, bo lew z niego znakomity xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ! Mi też sie odrazu motylki w oczy rzuciły ^^Fajne sa ! xDA notka cuudo !Ha ! remi jaki waleczny ;pJuż widzę Jamesa całego upaćkanego jedzeniem i tylko czystymi okami !Hahaha !Jak kcem już ciąg dalszy !

    OdpowiedzUsuń
  4. Łapa xDDU mnie nowa notka ;) Z piosenką ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie taki maleńki ;) Piszesz zawodowo i jesteś w ścisłej czołówce najlepszych, jakie znam... wiele znam ^^' Niemniej....byłam pierwszą osobą, która zainspirowała mnie do założenia bloga. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się przeczytać na raz około 10 notek.. czy nawet więcej, po rząd, bo mnie strasznie zaciekawiły ;) Piszesz... tak.. bezstresowo i miło, że aż chce się czytać. Co prawda każdy ma styl, na przykład u mnie dominuje najpierw dewiza"aby ładnie wyglądało, trzeba trochę pocierpieć". Hehe xD Mój sensei xDCo do gg... ja z kolei na gg jestem "od święta" xP

    OdpowiedzUsuń
  6. Akemi... ! Haha ! U Ciebie na blogu coś Kirhan san wspominała o jakimś fanclubie... Hm... czy nie myślicie że to dobry pomysł ?Fanclub Kirhan_Sama !

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    humor humor,  po prostu humor, no czerwony kapturek ratuje wilka, choć zastanawia mnie gdzie jest wilk z bajki o trzech świnkach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń