niedziela, 16 sierpnia 2009

O.o

W szkole nie mieliśmy już nawet czasu by zabrać nasze rzeczy do pokoju. Byliśmy zmuszeni zostawić wszystko przed drzwiami by Skrzaty Domowe zajęły się wszystkim za nas. To dało nam jednak dobre dwadzieścia minut na dotarcie do biblioteki i rozpoczęcie poszukiwań. Niestety nie mieliśmy pojęcia, od czego zacząć. Sam uznałem, że najodpowiedniejszym będzie przeszukanie w pierwszej kolejności półek z zaklęć i transmutacji. Nie do końca było też wiadomo, czego użył Lucjusz by wyczarować ogonek i ten dziwny napis. To utrudniało nam sprawę, a jednak musieliśmy na czymś się opierać.
James uznał, że w tej sytuacji nie może nam pomóc i zajmie się ukrywaniem swoich drobnych niedoskonałości. Usiadł sztywno na krześle, oparł się i obserwował bibliotekę by w razie potrzeby zmieniać pozycję i nie pozwolić by ktokolwiek dostrzegł skutki zaklęcia. Dla nas nie było to nawet zabawne. Może jednak, odrobinę, ale nic ponad to. Musieliśmy pokutować za Jamesa, a to dobrze zagłuszało jakikolwiek entuzjazm, czy chęć nabijania się z przyjaciela.
Westchnąłem stojąc przed półką pełną książek. Zacząłem przeglądanie od samej góry. Zaklęciem poruszałem książkami by móc odczytać ich tytuły i odkładałem na miejsce. Kiedy tylko jakaś wydawała mi się odpowiednia kartkowałem ją w miarę szybko, bądź sprawdzałem spis treści. Niestety nie dało mi to wiele. Sheva grzebiący w książkach po drugiej stronie biblioteki wspiął się na drabinkę i mruczał coś pod nosem w miarę głośno, jednak nie na tyle by ktoś się tym przejmował.
Gdybyśmy odrzucali za siebie wszystkie przejrzane książki już teraz zebrałaby się tak niezła kupka woluminów. Tym czasem już powoli czułem znużenie. Każdą książkę musiałem odkładać nie znalazłszy w niej nic, co mogłoby mi pomóc.
Syriusz przeszukiwał tę samą półkę, co ja, chociaż od drugiej strony, dzięki czemu szło nam zdecydowanie szybciej. Zmęczony przeglądałem już ostatnie ksiązki na środku, zaś Black, któremu trafiło się niesamowicie niewiele konkretnych książek, które mogłyby zawierać w sobie to, czego szukaliśmy odpoczywał przyglądając się mojej pracy.
Nie wiem, co takiego widział w obserwowaniu ludzi, jednak mogłem domyślić się niedługo później.
Jego ramiona oplotły mnie w chwili, gdy odkładałem ostatni tom, zaś twarz przytuliła się do mojego ramienia. Potarł o nie policzkiem i zaczął wodzić nosem po szyi. Uśmiechnąłem się do siebie czując przyjemne ciepło i pełnię miłych uczuć, kiedy był tak blisko. Niestety Potter czekał i wyraźnie się niepokoił.
- Im szybciej coś znajdziemy tym więcej czasu nam na to zostanie – starałem się powiedzieć to zachęcająco. Wyciągając dłoń pogłaskałem go po głowie, a on zamruczał zadowolony.
- Zostawmy go z tym ogonem. I tak wygląda głupio, nikt nie zauważy. To James. Nawet, jeśli zauważą to się nie zdziwią – zaczął gładzić mój brzuch i czułem niemal jak bardzo robi się leniwy.
- Może tak, a może nie. Jeśli nie odczarujemy go będzie ośmieszał nie tylko siebie, ale i nas. – starałem się przemówić mu do rozumu. – Kiedy z tym skończymy będziemy mieli czas dla siebie, ale teraz bądź grzecznym Syriuszem i wróć do szukania.
- A dostanę buzi na zachętę? – zapytał słodkim głosikiem.
- Dostaniesz po głowie, jeśli zaraz się za to nie zabierzesz – ostrzegłem go i wydostałem się z jego objęć. Wypchałem go do innej półki i kazałem przeglądać dalej książki. – Kiedy znowu dojdziemy do połowy pomyślę nad buziakiem, a teraz zaczynaj – klepnąłem go w tyłek uznając, że kto, jak kto ale Black odbierze to, jako najlepszą zachętę. I nie pomyliłem się.
Praca szła nam sprawnie, jednak bardzo nie owocnie. Ilość przejrzanych książek była coraz większa, a liczba znalezionych sposobów nadal była zerowa.
- O, Remi, patrz – pełen przekonania głos kruczowłosego sprawił, że oderwałem się od właśnie przeglądanego woluminu, w którym i tak nic nie znalazłem. Tym czasem Syriusz pokazał mu grubaśną książkę. Na stronie, którą otworzył widniała ilustracja peleryny niewidki Pottera. Zabrałem od niego tomik i przejrzałem na szybkiego. Było tam naprawdę wiele magicznych przedmiotów. Dobrze opisane i opatrzone ilustracjami wiadomości, które mogły mi się przydać. Minąłem strony poświęcone zwierciadłu, które miałem już możliwość oglądać w pierwszej klasie i kilka innych ciekawych przedmiotów.
- Biorę ją – stwierdziłem i pocałował chłopaka w policzek, chociaż w tej chwili bardziej zainteresowany byłem lekturą niż Syriuszem.
Odłożyłem książkę na stolik i wróciłem do szukania. O dziwo z o wiele większym zapałem niż wcześniej. Świadomość, że właśnie wzbogaciłem się o nową i ciekawą pozycję dodała mi sił.
Zadziwiające jak wielki miało to na mnie wpływ. Niedługo później trafiłem na jakieś w miarę odpowiednie przeciw zaklęcie, które musiało zadziałać. Zebrałem chłopaków by mi asystowali i kazałem Potterowi wypiąć się odpowiednio bym miał pełną władzę nad jego kitką i poniekąd pośladkami, które stanowiły w tym wypadku nieodzowny główny element wszystkiego.
Przeczytałem instrukcje w książce i poćwiczyłem cicho ruchy oraz samo zaklęcie.
- Krzycz, jeśli zaboli – rzuciłem cicho do Jamesa, który posłał mi mordercze spojrzenie. Najwidoczniej nie chciał nawet słyszeć o jakimkolwiek bólu. Pierwsze zaklęcie było naprawdę łatwe. Wystarczyło machnąć odpowiednio różdżką a napis sam zniknął. Trudniejsze było kolejne, które miało pozbawić okularnika różowego ogonka.
Musiałem się skupić i zamknąłem oczy by mieć pewność, że nic mnie nie rozproszy. Trochę głupio czułem się wpatrując w tyły kolegi, jednak nie było wyjścia. Powiedziałem głośno zaklęcie i wycelowałem w kitkę. Z mojej różdżki poleciały różowe iskry, które ugodziły w tyłek chłopaka. Ten syknął i złapał się za tamto miejsce odskakując. Zmarszczył czoło i patrzył na mnie z wyrzutem. Widocznie bolało, ale na to nie miałem wpływu. Odwrócił się do nas znowu. Widocznie nie byłem nazbyt dobry w tego typu zaklęciach. W książce nie było ani słowa o podobnych skutkach przeciw zaklęcia, a jednak jakieś były. A przynajmniej my widzieliśmy je bardzo dokładnie.
- I co? Nie ma już, nie? Nie wyczułem go rękami – mruknął zza ramienia patrząc na nas.
Spojrzałem na przyjaciół i znowu na pośladki Pottera. Nie wiedziałem jak mu to powiedzieć.
- Nie jest zły, James, ale widziałam zgrabniejsze – lekko kpiący głos Zardi doszedł zza naszych pleców. Dziewczyna uśmiechała się i widać było, że zaraz wybuchnie śmiechem. – Nie wiem, jakie masz upodobania, ale takie pokazywanie gołego tyłka, czy to kolegom, czy tym bardziej dziewczynie jest trochę nie na miejscu. I ładne spodenki, nie powiem. To jakaś nowa moda wśród chłopców? – J. zareagował na to dopiero po chwili. Gwałtownie zsunął spodnie do kolan i popatrzył na nie. Spora dziura na tyłku mówiła dokładnie to, czego chłopak się obawiał. Równie szybko wsunął rękę pod bieliznę na pośladkach i z przerażeniem stwierdził, że także i tam widnieje nie mały otworek pokazujący niemal całe jego pośladki.
- Odwróć się, zboczeńcu! – syknął na Zardi i założył spodnie. Porwał ze stołu książkę, którą planowałem wypożyczyć i zasłonił nią pośladki. – Zasłońcie mnie! Wychodzimy stąd i to już, teraz, natychmiast!
- Przesadzasz, J. – Syriusz aż sczerwieniał – Przynajmniej nie masz już różowego ogonka – prychnął śmiechem i zgiął się w pół. Jego wybuch sprawił, że i my zrozumieliśmy, czego właśnie byliśmy świadkami. Nam także zebrało się na śmiech, którego nie mogliśmy już powstrzymać. Tylko James stał urażony z tyłkiem zasłoniętym książką. Zardi usiadła na krześle trzymając się za brzuch i zwijając z bólu i śmiechu. Nie wiedziała, o co chodzi, jednak sytuacja, w jakiej się znalazła była wystarczająco głupia, by mogła spokojnie pozwolić sobie na śmiech. Tym bardziej po widokach, na jakie została narażona.
Okularnik wyglądał jakby miał zamiar rzucić się na nas i zabić nieszczęsnym woluminem, który teraz był dla niego jedynym ratunkiem.
W końcu chłopak nie wytrzymał. Okrążył nas i po kolei kopał od tyłu poganiając i z pewnością starając się jakoś zakończyć nasze śmiechy. Zardi nie raczył jednak uspokajać. Uznał, że nie warto zwracać na nią uwagi skoro widziała jego boski tyłek, a odważyła się z niego nabijać. Akuratnie tego James nie musiał nam mówić. Zbyt dobrze znaliśmy chłopaka by w to wątpić, a tym bardziej by nie doceniać jego wielkiej miłości do samego siebie.
Niestety Potter musiał sam nas poustawiać tak by mieć możliwość zasłonięcia tej gigantycznej dziury w spodniach i bieliźnie, ale kiedy tylko wypożyczyłem książkę wyrwał mi ją z rąk i znowu zasłaniał się nią a towarzyszył mu nasz głośny śmiech, którego nie byliśmy w stanie przerwać przez naprawdę długi czas.


7 komentarzy:

  1. Hehe,...Potter ma dziurę na tyłku :D Genialne, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha xD Dobre xD Muszę przyznać, że mim wszystko, tyłek Pottera kusi wszystkich do oglądania i...śmiania się xD Powinien się J. cieszyć, że jest w centrum zainteresowania. Pewnie wielu chłopców miałoby na niego chrapkę xD A Kinn...mmm.

    OdpowiedzUsuń
  3. amberliquric@vp.pl16 sierpnia 2009 23:05

    Uwielbiam twoje opowiadania *^^*. Dlatego chciałam Cię zaprosić na mojego bloga www.yaoi333.blog.onet.pl na którym twój góruje w moich linkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, Kirhan ;P U mnie nowa notka..heh ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech się okularnik cieszy, że mu Remusek książkę pożyczył bo w przeciwnym wypadku musiałby paradować po szkole z gołym tyłkiem:PCoś mi się zdaje, że niedługo czas na kartkę z pamiętnika i mam co do tego prośbę. Mogłaby by być pisana z perspektywy Alena albo Bloda? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Potter to naprawdę ma pecha xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    no Potter, ciesz się nie masz ogonka, tyko dziure na tyłku  ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń