niedziela, 28 czerwca 2009

Łapać Czerwonego Kapturka!

Ostatnio miałam wolne, więc dziś w nagrodę notka dłuższa. W końcu mam wakacje! A teraz (jak to gdzieś czytałam)ogłoszenia parafialne... ups, to nie ta kartka! xP

W środę pojawi się notka specjalna urodzinowa pierwsza. W czwartek kolejna notka urodzinowa - normalna, zaś w piątek notka trzecia urodzinowa specjalna. Zapraszam!

 

21 listopad

Znowu zaczynałem tęsknić za bliskością Syriusza. Świadomość tego, ze odkrył mój sekret zacierała się z czasem. Im więcej się działo, im większego miałem pecha z tymi bajkami, tym mniej czasu pozostawało mi na użalanie się nad sobą. Kruczowłosy był mi potrzebny. Uzależniłem się od niego i nie potrafiłem znaleźć niczego, co zastąpiłoby to uwielbienie względem chłopaka. Byłem chory z miłości i uwięziony w postaci Czerwonego Kapturka. Już naprawdę miałem tego dosyć i powtarzałem to sobie codziennie. Jednak teraz wiedziałem i czułem, że wszystko zbliża się ku końcowi. Jeszcze trochę i skończy się ta udręka, uwolnię się u będę mógł cieszyć normalnym, codziennym życiem, Syriuszem, słodyczami. W końcu znowu zacznę rozkoszować się pięknem. Teraz największym zmartwieniem była nuda. Przyjaciele z każdą chwilą wymyślali nowe zajęcia, z czego większość była nie do zrealizowania. To pchało ich ku nowym planom, te zaś ponownie okazywały się dalekie od perfekcji. Chociaż z początku broniliśmy się przed koncertem, to teraz czekaliśmy na to z utęsknieniem. Miał on być jedną z form rozrywki, które miałem nadzieję, dadzą nam odrobinę radości.

- Mam! – Black wstał gwałtownie z łóżka – Zamienimy się postaciami. Nie powinno być z tym większych problemów póki każda postać ma swoje ucieleśnienie. Ja będę Kapturkiem, a Remi Wilkiem – posłał mi niesamowicie szeroki uśmiech i nie czekając na odpowiedź z czyjejkolwiek strony zaczął zdejmować z siebie strój Wilka. To było jak kropka na końcu zdania, lub dokładniej mówiąc, wykrzyknik. Syri nie pozostawiał nam najmniejszego wyboru. W końcu mogłem pozwolić by stał rozebrany przed resztą znajomych lub dać mu szybko swój strój. Oczywistym było, iż wybiorę tę drugą opcję.

Tak, więc chcąc, lub nie, musiałem zdjąć z siebie możliwie jak najwięcej i podać ubranie Blackowi.

- Odwrócić się, panowie! – rozkazał chłopakom – Na moje śliczności mogę patrzeć tylko ja! – osłonił mnie sobą w miarę możliwości, a przyjaciele nie mając innego wyjścia wykonali to polecenie.

Nie wiem, co takiego Syriusz widział w tej zamianie, jednak wydawała się ona niesamowicie go cieszyć. Z entuzjazmem i uśmiechem zakładał na siebie zarówno kapturek, jak i sukieneczkę. Trochę krótkawą, jednak szybko zmieniła ona swój kształt dopasowując się do nastolatka.

Pokonany ubrałem strój wilka. On także dopasował się do mnie i leżał idealnie.

- No i jak? – Syri pozwolił tym samym by koledzy odwrócili się i przyjrzeli. Stał z rozłożonymi rękoma obracając się w kółko. – Jestem boski, nawet w tym.

- To byłaby przesada – dociął mu Potter – Z roku na rok jesteś coraz mniej ładny i już niemal niesłodki. – Syri prychnął głośno i wziął spod mojego łóżka koszyczek, którego sam nie nosiłem. To byłoby z pewnością zbyt wiele, nawet dla mnie.

- Jestem Czerwonym Kapturkiem – kruczowłosy dygnął i uśmiechnął się nienaturalnie słodko, jak gdyby obalając teorię Jamesa – A teraz, Peter, jeśli będziesz tak miły, napełnij mój koszyczek cukierkami...

- Co?! – Pettigrew zrobił pełną przerażenia minę, która jednak niewiele dała. Syri nieubłaganie stał z koszyczkiem i spoglądał na niego wyczekująco. Mierzył przy tym chłopaka tak zdecydowanym spojrzeniem, iż ten trzęsącymi się dłońmi wysypał wszystkie cukierki z żelkami w środku do koszyczka.

To sprawiło, że Syriusz wystartował. Porwał jeszcze jedną Czekoladową Żabę i w podskokach skierował się do drzwi.

Staliśmy nieprzytomni ze zdziwienia patrząc jak opuszcza pokój nucąc coś pod nosem. To zapowiadało kłopoty.

- Remusie... – J. wziął głęboki oddech – Coś mi mówi, że twój chłopak oszalał... – skinąłem mu na to głową.
- Doradzam pośpiech – Sheva pchnął każdego z nas by zmusić tym do ruchu i pognał w kierunku wyjścia. Może rzeczywiście nie wypadało nam stać, gdy kruczowłosemu coś się stało najwyraźniej za sprawą zamiany przebrań.

Zbierając siły, które nam zostały po tym niemałym szoku wybiegłem z pokoju, a za mną J. i Peter. Sheva już stał na schodach i wpatrywał się w skaczącego przez Pokój Wspólny Blacka. Chłopak wyjmował z koszyczka cukierki i rozrzucał podskakując.

- Moje... słodycze... – zawył blondynek i rzucił się biegiem by pozbierać, co się dało. Przynajmniej tyle mógł zrobić. Cała reszta była w końcu poza jego zasięgiem. A Syri nadal skakał i nucił. Wyglądał niesamowicie głupio, jednak najprawdopodobniej nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Znamy już skutki uboczne zamiany, ale teraz jak to zakończyć? – Andrew skrzywił się pytając.

- Zedrzeć z niego kapturek? – odpowiedziałem pytaniem wątpiąc by się nam to udało.

- No, dobrze, a dlaczego nie odbiło Remusowi? – James rozmasował sobie skronie wyraźnie skupiony.

- Widocznie już bardziej wilczy być nie mogę – mruknąłem spuszczając głowę.
- Ach, no tak. Wybacz, zapomniałem o tym – zakłopotany uśmiech okularnika bardzo mi pomógł. Sam pozwoliłem sobie na szczery i może nawet pełen wdzięczności uśmiech. Nie widziałem go, ale mogłem wyczuć, iż jest w nim spora dawka ulgi, którą odczuwałem. Jeśli przyjaciele potrafili zapomnieć o moich dolegliwościach i traktować mnie tak jak zawsze to może rzeczywiście nie musiałem się tym martwić. To byłoby miłe.

- Nie żebym się wymądrzał, ale, Remi, twój chłopak właśnie opuszcza Pokój Wspólny...
Odwróciłem głowę patrząc w tym samym kierunku, co Potter. Miał rację. Syri właśnie w podskokach wychodził przez dziurę za portretem. Nie było już czasu na zbędne rozważania, czy też rozmowy.

Przebiegliśmy przez całe pomieszczenia wypadając na korytarz. Nawet Peter uznał, że woli ratować resztę swoich cukierków. Nie ociągając się zaczął je zbierać ze ścieżki. Black nie przestał ich rozrzucać, więc blondynek mógł zatrzymać się i wyłapywać, co zdołał, niemal, co dwa kroki. Teraz musieliśmy tylko dogonić Syriusza, a to nie wydawało się łatwe. Chłopak właśnie dopadł Slughorna, który szedł z naprzeciwka. Szybkim krokiem zbliżaliśmy się do nich.

- Nich pan mi coś zaśpiewa... – usłyszałem słodko wypowiedzianą przez kruczowłosego prośbę, a zaraz potem mogłem dostrzec jak mruga w rozkoszny sposób małej dziewczynki. Czemuś takiemu chyba nikt nie mógłby się oprzeć, a już z pewnością nie zapatrzony w siebie, dumny nauczyciel eliksirów.

- O nie... – jęknąłem, a zaraz potem zaczęło się to, czego się obawiałem. Slughorn wziął głęboki oddech i zaczął śpiewać jakąś starą balladę o miłości. Jego lekko zachrypnięty głos czasami był boleśnie piskliwy, a piosenkę słychać było na całą ścieżkę korytarza. Gdyby działo się to w prawdziwym lesie zwierzęta zaczęłyby uciekać. Tym czasem profesor zafałszował refren i zabrał się za kolejną zwrotkę.

Czerwony Kapturek słuchał uważnie i uśmiechał się nieprzerwanie.
Gdy tylko wycie nauczyciela dobiegło końca Syri wcisnął mu w rękę garść cukierków, podziękował za „śliczną pioseneczkę” i poskakał dalej.

Z trudem mogliśmy ocknąć się u dojść do siebie po tak okropnym fałszowaniu i serii szkodliwych dla ucha dźwięków. Szczerze miałem nadzieję, że już nigdy więcej tego nie usłyszę.

- Bardzo pana przepraszam... – Peter z miną zdradzającą niemały ból, jaki odczuwał chyba zarówno z powodu straty łakoci, jak i niedawnej ballady, zabrał z wyciągniętej dłoni profesora wszystkie słodycze. Po namyśle zostawił jednego.

- Syriusz! – przypomniałem sobie i znowu zaczęła się nasza pogoń za kruczowłosym. Nie trudno było go znaleźć kierując się śladem porozrzucanych cukierków. Peter z trudem nadążał ze zbieraniem jednak nadal trzymał się blisko nas. Sami po drodze pomagaliśmy mu je podnosić, więc dziękował nam wylewnie. Pozwolił nam nawet zatrzymać część z nich. Wątpiłem czy dogonimy w takim tempie Syriego, jednak udało się nam to, gdyż Black zatrzymał się przed jakimś wielkim drzewem oglądając je. To była nasza szansa by go złapać, niestety w zaledwie kilka chwil rozmyła się. Na korytarzu pojawiła się McGonagall, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Wręcz przeciwnie.
Potter w mgnieniu oka ukrył się za moimi plecami i pociągnął za sukienkę Andrew przybliżając go do mnie.
- Jeśli będę musiał to uszyję ci suknię balową, ale błagam, ukryj mnie – zawył cicho do Shevy.
- Nie jestem tak zdesperowany – zielonooki z westchnieniem szczelnie zakrył okularnika za naszymi plecami. Syri w tym czasie podsunął nauczycielce pod nos koszyczek i obdarzył ją uśmiechem. Najwidoczniej nie wiedząc, co robić wzięła od niego dwa cukierki i patrzyła zdziwiona jak chłopak skacze dalej. Coś chyba podejrzewała, ale my nie mogliśmy pozwolić sobie na to, by Black znowu się oddalił. Musieliśmy ryzykować.
Kryjąc Jamesa powoli podchodziliśmy do kobiety i usilnie chcieliśmy ją minąć.

- Temu, co się stało? – pokazała kierunek, w którym udał się kruczowłosy. Musieliśmy myśleć szybko i w miarę wiarygodnie.
- Wie, pani. Stres i te sprawy. To nic takiego, zaraz mu przejdzie. – powiedziałem z uśmiechem dodając cicho do przyjaciół – Jak tylko go dorwę i zedrę ten głupi kapturek. – kobieta chyba uwierzyła, gdyż skinęła głową bez obiekcji.
- A Potter? – zapytała chcąc zajrzeć nam za plecy. Przesunęliśmy się tak by jej to uniemożliwić.
- Pani wybaczy, ale musimy uciekać. Miłego dnia! – skinąłem głową dygając by pożegnanie lepiej się prezentowało i odwróciłem się ocierając mocno o ramię Andrew. Ten zrobił coś podobnego i ściśnięci szybko staraliśmy się oddalić. J. zgięty w pół szedł z przodu.

- Jestem wam dłużny gorącą czekoladę w Hogsmade – zapewnił z wyraźną ulgą – A nawet dwie!
- Najpierw pomóż nam znaleźć Syriusza – rzuciłem poważnie. Mój chłopak oszalał i nikt poza osobami, które już o tym wiedziały nie musiał mieć tej świadomości.
James uśmiechnął się i pobiegł przodem. Chyba naprawdę był wdzięczny za ten ratunek przed McGonagall.

- Chłopaki, mam go! – usłyszeliśmy zza zakrętu i kiedy tylko wyjrzeliśmy na korytarz z boku, Potter trzymał Blacka, który patrzył na niego z wyrzutem. Byłem zdziwiony, że okularnik poradził sobie z tym tak sprawnie. Podejrzewałem jednak, że to tylko i wyłącznie przez chwilową pokraczność Blacka. Na jego sukience widziałem ślady upadku. Skakanie chyba się nie opłaciło.
Peter momentalnie doskoczył do koszyczka z resztą cukierków, który leżał na ziemi. Wyrywający się Black popatrzył na mnie i wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Nie, panie wilku! Nie zjadaj mnie! Dam ci cukierki z koszyczka i żabkę! – wyciągnął przed siebie pudełko Pettigrew zabrane wcześniej z pokoju. Denerwowało nie to jego zachowanie. Zdecydowanym ruchem zdjąłem z jego głowy kapturek i odwiązałem go zabierając całkowicie.

- Koniec zabawy – syknąłem, a Syri patrzył zdziwiony.
- To, co tutaj robimy? Byliśmy przecież w pokoju... – nie kłamał. Naprawdę nie pamiętał tego, jak zaczął się ośmieszać.
Chyba miał szczęście, ale przecież musiał wiedzieć. Ja nie miałem serca by mu o tym opowiedzieć, za to Sheva wydawał się gotowy. To z pewnością miał być wielki ból dla kruczowłosego.

 

 

7 komentarzy:

  1. Haha ! Syri jako Czerwony Kapturek ! *rozpływa sie* Musiał by c słoodki ! ^^Hm... Ciekawe co powie jak sie dowie co wtedy robił xdSzkoda że następne notki będę mogła przeczytać dopiero za 2 tygodnie ... Życzę duuużo weny i dobrego neta ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha! To bylo piekne! Spadlam z krzesla , tak mocno sie smialam. Nie moge doczekac sie kolejnego wystepu szalonej paczki xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Potter robi za drzewami.. i czemu ma rogi? xDD Chyba nie tylko Sheva jest chętny do podzielenia się tymi cudownymi newsami z Syrim.. w końcu o mały włos, a profesorka by go dopadła.. chociaż.. widok takie kochanego Syriuszka, powinien im wszystko wynagrodzić xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Boooskie;) Syri - Czerwony Kapturek, a Remi - bardziej wilkowaty być nie może:)Czekam na kolejną notkę^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejoo =3 U mnie nota notka ^^ (z lemonem xDD)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, uch Syriusz ciekawe skąd wziął mu się ten pomysł z zamianą i ta gonitwa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń