środa, 20 maja 2009

Eksperyment

4 listopad

- Moim zdaniem musimy przeprowadzać na niej eksperymenty! – kolejny ciężki dzień debat nad tym samym tematem, co zwykle ostatnimi czasy – Skoro nie wiemy jak, nie mamy wyjścia! Musimy eksperymentować! – Syriusz był pewny tego, co mówi. – Sprawdzę, czy nadal działa, a później czy inni też mogą pisać. Specjalnie nie czekał nawet na odpowiedź Pottera. Wyjął mu z rąk książkę i wziął pióro. Wydawał się pewny swego i zapewne był przekonany o swoich racjach. Ciężko byłoby wymyślić coś innego, ale tym samym skutecznego. Musieliśmy spróbować.

- A co jeśli się nie uda? – okularnik nie był przekonany – Mogą być skutki uboczne.

- Jeśli się nie uda nic nie tracimy, poza czasem. Skutki już są. Wystarczy popatrzeć na większość z nas. Nic więcej nie może się stać. Wyglądamy jak banda masakrycznych idiotów, myślisz, że może być z nami gorzej? – to chyba przekonało pottera, który skinął głową zgadzając się z kruczowłosym. Ja sam nie miałem nic do powiedzenia. Byłem Czerwonym Kapturkiem, więc jakbym mógł nie podjąć ryzyka by pozbyć się tego dziwnego wdzianka? Nie było takiej możliwości.

- Ryzykujemy! – Sheva popatrzył z niesmakiem na swoją obdartą sukienkę. – Nie ważne, co się stanie, ja chcę mieć to za sobą! – nieśmiało przytaknąłem. Syriusz najwidoczniej wyczuł okazję, więc wcisnął mi do ust ostro alkoholową czekoladkę i zaczął mówić na głos to, co pisał.
- Czerwona sukienka Kapturka była słodko króciutka. Jeśliby się pochylił by nazbierać grzybów z pewnością odsłoniłby więcej niż planował. – uśmiechnął się i podał mi kolejnego łakocia, tym razem delikatniejszego, jakby na przebłaganie. Mój strój od razu się zmienił i był aż przerażająco skąpy. Czekoladki z pewnością nie wystarczały by mnie złagodzić. – Dopiszę jeszcze kilka księżniczek by sprawdzić, czy działa także na innych – dodał szybko, gdy ja miałem ochotę obedrzeć go ze skóry samym spojrzeniem.
- Zaraz stracisz zęby – mruknąłem pieszczotliwie wyrywając mu z rąk wolumin i pióro. Nie miałem ochoty szukać swojego. – Zaraz będziesz miał nie obnażonego Czerwonego, ale wnerwionego Czerwonego Kapturka! – Syri zawahał się, po czym podał mi nieśmiało kolejnego już łakocia. Zabrałem go, ale wcale nie planowałem wybaczać tej ubogiej sukienki, w którą mnie ubrał. Otworzyłem książkę i niby to dla potrzeb eksperymentu wpisałem kilka słów. Poniekąd była to zemsta.
Strój Syriusza skurczył się. Teraz miał na sobie krótkie spodenki z futerka i krótką bluzeczkę z tego samego materiału. Skoro ja miałem być roznegliżowany, on także mógł. Tylko, że jego reakcją był podejrzliwy uśmieszek, nie zaś rumieniec.

- Więc jednak chciałeś mnie rozebrać... – rzucił z przekąsem – Podobam ci się taki niemal nagi? Chociaż nie... Daleko mi do nagiego, jednak chciałeś tego... Może jeszcze jest szansa na to, że skończymy jako para rozpustników... – rzuciłem w niego papierkiem z czekoladki, któremu niestety daleko było od osiągnięcia celu.
- Świntuch! – oskarżyłem go speszony. Sheva okazał się wielką pomocą w tamtym momencie. Odepchnął Blacka na bok i podszedł zaglądając ze do książki.
- Mogę? – zapytał niewinnie, ale nie czekał na odpowiedź. Wziął ode mnie pióro i zaczął pisać w moich rękach.

- Łachmany Kopciuszka w końcu zamieniły się w piękną suknię balową – przeczytałem na głos jego słowa, ale nie stało się nic. Niezadowolony niesamowicie Sheva dopisał i przeczytał:
- Do północy – i wtedy bajka zadziałała. Ubogi strój służki zamienił się we wspaniałą suknię balową, włosy chłopaka same upięły się w kok, nawet, jeśli urosły pod wpływem czarów dziwnej książki i zapisanych w niej słów. – Teraz przynajmniej nie wyglądam jak wieśniaczka – mruknął usatysfakcjonowany. Stanął przed lustrem i oglądał się ze wszystkich stron – Chyba zacznę bawić się w podobne rzeczy z Fabienem. To może być przyjemne. Jak myślisz, James? – rzucił mu przelotne spojrzenie. Okularnik splatając ręce na piersi prychnął.
- Jeśli to miała być aluzja do tego, że moje bazgroły w książce nie działają to trafiłeś w sam środek! Peter teraz ty – blondynek sięgnął po wolumin uśmiechnięty, najwyraźniej wpadł na jakiś pomysł, co napisać, jednak J. szybko zmienił zdanie. – Albo nie, nie. W Trzech Świnkach nie ma żadnej żaby, tak samo jak w Żabim Księciu nie ma świń. – zawiedziona mina chłopaka potwierdzała domysły Pottera. Trafił w samo sedno! – Idziemy, nie ma sensu to siedzieć! Trzeba się przekonać czy działa tez na innych. – okularnik ruszył jako pierwszy, a za nim podążyliśmy my. Chyba miał rację, gdyż nie mieliśmy wiele czasu.
Wyszliśmy do Pokoju Wspólnego. Był przepełniony. Przy schodach do dormitorium dziewczyn Zardi przepychała się z trochę nazbyt wielkimi skrzydełkami. Zarówno ona, jak i Agnes chyba same do końca nie wiedziały, czym są i z jakiej bajki się urwały. Uznałem, że zlituję się nad dziewczyną i pisząc odpowiednie słowa w woluminie sprawiłem, że jej skrzydła były mniej materialne, a bardziej elastyczne. Teraz mogła z powodzeniem przeciskać się między innymi. Chyba każde z nas było zadowolone, że ta dziwna, wybrakowana opowieść działa także na innych. Zostawiłem chłopaków i podszedłem do dziewczyny. Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mam prośbę – zacząłem od razu. Potter był chyba trochę przerażony, ale wiedziałem, że jej mogę zaufać. – Jesteś w stanie coś tu napisać? No, wiesz... Tak o tych bajkach, się znaczy o postaciach... To znaczy... – sam nie wiedziałem jak jej to wytłumaczyć, jednak ona poszła na łatwiznę. Zajrzała do książki i przeczytała ostatnie nasze zapiski.
- Więc to wasza sprawka? – zapytała spokojnie, jednak wydawała się tym niesamowicie rozbawiona. Wskazałem jej głową Pottera.
- To jego wina – wyjaśniłem krótko – My tylko pokutujemy. – to tym bardziej wydawało się ją bawić. Mimo wszystko nie pytała. Nakreśliła tylko nie do końca sprecyzowany opis postaci, którą planowała lekko ubarwić, a na efekty nie musieliśmy długo czekać. Skrzydła jej kuzynki momentalnie się powiększyły uderzając w twarz jednego z chłopaków. Nagle zmniejszyły się i były niemal niedostrzegalne, to znowu były ogromne i chłopak z trudem uciekł by ponownie nimi nie oberwać. Zardi wydawała się tym zachwycona. Aż wzdychała z rozkoszy.
- Uwielbiam jej dokuczać – wyznała, jakby dla wyjaśnienia – I nabijać się z niej. To moja ukochana kuzynka! I przyjaciółka, rzecz jasna. – wydawała się kogoś ostrzegać – Nie ma nic lepszego niż nabijanie się z niej, ale ona wie, że okazuję tak swoje przywiązanie. – nagle ocknęła się – Nie wiem, kiedy wszystko wróci do normy, więc nie marnuję czasu. Idę ją zamęczać – wyglądała jakby cos wrednego nagle w nią wstąpiło. Współczułem Agnes, która musiała z nią wytrzymywać. Nie mniej jednak wiedzieliśmy teraz, że każdy po przemianie może korzystać z tych właściwości tomiku.
Chłopcy byli już przy wyjściu z naszego Domu, gdy ich dogoniłem i wyszedłem na korytarz, czy też leśną ścieżkę, jak kto w tym wypadku wolał. Magia nie wydawała się maleć, a ptaki wiły sobie gniazda w nieprawdziwych koronach drzew. Ten jeden aspekt nie musiał się jak dla mnie zmieniać, w ogóle. Niestety gdyby miało to oznaczać, że i my zostaniemy tymi dziwnymi postaciami, wolałem już całkowicie powrócić do zwyczajnej szkolnej nudy.
Coś zalśniło w trawie zaraz obok ścieżki. Zmarszczyłem czoło. James także to dostrzegł, chyba jak my wszyscy i podniósł złoty łańcuszek, na końcu, którego wisiał złoty zegareczek o białej tarczy, na której widniały bardzo ładne wypisane czarnym tuszem liczby oznaczające godziny trzecią, dwunastą, dziewiątą oraz szóstą. Mógł być zegarkiem Królika z Alicji, jak i nie mieć z tym nic wspólnego. Poniekąd wydawało mi się, że wszystkie te bajki robią, co chcą, a całe to zamieszanie nie ma większego sensu.
- Jak dla mnie szukamy igły w stogu siana, a nasze logiczne poszukiwania końca nie mają sensu... – nie tylko ja to zauważyłem. Okularnik schował zegarek do kieszeni uznając, że może się przydać. – To jakaś farsa... Nigdy nie dojdziemy do końca!
- Ten jeden, jedyny raz, Potter – Syriusz przetarł dłonią czoło – Masz świętą rację. Błądzimy po omacku, a tu nie ma logiki. Chyba się poddaję i czekam, aż sam dojdziesz do rozwiązania. – przerażony wzrok Jamesa był wymowny. – Niech będzie, nie zrobię tego. Dotrwam z wami... – czasami naprawdę był miękki, chociaż nasza sytuacja była naprawdę krytyczna.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza? ;P Miękki Black xD No proszę, a więc nie tylko Remus na niego tak działa xD Przynajmniej jest wierny przyjaciołom ^^ Ojj.. Remi już jest odporny na łakocie... Syriusz musi się bardziej postarać :>Błagam i wznoszę prośby, aby Kirhan miała stały dostęp do Internetu oraz aby on już nigdy jej nie szwankował. **

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~Luni-chan20 maja 2009 04:49

    Przyłączam się do twych modlitw Akemi i także proszę a nawet błagam o stały kontakt z netem dla ciebie Kirhan-san. Notka cudo powoli się wszystko wyjaśnia. Nie mogę się doczekać jak to się skończy. No i ciekawe czy Camus na coś wpadł :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo xD, wydawałoby się, że to odkrycie do czegoś ich doprowadzi, a tutaj psikus ;). fajnie, ta historia z bakami bardzo mi się podoba :D. A Syriusz jest w ogóle fe. Jak on tak może traktować Czerwonego? ;)Notka świetna, ciesze, się, że się pojawiła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna notka, ale nie mogę się doczekać, aż uda im się wszystko odkręcić xDPozdrawiam i będę się modlić o internet dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nocia świetna ^^Może to że mogą sami pisać tą bajkę jakoś im pomoże rozwiązać ten cały problem ...NIe wiem z kont ty czerpiesz takie pomysły, ale jestes niesamowita !Ech... czekam aż uda im się rozwiazać tą zagadkę...I błagam niebiosa, aby Ci internet zesłały !

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam małą prośbę, czy w najbliższym czasie mogłaby się ukazać Kartka z Pamiętnika w wykonaniu Lucjusza? Brakuje mi tej postaci ostatnio straszliwie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, może uda się coś zdziałać, ale właśnie czemu Potter nic nie może pisać i czy kogoś też to nie dotknęło także...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń