niedziela, 23 sierpnia 2009

Kartka z pamiętnika XLVI - Alen Neren

Krzesło – nieświadome, niewinne narzędzie zbrodni. Dzięki pomocy maleńkiego zaklęcia jest w stanie stać się jeszcze bardziej niebezpieczne. Wystarczyło jedno, krótkie machnięcie różdżką, cicho wypowiedziane zaklęcie i zwyczajny przedmiot codziennego użytku stał się z pozoru tylko wbudowanym w ziemię krzesłem, takim jak wszystkie inne. W rzeczywistości miało zgoła inne zastosowanie, ale do tego potrzebna była ofiara. Czysta, słodka, by spodobała się bogom, którym zostanie złożona, i piękna.
I tu na scenę wkraczał Blood. Niewinny do szpiku kości, oczyszczony ze zła świata przez swój ból i cierpienia. Najdoskonalsza ofiara złożona pradawnym bogom – pożądaniu i samolubnym pragnieniom.
Ubrany zupełnie normalnie i zaskoczony tym, że przyprowadziłem go do zwyczajnej sali, pustek z jednym krzesełkiem na środku. Zupełnie jakbym chciał go skrzywdzić, a przecież nie do końca takie były moje plany.
Złapałem go za rękę i podprowadziłem do krzesła sadzając na nim.
- Co to jest? – rozglądał się siedząc niepewnie – Gdzieś ty mnie przyprowadził? – czyżby się bał? Ale czego? Przecież ja byłem bezbronny...
- Szzzz... Zobaczysz – uśmiechnąłem się figlarnie przykładając palec do jego ust – Zaufaj mi przez chwilę, dobrze? – uklęknąłem patrząc mu w oczy mimo niewygodnej pozycji. Na oślep przymocowałem jego nogi paskami do nóg krzesła w miarę szeroko rozwarte, a zaraz potem podobnie uczyniłem z jego rękami lekko wykręcając mu je do tyłu. Siedział tak grzecznie, że sam nie byłem pewien, czy nie zasnął mi na krześle, jednak ledwie został przywiązany, a zaczął się kręcić i starał wydostać.
- Co ty robisz? – czułem niepokój w jego głosie. Wiecznie cyniczne, ślicznie fioletowe oczy były otwarte szeroko i wielkie jak dwie filiżanki pełne fiołkowego naparu.
- Nic ci się nie stanie – powiedziałem łagodnie głaszcząc go po policzku. – Spodoba ci się, kiedy tylko zaczniemy i będzie ci naprawdę dobrze. – nałożyłem na palec wskazujący metalowy pazur i przesunąłem nim od policzka chłopaka przez szuję i pierś aż do krocza.
Moja mała, rozkoszna zabaweczka... Pacynka w teatrze kukiełkowym prowadzonym przeze mnie. Jedna z najlepszych i najcenniejszych, a tym samym jej zdobycie graniczyło z cudem. Została wyrwana z płonącego sklepu starego kolekcjonera i ocalała. Człowiek, który ją ocalił myślał, że już dawno przestał bawić się zabawkami, a jednak, kiedy ta wpadła mu w ręce poczuł, że odnalazł prawdziwe przeznaczenie.
A teraz dzielny ołowiany żołnierzyk, który tak wiele miał za sobą stał się najistotniejszą częścią nowego teatrzyku, jedynym jego eksponatem, przeznaczonym wyłącznie dla swojego dawnego wybawcy, zamkniętym na kłódkę w sekretnej skrzyneczce przez dziecko, które chcę mieć go wyłącznie dla siebie.
- Przygotowałem dla ciebie o wiele więcej – zadowolony z siebie pochyliłem się nad nim i pocałowałem jego usta, lekko by nie poczuł się nazbyt pewnie. Zdjąłem z siebie szkolną szatę pokazując mu, co dla niego przygotowałem. Zamówiony z jakiegoś dziwnego czasopisma skórzany strój, bielizna, obróżka, jakieś pasy na piersi, wysokie buty.
Blood wyglądał na zszokowanego, jednak spodziewałem się takiej reakcji i teraz wywołała tylko uśmiech na moich ustach.
- Odbiło ci, tak? Odwaliło przez tego miśka! – szarpał się – Odwiąż mnie, zniszczę tą przeklętą maskotkę, która cię opętała i po sprawie. – wydawało mi się, że mówi prawdę, gdyż wyrywał się sprawnie i gdyby pasy, który go krępowały nie były zaczarowane mógłby się z nich wydostać.
- Niegrzecznie tak do mnie mówić... – pogroziłem mu palcem i położyłem stopę na krześle między jego nogami. Z diabelskim uśmiechem uniosłem palce i zacząłem powoli przyciskać je do krocza chłopaka. Mimo podeszwy czułem, że jednak mu się to podoba. Jego ciało stawiało lekki opór, a właśnie na tym mi zależało. On nie musiał być uczciwy, jednak ono było w pełni szczere. Nie mogłem powstrzymać chichotu.
Usiadłem mu na kolanach specjalnie ocierając się o jego krocze z niewinną miną. Był związany i w mojej mocy. Tylko mój. Nic więcej się nie liczyło.
Musiałem go trochę pomęczyć. Przyjemne cierpienie będzie dla niego najlepszym lekiem na smutki codzienności, a ja, jako dobra pielęgniarka zaaplikuję mu sporą dawkę tego cudownego specyfiku na jego dolegliwości.
- Musisz się trochę wyluzować. Jesteś taki spięty – rzuciłem z dezaprobatą i kładąc dłonie na jego ramionach masowałem je sprawnie ocierając się w dalszym ciągu o niego. Pozwoliłem by czuł przez cienką koszulkę moje twarde sutki i całe moje podniecenie. Po chwili jednak nie mogłem już się powstrzymywać i przymknąłem oczy wzdychając przy każdym przyjemnym ruchu ciała. On także był rozpalony. Czułem to całym sobą mając go tak blisko siebie. Z trudem zsunąłem mu się z kolan i uklęknąłem między jego nogami. Zębami odsunąłem zamek spodni, a on zamglonym z przyjemności wzrokiem błagał bym dał mu więcej. Nie potrafiłem odmówić ani sobie, ani jemu. Z przyjemnością wziąłem w usta jego członek i masowałem go wargami na całej długości zanim zacząłem go pieścić bardziej konkretnie. Wyszukałem językiem odpowiednie miejsca, na których skupiłem się w szczególności. Było ich wiele, a ja miałem masę czasu i możliwości. Wargi, język, zęby, palce. Mogłem pozwolić sobie na zabawę na każdy z możliwych sposobów.
Jak zauważyłem najczulsza była końcówka, więc to właśnie miejsce otoczyłem największą czułością. Odczuwałem tak wielkie pragnienie, że ssąc go musiałem przygotowywać swoje ciało by, choć odrobinę sobie ulżyć.
- Już! – syknął Blood – Przestań, wystarczy! – głos miał zachrypnięty i namiętny, wręcz idealny.
- Tak, masz rację. Już wystarczy – z jeszcze większym trudem niż na początku podniosłem się i stanąłem ponad nim przybliżając. Nie było sensu czekać na cokolwiek. Usiadłem na nim z siłą możliwie największą, z jaką mogłem i przytuliłem się do niego.
- Odwiążesz mnie teraz? – zapytał namiętnym szeptem. Wywołało to uśmiech szerszy niż dotychczas.
- Nie ma mowy, kochasiu – rozbawił mnie jego jęk protestu, ale gdy tylko popatrzyłem mu w oczy nie mogłem się od niego oderwać. Mocno przywarłem wargami do jego ust i całowałem zachłannie. Moje ciało samo zaczęło poruszać się niekontrolowanie podobnie jak jego biodra, które jako jedyne miały do tego możliwość.
Byłem napalony na niego bardziej niż zawsze, chciałem więcej i mocniej. Blood był ubezwłasnowolniony i zdany na moją łaskę...
Ojć! Omal nie podnieciłem się tymi fantazjami. Były miłe, jednak rzeczywistość różniła się od nich znacznie.
- Czego się tak patrzysz? – Blood warknął na mnie siedząc w Pokoju Wspólnym nad książkami. Był naprawdę inny niż w moich wyobrażeniach sprzed chwili. Był sobą i prędzej by mnie zabił niż dał się przywiązać do krzesła.
- Po prostu patrzę, bo uważam, że jesteś śliczny. – powiedziałem z uśmiechem, a ten skrzywił się.
- Jestem chłopakiem, psycholu. Nie mogę być śliczny, jasne?! – warknął wracając do nauki. – I przy okazji zaśliniłeś sobie zadanie z historii magii.
- Hę?! – popatrzyłem na stolik i przerażony musiałem przyznać mu rację. Na moim ledwie napisanym referacie widniała wielka plama, która rozmazała słowa i teraz tylko ja mogłem domyślić się, jakie one były. Cena za miłe marzenia była wysoka, ale opłacalna.
Zabrałem się za przepisywanie na nowo pracy.
- Blood? A gdybym cię związał, co byś zrobił? – zapytałem niewinnie z nosem utkwionym w pergaminie.
- Nie związałbyś mnie! – prychał kpiąco i wściekle – Zabiłbym cię jeszcze zanim byś to zrobił, albo przynajmniej poważnie uszkodził żeby wybić ci to z głowy i nawet nie zadawaj tak głupich pytań! – tak jak się spodziewałem mogłem tylko pomarzyć o niepewności, czy strachu w jego głosie. Mój Blood był zbyt zimny i oschły by podobne rzeczy mogły przejść.
Westchnąłem ciężko. Mimo wszystko mój Blood był o wiele lepszy niż tamten, chociaż musiałem go zdobywać i naprawdę się starać by uratować go z tego płonącego budynku całkowicie, chociaż już teraz był sensem mojego nowego życia, które zagarnął już dawno temu, gdy uratowałem go od pojedynczego płomienia. Teraz musiałem walczyć o niego z całym pożarem i byłem pewny, że wygram. Jeśli nie uczuciem to, chociaż upierdliwością.

7 komentarzy:

  1. Mówiłam już, że uwielbiam Twoje filozoficzne opisy uczuć i całej reszty?Tak? To to powtarzam!Cudowna notka, taka mrau. Nie spodziewałam się, że Alen ma takie fantazje... Szkoda, że nie okazało się to prawdą, jednak pomarzyć zawsze można ;)Blood, zimny i niedostępny, a jednak płonie w ogniu, który za wszelką cenę Alen chce poskromić. Podoba mi się taka wizja tej dwójki ^^Co tu można jeszcze dodać? Chyba nic, oprócz tego, że strasznie uwielbiam Ciebie i Twój styl pisania ^^Pozdrawiam gorąco i czekam z niecierpliwością na nową notkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak, nasz kochany, niedostępny Blood to by nigdy się na takie coś nie zgodził no chyba, że była to nieprzewidywalna wyobraźnia Alena:D Cieszę się, że wybrałaś tą parkę na dzisiejszą notkeEPozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc to była tylko fantazja ... A szkoda ... Bo już miałam nadzieję ...Ale i tak notka strasznie mi się podoba ... Uwielbiam tą parę ! A nawet powiem ze to moja ulubiona para xdd.. No i Potter i Kinn też xDA właśnie... zastanawiam się co tam słychać u Kinn'a ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Nie wiem jak potrafisz tak dobrze pisać xD A u mnie new! http://yaoi333.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhh, no coś czułam, że to jest zbyt piękne i nieprawdziwe, by było rzeczywistością xD Że też Blood nie ma serca jakoś bardziej się otworzyć (łohoo wtedy byłby z nim koniec.. Alen wlazłby mu na głowę) XDD No niemniej....referat zaśliniony, z fantazji nici, ale Blood jest i nadal nie zamordował Alena za to, jak on się zachowuje. Pięć słów - plan Alena możliwy do wykonania. xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejo, Kirhan ;3 U mnie nowa notka. Zapraszam ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, pieknie, tak właśnie myślałam że Blood taki zaspokojny jest, a jak to okazało się że to fantazja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń