środa, 22 lipca 2009

Walka

 Notka dodana! Dziś mam mieć montowany router... Z moim szczęściem coś będzie nie tak, więc jeśli nie dodam kolejnych to znak, że mam problemy z netem, bądź kompem, czy coś == Czekajcie w każdym razie ^^"

 

Chociaż zarzekaliśmy się, jedni na głos, jak Sheva, inni w duchu, jak ja, że po dziesięciu minutach zrezygnujemy z dalszej drogi, to nikt nie odważył się oddzielić samemu od reszty. Dżdżownica najwidoczniej wywarła na nas o wiele większe wrażenie niż sądziliśmy. Nigdy nie było widome ile podobnych stworzeń kryje się w zakazanym lesie, a uciekając przed nimi raczej nikt nie myślałby o z nimi za pomocą ciastek Hagrida. Więc nasze dziesięć minut przedłużyło się do dwudziestu, a następnie do pół godziny. Byliśmy trochę głodni, jako że nasz genialny przewodnik pomyślał o wszystkim poza konkretnym jedzeniem, zamiast Czekoladowych Żab i innych łakoci, więc siłą rzeczy Każde z nas szło z wielkim i twardym jak kamień ciasteczkiem gajowego. Może i były niesmaczne, jednak wielkie, więc stanowiły prowizoryczny, niezbyt smaczny posiłek.

- Odpocznijmy przy jeziorze – Andrew juz włóczył nogami i potykał się o każdą gałązkę, która leżała na ziemi.

- Jeziorko? Gdzie, gdzie?! – Potter ożywił się momentalnie. To, że zapomniał o jakimkolwiek napoju było oczywiste. Problem w tym, że zaufaliśmy mu i sami nie myśleliśmy wiele o tym, czy zabrał naprawdę wszystko. I tu leżała także nasza wina. Niestety trochę zbyt późno zrozumieliśmy, że tak jest.

- Tam – Sheva pokazał palcem miejsce, zaś James rzucił się biegiem w tamtą stronę, o ile można nazwać biegiem pokonanie tak niewielkiego kawałka, gdy Syriusz złapał go w odpowiednim momencie za królicze uszka.

- J., czy tobie to naprawdę wygląda na jezioro? Od kiedy one tak fosforują? – uderzył go w głowę by chłopak, chociaż trochę oprzytomniał. To był niezaprzeczalny fakt. Coś, co z początku mogliśmy uznać za jezioro świeciło blado błękitnym światłem. Oczywiście w tym miejscu było to możliwe, jeśli jasne promienie przedzierały się przez zasłonę z koron drzew tylko, że tego dnia nie było słońca.

- Może to magiczne jezioro? – okularnik popatrzył na chłopaka niemal z niedowierzaniem. Sam usychał z pragnienia, co było dobrze widać. – Puszczaj moje uszy! – wyrwał się jak dziecko patrząc z wyrzutem na Blacka. – To jest woda! Świeża woda! Nie będę słuchał twoich wywodów! Ty jesteś Królik, czy ja?! – gniewnie pokazał mu uszy i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę jasnej poświaty. Poniekąd nie mieliśmy innego wyjścia, jak tylko pójść za nim, więc chociaż z niechęcią to idąc jego śladem staraliśmy się udawać, że wierzymy w jego wizję jeziorka, które przecież nim nie było. Jednak Potter musiał podejść i przekonać się o tym na własne oczy. Jeziorko okazało się poświatą w kształcie koła o średnicy dwóch metrów unoszącą się nad ziemią. Zbudowana jakby z delikatnej mgiełki, lub bibułki błyszczała jak zbudowana z drobniutkich kryształków niewiększych od ziarnek piasku.

- Pij ze swojego jeziorka! – warknął z pełną satysfakcją Black – Co, woda nie smakuje? A może mam cię ugryźć?

- Odczep się, natrętna mucho! Nie widzisz, że igła na zegarku wariuje?! – podsunął mu pod nos swój zegar – Kręci się jak opętana. Jak twój mały móżdżek w tej wielkiej łepetynie, kiedy kiwasz głową!

- Zabiję! – Black rzucił się na Pottera i obaj runęli na ziemię wymachując rękoma i starając się jakoś uderzyć drugiego. Robili to raczej komicznie, więc widząc, że normalna walka nie ma szans J. podjął desperacką próbę kopania, zaś Black złapał go za nogę i ugryzł. Widać nawet metody walki mieli lekko zwierzęce. James zawył przeciągle i szarpał się. Nawet nie chciałem na to patrzeć, a już z pewnością nie miałbym szans ich rozdzielić.

Wtedy też błękitna poświata zaczęła się rozrastać w górę i nabierać bardziej materialnych kształtów. Utworzyła niewielkie kulki, niczym lampiony zawieszone w powietrzu, które unosiły się w najróżniejszych odstępach od siebie i na różnej wysokości. Wtedy też z świetlistego kochał zaczęło się coś wyłaniać. Lśniło oślepiająco i przerwało tym samym walkę chłopaków.

Gdy tylko blask nie był tak oślepiający i mogliśmy swobodnie patrzeć na wszystko wokół, pierwszym, co rzuciło się nam w oczy była postać przed nami pośrodku bladobłękitnego koła, otoczona białymi lampionami światła. Bez wątpienia była to dziewczyna. Miała długie, błękitne włosy spięte czarnymi rzemyczkami w dwa kucyki. Była chyba w naszym wieku, jeśli mogłem osądzić ją po wyglądzie. Bardzo ładna, ubrana w czarną długą spódnicę o zdobionym pasku na biodrach. Bluzka równie ciemna wykrojona do szpica ozdobiona złotymi wzorami opinała ją lekko uwydatniając bardzo kobiece kształty. Gdyby ktoś podobny chodził do naszej szkoły nie zdziwiłbym się gdyby uchodziła za piękniejsza od Narcyzy Black, lub Bellatrix. Była naprawdę zachwycająca. Patrząc na nas skrzącymi, granatowymi oczyma uśmiechnęła się.

- Masz mój zegarek – powiedziała typowo dziewczęcym głosem do Pottera – Mogę go odzyskać? – wyciągnęła dłoń.

- To ty odpowiadasz za całe to zamieszanie? – przeszedł od razu do ataku niewzruszony jej nienagannym wyglądem – Widzisz jak ja wyglądam?! Żądam zakończenia tej farsy! I to natychmiast! Wtedy odzyskasz zegarek – dodał słodko z przymilnym uśmiechem – o jak? Umowa stoi? – dziewczyna zmarszczyła czoło patrząc na niego podejrzliwie.

- Przecież to ty stoisz za tym wszystkim – prychnęła urażona – Ja jestem tylko duchem książki. Mocą, jaką nadał jej autor. A ty uderzyłeś w nią jakimś zaklęciem! – już nie była tak słodka. Stawiała na swoim i była naprawdę poważna – Nie obwiniaj mnie za swoją niekompetencję! Zawiniłeś i chcesz wszystko zrzucić na mnie, ale ja się nie dam. Oddawaj ten zegarek! – nagle wydawała się niesamowicie groźna. Potter mocno przytulił urządzenie do piersi.

- Nie! To moja jedyna karta przetargowa. Nie jestem głupi! Weźmiesz go i zwiejesz!

- Oddawaj go ty tępa pierwocino człowieka myślącego! – teraz była naprawdę wściekła – Do końca życia zostaniesz tym zakichanym Królikiem w wyżartej przez mole kamizelce! – pstryknęła palcami a kamizelka Jamesa zrobiła się słodko różowa. Kolejne pstryknięcie, a kamizelka była kilka tonów ciemniejsza, zaś cały strój Pottera z białego królika przeistoczył się w różowego króliczka.

- Dobra, wredna jędzo! Masz! – rzucił jej zegarek a ta złapała go sprawnie i uśmiechnęła – Głupi, ale jednak w miarę rozsądny – skwitowała i zniknęła. Kolejny oślepiający blask i nasze stroje zniknęły, a my znowu byliśmy normalni. Nie byłem przekonany, czy naprawdę wszystko wróciło do normy. Syriusz złapał mnie za rękę i uśmiechnął się.

- Sprawdzimy – rzucił i przyciągnął mnie do siebie całując mocno. Oddałem pocałunek stęskniony za nim. Był słodki jak zawsze. Zamruczałem, kiedy musieliśmy się odsunąć.

- Tak. Myślę, że wszystko jest już dobrze – westchnąłem łapiąc chłopaka za rękę. – Możemy wracać. Swoją drogą, James. Pasemko różowe ci zostało na włosach...

- Że co?! – złapał za włosy i zaczął go szukać. Trafił, ponieważ było niemal na grzywce z prawej strony i naprawdę rzucało się w oczy. – Ta wredna siksa! Remi, dawaj książkę! Już ja jej pokażę! – tyle, że książki nie było. Z mojej torby wyfrunął tylko kłębek włóczki, który zaczął rozwijać się, aż w końcu się zatrzymał. Sądziłem, że to on wskazywał nam drogę powrotną do zamku, a na samym końcu zapewne miał zniknąć tak jak dziewczyna.

- Swoją drogą... – Syriusz zdjął z ramienia swój tobołek i zabrał mi mój. Przewiesił oba przez ramię Jamesa – Twoja wielka wyprawa i stos niepotrzebnych rzeczy. Do zamku sam sobie je doniesiesz. – idąc za tym przykładem także Sheva i Peter pozbyli się swoich toreb wieszając je na okularniku, który ugiął się pod nimi lekko.

- Nie zrobicie mi tego!

- Juz robimy, James – sprostował Andrew i dołączył do mnie i Syriusza, którego ciepłą dłoń ściskałem mocno. Już chciałem wrócić do zamku i rozkoszować się normalnością, a przede wszystkim Syriuszem, którego znowu miałem dla siebie. Pragnąłem go znowu całować, tak jak przed chwilą, tulić się i spełnić wszystkie obietnice, jakie mu składałem przez czas bycia Czerwonym Kapturkiem. Chciałem najeść się słodyczy by umierać z powodu zbyt wielu łakoci i znowu żyć jak na początku.

Więc nie czekając więcej na nic podążyliśmy za kłębkiem, który kierował nas do zamku i tym samym do całkowitego końca tego wszystkiego, co przeszliśmy za sprawą książki. To już więcej się nie liczyło, a przynajmniej dla nas, gdyż J. obładowany niczym juczny koń ciągnął się powoli za nami jęcząc głośno.

 

 

6 komentarzy:

  1. Zgadzam się z przedmówczynią - masz świetny nagłówek, a nie wiem, czy kiedyś Ci to pisałam ;PNormalni *___* Tylko, że Remi nie pomyślał, że to "normalni", można oznaczać w wykonaniu Blacka "Bardziej zboczony" xDD Ale czy to komuś przeszkadza? Pff XD Teraz poproszę o masę pieszczot xDDDPostać Chii, facetem.. noo czyli coś z faceta ma xD Ale nie będę już zmieniać, kij z tym...bardzo mi pasował ten obrazek...heh xD Nie ma praw autorskich na stwierdzenia xDD Heheh ale wolę się zapytać ;P Teraz nawet Onet nam pomógł, blogując kopiowanie tekstów...bo się nie da XD Zapobiegnie to wielu kłopotów. Heheh wiem, zespół powinien składać się z facetów, dla mnie też to było na początku dziwne, ale spokojnie, o jako taki zespół mi nie chodziło...Zespół to był taki.. motor akcji, ale za dużo go nie ujawniam, tak, jak Chii i Yukiego ;P Jakoś nie umiem pisać o parach, nie yaoi XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, jak dobrze ze ta straszna historia dobiegla konca i biedny Remusek moze molestowac sie z Syriuszem i nikogo juz nie beda uwierac rajstopy. :D Mam nadzieje ze jednak nie bedzie problemow z Twoim kompem i notki beda sie pojaiwac. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo ! W końcu wszystko wróciło do normalności, a Remi i Syriusz będą mogli się sobą nacieszyć ^^Hm... Ale coś mi się wydaje że będzie mi brakować trochę tego bajkowego Hogwartu ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Waaaa.! Świetnie.! W końcu wrócili do normalności i w teraz dopiero zacznie się jeszcze lepsza akcja.! x]] Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. =*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie zakończenie całej tej zabawy w przebieranki z bajek xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    no i już rozwiązali sprawę, wszystko powinno wrócić teraz już do normy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń