środa, 6 maja 2009

I w końcu

I w końcu chwila wytchnienia, powrót do sypialni, miejsca tak przyjemnie cichego, spokojnego, pełnego cudownej atmosfery niezakłóconej przyjemności przebywania pośród tego, co znam, na moim własnym terytorium. Niestety teraz niesamowicie odmienionego i pełnego zapachów, które nie pozwalały mi się skupić, lub chociaż zrelaksować. Zamiast normalności znowu wchodziłem w zakręcony, wirujący mi przed oczyma świat, który sami stworzyliśmy. Potter z pewnością byłby szczęśliwy wiedząc, iż była to wina nas wszystkich, nie tylko jego, ale osobiście nie chciałem go aż tak dalece pocieszać. Bezpieczniej było uznać, iż wina leżała po jego stronie, a my byliśmy całkowicie zdani na jego łaskę i niełaskę. Ot małe robaczki, których przyszłość zależy od wielkiego, złego ptaka, który w każdej chwili może zjeść każdego z nich.
Marzyłem o położeniu się na swoim łóżku, możliwości wdychania zapachu pościeli, o chłodnym i przyjemnym materiale, który je słał. Zamiast tego miałem pełnię słodyczy w każdym znaczeniu tego słowa. Kolory, zapachy, wspomnienia smaku każdego z łakoci, które teraz były naszą sypialnią. Każdy z tych czynników osobno, a tym samym w jednej grupie, działa na moje ciało, nerwy, cały organizm, który zaczynał przypominać sobie smak, a ten pobudzał wyobraźnie i sprawiał, że ślina w moich ustach była lepka i jakby tylko podsycała mój apetyt. Wręcz niemożliwe do zniesienia tortury.
Usiadłem na łóżku zapadając się w piankę, miękki biszkopt, wszystko, co tylko na nim było i stanowiło właśnie to jedno, niby to niepozorne łóżko. Potter walnął się na swoje i wyłożył odrzucając książkę na szafkę nocną. Wyglądał na wściekłego, jednak, kiedy przypatrywałem mu się uważnie widziałem, że się boi.
- Coś musimy zrobić – w jego słowach wyczuwałem załamanie. Mieszał się we własnych uczuciach, nie wiedząc chyba, które z nich byłyby w danej chwili najodpowiedniejsze – Jeśli zaraz na coś nie wpadniemy ona w końcu odkryje, co mamy zamiar zrobić i tym samym zrozumie, że to wszystko jest naszą sprawką. Ona się dowie, a wtedy nie wiadomo, co się stanie. Może nas wywalą, może dostaniemy tylko wielką karę, albo każą nam grabić liście w Zakazanym Lesie. Wszystko jest tutaj możliwe. – spojrzał z niechęcią na książkę – Wszystko zaczęło się od tej kupki papieru i tuszu. Nigdy bym nie powiedział, że tak wiele złego może kryć się w takiej niewielkiej książeczce. – mogliśmy tylko się z nim zgodzić.
Westchnąłem. Syriusz uklęknął na pościeli za mną, a jego ramiona oplotły mnie w pasie. Ciepły policzek przywarł do mojej szyi, a pomruk zawibrował w powietrzu. Zdjąłem z siebie pelerynkę, jednak musiałem mieć ją blisko siebie, by nie zakłócać tej dziwnej harmonii, która pojawiła się w naszym świecie. Black nie wydawał się zaniepokojony swoim niecodziennym strojem wilka i chyba czuł się w nim całkiem dobrze.
Jego wargi powoli powędrowały do mojego ucha. Przygryzł je i possał dotykając go językiem i głaszcząc. Znowu mruczał, zupełnie jednak jakby warczał z zadowolenia. Czułem się bardzo nieswojo. Łapiąc go za rękę chciałem zabrać z siebie najpierw jedną, a później drugą, niestety nie mogłem tego zrobić bez jego wiedzy.
- Syriuszu, odsuń się – poprosiłem cicho i spokojnie. Skutek był odwrotny. Jego ramiona jeszcze mocniej mnie otuliły.
- Nie ma mowy – powiedział to, co zdążyłem wcześniej poczuć – Wilk zjadł Kapturka, ja jestem Wilkiem, ty – Kapturkiem, a wiesz, co to oznacza? Że mam do ciebie pełne prawo. Mogę cię kosztować do woli. Powoli lub szybko, ale mogę, a nawet muszę – ukąsił lekko moją szyję i skubał zębami jakiś czas. Jakby zadowolony ze swojej władzy nade mną zaczął ssać skórę by zostawić na niej jawny ślad własnych pieszczot. To nie mogło przemknąć niezauważenie koło poirytowanego tym Pottera. Chłopak zamknął oczy, odetchnął kilka razy, a widząc, że Syriusz nie zamierza przestać wpadł w złość. Wstał i cisnął książką o podłogę.
- Uspokoiłbyś się! – krzyknął – Nie rozumiesz, w jakiej jesteśmy sytuacji? Jeśli czegoś nie zrobimy nie wyjdzie to na dobre żadnemu z nas! A już na pewno nie mi. McGonagall się dowie, rozumiesz?! Powiesi mnie głową w dół i będę pięknie dyndał na Wierzbie Bijącej jako przestroga dla innych idiotów, a tym samym jako zabawka dla Remusa w czasie pełni. Będzie podskakiwał w swojej wilczej formie i sprawdzał ile słodyczy może ze mnie wytrzepać, jeśli trafi łapą! – nie musiał tego mówić.
- Poprawię cię, J. – Black oderwał się ode mnie, jednak nie puszczał – Raczej ile mięsa zdoła wydrapać z twojego ciała, chociaż łeb masz pusty, więc tak można napchać cukierków.
- To nie jest śmieszne! – nie wytrzymałem i odskoczyłem od chłopaka patrząc na niego z żalem – Nie rozumiesz, że to nie zabawa? Możecie się nabijać, ale ja naprawdę mogę zabić! Nie potraficie tego dostrzec?! – zdenerwowałem się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiem, czy było to dla nich zabawą, czy tematem do żartów, jednak dla mnie bynajmniej nie nadawało się ani na jedno, ani drugie. W ogóle wolałem by o tym nie wiedzieli, jednak było stanowczo zbyt późno. – Jestem zły! Zły! – powtórzyłem i oddychałem głośno, głęboko. Zmęczyłem się tym, a gardło właśnie zaczynało mnie boleć. Chyba zdarłem je aż za bardzo.
Black patrzył na mnie przez jakiś czas poważnie. Przyglądał mi się jakby na coś czekał, a kiedy musiałem odpocząć zaczął momentalnie.
- Masz rację. To nie jest zabawne. Nigdy nie będę mógł chodzić z tobą po plaży w świetle księżyca w pełni, a przynajmniej nie tak jak bym chciał – tylko bardziej mnie tym zdenerwował, jednak ciągnął dalej, jakby uznawał, iż ma do tego prawo – Daleki jesteś od bycia złym. Nigdy nie widziałem gorszego wilkołaka niż ty. O ironio, jakim cudem mogło paść właśnie na ciebie. Wilkołak, który nie skrzywdziłby muchy. Przecież ty wypuszczasz je za okno zamiast zgnieść i pozbyć się natrętnego robaka. Jaki wilkołak da się wodzić za nos tylko dlatego, że ktoś ma czekoladę? Sam pomyśl, jaka z nas cudowna para. Wilkołak łasy na słodkości i Black Gryfon, który go ujarzmił. – chciałem się odezwać, protestować, wyjaśniać, ale nie miałem na to czasu – Ja miałem rękę w spodniach tego złego wilkołaka – rzucił jawnie, a ja od razu stałem się czerwony, zaś krew nabiegła mi do twarzy wywołując szum w uszach. – Skończ już wreszcie z tym złym Remusem, bo nigdy nie byłeś zły i nigdy nie będziesz. Dam sobie uciąć głowę, że nigdy w życiu nie będziesz tym złym wilkołakiem, o którym tak mówisz.
- Ty nie rozumiesz! – uniosłem się tym bardziej rozwścieczony, a on wepchnął mi w usta kawałek gorzkiej czekolady ze skórkami pomarańczy,
- Czego nie rozumiem? – powiedział zarozumiale unosząc brew – Tego, że właśnie oczka ci się zaświeciły, mina złagodniała i nie potrafiłbyś wypluć tej czekolady, nawet gdyby kazali ci tego nauczyciele? Jesteś czekoladożernym wilkołakiem, który jest najlepszym uczniem naszego domu i ma po swojej stronie wszystkich profesorów. Ach, jak się boje! Nastraszysz mnie swoją oceną z wypracowania na obronę? – i tu cię boli, przeszło mi przez myśl, jednak gdzieś tam, poza świadomością, jako że byłem naprawdę ogłuszony tym, co mówił. – Jesteś dobry. Ba! Jesteś najbardziej dobrym człowiekiem, jakiego widziałem! I w dodatku strasznym łakomczuchem. Gdybym dał ci tabliczkę czekolady zająłbyś się nią do tego stopnia, że mógłbym cię rozebrać i robić, co mi się podoba.
- Phy...! – chciałem, jednak nie mogłem nic powiedzieć. Nadąłem policzki i patrzyłem na niego jakbym chciał rozszarpać. Kłamał! Wcale nie byłem tak ślepy na wszystko, kiedy w grę wchodziła czekolada! Nie byłem tak ślepo zapatrzony w żadne łakocie!
Chłopak rzucił przede mnie resztę tabliczki cieniutkiej, niesamowicie smacznej czekolady i patrzył czekając cierpliwie. Przenosiłem wzrok z zachęcającego pomarańczowego opakowania na oczy Syriusza utkwione we mnie. Był nastawiony bardzo buntowniczo. Moje serce zaczęło bić szybciej, a ślina napełniała usta.
- Do jasnej ciasnej i zatkanej! – James zaczął skakać po książce, z której posypało się więcej jasnych iskierek. Sheva zwrócił mu na to uwagę, więc okularnik szybko zszedł z woluminu i podniósł głaszcząc przepraszająco. Brakowało mu tylko tego żeby wytrzepać kolejna słowa. – Zróbcie coś z tym, bo na nic się zda czekolada i kłótnie o to, który z was jest bardziej zły! McGonagall! To jest nasz wróg numer jeden. Remus i jego ociekające śliną zębiska to pestka przy tym jak wygląda ona, kiedy się złości! Remi, co najwyżej mnie rozszarpie i po kłopocie, a ona będzie po kawałku odcinać nową część ciała i będzie rzucać je innym profesorom żeby mieli się, czym posilić! W gabinecie ma pewnie hieny, które nie pogardzą młodym mięskiem, jeszcze cieplutkim! Czy teraz ktoś się mną zajmie?! – patrzył na nas, a w oczach płonęła mu pasja. Chyba miał rację, przynajmniej zwracając nasza uwagę na ważniejszy problem. Ja do swojego miałem jeszcze niecały miesiąc, ale on mógł za ten czas skończyć jako buty dla nauczycielki transmutacji.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D Ten fragment o ręce Syriusza w spodniach wilkołaka mnie zabił :P Notka jak zawsze idealna :D Czekam na następną i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~~Luni-chan6 maja 2009 16:07

    Syriusz i jego argumenty . . . Coś pięknego :D:D:D W sumie muszę się z nim zgodzić, Remi da się za czekoladkę pokroić :D:D:D Co do wizji Pottera . . . Nie wiem czy aby na pewno McGonagall chciałaby mieć takie obuwie :D:D:D Ale jako krasnal musiała być słodka xDxDxD Nie mogę się doczekać aż się wszystko wyjaśni :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ^^, było super xD. Trochę słodyczy nikomu jeszcze nie zaszkodziło xD. Argumenty Syriusza czytałam z 3 razy i dopiero wtedy je zrozumiałam, zbyt skomplikowana na moją przemęczoną głowę po kupie czasu spędzonego w szkole ^^.Ale jest bomba :D Cieszę się :DPozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało i było potrzeba. Pogoda jest ohydna, nauczyciele powariowali, Syri ma rację, Remi ma bardzo urocze usposobienie i chwalę Blacka za to, że go tak kocha, jutro mam 3 niemieckie, Potter skacze po książkach, Sheva jest dlatego od Fabiena (xD), Narcyza to świnka....chociaż to jest akurat najlepsza wiadomość xD, zmokłam, brzuch mnie nawala.. a na moonlight nowa notka, która podziałała na mnie, jak czekolada na Lupina. I chwała autorce za to! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe !To było naprawdę cudne !Ten argument z ręką Syriusza w spodniach Remi'ego mnie rozwalił !Ja już chcę następną część ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie 2 część bonusu ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, Syriusz i jego argumenty po prostu pięknie, a Potter no cóż chyba nie powinien tak traktować tej książki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń