wtorek, 20 października 2009

Saneczki

19 grudzień
Czy gajowy może być jeszcze bardziej zarośnięty niż ostatnio? Wątpiłem, a jednak wydawał mi się właśnie taki. Gęsta broda mogła być jeszcze gęstsza, chociaż wiedziałem, że to mało możliwe, włosy bardziej pokołtunione, a i to wydawało się absurdalne. Chyba potrzebowałem odpoczynku i Świąt by pozbierać myśli. Hagrid naprawdę wydawał mi się większy, bardziej barczysty i dziki. Naturalnie dostrzegałem pewne zmiany, jak chociażby wypastowane buty, lub nowe futro, które miał na sobie. Nie chciałem wiedzieć ani skąd je ma, ani z czego zostało zrobione. Poniekąd równie dobrze mogło być ze mnie w czasie pełni. Gęste, lśniące futro wilkołaka na tym rosłym mężczyźnie wyglądałoby z całą pewnością jeszcze bardziej okazale. Aż przeszły mnie ciarki na myśl, że ktoś polowałby na mnie w tamte nieszczęsne noce i w końcu by mnie dopadł, a ja nie wiedziałbym nawet, że coś takiego się działo. Z jakiegoś powodu przyszło mi na myśl, że to Syriusz byłby łowcą wilkołaków. Ot romantyczna, tragiczna historia o zakazanej miłości. Jeden milszy aspekt tego dramatu.
- Hagrid! – James, który właśnie wykuśtykał zza zakrętu pomachał do mężczyzny w dole schodów. – Co tutaj robisz?! – zaczął powoli pokonywać stopnie by jak najszybciej znaleźć się przy gajowym.
- Drzewko przyniosłem. – podniósł całkiem sporą choinkę, którą ciągnął za sobą, a która była niczym w porównaniu z tymi, które już stały ładnie przystrojone w Wielkiej Sali. To uświadomiło mi, że do tej pory nie zastanawiałem się wiele skąd się one tam biorą, a teraz po prostu nie było potrzeby nad tym myśleć. Miałem przed sobą jasną odpowiedź na wszelkie pytania dotyczące właśnie tego tematu.
- Miło cię widzieć! – Potter właśnie stanął przed gajowym uderzając go jedną z kul w łydkę. – Powinieneś tutaj częściej wpadać! – wątpiłem by Hagrid poczuł cokolwiek.
- Ja? Czekałem, aż wy wpadniecie. – kiwnął głową w kierunku moim i reszty chłopaków. – A tobie, co w nogę? – pochylił dużą, kudłatą głowę przyglądając się nieszczęsnemu Jamesowi.
- Oj, to nic takiego, ale do Świąt jestem uziemiony. Mogę wychodzić na zewnątrz tylko w ostateczności, żeby się nie poślizgnąć. Wiesz jak to jest... Albo i nie – zwątpił po chwili. – Nie ważne! Dobrze, że jesteś! Jeszcze lepiej, że masz choinkę. – ten uśmiech na twarzy Jamesa wcale mi się nie podobał, z reszta jego uśmiechy nigdy nie były czymś przyjemnym, kiedy znało się ich znaczenie.- Widzisz Hagridzie, ja strasznie się tutaj nudzę i nawet nie mogę jeździć na sankach! – zaczynał odgrywać swoją rolę. – Pobawisz się z nami? Drzewko jest gęste, więc nic mu nie będzie, a my nie ważymy wiele. Poza tym to tylko taka mała zabawa... – biedny gajowy nie rozumiał nic i nie tylko on.
- Chętnie pomogę, jeśli mogę. – zadeklarował mężczyzna, a jego oczy aż błyszczały chęcią pomocy. Był nazbyt prostolinijny i wrażliwy. Z Potterem stanowili idealną parę. Nierozgarnięty gajowy i bezduszny okularnik, który wie jak wykorzystać niezbyt imponująca błyskotliwość tego pierwszego.
- Cudownie! Więc wciągniesz choinkę po schodach, a my na niej siądziemy i będziemy zjeżdżać w dół! Nic nam się nie stanie, bo przecież choinka się nie wywróci, śniegu nie ma, ale ma dobry kształt, więc jak mocno popchniesz to się zsunie! – J. musiał mieć świadomość jak absurdalny był jego pomysł gdyż od razu uśmiechnął się słodko i błagalnie, jak najprawdziwsze niewiniątko. Wilk w owczej skórze, chociaż definiowało to raczej mnie niż jego.
- No nie wiem, James...
- To stuprocentowo bezpieczne i odniesie sukces! Sam popatrz ile osób już się tu zebrało. Są zaciekawieni wszystkim. Poza tym przestaną się ciebie bać, kiedy zobaczą, że równy z ciebie gość.
Nawet nie chciałem się odzywać. I tak zostałbym brutalnie uciszony, a tak przynajmniej mogłem mieć chwilę spokoju. Syriusz obok mnie uśmiechał się radośnie z całą pewnością mając nadzieję, że pomysł wypali i będziemy mogli pobawić się jeszcze przed śniadaniem. Masakra z samego rana widocznie miała stać się nowym hobby tych dwóch wariatów.
Niestety Hagrid dał się w to wciągnąć. Skinął głową najwyraźniej przekonany argumentem o strachu innych uczniów i zaczął wciągać choinkę po schodach. Ci, którzy na nich stali wciągali brzuchy i przywierali do poręczy by zajmować jak najmniej miejsca.
- Chodźcie, będzie jazda na choince! – James kuśtykał za drzewkiem zachęcając, kogo tylko się dało. Oczywiście nas o zdanie nie pytał. Naszym obowiązkiem było towarzyszyć mu w tej absurdalnej zabawie i chyba byliśmy mu to winni skoro biedak nie mógł nawet bawić się na błoniach.
To z góry było skazane na niepowodzenie, chociaż z początku mogło się udawać. Postanowiłem przestać się martwić się niepotrzebnie wszystkim i po prostu pozwolić sobie na taką głupią zabawę ten jeden raz. Usiedliśmy między gałęziami na choince. Zainteresowanie tym było większe niż się spodziewałem. Całe drzewko zostało obsadzone jakby miejsca były rezerwowane z tygodniowym wyprzedzeniem i całkowicie zajęte.
Wziąłem głęboki oddech i miałem nadzieję, że to przeżyjemy.
- Dobra Hagrid! Pchaj! – James dał znak gajowemu a ja złapałem się mocno gałęzi przede mną byleby tylko jakoś przetrwać pierwszą dziwną falę. Szarpnęło i poczułem, jak wszystko podchodzi mi do gardła. Choinka się przechyliła i zaczęło nami zabawnie trząść, kiedy zsuwała się po schodach. Uczucie było naprawdę dziwne. Wszystko skakało i słyszałem śmiech innych. Podobało mi się to, chociaż nie bardzo chciałem się do tego przyznać. Schody były całkiem długie, więc jazda trwała może minutę, ale była warta tego wszystkiego. Kiedy choinka zatrzymała się otworzyłem oczy mając na twarzy szeroki uśmiech. Podobało mi się to, i to bardzo! Nie było chyba niezadowolonej osoby. Z chłopakami pomogliśmy Jamesowi zejść z drzewka, a rozochocony prośbami o więcej Hagrid zaczął na nowo wciągać drzewo na schody.
- Wykorzystujesz go, James – zauważyłem i zrobiło mi się trochę przykro.
- Nie. Ja tylko umacniam naszą znajomość. Też powinniście spróbować. – okularnik wcale się nie przejął. Może naprawdę mówił prawdę, a ja jak zwykle za bardzo się wszystkim przejmowałem? – Pomóżcie mi szybko wyjść na górę! – syknął na Syriusza i Shevę, którzy złapali go pod pachy. Cóż... Nawet, jeśli James wykorzystywał gajowego, to ja tego nie robiłem. Planowałem odwdzięczyć mu się za wszystko jakimś prezentem z okazji Świąt.
Dołączyłem tym czasem do kolegów i nie miałem zamiaru zamykać już oczu. Znowu trzymałem się mocno choinki i kiedy zjeżdżaliśmy widziałem wszystko. Hagrid pchnął drzewko całkiem mocno, więc jazda była szybsza. Schody chowały się pod nami, a my byliśmy coraz bliżej końca drogi. Na twarzy czułem świeże, pachnące powietrze. Było delikatniejsze niż mroźny wiatr na dworze. Wszystko przesuwało się, a postacie z obrazów uciekły by przez przypadek nie zostać strącone przez gałęzie, które przeciskały się po ścianach. Mignął mi przez chwile przed oczyma Severus. Niestety, kiedy odwróciłem się by przyjrzeć mu się dokładnie już go nie było. Zatrzymaliśmy się na samym dole i cała zabawa znowu miała się powtórzyć. Gajowy złapał za pień i po raz kolejny wchodził uśmiechnięty i równie zadowolony jak my po schodach. Teraz miałem okazję zobaczyć Ślizgona. Niestety w mniej sprzyjających warunkach. Dostał w twarz gałęzią, kiedy stanął w drzwiach podczas naszej jazdy. Starał się podnieść lekko zaskoczony i zły. Black patrzył na to z wyraźna satysfakcją.
- Chodź, bo nam zajmą miejsce. – złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą. Tym razem usiadł za mną i zadowolony ze wszystkiego objął mnie lekko w pasie, podczas gdy ja trzeci juz raz maltretowałem biedną gałązkę.
- Przygotujcie się! – ryknął Hagrid i kolejne szarpnięcie zapowiedziało świetną zabawę. Nie mogłem uwierzyć w to, że czułem się fantastycznie. To, co z początku wydawało się głupim pomysłem, okazało się wręcz świetnym. Czułem, że mógłbym tak spędzić cały dzień.
Znowu zjeżdżaliśmy szybko na dół. Patrzyłem na wszystko zadowolony. To było niemal równie wspaniałe jak moje pocałunki z Syriuszem. Odprężające i przyjemne. Niestety miał swoje gorsze strony. Każdy mógł nas zobaczyć i tak właśnie się stało. Choinka zatrzymała się i z niemałym przerażeniem stwierdziłem, że nie więcej jak dziesięć centymetrów przed samą McGonagall. Kobieta stała podpierając się pod boki i patrząc na nas ostro.
- Co to ma być? Hagridzie, co ty robisz?
- Yhm... Bo pani, wie... Się bawimy tylko...
- Widzę. – syknęła chyba nie mając sił by na nas krzyczeć. – Na śniadanie, już, już! – ganiała nas. – A ty Hagridzie zabierz choinkę do Wielkiej Sali jak najszybciej. To szkoła, a nie plac zabaw! – no i po zabawie. Niestety z nauczycielką transmutacji nie można było już walczyć.


 

7 komentarzy:

  1. Poczułam zapach choinki, jej szelest gdy zjeżdżała po schodach i pomyślałam o... świętach:)Chociaż jeszcze nie ma śniegu, a do Bożego Narodzenia jeszcze daleko, dzięki Twojemu opkowi przeniosłam się o te dwa miesiące do przodu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką. Aż poczułam ten zapach.. i od razu skojarzyły mi się mandarynki ;P To unikatowe wrażenie świąt..oj chciałoby się. Potter czasami ma dobre pomysły, nie kończące się jak te Kojota, który Strusia Pędziwiatra nie może dopaść ;P A Hagrid musiał się tłumaczyć xD Ładny obrazek xD

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe... wielka choinka. xDwieeesz co?brakuje mi teraz mocniejszych scenek. xDnp. z Olivierem... ^__^Czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah ! Biedny Hagrid ! Przez te pomysły Jamesa musi się przed McGonagall tłumaczyć ! xdd Ale jednak pomysł był genialny ! Tez bym tak chciała ! I... ja chce świętaaa !

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Lunitari~Luni-chan21 października 2009 23:01

    Buu . . . ja im zazdroszczę :( Też bym sobie na choince pozjeżdżała :D:D:D I ten zapach też poczułam, szczerze ta notka dała mi wrażenie że już niedługo święta :D:D:D Chociaż do tego jeszcze sporo czasu zostało :D:D:D Świetna notka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko cacy tylko jakoś mi się nagle rzuciło w oczy. Jak daty zapisujesz. Nie 15 grudzień tylko 15 grudnia ;) Mamy tylko jeden grudzień w kalendarzu, nie piętnaście. ;) To jakbyś napisała 1 september :D jeden wrzesień... coś w tym stylu ;) Ale generalnie to uwielbiam tego bloga i to jak piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, ale James to ma pomysły, ale nawet ten był dobry...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń