piątek, 18 września 2009

Chora noga...

I stało się! James skręcił kostkę, miał zakaz stawania na chorej nodze, dostał kule, bez których nie mógł się ruszać z miejsca. Kłopoty zaczęły się już na samym początku, gdy oświadczył z całą stanowczością, że nie zamierza używać czegoś tak pospolitego i mało atrakcyjnego jak ‘te zwyczajne gałęzie z pierwszego lepszego drzewa w Zakazanym Lesie’. Złość pani Pomfrey była w tym wypadku uzasadniona, jednak nie mając wyjścia kobieta transmutowała jego kule, dzięki czemu były teraz pokryte czarnym lakierem, im wyżej tym wyraźniej pojawiały się na nich czerwone runy, zaś na samej górze widać było głowę mało strasznego, ale zawsze potwora, który mógł na swój sposób być słodki, jako maskotka. Dla Jamesa było to spełnieniem marzeń. Uznał, iż już na same kule poderwie każdego. Szkoda tylko, że jego podrywy opierały się na siedzeniu przed kominkiem i grze do znudzenia w szachy. Jako, że musiał uważać na nogę biedny Peter na czworakach na krzesełkach robił za stół, Sheva przysypiał z nudy po drugiej stronie stołu, a mi trafił się zaszczyt pomagania w grze Potterowi, który w swojej niezwykłej łaskawości pozwolił by w tym czasie Syriusz podpowiadał Andrew. Przez niezdarność okularnika wszyscy musieliśmy cierpieć, chociaż my nawet bardziej niż on. Przyjaźń z nim była czasami niezwykle trudna.
- James, a może się prześpisz? Miałeś ciężki dzień... – Sheva z trudem trzymał głowę z daleka od szachownicy. – Ta noga i te poszukiwania z rana...
- Nie, jestem rześki jak nigdy! – na potwierdzenie swoich słów chłopak uniósł ręce do góry i pomachał nimi.
- Niech go ktoś zahipnotyzuje... – podzielałem ten żałosny jęk blondyna, a biedny Pettigrew z trudem wytrzymywał już w narzuconej mu pozycji stolika. – No dalej, James. Jesteś śpiący, tak bardzo śpiący – Ukrainiec machał mu palcem przed oczyma – Powieki stają się ciężkie... Śpisz! – James popatrzył na niego z dezaprobatą.
- Nie śpię! Jestem uziemiony i wy tym samym też! Siadaj na tym zgrabnym tyłku i graj! – syknął rozkazująco. Andrew prychnął i klapnął na krzesełku naprzeciwko nas.
- Przez ciebie nie będzie już taki ładny! Będzie płaski od siedzenia! O, widzisz?! – podniósł się i wypiął pośladki – Już się robi jak wielki talerz! – głos miał niemal płaczliwy.
- Zbliżają się święta Fabien ci go wymasuje i wróci do normalnych kształtów. – o dziwo James nadal był niewzruszony. – Ale myślę, że nie musisz nawet siadać. Zostań tak, gra poczeka. – kolejne prychnięcie, tym razem wściekłe i Andrew klapnął na swoim miejscu obrażony. Bezsprzecznie potrzebowaliśmy pomocy przy zajmowaniu się tym ‘ślepym durniem’, poetycko nazwanym tak przez Shevę. Z resztą wszelkie określenia odnoszące się mniej przyjaźnie do Pottera były dziełem blondyna.
Jednak ten feralny mimo wszystko dzień nie był do końca stracony. Chociaż byliśmy skazani na Jamesa, to wcale nie oznaczało to przymusowego przywiązania do niego przez cały czas. Uświadomił mi to nagły pełen radości uśmiech zielonookiego. Wpatrywał się tęsknie w coś za mną i Potterem. Syriusz odetchnął z ulgą i pogłaskał Petera pocieszająco. Nie za bardzo rozumiejąc odwróciłem się, jednak nie musiałem nawet tego robić, gdyż obiekt tej ogólnej radości właśnie wyszedł zza sofy. Popatrzył na nas trochę nieśmiało, po czym uśmiechnął się do Jamesa. Kinn był naszym zbawieniem! Od razu wstałem robiąc mu miejsce. Syri i Andrew właśnie zbierali na szybkiego szachy i pomagali stanąć Peterowi, a kiedy tylko Kinn usiadł obok okularnika dając mu pudełeczko czekoladek i zaczął rozmowę od niewinnego:
- Słyszałem, że coś ci się stało, a jak? – po prostu oddaliliśmy się pospiesznie na schody do dormitorium. Poniekąd chyba każdy z nas był ciekaw jak radzi sobie James w tej dziedzinie życia. Chcąc nie chcąc wychylaliśmy się w miarę możliwości by dostrzec, co się dzieje. Nie było słychać ani słowa z ich rozmowy, ale nie trzeba było nadprzyrodzonych umiejętności by wiedzieć, że J. wymyśli jakąś niesamowitą historię walki ze złem, w której ucierpiała jego noga. Wątpliwe by nasz ‘bohater’ przyznał się do swojej nieudolności.
Widać było, że Kinn walczy z nieśmiałością, zaś Potter był rozanielony. Nagle Niholas położył dłoń na kolanie Jamesa i pogłaskał je, zaś sam James objął go lekko i pogłaskał po głowie tuląc do siebie lekko. Odwrócił wtedy głowę do nas i posłał nieprzytomny uśmiech. Niemal mdlał z radości, ale już chwilę później zapomniał o nas i zajął się rozmową z chłopakiem.
- To ja idę okupować sowiarnię póki mogę. Nie wzywajcie mnie, jeśli Kinn sobie pójdzie, bo nie wytrzyma. Pielęgnujcie Jamesa i nie zapomnijcie o zmianie pieluchy, kiedy się posika. – pokazał nam język i czym prędzej oddalił się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. To była dla nas zapewne ostatnia chwila, kiedy mogliśmy robić, co nam się podobało na własną rękę.
- Peter! Co tu robisz?! – lekko piskliwy krzyk Lily zakłócił nasz chwilowy spokój – Miałeś na mnie czekać w bibliotece! Albo mam cię uczyć, albo nie! – złapała blondynka za ucho i wyciągnęła siłą. Ta dziewczyna miała charakterek i wszyscy suwali się jej z drogi, kiedy tak maltretowała Pettigrew. Chyba miała zły dzień.
- Jak to dobrze, że mnie uczyłbyś ty... – Syriusz przełknął głośno ślinę. – To babsko jest straszne... Okropne... Idziemy stąd – złapał mnie za rękę i zaciągnął do sypialni. To uzmysłowiło mi, że znowu mamy kilka chwil dla siebie na małe pieszczoty. – Na Święta wracasz do domu, a ja zostaję tutaj. Muszę naładować baterie na ten czas – stwierdził całkiem poważnie. Usiadł na swoim łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Usiadłem mu na kolanach oplatając go lekko w pasie nogami.
- Święta to tylko kilka tygodni. – stwierdziłem, chociaż sam pewnie będę za nim tęsknił. – Na pewno ktoś jeszcze zostaje, więc nie będziesz sam. – chłopak popatrzył na mnie sceptycznie. Tak, jemu bynajmniej nie chodziło o ‘kogoś’, ale o mnie. Objąłem go ramionami za szyję i uśmiechnąłem się. Musiał wytrzymać te dwa tygodnie. Z resztą nie wyobrażałem sobie by Syriusz miał nie dać sobie rady. On jeden zawsze był pewny siebie.
- A wynagrodzisz mi te dni samotnego siedzenia w szkole? – zapytał unosząc brew wyzywająco.
- Oczywiście... – zamruczałem chcąc byś jak najbardziej przekonującym. – Wyślę ci pocztówkę z życzeniami. – roześmiałem się widząc jego wspaniałą miną. Zdziwioną i zawiedzoną, może nawet kryło się tam lekkie załamanie? Nie mogłem się powstrzymać. Chichotałem z głową na jego ramieniu. – O właśnie! – nagle sobie to przypomniałem. – Uczniów zostających w szkole w tym roku pilnuje Wavele. – Black skrzywił się na sam dźwięk jego nazwiska. – Jeśli mnie tu nie będzie nie powinieneś mieć z nim żadnych problemów, skoro i tak za nim nie przepadasz. – chłopak tylko prychnął.
- Nie mów o nim – zamknął mi usta swoimi. Lekko i powoli muskał je jakby nawet nie chciało mu się robić nic więcej. Słodkie buziaczki z czasów pierwszej klasy, kiedy to powoli przyzwyczajaliśmy się do czegoś takiego. Obcięte wtedy włosy chłopaka ładnie odrosły i na nowo mogłem bawić się nimi w takich chwilach przesuwając kosmyki między palcami. Chwila odpoczynku od niego mogła nam tylko wyjść na dobre. Chciałem na nowo zacząć go poznawać, umocnić jeszcze bardziej nasz związek i nadać mu jeszcze głębszego znaczenia. Z resztą Święta były potrzebne całej naszej grupie. Każde z nas chciało chyba załatwić kilka spraw w domu i dopiero zacząć kolejny semestr w szkole. Poza tym po Bożym Narodzeniu na nowo będziemy mogli wychodzić do Hogsmeade, a tym samym bawić się w śniegu, na co wcześniej nie mieliśmy czasu, a co teraz było niemożliwe ze względu na nogę Jamesa.
Pchnąłem kruczowłosego na pościel i położyłem się na nim zadowolony. Niestety tylko na kilka chwil, gdyż walenie do drzwi potrafiłoby przerwać wszystko, nawet sen umierającego.
- James was woła! – Kinn nie bawił się w subtelność – Zajmijcie się nim na chwilę. Ja mam zadania. – jego głos był proszący. Syri zwalił mnie z siebie i szarpnięciem otworzył drzwi.
- To twój chłopak, dlaczego nie będziesz go niańczył? – zapytał poirytowany. Kinn popatrzył na niego zły.
- To wasz przyjaciel, a wy się tu migdalicie. Ja idę się uczyć. Jeśli chcesz żeby was wołał z Pokoju Wspólnego usiłując dotrzeć aż tutaj to powodzenia. – nieśmiałość przy Jamesie całkiem z niego wyparowała. Teraz był tym samym chłopakiem, który dostarczył Potterowi list miłosny niecałe dwa lata temu.
- Dobra, przepraszam. – Syri musiał skapitulować. Chcąc lub nie Kinn wyświadczał nam przysługę. Niestety nie dało się już przed nim ukryć, że ja i Black jesteśmy razem i to bardzo blisko.
Podniosłem się niechętnie z ciepłej pościeli pachnącej kruczowłosym. Wzywał nas obowiązek.



 

8 komentarzy:

  1. Ostry Kinn ;P No ale trochę się napracował przy Potterze, to teraz i jemu należy się odpoczynek ;P Ojj.. oby przez te 2 tygodnie bez Remusa nie wydarzyło się coś złego. .w końcu Syri nie lubi Wavela, ale nigdy nie wiadomo.. chociaż... brak "ofiary" to brak konkurencji xD Potter to ma dobrze.. muszą mu usługiwać xD Ale przy Kinnie dosyć ładnie się prezentuje. I przez zimowy klimat,. czuję się, jakby był grudzień... taki osobliwy klimat, gdy zaczynałam przygodę z tym blogiem ;)) Obrazek na koniec... w telefonie mam nagłówek stąd i jak mi jakoś samotnie w szkole, to sobie na niego zerkam.. i od razu lepiej jest ;POni uciekają po kłótni.. bo i ja tak robię xD Przeważnie... jak już się kiedyś pokłócę z kimś, to zazwyczaj uciekam z płaczem(jakoś nie umiem ukrywać swych emocji ;p)

    OdpowiedzUsuń
  2. Buu ! Nie dobry Kinn !Nie wolno tak nagle dobijać sie do drzwi i przerywać remusowi i Syriuszowi chwil sam na sam !Hm... Mam nadzieje że te Święta szybko mina a Syri przygotuje dla remiego jakieś gorące przywitanie xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło, jak słodko^^ Uwielbiam twoje noteczki :)A chory James to nieznośny James -.-

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedni wszyscy którzy muszą znosić Jamesa *Wznosi oczy ku niebu* Mam nadzieje że Syri przetrzyma jakoś te święta... Sheva zobaczy się z Fabienem ^^ To chyba najwiękrzy plus =^^=. Napewno egzaminy zdałaś na pięć. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach ten niedobry Kinn!Jak tak mógł?! Tu niby takie niewiniątko, ale jak tylko opuszcza James'a to się robi z niego niezłe ziółko xDHeheh, tak, zdrowy James to coś okropnego, ale chory James to już jakaś apokalipsa xDJestem złaa, że przerwano naszym słodziakom tę ich romantic atmosferę >.< ! No ale cóż, mam nadzieję, że sobie to naprawdę porządnie odbiją! ;DNotka ogółem świetna, jak zwykle ^^Pozdrawiam gorąco ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotek! xDD U mnie nowa notka ;3 Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachowanie Kinna rozłożyło mnie na łopatki xD z takiej strony to go jeszcze nie poznałam xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    cudnie, biedni, chory James to utrapienie, nawet Kimm nie wytrzymał długo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń