środa, 19 sierpnia 2009

Pocałunek?

W piątek najprawdopodobniej notki nie będzie, ponieważ jadę na spotkanie z koleżanką i nie będę miała kiedy napisać, przepraszam!

10 grudzień

Nawet się nie spodziewałem, że książka, która dosłownie i w przenośni, uratowała tyłek Pottera będzie aż tak wciągająca. Oczywiście starałem się nie myśleć o tym, co musiała przejść by w końcu trafić do moich rąk. Wątpię bym był w stanie ją czytać ze świadomością, iż tak wiele wycierpiała, a ja teraz trzymam ją w rękach jak gdyby nigdy nic. Opcja zapominania o tym była o wiele bardziej interesująca.
Nie miałem pojęcia, iż tak wiele jest magicznych przedmiotów, wykluczając tu wszelkie świstokliki, czy też zwyczajne rzeczy, na które znudzeni czarodzieje rzucają zaklęcia. Wszystkie te prawdziwie magiczne przedmioty miały swoje bardziej, lub mniej skomplikowane historie, a ja już nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez wiedzy, jaką właśnie zdobywałem.
Z trudem też mogłem oderwać się od lektury, którą nosiłem ze sobą wszędzie i czytałem przy każdej sposobności. Zaskoczyła mnie ilość magicznych luster, które były tam pokazane, a i nie jeden naszyjnik zajmował czołowe miejsce na liście najpopularniejszych i najbardziej pożądanych magicznych rzeczy.
Analizowałem właśnie wiedzę o dwukierunkowych lusterkach wracając do naszej sypialni po zajęciach. Jak zawsze w poniedziałki miałem na głowie Syriusza, który wylewnie tłumaczył mi zagrożenie płynące od nauczyciele run i jego wielkie zainteresowanie moją osobą, które kruczowłosy sobie ubzdurał. Nie potrafiłem już tego słuchać, więc naturalnym odruchem dla mnie było wciśnięcie nosa w książkę i całkowite odcięcie się od mało interesującego tematu, jaki podejmował Syriusz.
Miałem pecha, wielkiego sądząc po tym, co wydarzyło się chwilę później. Chwila nieuwagi, w moim przypadku dłuższa niż myślałem, i wszystko potoczyło się w swoim własnym zawrotnym tempie.
- Remi! – głos Syriusza, nagle znikająca z pola widzenia jego twarz, dłoń, która zaledwie musnęła moją szatę i dziwne ssanie w żołądku. Poślizgnąłem się. Nie miałem pojęcia, na czym, ale nie było wątpliwości, że ślizg był potworny i może nawet większy niż kiedyś w bibliotece. Teraz jednak stałem na nogach ściskając mocno książkę w dłoniach i starając się nie krzyknąć, jednak usta miałem szeroko otwarte jakbym miał zaraz wydać z siebie przerażający i ogłuszający wrzask. Serce gnało przeraźliwie szybko, a krew uderzała do mózgu sprawiając, że nie widziałem wiele. Kręciło mi się w głowie z nadmiaru adrenaliny i wszystkie odgłosy ucichły ustępując miejsca szumowi krwi. Wydałem z siebie krótki krzyk, chociaż sam nie byłem tego świadomy. Gdzieś poza świadomością słyszałem go, jednak w tamtej chwili nie mogłem do końca zidentyfikować.
Dalej wszystko działo się jeszcze szybciej. Uderzenie, twarz, która mignęła mi przed oczyma i upadek, o dziwo, niebolesny. Coś wilgotnego na moich ustach i chwilowe przerażenie. Dopiero po kilku chwilach, gdy zacząłem dochodzić do siebie zrozumiałem cokolwiek. Leżałem na okrytym przez Blacka złą sławą nauczycieli run, a moje usta stykały się z jego. Mój język przez przypadek przedostał się między jego wargi, a profesor patrzył na mnie zaskoczony.
Zerwałem się, a towarzyszył temu także zdesperowany rozkaz Blacka bym natychmiast wstawał. Sądząc jednak po jego minie dobrze wiedział, co się stało i widział każdy nieszczęsny szczegół.
- P... Przepraszam! – krzyknąłem nagle i wytarłem wilgotne usta w niekontrolowanym odruchu, co z pewnością upewniło Syriusza, że to, co widział było jednak prawdą.
- Nic się nie stało... – profesor usiadł i również otarł wargi z mojej śliny – Nie spodziewałem się takiego entuzjastycznego przyjęcia – mruknął starając się utrzymać zdarzenie w jak najbardziej beztroskiej konwencji zabawnego wypadku. Nie zapobiegło to jednak wielkiemu rumieńcowi, jaki zakwitł na mojej twarzy.
- Ja... Poślizgnąłem się na czymś! – nadal mówiłem chyba trochę zbyt głośno, co było skutkiem niedawnego zajścia. Obejrzałem się za siebie by wiedzieć, chociaż, na czym miałem tak niesamowitą przejażdżkę. – I... Irytek... – syknąłem. Na całej długości korytarza widniał podpis ducha z jakiejś dziwnej substancji, a sądząc po wielkiej smudze, jaka go lekko zamazała musiała być naprawdę śliska, ponieważ to ja byłem nieszczęśnikiem, który ową smugę zostawił.
Przejechałem naprawdę spory kawałek, ale o moim hamowaniu nie chciałem nawet pamiętać. Kiedy tylko pomyślałem o tym, co w tej chwili może o mnie myśleć nauczyciel robiło mi się głupio. Wpadłem na niego, dotknąłem jego usta swoimi jakby w pocałunku i jakby to nie wystarczyło wepchnąłem mu język w wargi. Moje policzki tym bardziej się zaczerwieniły. Taka kompromitacja przerastała z pewnością nagiego Syriusza przy McGonagall.
- Pan wybaczy, musimy już iść! – Black porwał moją książkę z ziemi i złapał mnie mocno za rękę. Nadal byłem zamroczony, więc bez obiekcji pozwalałem sobą kierować. Ciężko nawet powiedzieć czy i o czym myślałem. Byłem w nazbyt wielkim szoku. Nie miałem nawet pojęcia gdzie prowadzi mnie przyjaciel.
Ocknąłem się odrobinę, kiedy rozpoznałem wejście do Pokoju Wspólnego, a później sypialnię. Czułem, że Black posadził mnie na łóżku i wsunął coś słodkiego w usta. To pozwoliło mi opamiętać się.
- Jedz! – warknął i włożył mi kolejną czekoladkę – I jeszcze. – kolejne pomadki i odłożył w końcu woreczek z nimi. Jeszcze tylko miętowa czekoladka, jeszcze jedna i pchnął usiadł mi na kolanach. Teraz to on mnie zaskakiwał i całkowicie traciłem poczucie rzeczywistości. Mocno przywarł do moich warg i zaczął całować zapamiętale i gorąco. Najpierw niemal miażdżył moje wargi, a zaraz potem wsunął w nie język zlizując nim pozostałości słodyczy i drażniąc każdy zakamarek. Dalekie było to od pocałunków, jakimi rozpieszczał mnie zawsze. Teraz raczej nastawiony był na to by brać jak najwięcej. Zupełnie jakby chciał coś udowodnić a z całą pewnością nie o to chodziło.
Pozwalałem na to by Syriusz robił to, co chce, chociaż nie wydawał się zadowolony. Widocznie czegoś mu brakowało i podejrzewam, że chodziło tu o mój udział w pocałunkach. Biorąc pod uwagę, że oczy miałem otwarte i naprawdę nie dawałem nic z siebie, chyba miał prawo być niezadowolony.
Ktoś mignął mi z boku, a po chwili przesunął się tak, że mogłem swobodnie go widzieć. Kinn patrzył na mnie i Blacka zaskoczony, zaś Potter udał niewzruszonego i podszedł do swojego łóżka.
- Nie przeszkadzajcie sobie. – mruknął szukając czegoś. Mina Niholasa zmusiła mnie do działania. Odepchnąłem Syriusza, który najwidoczniej nie planował przestawać, mimo że na nas patrzono. Byłem na niego zły i użyłem trochę zbyt wiele sił, gdyż chłopak wylądował tyłkiem na podłodze i patrzył na mnie urażonym wzrokiem.
- My już naprawdę wychodzimy – dodał James podając swojemu chłopakowi zapakowane ładnie pudełeczko z jakimś prezentem i łapiąc chłopca za rękę wyprowadził go z pokoju używając siły, gdyż ten wydawał się sparaliżowany widokiem, jaki mu zapewniliśmy.
- Co cię ugryzło?! – wybuchnąłem, kiedy tylko tamci opuścili pokój. – Oszalałeś?! Chcesz żeby każdy wiedział, że jesteśmy razem?! Zachowujesz się jak zwierzę!
- Tym się martwisz?! Całowałeś się z Wavelem! Nie wiem czy pamiętasz, ale to był bardzo głęboki pocałunek! I mam w sobie zwierzę jak widać!
- Masz w sobie idiotę i nie całowałem! To był przypadek! Wina Irytka! Skończ już z tym! – naprawdę byłem na niego wściekły.
- To nie Irytek! Założę się, że to on kazał mu to zrobić! – załamał mnie tym stwierdzeniem.
- Wavele uczy run, a nie wróżbiarstwa. Skąd miałby wiedzieć, że będę tamtędy przechodził właśnie wtedy i zaczytany, co? I nie patrz tak na mnie, bo wiem, co chcesz powiedzieć! – skarciłem go – Namida nie ma z tym nic wspólnego i nie jest w zmowie z nikim. Daj już spokój. – chciał coś powiedzieć, widziałem to, ale nie planowałem dać mu takiej możliwości – Podaj mi lepiej ciastka Petera! – pokazałem mu opakowanie stojące na szafce blondynka. Nie powinien się obrazić, a ja z pewnością oddam mu je, kiedy tylko będę miał okazję – I siedź już cicho! Koniec!
- Ale ja... – postanowił mnie przekrzyczeć – Tylko zmywałem jego smak z ciebie! Teraz możemy skończyć! – podał mi łakocie i usiadł nabzdyczony na skraju mojego łóżka. – I, i tak wiem, że on zrobił to specjalnie. – dodał ciszej do siebie, przez co ja mogłem już tylko opaść na łóżko nie mając do niego sił i nie wiedząc jak mu wytłumaczyć, ze jest głupi.


7 komentarzy:

  1. Jak tylko znajdę czas, to obiecuję wygłosić duży komentarz xD na razie informuję o oneshocie, na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mycie okien to koszmar.. umieram.O i czuję się jak Remi xD Zmaltretowana... tylko mnie nauczyciel run nie całował, jak witałam się ze stołem, kiedy moje nagłe zamroczenie, po przywaleniu się w sufit, zaowocowało głośnym "kuurnaaa" xD Mmm ale byłoby ciekawie, gdyby nauczyciel faktycznie takie coś kombinował...mogliby się wtedy udać do Marcela i pogadać na ten temat.. ale pewnie Ty wymyślisz coś o wieeele lepszego, przerastającego moje najśmielsze wyobrażenia ;) Syri jest słodki...chciał dobrze, a wyszło jeszcze gorzej, a teraz jeszcze nie będą na lekcji.. chyba xD Albo się spóźnią xD Niezły poślizg musiał mieć Remi.. a co by było, jakby role się odwróciły? Ojj Black by wpadł w szał XD

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu mogłam pzeczytać zaległe notki ! *^^*Jak zwylke były super ! Ech ... biedny James ... Lu mógł mu oszczędzić tego ogonka xdHehe... a Syri jak zwykle zazdrosny o nauczyciela ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo ^^ *macha łapką*Otóż, odkryłam Twojego bloga stosunkowo dawno, bo jakieś dwa tygodnie temu, jednak nie posiadałam aż tyle wolnego czasu, aby całkowicie się mu poświęcić. Nie zmienia to faktu, że gdy wchodziłam na komputer, zamiast pisać z kimś na gg lub w końcu zabrać się za napisanie czegoś u siebie, czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam Twoje opowiadanie. Chłonęłam je jak gąbka wodę. Narkotyzowałam się wszystkimi słowami, nie mogąc w pewnych chwilach przestać. Groził mi nawet szlaban, jednak udało się tego uniknąć. Jednak mam dar przekonywania mojej kochanej mamuśki ^^"No ale, wracając.W Twoim blogu, opowiadaniu i stylu zakochałam się, można by powiedzieć, 'od pierwszego wejrzenia'. Tak, jako nieliczna z wielu podbiłaś moje serduszko już na samym początku. I chociaż wiem, że jesteś sporo starsza ode mnie, nie przeszkadza mi to w 'ocenianiu' Twojej twórczości. Bo to, co tu piszesz, to Twoja własna sztuka. Twoja pasja i zamiłowanie. Twoja własna twórczość.Bez obaw można nazwać Cię artystką. Jestem pewna, że nie tylko ja jestem tak Tobą zachwycona i oddana Twojemu pisaniu. Masz wielu wielbicieli, nie tylko tych, którzy piszą otwarcie, ale także tych, którzy jeszcze nie są gotowi(choć to dość dziwne, przecież piszesz tu już 4 lata) na to, by się 'odsłonić'.Bardzo podobają mi się opisywane przez Ciebie uczucia. Potrafisz poprzez nie doprowadzić czytelnika do łez, śmiechu, złości. Potrafisz wywoływać emocje, a o to właśnie w opowiadaniach yaoi szukam. Uczuć. Bo to one są najważniejsze. Nienawidzę opowiadań, które są pisane tylko dla komentarzy, czy zadowolenia kogoś innego. Ja doszukuję się w słowach uczuć, które autor przelewa na nie, by dać upust swoim własnym emocjom. Wtedy możemy odczuć powagę czy też radość albo żal i smutek, jaki towarzyszył autorowi przy pisaniu. To bardzo pomaga wczuć się w daną sytuację. Pomaga zrozumieć niejako, co autor chciał nam poprzez to przekazać. Cieszy mnie, że należysz do grona tych osób, które właśnie tak robią.Czytając Twoje notki czasami po prostu pokładałam się ze śmiechu. Czasami też złościłam się, jakby to coś miało dać. Było tak zwłaszcza wtedy, gdy Remi był z Cornelem. Nie lubię tego typka, sama jakoś nie wiem czemu.Oprócz tego wycisnęłaś z moich oczu także łzy, kiedy Syriusz zerwał z Remim. Łzy to coś bardzo rzadkiego u mnie. Płaczę jedynie wtedy, kiedy naprawdę dana historia jest smutna. Ty tego dokonałaś, nawet się przy tym specjalnie nie wysilać.Hm, co by tu jeszcze.O, wiem. Chciałam Ci się przyznać, że bardzo Cię podziwiam. Podziwiam za to, że potrafisz jeszcze pisać. Że Twoje notki nadal są wspaniałe i zaskakujące. Że umilasz nam czas między jednymi, a drugimi obowiązkami. Zwłaszcza teraz, gdy są wakacje, a większość nie ma co robić, siedząc w domu. Wyjeździłam się już, a teraz zbliża się rok szkolny. Znowu nuda w szkole, której uniknąć będę mogła jedynie dzięki Twojemu opowiadaniu. Nie mówię, że nie czytam też innych blogów, bo czytam, jednak Twój szczególnie przypadł mi do gustu. Zresztą, mam pewność, że raczej nie przestaniesz pisać, tak jak to robią niektórzy.Wspomniałaś kiedyś, że ten blog ma być słodki. Więc jest i niech taki pozostanie. Mnie to wcale nie przeszkadza. Dla mnie jest to pewna ucieczka od szarej rzeczywistości, wprost do cukierkowego świata marzeń i fantazji. Szczerze Ci za to dziękuję, bo czasami naprawdę tego potrzebuję i naprawdę mi tego brak.No, chyba to już wszystko. Wiem, rozpisałam się, ale ja inaczej nie potrafię. Należę do osób, które nie mogą umieścić wszystkich emocji w jednym czy dwóch słowach.Myślę, że skończysz ten komentarz czytać gdzieś tak w połowie, bo jest taki nudny, jednak ja nie potrafiłam się przemóc, by go w jakiś sposób skrócić. Po prostu się nie dało.Życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu, byś się nie 'wypaliła', by dobrze szło Ci na studiach i w ogóle wszystkiego co yaoicowe. ^^Dodaję Cię także do linków u mnie na blogu, mam nadzieję, że nie będziesz zła. ;)Pozdrawiam gorąco. ;*[ http://there-is-still-tomorrow.blog.onet.pl/ ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejoo ;)) U mnie nowa notka xD W tej rodzinie nie ma nikogo normalnego xDD

    OdpowiedzUsuń
  6. No myślałam, że padnę ze śmiechu xD Remi to ma szczęście jeśli chodzi o takie pechowe? akcje xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, och teraz to Syriusz jeszcze bardziej bedzie pilnował Remusa, ale tak sobie przypomniałam, bo w którymś rozdziale podjął się że pomoże z czymś kiedy bedzie wyjście do Hogsmeade, bo mnie ciekawi co to mogło być...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń