piątek, 22 maja 2009

Zegarek

W miarę możliwości postaram się spełnić prośby co do Kartek z pamiętnika, podobnie jak na Ai no Tenshi oraz Le Miroir.

 

Drzwi naszej sypialni, bądź Chatki Z Piernika, były zamknięte. Sheva właśnie siedział na parapecie i podgryzał słodki opłatek firanki. Pod nim na łóżku Jamesa było nas czworo i każde z nas w zamyśleniu zjadało jakąś część słodkiego pokoju. Żułem kakaowy wafelek z drzwiczek szafki nocnej, Syri ułamał ode mnie odrobinę, podczas gdy Potter urywał kawałki swojej pierzyny, rzucał, co trzecim w stronę otwartych ust Petera i zjadał swoje porcje. Nasza uwaga w dużej mierze skupiona była na zegarku, który okularnik trzymał za złoty łańcuszek w powietrzu. Okrągły ‘wisiorek’ ze wskazówkami, gdyż właśnie z tym mi się kojarzył, okręcał się wokół własnej osi. James otworzył go i tykanie stało się głośniejsze. Otworzył książkę i nadal milczeliśmy wpatrując się w to tępo.

- To nie ma sensu – glos okularnika był znudzony – Ciągle wiemy to samo. Dwie sekundy na tym zegarku to dokładnie dwie linijki tekstu.
- A to i tak nic nam nie daje – kontynuował Syriusz – Może byś to przypadkiem, lub ta książka sama tak sobie ubzdurała. – utknęliśmy, już nie po raz pierwszy, w martwym punkcie zagadki tego dziwnego tomiku.
- A jeśli to naprawdę chodzi o Królika z Alicji w Krainie Czarów? – podjąłem wątek, który chodził mu po głowie, a o którym nie miałem czasu z nimi rozmawiać. – Zegarek by pasował, a James nie ma stroju. Poza tym od razu przyzwyczaił się do zegarka.
- Ale Alicja goniła Piotrusia, nie Jamesa – kruczowłosy postanowił się posprzeczać. Widziałem w jego roześmianym spojrzeniu, że właśnie to pasowało mu najbardziej. Odrobina pikanterii skoro i tak nic się nie ruszało.
- Bo James nie jest Królikiem z Alicji! – starałem się mówić rezolutnie i zrozumiale – Musi dopiero skompletować strój. Ma już zegarek, więc można powiedzieć, że się zaczęło. To tak jakbyś z marszu przechodził w bieg. Zaczynasz od pierwszych kroków, a później wszystko toczy się według pewnego wzorca, zaś efektem końcowym jest twoje zmęczenie – zatoczyłem młynek palcem na udzie lekko zawstydzony, że musiałem bawić się w nauczyciela.
- Jakiś sens to ma, ale co jeśli nie chodzi o Alicję?
- To nic nie tracimy, bo i tak marnujemy czas na siedzenie i wpatrywanie się w złote tykadło. Ogólnie rzecz biorąc powinno się to wszystko zlewać, jednak z naszym szczęściem nie zdziwię się, jeśli to zwyczajny zegarek. – to była słuszna uwaga. Nie mogliśmy dorobić się większych kłopotów, a te były chyba już i tak wystarczające. Czy miałem rację, czy też nie zawsze warto było ryzykować. Uśmiechnąłem się do Shevy w zamian za ten drobny pomocny gest. To było banalne, jednak skupiłem się do tego stopnia na tłumaczeniu, że zapomniałem jak argumentować tę część.
J. wstał w wsunął zegarek do kieszeni.
- Idziemy do Camusa. Skoro sami nie jesteśmy pewni, to możemy go jeszcze pomęczyć. Jest niedziela, więc pewnie siedzi u siebie. – tym razem uśmiechałem się do siebie. Cieszyło mnie, że znowu zobaczymy się z Camusem, chociaż zaledwie wczoraj z nim rozmawialiśmy. Chyba zbyt wiele się działo i dlatego dni wydawały się nam tak długie.
James okazał się samozwańczym przywódcą. Prowadził nas do gabinetu profesora, chociaż byłem pewien, iż gdyby chodziło o McGonagall wcale nie byłby taki władczy. Widocznie chciał nadrabiać póki miał okazję. A chyba z każdą chwilą niewiele mu ich zostawało. Zaryzykował bym stwierdzenie, że nie więcej niż kilka dni. Chyba im dłużej zwlekaliśmy ze znalezieniem rozwiązania tym gorzej było, lub być miało.
James poprawił się przed wejściem i zastukał. Odpowiedział mu spokojny, ciepły głos. Chłopak otworzył drzwi i wszedł jako pierwszy, a za nim wcisnęliśmy się cała resztą. Nauczyciel uśmiechnął się odkładając na bok Proroka.
- Słucham panowie. O co chodzi? – wydawał się nawet lekko rozbawiony. Okularnik wyjął z kieszeni zegarek i podchodząc do biurka położył go dosyć gwałtownie na blacie.
- O to! – wyrzucił z siebie – Znaleźliśmy ten zegarek i nie mamy pojęcia czy ma coś wspólnego ze sprawą. Wiemy tylko, że jedno zdanie w tamtej książce odpowiada dwóm sekundą na nim. – streścił krótko kilka godzin naszych obserwacji. Mężczyzna za to kiwnął głową i czekał chyba na więcej szczegółów, których nie było. Po kilku minutowym wyczekiwaniu westchnął głośno. Zabrał zegarek od Pottera i otworzył. Oglądał ze wszystkich stron, w słońcu i w cieniu. Stukał w szkiełko i chyba nie znajdował w nim nic szczególnego. Nagle na jego czole pojawiła się drobna zmarszczka, jakby coś jednak dostrzegł na białym cyferblacie. Wyjął z tylnej kieszeni różdżkę i machnął nią zasłaniając okno. Sprawiło to, że zapanował lekki półmrok. Dobrze wiedziałem, że nie musiał używać różdżki by robić pewne rzeczy, ale widocznie przyzwyczajenie było w tym wypadku silniejsze. Kolejne machnięcie i znowu było jasno. Nauczyciel odwrócił się do nas przodem i przywołał nas palcem.
- z jednej strony wydaje się, że to wskazówka rzuca cień jednak widzicie tę smugę? – opuszkiem palca wskazał nam drobną szarość na białym papierze. Machnął i zaciągnął zasłonę. – Teraz lśni na biało, chociaż bardzo niewyraźnie – i rzeczywiście miał rację. Coś przebijało się nieśmiało przez ogólną barwę cyferblatu i w zależności jak odwróciło się zegarek wydawało się stać w miejscu.
- Przypomina kompas – mruknąłem do siebie, jednak nie dało się ukryć, że był to komentarz dobrze słyszalny dla każdego.
- Celnie – pochwalił mnie Camus. Przygryzłem wargę lekko speszony jego pochwałą.
- Ale to trochę nie zgadza się z Królikiem z Alicji... – mruknąłem nieśmiało – Jeśli James ma nim być, po co nam kompas? – mężczyzna oddał nam zegarek.
- Sądząc po wskazówce jeszcze nie czas by za nią podążyć, więc może masz rację z tym Królikiem. W końcu to on doprowadził Alicję do Krainy Czarów. W tej bajce może doprowadzić was do jej końca. Bajka inna, ale postać nie koniecznie. Z resztą, jeśli to nie jest właściwa droga zawsze możecie zrezygnować, gdy dotrzecie do prawdy. Ja nie mogę wam więcej pomóc – mimo wszystko posłał nam ciepły, kojący i pełen słodyczy uśmiech. Gdybym nie miał Syriusza zakochałbym się w nim od razu. Black jednak nie wydawał się chyba przekonany moimi wcześniejszymi zapewnieniami.
- A co u Fillipa i małego? – zapytał zmieniając na chwilę temat, a tym samym patrząc na mnie, jakby chciał zaznaczyć, że ani nauczyciel, ani ja nie jesteśmy wolni. Był naprawdę zabawny. Tym czasem profesor usiadł na biurku i westchnął ciężko.
- Z tego, co wiem tęsknią za wakacjami. Z resztą ja również. Nigdy nie czekałem na nie z takim utęsknieniem. Nathaniel – skinął głową jakby chciał sprostować, że chodzi tu o jego synka – Podobno jest grzeczny, ale często o mnie pyta – wydawał się rozmarzony i niemal nieprzytomny ze szczęścia. Kiedy wrócę na Święta pewnie będzie już składał całe zdania... – nagle niemal podskoczył – Ale ja tu o ważnych tematach – mrugnął porozumiewawczo – A wy tu macie swoje problemy. Doradzam wam robić cokolwiek i czekać, aż wskazówka będzie gotowa. Nie ma innego wyjścia, a to nie wydaje się złe. – znowu się uśmiechał. Był niemalże słodki. Jego palce widać było, iż samowolnie powędrowały na ramkę zdjęcia i głaskały ją powoli, pieszczotliwie.
Syriusz uznał, że to najlepszy moment by znikać i zostawić go samego ze swoim rozmarzeniem i dosłownie wypchał nas z gabinetu. Nie mieliśmy nawet czasu na podziękowanie za radę i pomoc. Black zrobił to za nas wylewnie i specjalnie cicho by mężczyzna mógł już odlecieć myślami do swojego domu i ukochanego i dzieciątka. Zastanawiałem się, która część kruczowłosego jest taka zazdrosna. Wilk, czy sam chłopak? Sądząc po całokształcie chyba jednak bajkowa forma, gdyż Black wiedział, że nie zostawiłbym go dla Camusa, ani nikogo innego. No, przynajmniej na razie nie planowałem, a o przyszłości ciężko byłoby mówić z całkowitą pewnością. Nie mniej jednak nie planowałem zmiany swoich uczuć, czy poglądów. Raczej obawiałbym się Syriusza. Miał w sobie jeszcze coś nieobliczalnego, ale kochałem tę cząstkę tak samo jak wszystkie inne. Cichutko w myślach uznałem tę wyprawę w poszukiwaniu normalności i rozwiązania problemu, moją własną ekspedycją w poszukiwaniu starego Syriusza. Tak jakbym miał tylko jego część, a moim zadaniem było odnalezienie reszty do całości. Już wiedziałem, co mu zrobię, gdy obaj będziemy w pełni sobą. Coś delikatnego i czułego, ale nie perwersyjnego. Coś by pokazać mu, że się stęskniłem i czekałem na niego długo.

5 komentarzy:

  1. ~Lunitari~Luni-chan22 maja 2009 02:37

    Jak słodko :D:D:D No nie powiem ten królik z Alicji mi do J. pasuje xDxD Ciekawe kto jest Alicją w tej bajce ? Naprawdę jestem ciekawa tego xDxD Kto wie może już niedługo się dowiem :D:D:D No nie mogę się doczekać jak to się zakończy xDxDMoje modlitwy o neta dla ciebie ciągle nie ustają xDxD Dorzucam co nich jeszcze modły o wenę, czas i spokój xDxDxD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co Remi zrobi... nie perwersyjnego? Już Black się o to postara xD Alicja dla J. hmm...Kinn jest chyba z innej bajki..buahaha.. nagle przyszedł mi na myśl obraz Reijela w sukience .. jako Alicja.. o ja xD Trójkąty nie w modzie, wróć ;P Cóż Ty wymyślisz :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ! Już się nie mogę doczekać tego co Remi zrobi Syriuszowi !Notka ciekawa... ale cały czas sa daleko od rozwiązania tej zagadki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, och Remus, Syriusz na pewno się ucieszy, ciekawe jak jeszcze długo to zajmie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń