środa, 9 września 2009

Ot, kiss

14 grudnia
Kolejne zadanie dyrektora, które pociągnęło za sobą tłum chętnych tym razem wydawało mi się wyjątkowo trudne. Polegało na znalezieniu w szkole złotego zegarka kieszonkowego z wygrawerowanym feniksem. Jak zaznaczył Dumbledore zegarek mógł być dosłownie wszędzie w szkole wykluczając tylko jego gabinet, nasze dormitoria i gabinety nauczycieli. Dodał, zapewne specjalnie, iż późniejsza nagroda może być równie dobrze przekazana komuś w prezencie. Skoro mieliśmy czas przedświąteczny z pewnością nie jednemu spodoba się taki prezent. I to właśnie wywołało szczęśliwe uśmiechy u jednych i miny pełne ubolewania u drugich. Widać nie każdy chciał oddać swoją szansę na spokój innej osobie, a tym razem szykowały się nie lada poszukiwania.
Cały dzień był przepełniony osobami przeszukującymi wszystkie śmietniki, szukającymi w najmniejszych szparkach, lub tymi, którzy postawili na przyglądanie się lampom, pajęczynom i wszelkim innym miejscom, które wymagały wysoko podniesionej głowy.
Nie sądziłem by ktokolwiek znalazł ukryty przez dyrektora zegarek, jako że panowała cisza i każdy wydawał się uważny i ostrożny nawet po zachodzie słońca, kiedy niewiele było widać. Także nie doszły do nas żadne wieści o znalezieniu czegoś, co chociaż przypominałoby poszukiwaną przez większość rzecz. Syriusz tym razem dał sobie spokój z wyścigiem po święty spokój na zajęciach. Grzecznie odrabiał zadania, uczył się, o ile można było nazwać nauką tak ograniczony czas spędzony nad książkami i przede wszystkim trzymał się blisko mnie.
Mieliśmy dziś szczęście. Niebo było czyste i bezchmurne, wiatr zelżał, nie padał śnieg, a chociaż powietrze było typowo zimowe to nie przeszkadzało nam w nauce astronomii. W prawdzie nie było nam wygodnie w grubych kurtkach, szalikach, czapkach i ciepłych rękawicach, ale wydawało mi się to trochę zabawne. Przypominaliśmy miśki stojąc na szczycie Wieży Astronomicznej i czekające na nauczyciela. Poustawiano tam okrągłe stoliki na dwie osoby, z boku stał jeden bardziej konkretny, a my nie wiedzieliśmy nawet, o co chodzi. Śnieg został usunięty z tarasu, a ja już tylko czekałem na rozpoczęcie się zajęć.
- Ostatnio skupiliśmy się tylko na definicjach i teorii, dziś będziemy mieć więcej praktyki. – głos nauczyciela znowu był jedynym, z czym mieliśmy do czynienia. Ostry, głęboki, taki jak zawsze, niesamowity. – Z boku na stoliku macie mapy nieba, fosforyzujący atrament i okulary. Podzielcie się tym, tak by każdy dostał po sztuce. – wydał polecenie zupełnie jakby wcale nie musiał nam tego mówić. Niemal wymagał byśmy reagowali od razu na każde jego słowo.
Oczywiście żadne z nas nie zwlekało. Od razu założyłem okulary, zabrałem swoje przybory i usiadłem przy jednym ze stolików. Podobał mi się taki rodzaj prowadzenia zajęć. Chociaż było ciemno dobrze widziałem mapę nieba, a gwiazdy na niej zaznaczone świeciły z kartki złotem. Mało to dzięki szkołom widziałem wszystkich wokół mnie i bez przeszkód mogłem w każdej chwili przenieść wzrok na niebo nie obawiając się, że muszę wpatrywać się w nie dłużej by przyzwyczaić oczy do jego widoku.
- Okulary są całkowicie bezpieczne – skomentował nauczyciel, jakby chciał uniknąć głupich pytań – Nie zepsujecie oczu rysując w ciemności, a tym samym nie musicie wpatrywać się tempo w niebo by przyzwyczaić się na nowo do ciemności po oświetlaniu map. Wasze zadanie to zaznaczenie na kartach pięciu gwiazdozbiorów tak jak uczyliśmy się tego tydzień temu. Punktem odniesienia każdej mapki jest Wieża, więc nie widzę problemu w wykonaniu zadania. Po zajęciach zostawicie wszystko na stoliku, więc proszę nie zapomnieć o podpisaniu mapek. Zaczynajcie.
- I już?! – ktoś mruknął głośno z drugiej strony tarasu.
- A uważasz, że coś jest tu niezrozumiałe? – nie dało się zaprzeczyć, że nauczyciel wydawał się wiele od nas wymagać, jednak nie uważałem by zadanie, jakie nam powierzył było nadzwyczajnie trudne. Wymagało tylko poświęcenia całej uwagi pracy, a to niewysoka cena za dobre stopnie.
Nie było, na co czekać. Od razu zabrałem się do pracy. Bez trudu odnalazłem na mapie nieba gwiazdy, które znajdowały się dokładnie nade mną. Uśmiechnąłem się nawet do siebie. Całe błonia pokryte były grubą warstwą śniegu, który jaśniał niesamowicie w ciemnościach, powietrze było chłodne, a nasze oddechy zamieniały się w parę. To tym bardziej mi się podobało i sprawiało przyjemność. Mróz lekko szczypał policzki i naprawdę było przyjemnie.
Nawet nie zauważyłem, kiedy moje zadanie było zrobione, a ja mogłem już tylko je sprawdzić i rozkoszować się pracującego nad swoją mapką Syriusza. Okulary były idealne by mógł wpatrywać się w niego zupełnie, jakby siedział przede mną w środku dnia. Czasami był rozkojarzony, po chwili znowu skupiał się tylko na zadaniu. Był to chyba największy plus tego, że nauka nie sprawiała mi trudności. W każdej chwili mogłem obserwować starania Blacka nie martwiąc się tym, że coś mi umknie, z czymś się nie wyrobię.
Kruczowłosy złapał za swój stołek i przysunął się ciut bliżej mnie. Wyjął kartkę ze swojej torby i naskrobał coś na niej podając mi zapisany kawałek pergaminu. Litery fosforyzowały na fioletowo.
„Pokaże Ci coś, jeśli skończyłeś” przeczytałem szybko. Skinąłem głową dopisując krótkie „Yhym”. Syri dopisał ponownie swoją część „Więc schyl się i wejdź pod stolik. Naprawdę warto to coś zobaczyć!”. Jeszcze zanim skończyłem czytać on zanurkował i zniknął pod obrusem stolika. Wszyscy zajęci byli pracą, Black wydawał się skończyć, chociaż jego gwiazdozbiory były zaznaczone bardzo niezgrabnie i pospiesznie. Na to niestety nie miałem już wpływu. Wszedłem pod stolik, chociaż było to bardzo niewygodne zarówno z powodu zbyt dużej ilości ubrań, jak i małych rozmiarów stolika.
- Co mi chciałeś pokazać? – zapytałem szeptem chłopaka. Ten uśmiechnął się i zdjął moje okulary. Swoich musiał pozbyć się wcześniej. Zsunął trochę moją czapkę i zanim zrozumiałem, o co chodzi on pocałował mnie mocno. Zabawnie było poczuć jego gorące usta na moich i jego chłodny policzek lekko ocierający się czasami o mój. Zamknąłem oczy zdejmując czapkę Syriusza by nie przeszkadzała nam i nie spadała mu na oczy w czasie pocałunku. Było bardzo przyjemnie. Od razu zrobiło mi się przyjemnie ciepło i kurtka wydawała się niemal niepotrzebna. Przysunąłem się bliżej niego uważając by nie wysunąć się spod stoliku. Poniekąd całowaliśmy się pod nosem wszystkich innych, samego nauczyciela, a przecież było to takie przyjemne i nie martwiło mnie wcale.
- I jak? – Black pochylał się nad moim uchem by móc mówić ciszej i nie zwracać niczyjej uwagi na nasz stolik. Pusty z pozoru.
- Mamy problem – odparłem równie cicho – Nic nie widziałem, bo zamknąłem oczy. Musisz pokazać mi jeszcze raz. – uśmiechałem się do siebie, chociaż chłopak nie mógł tego zauważyć.
- W takim razie jeszcze raz. Patrz uważnie. – słyszałem jego rozbawienie w tych słowach. Jego wargi ponownie dotknęły moich, jednak teraz to ja na chwilę przejąłem inicjatywę. Niemal siedziałem na jego kolanach, chociaż byłoby to prawie niemożliwe, gdybym miał być dokładny. Chętnie go całowałem, dawałem z siebie wszystko i przyjmowałem to, co otrzymywałem od chłopaka. Pod ubraniem było mi tak gorąco, że czułem jak pot spływa mi po plecach. Grube ubrania, kurtka i pocałunki z pewnością nie mogły się dopełniać, a razem wręcz parzyły.
- Tak. Teraz widziałem. – stwierdziłem nie chcąc nawet się od niego odsuwać – Nie potrzebowałem nawet tych okularów a widziałem wszystkie gwiazdy – zaśmiałem się – Jest ich więcej niż myślałem. – zanim Syriusz mógł cokolwiek mi odpowiedzieć znowu go całowałem. Chociaż tym razem zdecydowanie krócej, jako że pod obrusem pojawiła się głowa Andrew.
- Nie lubię wam przeszkadzać, ale wiecie, że zajęcia są krótsze z powodu pory roku? Zaraz się zbieramy, więc radzę wyjść i zostawić na później to i owo. – tym, co widzieliśmy ostatnie był jego zarozumiały uśmiech. Niechętnie dostosowywałem się do tego, a czas uciekał stanowczo zbyt szybko.
Wydostałem się spod stolika i zabrałem nasze zadania, okulary i tusz odkładając na stolik, z którego wcześniej zostały zabrane. Drzwi Wieży akurat się otworzyły i pojawił się jakiś starszy chłopak. Ciemnowłosy, z tego, co mogłem niemrawo dostrzec w świetle księżyca. Kimkolwiek był stanął z boku czekając aż nasze zajęcia się skończą.


5 komentarzy:

  1. Słooodko. *^^*Ajć, jak ja uwielbiam te ich gry słowne, a czyny, które po nich następują, to już w ogóle. <3 ^^Rozdział baardzo przyjemny, szkoda tylko, że taki króciutki. :(No ale, nic na to poradzić nie można, ważne, że piszesz w ogóle. ;)Ten Syri ma jednak szalone, ale wspaniałe pomysły. ^^Co do Andrew, po prostu mnie rozbraja. ;DI dziękuję za jeszcze większe umilenie mi tego słonecznego dnia. ^^Z niecierpliwością czekam na następną notkę. ;)Pozdrawiam gorąco. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ta notka, taka...romantyczna :) A kimże jest ta postać, która pojawiła się na wierzy? Czyżby niegrzeczny student?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohoo Remi się rozkręca xD I jaki on zachłanny xD Proszę, proszę XD Faktycznie, pod stolikiem było o niebo więcej gwiazd xD Hehe xD Lubię zimę... jest taka romantyczna ^^ Kojarzy mi się właśnie z tym blogiem..a Kanjani8 - All Of Me For You to już w ogóle tylko Hogwart i ciepło pokoju i mogę usypiać XD Kim jest ten nieznajomy.. może to jeden z tych chłopaków, którzy nawiedzają profesorka...Kurcze, jestem ciekawa, czy on kiedyś dojrzy Remusa tak..uważniej xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rozkosznie ^^ Takie pokazywanie "czegoś" to ja bym chciała cały czas xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, czyżby na koniec pojawiło się utrapienie profesora, zajęcia wspaniałe muszę powiedzieć, że prowadzi, no i pięknie nawet Remusowi się podobało i chciał więcej...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń