niedziela, 31 maja 2009

Kitka i uszka

Notka pojawia się także na Le Miroir ! W następnym tygodniu dodam na Ai no Tenshi!

 

6 listopad

Rano padał deszcz, teraz już tylko niebo szare, jakby brudne, przypominało nam o tym. Było chłodno i w nocy z pewnością miały zacząć się pierwsze przymrozki. Żałowałem, że w dalszym ciągu nie dociągnęliśmy do końca tej afery, której początek wiązał się nierozerwalnie z Potterem. Miałem ochotę na gorącą czekoladę, jednak żadne słodkości nie smakowały mi tak jak zawsze. Moja nieszczęsna rola Kapturka miała swoje skutki uboczne właśnie w ten sposób się ujawniające. Łakocie nie były tymi samymi łakociami. Czekolada tą samą czekoladą, nawet mleko nie smakowało tak samo. Z resztą my także nie byliśmy sobą. Może jak na razie poza okularnikiem, który nie odczuł jeszcze zgubnego wpływu książki. Nie mniej jednak nie przeszkadzało mu to w narzekaniu. Poniekąd robił to teraz o wiele częściej niż rok wcześniej. Wolałem nie myśleć o tym, co czeka nas na siódmym roku, jeśli już teraz było tak krytycznie.
- Kitka! – wrzeszczał do siebie – W dodatku na rzepę! Wykluczone! Nie będę tego nosił! Nie jestem idiotą! Jestem! – poprawił się – Ale nie aż takim! Biała, puchata kitka na rzepę! Kpina! Cały świat będzie się ze mnie nabijał! A kiedy zobaczy to Niholas... Nie, nie, nie! – walczył sam z sobą. Wystarczyło na niego spojrzeć. Z obrzydzeniem trzymał w ręku białą kuleczkę, krzywił się i co chwilę poruszał ramionami, gdy przez jego ciało przechodziły dreszcze.

- Moim zdaniem wyolbrzymiasz wszystko. – Sheva udawał niewinnego, chociaż widać było wyraźnie jak bardzo kpi z Jamesa – Będziesz tylko niewinnym dupo-królikiem. – zamrugał zalotnie i uśmiechnął się niewinnie, wręcz słodko.
Potter prychnął i posłał mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było go stać w tej jakże dramatycznej sytuacji. Istny armagedon Jamesa Pottera.
- Prędzej rozbiorę się i przyczepie tą kitkę na kroczu!
- Tego akurat nie zrobisz – Andrew podniósł się z miejsca – Hogwart, ba! Cały świat nie ścierpiałby takiego widoku – wziął od chłopaka ogonek i mocno przyczepił go do rzepki na spodniach na pośladkach Jamesa. – A teraz będziesz grzecznym gnomem z obciachowym ogonkiem i zostawisz go na miejscu. Inaczej przyszyję ci go do tyłka, kiedy będziesz spał! – syknął, zabrał książkę ze swojego łóżka i wyszedł. J. był już gotowy coś powiedzieć, kiedy zrezygnował z tego zamierzenia. Zamiast tego porwał nieszczęsny wolumin, z którym się nie rozstawał i pobiegł za Shevą. Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że ma zamiar wykłócać się z nim osobiście.
Peter spojrzał na drzwi, na mnie i Syriusza, ponownie na drzwi, po czym zabrał garść batonów z szafki i również wyszedł z pokoju. Tym samym zostałem sam z Blackiem. Nie dało się ukryć, że bardzo zadowolonym z tego faktu Blackiem. Może nawet niebezpiecznie zadowolonym. Z cała pewnością tak właśnie powinno to brzmieć.
Patrząc na chłopaka mówiłem sam do siebie w myślach zastanawiając się czy lepiej byłoby iść w ślady przyjaciół, czy jednak stawić czoła Wilkowi, naturalnemu wrogowi Czerwonego Kapturka. I to był mój błąd, wynikający właśnie z tej dziwnej przemiany. Zbyt długo i za wolno myślałem. Syriusz zdążył mnie już złapać za ręce i pchnąć na łóżko. Wspiął się na nie i wyszczerzył przywierając do mojej szyi. Ugryzł ją lekko, polizał i znowu zaczynał kąsać w coraz to innych miejscach. Zamknąłem oczy chcąc się tym rozkoszować. Niestety wcale nie sprawiało mi to przyjemności. Szybko uchyliłem powieki wpatrując się w sufit, a jednak zaraz przysłoniła mi go głowa Blacka. Z jego miny wnioskowałem, że i jemu jakoś to nie pasowało.
- Nie podoba mi się to – zmarszczył nos wpatrując się w moje oczy – Ani ja nie jestem sobą, ani ty, więc pieszczoty muszą zaczekać póki nie wrócimy do normalnej postaci. Takie gryzienie jest nudne.
- Ale to ja jestem tym gryzionym – mruknąłem niechętnie. Usiadłem zmuszając tym kruczowłosego do tego samego. Zero łakoci i Blacka, aż do dnia rozwiązania wielkiej zagadki głupiej książki zniszczonej przez jeszcze głupszego Pottera. Merlin jeden wie ile dni będziemy musieli tak wytrzymać. Nie pozostawało nam jednak nic innego jak szukać rozwiązania i czekać wytrwale do końca. Przynajmniej nagroda za cierpliwość miała być satysfakcjonująca.
Z westchnieniem podniosłem się i poczekałem na Syriusza. Wyszliśmy z Chatki do Pokoju Wspólnego. O dziwno James siedział spokojnie na sofie, którą ktoś odwrócił w stronę wnętrza pomieszczenia, a nie jak zawsze przodem do kominka. Dopiero schodząc i siadając obok reszty przyjaciół dostrzegłem, czym okularnik tak się zainteresował, że nie wykłócał się z Andrew. Jego Małgosia bawiła się właśnie z Jasiem grając w szachy z okruszków chleba. Kinn, co jakiś czas zerkał w naszą stronę, aż w końcu szepnął coś na ucho towarzyszowi i wziął koszyczek spod krzesła. Z uśmiechem i drobnymi rumieńcami podszedł do naszej sofy stając naprzeciwko okularnika. Podniósł koszyczek trzymając go w obu dłoniach.
- Proszę – powiedział niemal piskliwie wręczając mu truskawki. Skąd w listopadzie wziął te owoce, nie chciałem wiedzieć. Wątpiłem też by były prawdziwe, jednak jak wszystko teraz nadawały się do jedzenia. Potter nie mógł odmówić. Widziałem to w jego błyszczących z uciechy oczach. Częstował się truskawkami wpatrując w chłopca. Małgosia za to wydawała się niesamowicie ucieszona tym faktem.
W końcu Kinn zabrał koszyczek i odłożył na ziemię. Z kieszonki w fartuszku wyjął uszka królika na opasce i wręczył Jamesowi.
Lekki uśmiech błądził po moich ustach, a i koledzy wydawali się zarówno rozbawieni, jak i zaintrygowani. W końcu, kogo nie interesowała reakcja okularnika? Tego nie można było przegapić. Chciałem znać każdy ruch mięśnia na jego twarzy by niemal móc w ten sposób czytać mu w myślach. I widziałem, jak mina mu tężeje, mięśnie spinają się, blask oczu przygasa, a jednak nagle uśmiecha się szeroko z wdzięcznością. To był najszczerszy wymuszony uśmiech, jaki dotąd widziałem. Niemal nie dało się zauważyć, że był sztuczny i nieprawdziwy.
- Bardzo dziękuję – rzucił z tak wielką słodyczą, będąc przy tym tak niesamowicie szczerym, że z trudem dostrzegłem pulsującą nerwowo żyłkę na jego skroni. Małgosia za to wydawała się znowu dumna z siebie. Nachyliła się i pocałowała chłopaka w policzek. Zabrała koszyk i uciekła do Jasia, by kontynuować grę. Biedny James jeszcze przez pewien czas uśmiechał się niezmiennie, aż w końcu spoważniał niemalże wściekły. Unosząc sceptycznie brwi popatrzył na uszka.
- Nie ubiorę tego – mruknął zniesmaczony – Przeboleję ogon, ale to już za wiele. One są okropne. Wolałbym całą głowę królika niż same uszy!
- Ubierzesz je, J. – Sheva znowu przejmował inicjatywę – Chociażbyś miał przez to nabawić się wrzodów, to je założysz. Skoro ja chodzę w jej obdartej szmacie, którą ktoś nazwał sukienką Kopciuszka, to ty możesz mieć wielkie, białe uszka. Sam nas w to wpakowałeś, więc bądź mężczyzną – ostatnie słowa chłopak syknął niemal ze złością. Niechętnie, ale skinąłem potakująco głową. Nie dało się ukryć, że jak dotąd James był w najlepszej sytuacji.
- James, ja jestem Czerwonym. – skrzywiłem się mówiąc mu to. Z jakiegoś powodu postać Czerwonego Kapturka z napalonym Wilkiem z tle wcale nie kojarzył mi się z miłą bajeczką dla dzieci. Wręcz przeciwnie. Przylepiłbym temu plakietkę ‘dla dorosłych’ i ocenzurował.
- Ja też nie czuję się komfortowo, kiedy patrząc na Remiego mam ochotę go gryźć. W dodatku smakuje dziwnie – Black ponaglił ruchem dłonie okularnika do założenia uszu. Spojrzeliśmy na Petera oczekując, że i on doda swoje trzy grosze.

- Kum? – rzucił tylko głupio załamując nas. Nie wiem, czego się po nim spodziewałem. Od kiedy szalał za Narcyzą wydawał mi się dziwny i nierozgarnięty bardziej niż na samym początku. Zgodnie uznaliśmy, że w tym wypadku nie ma, co na niego liczyć i odwróciliśmy się z powrotem do okularnika. Andrew po raz kolejny wyjął część dziwnej garderoby z rąk chłopaka. Nasunął mu uszy na głowę i odgarnął je do tyłu, by nie przeszkadzały nadto.
- Jeśli zobaczę, że je ściągasz przykleję! – zastrzegł poważnie – I nawet nie próbuj się wykręcać! Ja jestem obdartą kuchtą i jakoś nie robię z tego takiej tragedii. A nawet, jeśli robię to jak widzisz dzielnie to znoszę. – wprowadził do swojej wypowiedzi drobną korektę. – Im szybciej staniesz się tym Królikiem, tym szybciej zdejmę tą szmatę i wszystko wróci do normy. Jeśli chcesz żyć na tyle długo by mieć dzieci lepiej pogódź się z tym ogonem, uszkami, czy cokolwiek jeszcze przyjdzie ci nosić. I nie wykręcaj mi się z niczym – dźgnął okularnika w pierś, gdy ten chciał coś dodać – Koniec tematu, siedź i napawaj się widokiem swojego kochanka w sukience póki masz okazję.
To była trafna uwaga i nic więcej żadne z nas nie musiało dopowiadać.

5 komentarzy:

  1. No dobra... ok... Syriusz mnie przekonał, będę cierpliwa ;). Przyznam, że bardzo podobają mi się reakcje Shevy :D. Są bombowe :D.Oczywiście się modlę o operatora dla Ciebie, oby przybył szybko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sheva potrafi przemówić do Pottera xD Teraz okularnik może przynajmniej się napatrzeć i po przebywać w jednym pomieszczeniu, w niewielkiej odległości od swojego wybranka xD Niemniej jestem strasznie ciekawa, co się stanie, gdy Potter będzie miał już wszystkie gadżety xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ocho ! Potter coraz bardziej króliczka przypomina ! Haha !W tych uszkach i ogonku musi wyglądać słodko ! xDTylko szkoda, że jak na razie nie będzie nic typu Remi/Syri ...

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    Potter ale dramatyzuje, ale strój coraz bardziej w kamplecie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń