środa, 17 czerwca 2009

Żółta

Nie wiem, czy jest ktoś kto był ze mną od samego początku, ale na dzień dzisiejszy dziękuję Łapie! Cieszę się, że tak długo tu jesteś!

 

15 listopad

To bez wątpienia był najładniejszy dzień tegorocznej jesieni. Słońce grzało ciepło, było jasno i przyjemnie. Naturalnie w powietrzu czuło się ten specyficzny zapach zimy stanowiący mieszankę chłodu i wody. Sam nie wiem jak go określić. Mimo wszystko mogłem rozkoszować się słońcem, co nie zdarzało mi się często od dnia tej feralnej przemiany w postacie. Uśmiechałem się częściej, na śniadanie wyjątkowo zjadłem jesienną sałatkę zamiast płatków, a włosy zamiast związywać odgarnąłem żółtą gumką-opaską. Kolejną, jaką dostałem od Blacka.

Nie tylko ja miałem tak dobry dzień. Pogoda udzieliła się chyba wszystkim, co Syriusz postanowił wykorzystać. Zaraza na jego wspaniałe pomysły. Jego zdaniem najlepszym, co moglibyśmy zrobić w tak cudowny dzień ba próba naszego podupadającego zespołu, który i tak z góry skazany był na niepowodzenie. Niestety dalece odległy od zapomnienia, a przynajmniej, jeśli chodziło o Syriusza. Nie wiem, dlaczego tak uczepił się tego pomysłu, ale najwyraźniej marzył o wielkiej sławie na scenie, czego chyba nie podzielała reszta, za wyjątkiem Petera. Ten zawsze musiał działać na przekór naszej większości. Miłość była czymś potężniejszym od zdrowego rozsądku i w tym wypadku przypominała klątwę, bardzo dobrą i nie do złamania. Byłem zaskoczony jak wiele potrafi poświęcić chłopak dla zdobycia dziewczyny. Ja ośmieszałem się sam z siebie, nie potrzebowałem ku temu większych starań. Pet do swojego wrodzonego pecha dodawał jeszcze idiotyczne zapewnienia Blacka. I tak oto było nas trzech na dwoje, jednak przewaga Syriego była niepodważalna. Jego ostrzegawczy uśmiech sprawiał, że nikt z nas nie chciał protestować i wolał poddać się bez walki od razu. Nie musieliśmy wiedzieć, co nam groziło za stawianie oporu.

Z jakiegoś powodu, i to oczywistego, próba została przeniesiona na błonia. A dokładniej do ogrodu za nimi, jako że rzadko można było spotkać tam kogoś poza kochankami, a to i tak tylko wyjątkowo, jako że ogrodu uchodziły za miejsce pobytu grona pedagogicznego. Jak dotąd nie spotkałem tam żadnego nauczyciela poza Camusem, więc mogła to być zarówno plotka dla odstraszenia ciekawskich uczniów, jak i prawda z kilkoma zastrzeżeniami, typu „W poniedziałki, środy i piątki – profesorzy, wtorki, czwartki i soboty – dla zakochanych, niedziele – neutralne”. Improwizowałem. Nie miałem pojęcia, jaka mogła być prawda, a i nie kwapiłem się by pytać kogokolwiek.

Im mniej gapiów tym lepiej.

Kwitły ostatnie kwiaty, zieleń mieszała się już z czerwieniami i brązem. Mimo wszystko słońce robiło swoje dodając kolorom blasku i radości. Idealne miejsce na koncert, lub próbę, jednak nie zespołu, w który ja musiałem się czynnie angażować. Black od tygodnia wbijał mi do głowy chwyty gitarowe, rytm i brzmienie, jakie miały mieć moje kawałki, czy solówki. Uczył mnie tego na pamięć uważając, że gdybym miał używać nut jak początkujący i rozumieć każdą z nich, to nawet w moim przypadku zajęłoby to sporo czasu, a tym bardziej z moim ‘zaangażowaniem, bez zaangażowania’.

- Sprawy stoją tak – zaczął, gdy ustawił nas już na miejscach i dopracował najdrobniejsze szczegóły – James zdobył już cały strój... – popatrzył na okularnika i widać było, że walczy ze śmiechem – Więc nie zostało nam wiele do końca. W każdej chwili możemy stracić nasze stroje i wtedy problem może być większy. Jeszcze przed tym musimy dać koncert dla szkoły.

- Co?! – nie byłem jedynym, któremu się to wyrwało. J., Sheva i ja stworzyliśmy całkiem zgrany chórek.

- Koncert – powtórzył kruczowłosy z uśmiechem, który zdradzał jak bardzo satysfakcjonuje go nasze zdziwienie – Myśleliście, że gramy dla siebie? Phi! Damy mały koncercik zanim zaczniemy pozbywać się tych przeklętych strojów, zrobimy tym karierę w szkole na pewien czas. No i zyskamy na zajęciach, jeśli będziemy grać na szkolnych zabawach. Sami pomyślcie.
- Pogięło cię – James skrzywił się pod króliczym pyszczkiem, który miał na głowie – Każdy będzie nas widział i słyszał. Z resztą nie nadajemy się do tego. Myślisz, że rok nauki, gdy... bądź tydzień – wskazał na mnie i byłem mu za to wdzięczny – Wystarczy by grać dla ludzi? Wybacz geniuszu, ale nie bardzo.

- Jesteście po prostu nastawieni pesymistycznie. Damy radę. Z resztą oni i tak będą myśleli, że wszelkie ewentualne pomyłki...
- Pewne pomyłki – poprawiłem go.
- Pomyłki... – skinął i podjął – Są częścią przedstawienia, jakie dajemy. Przesadzacie i tyle. Och, zapomniałbym... – podszedł do ławki i wyjął zza niej bukiet różnych kwiatów, ostatnich w tym roku, zapewne. Ładnie owinięty siateczką ozdobną i wstążką. – To dla mojego Kapturka za to, że pozwolił się uczyć. Z resztą ładnie mu z nim – wyszczerzył się podając mi bukiet. Czułem, że policzki mi spłonęły. Mógł sobie to podarować. Ukłoniłem mu się lekko, tak jak mnie nauczył, bym bardziej przypominał profesjonalnego artystę, co dla mnie było istną głupotą. Położyłem bukiet na ławce, która stała obok, co także było wyuczone, ale sprawiło Syriuszowi niesamowitą radość.

Pochwycił nagle atrapę mikrofonu i mrugnął do nas.
- Zaczynamy panowie! – jego hasło i zaczęło się od rytmicznych uderzeń Shevy w talerze. Dalej poszło już z górki. Musiałem zamknąć oczy i skupić się by wejść w odpowiednim momencie. O dziwo było to tak niesamowicie przyjemne uczucie. Dźwięki, które mnie otaczały, a które tworzyły całość łącząc i splatając cztery instrumenty, z czego jedna cieniutka nić melodii płynęła właśnie spod moich palców. A dalej już głos Syriusza. Mocny i pełen zadowolenia. Było słychać, że podoba mu się to, co robi. Przyjemne brzmienie, które układało się w słowa:
- Hej, dziewczynko, hej, malutka, gdy nad nami szumi las, podwiń suknię, pokaż butka, niech zieleń otuli nas. / Twój płaszczyk lśni, gdy idziesz w promieniach, czerwień oślepia i kończy się czas, jeśli nie wyjdę, nie zaskoczę cię, ty znikniesz w zieleni, już nie znajdę cię. /  Bo las jest gęsty, a ja zagubiony. / Już czuję ten zapach, twoją słodką woń, otula mnie, ciągnie w bezkresną toń, pozwól mi skłamać, zatrzymać chwilę, uznać, że jesteś tylko barwnym motylem. / Hej, Kapturku, co niesiesz w koszyczku? / - i teraz muzyka stała się cięższa, bardziej mroczna – Patrzysz przerażona, a ja szaleję, z zachwytu nad tobą niemal topnieję, Och, gdybym ujrzał łzy w twoich oczach, umarłbym, zginął z radości! / Bo kocham patrzeć jak piękno cierpi! / - ponownie zmieniła się na lżejszą – Więc pędzę do babci, głupia starucha, krzyczy w konwulsjach, och, jakaż krucha, nie tknę starej, po co się truć, przyjdzie Kapturek zaspokoi tę chuć. / I już słyszę jak puka! / Chodź, wejdź do środka słodkie me dziecię, zdejmij kapturek, och wiesz, że chcę cię... dla siebieeeeeeeee.... / – przeciągnął i odwrócił się do mnie podchodząc powoli, zaś muzyka była spokojna, niemal delikatna – Hej, dziewczynko, hej, malutka, gdy nad nami szumi las, podwiń suknię, pokaż butka, niech zieleń otuli nas. Nie rozdzieli nas leśniczy, nie rozłączy nawet czas, zakochany bez pamięci... / – solówka Shevy, następnie James i moja, a dźwięki przyspieszyły by nadążyć za śpiewającym Syriuszem – Skradnę, porwę i uwiężę, tylko ty, ja, cały świat, kiedy ciebie już zdobędę, zmienię bajkę, szach i mat! – już tylko Peter i koniec.

I wrażenia, jakie to po sobie pozostawiło. Specyficzne wrażenia, jeśli miałem być szczery.

- Ta piosenka jest głupia – mruknąłem krzywiąc się. Syri wyglądał na załamanego.

- Ona ma taka być – westchnął zrezygnowany – Wyglądamy jak przebierańcy, śpiewamy dla przebierańców, a piosenka ma być dziwna, głupia, bez sensu. O to chodzi. Myślisz, że, w czym tkwi nasz potencjał? Właśnie w tym idiotycznym tekście.

- Ale to jest naprawdę głupie... – byłem nie przekonany. A może naprawdę czepiałem się szczegółów? W końcu Syriusz miał trochę racji.
- To jest o kapturku, Remi. Ty poczekaj na Śpiącą Królewnę, albo Kopciuszka! – był z siebie zadowolony i dumny – Ryo się spisał. Sam nie wymyśliłbym lepszego tekstu. Grunt to zaskoczenie, Remi. – objął mnie ramieniem – Ale naprawdę myślę, że nasz zespół to gwiazda na firmamencie Hogwartu. A ty jesteś tą moją – pocałował mnie szybko w policzek zanim się nie zarumieniłem odsuwając go pospiesznie.

 

 

8 komentarzy:

  1. A ja się wilczka nie boję i chętnie skomentuję. ^.^Fajny rozdzialik.. A piosenka.. Sikałam ze śmiechu. xDDJestem ciekawa kiedy skończą z tymi kostiumami. ;]]Czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze *przygryzła sobie język ze śmiechu* xD Obrazek złego Kapturka jest genialny xDD Ciekawe co by zrobił Syri, gdyby zobaczył Lupina w takim stanie.. albo Remiego przeobrażonego w wilkołaka.. któremu ktoś przez przypadek uszył kostium na miarę xDDPiosenka mogłaby być hitem tego lata xD Jeszcze gdyby były kawałki z koncertów Gazette... xD Za dużo bym chciała xD Rozdzialik cudeńko - nic tylko się nim rozkoszować ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie ^^ Tekst piosenki niesamowicie mi się spodobał. Napisała byś mi kilka takich ciekawych tekstów? Remusik słodko się rumieni =' '= Pozdrawiam, życzę powodzenia na egzaminach i czekam niecierpliwie na kolejną notkę. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowo powstałęgo bloga dirts.blog.oneet.pl Było by mi miło gdybyś skomciała pierwszą notke . Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do kabin, to miałam dużo wątpliwości.. ale przypomniałam sobie słowa kolegów z klasy:gdy jesteś w kabinie masz pewność, że nikt Cię z tyłu nie zaatakuje" xD Heh xD A scen z toalety.. będzie przynajmniej jedna xD

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Lunitari~Luni-chan17 czerwca 2009 21:51

    Notka cudo :D:D:D I ten obrazek złego kapturka coś pięknego, *rozpływa się* nie wspominając o piosence xDxDxD Och nie mogę się doczekać tego ich występu xDxDxD To na pewno będzie coś :D:D:DPrzepraszam że tak długo nie komentowałam, ale już się poprawiam xDxD Cała historia ze strojami jest cudowna :D:D:D Nie mogę się doczekać finału :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, och ! Czyżby te podziękowania były dla mnie ?*rumieni się*Ależ nie ma za co dziękować ! To ja dziękuję że piszesz tak wspaniałe opowiadanie !Hm... Haha ! A ta piosenka była po prostu świetna ! xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, och tak spokojnie a ta piosenka wyszła naprawdę bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń