środa, 16 września 2009

Obiadek

Obiad oznaczał zbliżający się podwieczorek, a słodycze oznaczały wspaniały wieczór i rozkoszne ciepło. Czasami wydawało mi się, że powinienem przestać jeść czekoladę i inne łakocie. Źle na mnie działały, ale z drugiej strony nie potrafiłem odmówić sobie tej odrobiny przyjemności, która wypływała z rozgrzewających, smacznych i słodkich smaków słodyczy. Sam nie wiedziałem jak opisać to, co czułem, kiedy mogłem zachwycać czymś tak prostym, ale i tak niesamowicie wykwintnym. Czekolada miała w sobie coś, co pozwalało jej łączyć się ze wszystkim i sprawiać rozkosz podniebieniu. Dzieci łatwo było zniewolić słodyczą, a ja, chociaż dorastałem czułem, że ta część mnie nigdy się nie zmieni. Zawsze będę łasy na słodycze i będę stanowił łatwy cel dla Syriusza.
O dziwo na obiedzie pojawił się James. Nie spodziewałem się tego, a jednak zgłodniał zajęty poszukiwaniami i przyszedł zadowolony, a nie ulegało wątpliwości, że jak dotąd nie znalazł zupełnie nic. Szedł jednak pewnym krokiem i opadł ciężko na krzesło obok Syriusza. Andrew i Peter wrócili dziesięć minut przed okularnikiem, ale także im nie udało się nic zdobyć. Moi kochani przyjaciele, którzy jak zawsze mieli większego pecha niż inni. Uwielbiałem tę naszą niebanalną grupę.
- Wiecie, to nie nowość, ale uświadomiłem sobie, że jestem atrakcyjny i dziewczyny za mną szaleją... – słowa Jamesa wywołały ogólny kaszel z powodu zakrztuszenia się kompotem. Dwie osoby mogły być przypadkiem, jednak cztery to już przesada, więc nawet J. musiał zrozumieć tę aluzję całkiem nieumyślną, ale jednak istniejącą. – Jestem atrakcyjny. – powtórzył z naciskiem. – Dziewczynom podoba się to, że gram w quidditcha i mówią, że jestem przystojny...
- Tak, James, jesteś bardzo atrakcyjny. Dla rowerzysty. – Sheva chyba nie mógł sobie odmówić docinania chłopakowi. Z resztą dzięki niemu nie musieliśmy robić tego my, a denerwowanie Pottera było wspaniałym zajęciem i ciekawą rozrywką.
- Odczepisz się kiedyś od moich okularów?! – syknął wściekle – One się podobają dziewczynom! Same mi to mówiły! I nawet dostałem od nich po buziaku. Naprawdę jestem przystojny...
- James, popatrz w lustro. Zdejmujesz rower z nosa, siadasz na te bryle i możesz je wozić po szkole. Nic dziwnego, że się im podobasz – Andrew kpił dalej. Uśmiechałem się pod nosem rozbawiony, Syriusz prychał kompotem w szklankę, co chwile.
- A Niholas?! Jest ze mną!
- Akuratnie Kinn to zapalony kolarz – pokazał mu język i zrobił unik żeby nie dostać kością ze skrzydełka. Byli zabawni. Kłócili się dalej, jednak ja nie słuchałem już tego. Moja uwagę przykuł wchodzący do Wielkiej Sali nauczyciel run. Przebrał się i wykąpał. Końcówki jego włosów były mokre i wyglądał zjawiskowo. Zarumieniłem się przypominając sobie to, że wylądowałem na nim zaledwie kilka godzin wcześniej.
- Jesteś rozpalony – Syriusz sprowadził mnie na ziemię i przyłożył dłoń do mojego czoła – Nie masz gorączki? – był słodki i było mi trochę wstyd, że pozwoliłem sobie na odprowadzanie wzrokiem profesora.
- Mam gorączkę – stwierdziłem i położyłem dłoń na jego udzie – Zazwyczaj, kiedy jesteś blisko. – ścisnąłem mu je. Tym razem to Syri chyba nawet lekko się zaczerwienił. Dzięki temu zdołałem uniknąć kolejnych pytań, ale tym samym uświadomiłem sobie, że kruczowłosy naprawdę jest tylko mój, a ja, chociaż dostrzegam innych to nie potrafiłbym być z nikim innym jak tylko z nim.
Uśmiechnąłem się do chłopaka, akurat, kiedy ktoś wbiegał do Wielkiej Sali. Krukon skupił na sobie uwagę wszystkich, kiedy dotarł do stołu nauczycielskiego. W jego ręce zalśnił zegarek. Po Sali rozniosły się jęki niezadowolenia. James przeklął cicho pod nosem. Kiedy dyrektor wstał cały rozpromieniony zapanowała idealna cisza i każde jego słowo było słychać zupełnie jakby było magicznie wzmacniane.
- Mój zegarek! Brawo! Gdzie go znalazłeś? – w jadalni znowu zapanowało poruszenie, a szczęśliwy znalazca na chwile zamarł niepewny.
- W kącie przy wejściu do kuchni... – odpowiedź była równie niepewna, co mina chłopaka.
- Ach, tak! Bardzo ci dziękuję! Sam szukałbym go miesiącami! Musiał mi wypaść, kiedy odwiedzałem Skrzaty... – Dumbledore uśmiechnął się nieśmiało. Było widać, że te odwiedziny miały więcej wspólnego z podjadaniem niż samymi odwiedzinami. A samo zgubienie zegarka pasowało do niego bardziej niż schowanie go, jak przypuszczaliśmy na początku. Nie dało się ukryć, że zaskoczył tym każdego i tylko nauczyciele nie wydawali się zdziwieni. – Wszystkim wam należy się nagroda, dlatego kiedy wrócicie do pokojów zastaniecie małe niespodzianki na łóżkach, a ty... – zwrócił się ponownie do znalazcy – A ty naturalnie nie musisz obawiać się żadnych zajęć, a teraz jemy, jemy, moi kochani. – schował zegarek do kieszeni i zabrał się z animuszem do posiłku.
Pierwsze minuty wydawały się ciężkie i jedynym, co przerywało ciszę był szczęk sztućców i talerzy. Dopiero po dłuższej chwili zaczęły się pierwsze rozmowy szeptem. Z czasem były już bardziej śmiałe i pewniejsze. Atmosfera robiła się bardziej luźna. Nawet James zdołał ochłonąć po tym niepowodzeniu.
- W tym tygodniu chyba was zaniedbałem – stwierdził wesoło – Jakoś mało było mnie w waszym życiu...
- Ciebie nie da się z niego wytępić, więc zapewniam cię, że przez ten tydzień tylko odrobinę odpoczęliśmy. Nie martw się, nie musisz od razu do nas wracać – Andrew uśmiechał się jednak ciepło do chłopaka. Lubił go, chociaż okazywał to na swój własny sposób.
- No, już. Koniec tego dobrego! Idziemy stąd! – okularnik znowu był całkowicie sobą. Zmierzwił sobie włosy i wstał od stołu. Ponaglił nas ruchem ręki i traktując, jako swoją obstawę szedł, jako pierwszy.
Niestety nie zaszedł daleko, chociaż więcej miało to chyba wspólnego z upadaniem, niż chodzeniem. Wszedł spokojnie po schodach, a jednak przy ostatnim:
- James, uważaj na... – za późno. Okularnik nie zauważył swoich rozwiązanych sznurówek, stanął na jednej, zatrzymał tym sam siebie i jak długi wyłożył się na schodach. Nie było to nawet śmieszne. James potrafił być żałosny i naprawdę nikogo to specjalnie nie dziwiło, a teraz leżał na schodach przewracając się powoli na bok.
- Auć, auć, auć! – syczał, gdy my nadal staliśmy jak spetryfikowani nie potrafiąc zrozumieć jak można być takim fajtłapą – Chyba zrobiłem sobie ziaziu! – stwierdził patrząc na swoją kostkę – Hej! Boski James do czterech ciołków! Trzeba mi pomóc! To naprawdę boli!
- A tak, James! – uderzyłem Syriusza w ramię i podchodząc do przyjaciela popatrzyłem na jego nogę. Szczerze mówiąc nie znałem się na tym, więc nie mogłem mu pomóc. – Zabierzemy cię do Skrzydła Szpitalnego. Nie stawaj na nodze. – złapałem go pod rękę i starałem się go podnieść. Było ciężko, jednak Syriusz zbudzony z transu złapał okularnika z drugiej strony i udało nam się go bezpiecznie unieść.
- Możesz stać na jednej? – Sheva podszedł i pogłaskał przytakującego Pottera po głowie. – I widzisz? Nawet taki wielki rower nie pomaga, jeśli jest się tobą. – odskoczył śmiejąc się, gdy James planował go uderzyć.
- Weź się nie wierć, bo cię puszczę! – upomnienie Syriusza było ostre i byłem przekonany, że naprawdę to zrobi, jeśli chłopak się nie uspokoi. Powoli podtrzymując kuśtykającego Jamesa pomogliśmy mu dotrzeć do pani Pomfrey, która widząc go od razu podeszła szybko i zajęła moje miejsce prowadząc go do swojego małego gabineciku. Posadziła go na krześle i od razu zaczęła zajmować się jego nogą. Ona nie zmieniała się chyba nigdy, chociaż widywaliśmy ją, całe szczęście, rzadko. Widać teraz miało się to zmienić.
- Co się stało? – kobieta popatrzyła na nas znad kostki okularnika. James przełknął ślinę i popatrzył w bok. Niemrawo opowiedział jak sobie to zrobił i zaczerwienił się, kiedy zostało to skomentowane. Nie dało się ukryć, że ślamazary powinny mieć buty na rzepy i chodzić patrząc pod nogi, a nie sunąć nosem po suficie, jak obrazowo stwierdziła pani Pomfrey. James skręcił kostkę, a chory James to nieznośny James. Zaczynały się naprawdę ciężkie dni niańczenia małego Potterka.


7 komentarzy:

  1. Uuu ! Remi dorasta xdW końcu nie boi się dotknąć Syriusza ! Ha !A James jak zwykle musiał cos zrobić .. Łamaga xDI za to go uwielbiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta scena w jadalni była uroooocza. ^^Remi taki odważny? Oł, no nie podejrzewałabym. ^^Spodobało mi się stwierdzenie, że Syri nie mógłby być z kimś innym niż Remi i na odwrót. ^^Ten stosunek Remiego do nauczyciela run trochę mnie martwi, jednak mam nadzieję, że to tylko powierzchowne przeczucie. ^^Ach, James fajtłapa! Jak zwykle. xDI choćbym nie wiem ile razy czytała o tym, jak Andrew porównuje okulary Pottera do rowera(wiem, że powinno się napisać roweru, ale to tak ładnie brzmi xDD), to zawsze będę się pokładała ze śmiechu xDZwłaszcza jeśli sobie do tego jeszcze to wyobrażę xD Hahahah, James i Kinn śmigający po Hogwarcie na okularach Pottera xD Niezapomniany widok ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie o Potterku, jeeej XD Jakoś brakowało mi tej dawnej zbiorowości chłopaków, gdzie każdy się wypowiadał.. o sobie, a nie zajmował się czymś konkretnym ;p Ojj z tymi rzepami się nie zgadzam... ja się kiedyś zaczepiłam i wyrżnęłam jak długa.. ślimoczki potrafią ^^' Ale miałam 7 lat! XDDD No dobra.. 8 ;P Hah, dyrcio zgubił zegarek.. ładna mi konkurencja ;P Mmm nauczyciel..mmm musiał wyglądać bosko. Kurcze.. kadra pedagogów się zwiększa o przystojniaków ;3 Cudownie! Niech oni założą jakiś klub, czy coś.. Camus i spółka xD Filipa też by się dało wcisnąć.(powiem Ci, że wręcz kocham obrazek z 3 Remusami ;3) A co do piosenki... jak ją puszczam, to mi się nasuwa myśl - zima.. i czwórka naszych wspaniałych, krocząca korytarzem i śmiejąca się... no dobra... z Pottera, bo coś zrobił XD

    OdpowiedzUsuń
  4. HoHoHo! Jaki śmiały Remi ;) Aczkolwiek jak to na fanke yaoi bywa chciałabym już przeczytać coś poważniejszego w wykonaniu Remi-Syri *.* Ale poczekam... mają jeszcze tyle lat przed sobą :DNotka świetna (jak zawsze!)

    OdpowiedzUsuń
  5. Remus jest naprawdę słodki... A takiej sieroty jak Jamesa nie trza długo szukać. Ja np. też tak mam ^^ Potykam sięo nogawki swojej piżamy... xD Biedni wszyscy opiekujący się okularnikiem i Kin rowerzysta xP Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotek xD U mnie nowy rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudownie, wielka łamaga z Pottera znow coś sobie zrobiła szkoda że to nie Remus znalaz ten zegarek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń