niedziela, 18 października 2009

Canis

18 grudzień
Chociaż na samym początku nie wiedziałem, dlaczego Syriusz może interesować się zajęciami opieki nad magicznymi stworzeniami, teraz aż nadto wyraźnie to rozumiałem. Wilkołaki także zaliczały się w pewnym stopniu do magicznych zwierząt i chociaż nie podlegały pod zajęcia z opieki, to jednak czegoś mogliśmy się na ten temat nauczyć. Trochę mnie to denerwowało, jako że byłem wtedy zwierzaczkiem Syriusza, a wcale się tak nie czułem. Z drugiej strony także Black nie traktował mnie jako magicznego stworzenia, ale raczej jak bardzo wymagającego chłopaka. Na dobrą sprawę na swój sposób niebezpiecznego.
Zajęcia z profesorem Keetlburnem nie należały nigdy do nudnych, chociaż nie mogłem nazwać ich nadzwyczajnie przyjemnymi w chłodne dni, kiedy to musieliśmy przedzierać się gęsiego przez zasypane błonia w miejsce, które nauczyciel akurat wyznaczył. I tym razem nie obyło się bez długiej i wyczerpującej wędrówki. Syriusz i Sheva brnęli miejscami po kolana w śniegu pozwalając by James kuśtykał między nimi wydeptaną ścieżką. Uroki zimy i pechowego życia Pottera.
Keetlburn czekał na nas niedaleko Zakazanego Lasu. Był wysokim mężczyzną koło pięćdziesiątki. Siwe włosy zaczesywał do tyłu, jak przystało na typowego dżentelmena. Był szczupły i na swój sposób nadal przystojny. Jasne oczy kryły się za niewielkimi okularami, a w ręce trzymał laseczkę.
- Zapraszam państwa bliżej! – rzucił kiedy byliśmy na tyle blisko by mógł normalnie mówić nie siląc się na krzyki. Odwrócił się i podniósł coś z ziemi. Kiedy ponownie odwrócił się do nas przodem trzymał coś w ramionach. Jakąś niewielką łagodnie fioletową kulkę, która poruszała się niezgrabnie. Dopiero kiedy ustawiliśmy się bezpośrednio przed profesorem kłębuszek w jego ramionach rozwinął się, a słodki pyszczek wysunął się spomiędzy ramion nauczyciela. Rozdziawił się ukazując ostre ząbki i mały różowy języczek, po czym znowu zamknął. Zwierzątko było prześliczne. Pyszczek jak u szczenięcia wilka, wielkie uszka, ogonek zakończony puszystą kuleczką, jak ognistym płomyczkiem. Brzuch miał niemal smoczy pokryty łuskowatymi płatami, a wielkie zielone oczka obserwowały każdego z uczniów z osobna.
- To Canis, moi kochani. – zaczął profesor – W naszym kraju wolno hodować wyłącznie trzy gatunki Canisów. To jeden z nich, Canis Miniaturowy. Rzadko można go spotkać na wolności, jako że jest bezbronny wobec zagrożenia ze strony silniejszych zwierząt, nie mniej jednak jak widzicie – rozwarł pyszczek stworzonka – Ma bardzo ostre ząbki, które idealnie nadają się na polowania w przypadku niewielkich zwierzątek. Niestety niektóre gatunki Canisów są zagrożone wyginięciem... – profesor powiódł po nas wzrokiem czekając aż ktoś dokończy jego wypowiedź.
- Canis Skrzydlaty – Lily odczekała zaledwie kilka sekund zanim nie podała swojej odpowiedzi. Keetlburn obdarzył ją miłym uśmiechem.
- Dokładnie. Dawniej były wykorzystywane w walce, lub zabijane dla przyjemności. Na szczęście dziś prawo chroni je i pozwala by ich populacja na nowo się odradzała. Jeśli przyjrzycie się bliżej dostrzeżecie, ze futro na grzbiecie tego malca ma inny kolor i tworzy coś w rodzaju tatuażu. Basiory, to jest samce, charakteryzują się właśnie takimi ozdobami. Wadery, samice Canisa, są ich pozbawione. Mają jednolite futro. – puścił zwierzaka kładąc go na śniegu. Canis przeciągnął się jak zwyczajne wilczątko i podbiegł do mnie. Obniżył całe ciało, wygiął je w łuk, wargi i uszy opuszczone. Przykucnąłem by go pogłaskać, a ten przysunął się jeszcze i zaczął lizać mi twarz szybkimi ruchami języka. Ogon położył nisko.
- Chce się bawić! – zapiszczała jednak z dziewczyn z mojego domu, a reszta roześmiała się zachwycona.
- Nie, to nie to. Przecież on... – Severus, który się wtrącił nie skończył. Popatrzyłem na niego przestraszony. Zbyt dobrze wiedziałem co robi ten mały zwierzak. Akurat wszelkie wilcze zachowania nie były mi obce. Ten Canis wiedział kim jestem, wyczuwał to chociaż nie pojmował niczego więcej. Uznał moją wyższość nad sobą i pokazał, że akceptuje moją dominację. Severus to skojarzył, chociaż nie mógł od razu odkryć co tak naprawdę to oznacza. Był bardzo inteligentny i szybko kojarzył fakty, co było niebezpieczne. On mógł odkryć kim tak naprawdę jestem.
Nie zdążył jednak ani dokończyć zdania, ani tym bardziej zrozumieć tego co widział. Kiedy na niego popatrzyłem on już chwiał się próbując utrzymać równowagę.
- Wybacz, ale się poślizgnąłem. – Syriusz za nim mówił to bez przekonania, ale jednak. Canis uznając chwilowe zamieszanie za zapowiedź zabawy przebiegł między nogami Snape’a i otarł się o niego sprawiając, że chłopak tym razem runął w śnieg.
Black podszedł do mnie nie interesując się już Ślizgonem, jako że upadek bynajmniej nie był jego winą, a przynajmniej nie całkowicie.
- Najciemniej jest pod latarnią, prawda, kochanie? – szepnął mi na ucho – Nie domyśli się niczego jeśli będę zwracał na siebie jego uwagę. – było w tym wiele prawdy. Syriusz, który trzymał się blisko mnie był właśnie tym światłem, które zamiast blasku miało dawać mrok chroniący mnie przed podejrzliwymi spojrzeniami. Było mi głupio, że przeze mnie Severus miał być narażony na wszelkie pomysły Syriusza, ale nie mogłem też dopuścić by ktokolwiek dowiedział się kim naprawdę jestem.
Mimo to podszedłem do leżącego w śniegu Snape’a i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Pomogę ci wstać. – zaproponowałem cicho, jednak ten uniósł głowę patrząc na mnie ironicznie.
- Obejdzie się bez twojej łaski! – syknął i zaczął podnosić się sam. Ledwie jednak jego kolana oderwały się od ziemi, a Potter podszedł do niego, objął w pasie i bez pardonu postawił prosto na nogi.
- Musisz się spieszyć, bo się rozchorujesz. – powiedział przymilnie i wyraźnie ociągał się z puszczeniem Ślizgona. Severus odepchnął go gromiąc wzrokiem. Nikt już nie zwracał na to wszystko uwagi. Canis pochłonął niemal każdego. Słodki zwierzak biegał od osoby do osoby i merdał ogonem. Wcześniej niemal mnie pogrążył, a teraz ratował. Nauczyciel starał się wykorzystać wzmożone zainteresowanie zwierzakiem do dalszego prowadzenia lekcji.
- Na następne zajęcia, tak więc po Świętach, chciałbym byście przygotowali referat na temat pięciu gatunków Canisów. Opiszcie je, porównajcie. Naturalnie możecie uwzględnić także informacje o czczeniu tych zwierząt przez dawne ludy.
Severus wpatrzony w śnieg i magicznego wilczka myślał nad czymś intensywnie. Nie musiałem czytać mu w myślach by to odkryć. Jego zmarszczone czoło świadczyło o głębokim zamyśleniu. Syriusz także to zrozumiał, jako że skinął na Pottera rozkazująco, jak przywódca na poddanego. O cokolwiek chodziło było po myśli Jamesa. Okularnik naciągnął kurtkę lepiej na tyłek i podszedł do zajętego sobą Ślizgona.
- Nie staje się tyłem do wroga, ale bardziej niebezpiecznym jest stać tyłem do mnie – rzucił na tyle głośno, że nawet my mogliśmy to słyszeć, jednak nie pozwolił by jego głos dotarł do nauczyciela, czy też innych uczniów zajętych Canisem, lub samym profesorem. Snape jednak został momentalnie wyrwany z zamyślenia. Odwrócił się gwałtownie w obronnym geście odpychając od siebie Pottera. Niestety okularnik, jak na upartego natręta przystało złapał nieszczęsnego Ślizgona za ubranie i obaj wylądowali w śniegu. Dłuższe włosy Snape’a przysłoniły twarz Jamesa, jednak sam nieszczęśnik wylądował swoją w śniegu zaraz obok głowy Pottera. Kiedy pomyślałem o tym, że to ja jestem źródłem wszelkich tych nieszczęść zrobiło mi się głupio.
- Ale zajęty unikaniem nas nie będzie myślał o tobie. – Syriusz chyba naprawdę potrafił czytać w myślach, jednak nie chciał się do tego przyznać. Uśmiechnął się niewinnie i dziarskim krokiem zbliżył się do zadowolonego Jamesa, który usilnie udawał głupszego niż był i uniemożliwiał Severusowi podniesienie się. Całe szczęście Keetlburn nie zwracał na to uwagi wyliczając szczególne uzdolnienia Canisów i ich wyjątkowe cechy, które pozwalały odróżnić od siebie różne gatunki. Poniekąd sam szczekający krótko zwierzak był wystarczająco głośno, by dać innym możliwość szeptania, lub rozmów. Nieświadome roli, jaką w tym wszystkim odegrało stworzenie podbiegło do nadal siłujących się ze sobą chłopaków i wskoczyło na plecy Snape’a uniemożliwiając mu dodatkowo wstanie z ciała okularnika. Syriusz nie szczędził kąśliwych uwag pod adresem zarówno jednego, jak i drugiego z uczniów. Naprawdę sprowadziłem pasmo nieszczęść na biednego Ślizgona, który zawinił tylko tym, że był inteligentniejszy niż wszyscy inni i bardziej dociekliwy.


  

8 komentarzy:

  1. Wow... to było takie słodkie. ^__^ w sensie to stworzonko, bo opowiadanie było fantastyczne.x]] Mam nadzieję, że ten Canis jeszcze się pojawi w opowiadaniu. ^__^ Jestem też ciekawa czy Snape w końcu domyśli się o co chodziło stworzonku kiedy potulnie 'kłaniało się' przed Remim. xD Czekam na CD. =*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ! Ten Canis jest słodki ! ^^Ech ... biedny Sev , James chyba nigdy nie da mu spokoju ;pNotka po prostu cudna ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki cudny zwierzaczek! Wygląda, jakby miał skrzydełka ;33 heheh, Sev inteligencją wręcz tryska, ale Syriusz nie lepszy. Ślizgoni ogólnie mają jakiś wyczulony na wszystko zmysł.. a raczej zmysły. Pogratulować chłopakom xD

    OdpowiedzUsuń
  4. http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl/ na poprawę jesiennego szkolnego/pracowitego humoru! Nowa notka na Rafaelu Bieleckim ;] Proponuję wymianę linkami, co ty na to...?PozdrawiamHoshi Anika

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam ;3 U mnie nowa notka ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie NN zapraszam =*

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Lunitari~Luni-chan20 października 2009 06:56

    Jaki słodki ten maluch :D Biedny Severus . . . trochę mi go żal, w końcu nie jego wina. A Syriusz taki opiekuńczy, ale kto by pomyślał że mimo wszystko obaj będą tak wrednie dokuczać Ślizgonowi :D No nic czekam na kolejną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, ten wilczek jest uroczy, od razu uznał wyższość Remusa, ale co zrobi Severus, bo już wszystko,ystko powoli kojarzy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń