wtorek, 26 maja 2009

Wielkie plany

Nasza wojna na jedzenie zdenerwowała McGonagall, która dała nam popalić na zajęciach. Zapewne wyżyła się także na innych klasach, więc nie byliśmy odosobnieni. I tak nie podobał się jej zapewne fakt ogólnego rozbawienia z powodu jej wyglądu. Niestety nawet ja nie byłem w stenie powstrzymać się przed cichym chichotem, gdy patrzyłem na jej sztuczną brodę i czapkę z maleńkim dzwoneczkiem na końcu. Wyglądała doprawdy idiotycznie.

Całe szczęście zajęcia nie trwały wieczność i mogliśmy odpocząć przed astronomią. W Pokoju Wspólnym nie było wiele osób, a może nawet zaledwie garstka postanowiła spędzić podobnie jak my. Książęta nadal okupowali nieświadomego Snape’a, Lu i jego Trzy Niedźwiadki czuwali nad bezpieczeństwem Śnieżki. Wszystko toczyło się według jakiegoś specjalnego planu, który przypisywał każdemu jego miejsce w naszej hierarchii bajkowego Hogwartu. Zdziwiłbym się gdyby było inaczej. Dalecy byliśmy w końcu od układania własnych dziwnych historii, zaś stroje, które na sobie mieliśmy nie pozwalały nam na całkowite posługiwanie się wolną wolą. To one kierowały większością naszych zachowań. Tak też było w czasie tej nieszczęsnej wojny na jedzenie.

- Ha! – Syriusz wstał z fotela podnosząc w górę obie ręce i wyszczerzył się do wszystkich – Przecież teraz jest najlepsza okazja na odnowienie naszego zespołu! Nie można wybrać lepszych okoliczności, jak tylko te! Wielki powrót Yuuki! Sami pomyślcie! Pomoc Domowa na perkusji, pół Królika i Czerwony Robin Hood na gitarach, Ropuch na basie i ja na wokalu! Seksowny, wyzywający Wilk! Oczywiście, Remi, na niektóre piosenki wracałbyś do wolaku...

- Ja nie potrafię grać na gitarze – rzuciłem mu ostre spojrzenie. Jeszcze tylko Czerwonego Robina Hood’a mi brakowało, w dodatku na gitarze! Prychnąłem mu w twarz i popukałem się po głowie – Niedoczekanie twoje, Syriuszu.
- Oj, Remi – pokręcił głową energicznie – Skoro Peter potrafił nauczyć się grać na basie, to ty już z pewnością zapamiętasz kilka piosenek. Ja będę twoim nauczycielem. Boski i ponętny Syriusz ‘Wilk z Kapturka’ Black! – był tak zakochany w sobie, że miałem wrażenie jakby zaraz miał obcałować siebie samego. Nawet gdyby się sobie oświadczał nie byłbym zbyt zaskoczony, no może gdyby zdołał uklęknąć sam przed sobą, jednak to chyba raczej nam nie groziło. Nie tylko ja wydawałem się do tego sceptycznie nastawiony. Andrew wyglądał na pochłoniętego zabijaniem wzrokiem kruczowłosego. Z całą pewnością chodziło mu o niedawną ‘pomoc domową’. Był naprawdę przewrażliwiony na tym punkcie. Wychodziło na to, ze mógł być księżniczkami różnych rodzajów, ale nie obdartą biedną dziewczyną. To poniekąd dobrze o nim świadczyło, jako że miał wiarę w siebie i wiedział na jak wiele go stać. Był przy tym atrakcyjny, więc nie pasował do niego strój Kopciuszka przed przemianą na bal. O wiele lepiej wyglądał wtedy przez te kilka godzin, gdy zdołał się zmienić dzięki książce.
- A dlaczego ‘pół Królika’? – widocznie teraz przyszła kolej na żale Jamesa – Może nie doszło jeszcze do mojej przemiany, ale wychodzi na to, że w końcu dojdzie! Nie musze być Pół Królikiem! Jestem James, James Potter, a nie Pół Królik!

- A teraz dzieci powtarzajcie za mną – pociągnął to Syriusz – Pół Królik! Nie mniej nie więcej, ale Pół Królik! Cieszmy się i radujmy! Pół Królik! – niestety dostał za to z książki w głowę. Nawet nie planowałem go ratować. Należało mu się z całą stanowczością. Następnym razem pomyśli zanim powie coś podobnego. – Nie musiałeś tego robić – wydął wargę, ale szynko mu to przeszło – Sami pomyślcie. Ryo napisze dla nas piosenki! Jakieś głupie, a żeby było milej. Naszym zadaniem będzie to przedstawić publice, na dobrą sprawę równie dziwnej jak my. To dochodowy i pewny interes. – gdzie on tam widział dochody? Nie miałem pojęcia, jednak widocznie tak być miało, a my nie mieliśmy wyjścia jak tylko się zgodzić. Znając go skończyłoby się to przymusowym przywiązaniem do sceny i instrumentów zamiast dobrowolnej i udanej zabawy.
Całe szczęście musieliśmy się zbierać do wyjścia na zajęcia i nie było potrzeby dłuższego wsłuchiwania w jego plany na nasza wspólną przyszłość, bądź najbliższe dni. I tak nie wiedzieliśmy gdzie szukać Ryo, chociaż w przypadku Blacka nie miało to chyba być problemem. Te kilka lekcji, jakie mieliśmy z Krukonami na pewno była w zupełności wystarczająca by chłopak go odnalazł. Tym bardziej, że nie mieliśmy pojęcia czy Nakamura uległ przemianie podobnie jak my, czy też oparł się temu dziwnemu czarowi zagubionych liter książki.

Mało zachwyceni pomysłem Syriusza, chociaż było to pewnie wyłącznie pierwsze wrażenie wypływające z szoku, o jaki zadbał kruczowłosy, ruszyliśmy wraz z częścią naszych znajomych z klasy na zajęcia.
Niebo było wyjątkowo ładne i niezachmurzone. Mimo wszystko panował chłód szybko zbliżającej się zimy. Tego roku jesień była naprawdę zimna, a wieża astronomiczna stanowiła najlepszy tego przykład. Szron pojawiał się na szybach w niewielkich okienkach, widzieliśmy nawet swoje oddechy, a nie wyszliśmy jeszcze na samą górę. Cieszyłem się, że zabrałem ciepły płaszcz i rękawice. Nawet kapturek na głowie wydawał mi się w tej chwili pomocny. Black za to miał pełny komfort. Jego ciepłe futerko wilka stanowiła chyba ochronę dużo lepszą niż nie jedne rękawice, czy kaptury.

Trzymaliśmy się zwartą grupą. Nauczyciel astronomii był tym niebezpiecznym, bo nieznanym ogniwem naszych zajęć. Baliśmy się go, ponieważ nie wiedzieliśmy nawet jak wygląda. Wydawał się być cudownym człowiekiem, wspaniałym nauczycielem i niesamowicie dobrym czarodziejem, jednak moja pewność opierała się wyłącznie na założeniach.

Zaledwie wyszliśmy na zewnątrz, a pojawił się przed nami jasny, błyszczący motylek, który był niczym sługa wierny i oddany, który wykonywał zalecenia nauczyciela w najdokładniejszy sposób. Tym razem usiadł na ramieniu Pottera, a z ciemnego końca balkonu doszedł nas ten niesamowity i śliczny głos mężczyzny.
- Bardzo się cieszę, James, że pozwoliłeś sobie na pojawienie się na zajęciach – zaczął dosyć nietypowo – Ale możesz mi wytłumaczyć, co TO robiło w moim gabinecie? – z ciemności wyfrunął kolejny motylek i trzymał coś, co wydawało się być kilkanaście razy większe od niego samego. Rzucił okularnikowi na głowę ową przesyłkę a zaraz potem oba magiczne stworzonka zamieniły się w mgłę znikając.

Niepewnie popatrzyłem na to, co Potter trzymał teraz w dłoniach. Białe, puchate, wielkości kafla, chociaż o przyjemniejszej strukturze, wydającej się miękką, ciepłą i przyjemną.

- Kitka – mruknął na głos chłopak – A po co mi kitka?
- Nie mnie pytaj – rzucił ostro nauczyciel – Była podpisana twoim nazwiskiem, więc przyczep ją sobie do spodni i zacznijmy zajęcia – upomnienie to jednoznacznie zabraniało nam jakichkolwiek prób dowiedzenia się od mężczyzny czegoś więcej. Zapewne rzeczywiście nie wiedział nic poza tym, co nam powiedział, a było tego niesamowicie niewiele. Potwierdzało tylko naszą teorię jakoby James miał zostać Króliczkiem z Alicji i doprowadzić wszystko do końca w odpowiednim czasie.

- Ja wiem, że takie puszyste ogonki są teraz w modzie, ale bez przesady. To nie Playwitch... – Potterowi najwyraźniej nie przeszło – Co ja mam do zdjęć pozować? – dostał po głowie od Lily, która od razu przymilała się do Syriusza.
- Playwitch? – Black zmarszczył nos starając się ignorować dziewczynę. Chyba wiedział, że będę bardzo zły, jeśli tego nie zrobi.
- Nie pytaj – okularnik przetarł twarz dłonią – Błędy młodości, kiedy to chce się dokuczyć kuzynce i trafia na nieodpowiednią gazetę. Wiesz takie pisemko ze zdjęciami sławnych osób ze świata magii w mniej lub bardziej skąpych strojach, lub bez stroju... – dodał z przekąsem. Osobiście chyba naprawdę nie chciałem więcej wiedzieć nic. Mogłem sobie wyobrazić, na co trafił.
- Potter, uspokój się, bo tym razem to ja cię uderzę! – profesor podniósł nieznacznie głos, jednak dalekie to było od krzyku. Jego słowa wibrowały przyjemnie w powietrzu. Nie mogłem doczekać się chwili, gdy dowiem się, kim tak naprawdę jest, jednak z całą pewnością najpierw musieliśmy rozwiązać sporych rozmiarów problem z tymi bajkami, baśniami, opowieściami i wszystkim, co wytrzepane zostało z tamtej ksiązki, a to zapowiadało długą, żmudną pracę pełną wyrzeczeń. A tak bardzo chciałem mieć to już za sobą!

9 komentarzy:

  1. "Kitka" to mnie po prostu rozwaliło xD. Bamboocha! xDMnie też ten profesor ciekawi, taki tajemniczy jest ;). I w ogóle wreszcie zaczyna się coś dziać. Co nie zmienia mojego zdania, na temat tego, że znów jest za mało yaoi (wiem, uzależnienia się leczy, ale jak to dzisiaj na WOSie powiedziałam: "wymagam od innych pozytywnego podejścia do życia", więc nie będę się przejmować, a i ty zbytnio nie przejmuj się mną ;)).Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj taak.. Ciekawe kim jest ten nauczyciel...Haha ! A więc jednak James będzie króliczkiem !Tylko tak trochę mnie zdziwiło to, że teraz niby Syriusz ma śpiewać... Jakoś bardziej w tej Roli Remusa widzę ^^'

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj taak.. Ciekawe kim jest ten nauczyciel...Haha ! A więc jednak James będzie króliczkiem !Tylko tak trochę mnie zdziwiło to, że teraz niby Syriusz ma śpiewać... Jakoś bardziej w tej roli Remusa widzę ^^'

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz zostać oceniony przez blogerów takich jak ty? Zgłoś się do oceny na ocenki-czarownic.blog.onet.pl Zapraszamy i przepraszamy za spam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Motylkowo xD Czuje się, jak na lekcji astronomii xD Intryguje mnie ten nauczyciel... kim on jest? Pewnie trzeba jeszcze sporo poczekać, aż to się wyjaśni xDPotter z kitka.... chciałabym to zobaczyć xD

    OdpowiedzUsuń
  6. ~hp-parodia-smiech28 maja 2009 21:01

    Cześć zaczytałem sie bardzo w tego bloga. Super zapraszam cię na www.hp-parodia-smiech.blog.onet.pl Jeśli lubisz czytać opowiadania bardzo cię zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. opo cudowne. *__* czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;) U mnie nowa notka + zmiana wyglądu bloga xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ciekawe czy Fabien się przemienił, bo to raczej on był tym księciem Andrev, och Potter już ma kitkę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń