piątek, 23 października 2009

Kartka z pamiętnika L - Marcel Camus

Cio do dat... *mina - zbity piesek* Bo Kirhan tam powinna dawać przecinek, ale Kirhan się nie chciało dawniej i teraz sobie zapomina i wiecie... Jeśli dam przecinek, to będzie się różnić od poprezednich notek, dlatego nie daję ^^"" Kirhan wie o swoich błędach z lenistwa, więc spokojnie ^^' Kiedyś przestanę być tak leniwa!

Słońce przebijało się przez cienką zasłonę chmur, które wydawały się mgłą nad oceanem niebios. Śnieg wydawał się przez to niemal fosforyzować bielą. Raził, ale równocześnie koił serce ogólną jasnością. Czułem zapachy Świąt, ich odgłosy i smaki. W szkole panowała podniosła atmosfera. Wystrój Wielkiej Sali jednoznacznie wskazywał na to, że lada dzień zaczną się ferie świąteczne.

Im bliżej byłem dnia powrotu do domu tym bardziej się denerwowałem i niepokoiłem. Nie mogłem doczekać się chwili, kiedy w końcu znajdę się w ciepłym mieszkaniu z moimi dwoma największymi skarbami. Serce szalało w mojej piersi za każdym razem, kiedy pomyślałem, że wracam, że jeszcze kilka dni i będę znowu w moim prywatnym Raju. Nie wiem skąd brały się we mnie jakiekolwiek obawy. Może były one zasługą mojego zniecierpliwienia i chęci jak najszybszego powrotu do domu.
Co dzień przed snem leżałem długo wpatrzony w sufit rozmyślając o tym jak będzie wyglądał właśnie taki powrót. Co zrobię najpierw, a co później, jak przywitam się z Fillipem i Nathanielem, co im powiem. Każde te nawet najdrobniejsze wymarzone gesty były dla mnie niesamowicie cenne. To one pozwalały mi zasnąć ze świadomością, iż kolejny dzień przybliży mnie jeszcze do dnia ponownego spotkania z moim Aniołem i małym pluszowym misiem, którym był Nathaniel. O każdej porze prosiłem Boga by pozwolił mi wrócić do nich możliwie jak najszybciej, by chociaż odrobinę manipulował czasem specjalnie dla mnie. W prawdzie były to tylko ciche pragnienia i dobrze wiedziałem, że nie ma najmniejszej możliwości by się ziściły, a jednak dodawało mi to otuchy, podobnie jak skreślanie kolejnych dni na kalendarzu ściennym.
Szczerze powiedziawszy zaczynałem popadać w obłęd. Od wyjazdu dzieliły mnie dwa dni. Nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Na zajęciach czasami byłem rozkojarzony, co nie uchodziło uwadze uczniów. Słyszałem liczne komentarze na ten temat i każdy wiedział, co jest powodem mojego nienaturalnego zachowania: „chęć powrotu do żony i syna”.
Poprawiłem krawat stojąc przed lustrem i przygładziłem trochę włosy. Czy mogłem pokazać się tak Fillipowi? A może lepiej się przebrać? A koszula? Czy ten kolor na pewno jest odpowiedni? Mogę ją jeszcze zmienić! Nie, nie... Przesadzam! Naprawdę zaczynałem szaleć.
Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem z łazienki do gabinetu. Ogień płonął w kominku, a jaskrawe języki, co chwila zmieniały swój kształt. Miałem jeszcze chwilę czasu. Podstawiłem, więc wielką poduchę pod kominek i usiadłem czekając.
Od czasu mojego wyjazdu do Hogwartu nie było dnia bym nie rozmawiał z Fillipem dzięki niesamowitym udogodnieniom, jakie stanowiły kominki. Nie wiem jak zwyczajni ludzie mogli się bez nich obchodzić, jednak dla mnie były one niezbędne.
Ogień zmienił kolor na kilka chwil i stał się pomarańczową szybą, całym moim światem. Po drugiej stronie rozpościerały się moje ogrodu Edenu.
Powitał mnie śliczny uśmiech Fillipa, który podnosząc łapkę Nathaniela pomachał mi nią. Maleństwo, już nie tak małe jak dawniej jednak nadal rozkosznie pulchne, jak przystało na dziecko, rozpoznało mnie i samo zaczęło wymachiwać tłuściutką, dziecięcą rączką z wielkim radosnym uśmiechem. Tak niesamowicie pragnąłem być już tam z nimi! Wziąć malca na ręce i wycałować go powtarzając w kółko jak bardzo go kocham, jak wyrósł i jak bardzo za nim tęskniłem. A Fillip? Jemu nie musiałem tego mówić. Dobrze wiem, że mógł wyczytać to z mojej twarzy. Z trudem powstrzymałem łzy. Tak bardzo cieszyłem się, że znowu mogę ich widzieć, chociaż codziennie miałem taką możliwość.
- Wyspał się mój miś? – zapytałem starając się by głos mi nie zadrżał. Fillip powtórzył pytanie Nathanielowi, który pokiwał główką odsunął się trochę od swojego ślicznego tatusia. Podciągnął dużego pluszowego polarnego misia bliżej i klapnął na nim patrząc na mnie poprzez płomienie. Nagle wstał gwałtownie i zachwiał się, a Fillip szybko wyciągnął ramiona by pomóc mu utrzymać równowagę. Moje małe kochanie zrobiło już wielkie postępy w chodzeniu mimo wszystko uznało, że łatwiej będzie poruszać się na czworakach, więc znowu usiadł i przekręcił się do odpowiedniej pozycji. Fillip wydawał się równie zaskoczony, co ja. Nathaniel coś kombinował i niedługo później wiedziałem już, co. Wrócił rzucając coś przed siebie i podchodząc do nich znowu przerzucał je bliżej kominka. W końcu znowu znalazł się na swoim miękkim pluszaku do siedzenia. Podniósł do góry wypchanego pingwinka i pomachał nim do mnie.
- Pac! – rzucił z naciskiem i śmiesznie otwierał szeroko oczka chwaląc się zabawkami.
- Cudowny! – powiedziałem z entuzjazmem. Naprawdę byłem zachwycony, chociaż może nie tyle zabawką, co sposobem, w jaki mój miś mi je pokazywał.
- I! – podnosił teraz delfinka i czekał na kolejne słowa zachwytu. Mój cudowny Fillip pokładał się ze śmiechu słysząc pełen samozadowolenia głosik Nathaniela. Na tym maluch zakończył przedstawianie mi swoich nowych zabawek. Znowu wstał z białego miśka, odepchnął go w stronę Fillipa i klapnął opierając się o niego. Z niezmiennym zadowoleniem wpatrywał się w mój obraz w ogniu. Dał mi tym samym możliwość do rozmowy z moim ukochanym Aniołem.
Przechyliłem głowę patrząc na niego z uwielbieniem. Był taki śliczniutki. Speszył się jakby czytał w moich myślach i wiedział, że się nim zachwycam.
- Jeszcze tylko dwa dni. – zacząłem by móc usłyszeć jego głos, gdy podejmie rozmowę.
- Tak... Ale czas zbyt wolno płynie. Nathaniel też nie może się doczekać, kiedy wrócisz. Pyta o ciebie, kiedy tylko się stęskni. Ja też tęsknie, teraz chyba nawet jeszcze bardziej. – nie wiedziałem, co powiedzieć. Ja też niesamowicie tęskniłem. Chciałem mieć ich już przy sobie.
- Kocham cię. – westchnąłem zapatrzony w niego, widząc jak się lekko zmieszał, po czym uśmiechnął i zapewnił, że i on mnie kocha.
- Ja! – Nathaniel wtrącił się kiwając głową by potwierdzić swoje wyznanie. Moje małe, słodkie dzieciątko.
- Ja ciebie też, kochanie. – spojrzałem na niego z pełnią czułości. Nie dało się zaprzeczyć, że dorastał w mgnieniu oka. Jeszcze niedawno leżał na pleckach śpiąc, jedząc i robiąc kupkę, a teraz już biegał, mówił i rozumiał niesamowicie wiele. Nasze drugie wspólne święta...
- Mama zaprasza nas na wigilię. – Fillip odwrócił wzrok zapewne wiedząc, że trochę mnie tym zaniepokoi.
Z matką mojego Anioła nadal nie miałem najlepszych kontaktów. Czasami mnie ignorowała, innym razem wydała jakieś polecenia, czy też przywitała się chłodno. Nie wiem, czy te święta i wspólna kolacja miały coś zmienić. Wątpiłem, jednak uważałem, że jej niechęć do mnie nie jest powodem by marnować tak wspaniałą możliwość spędzenia świąt z całą rodziną. Moje maleństwo miałoby możliwość wyszaleć się na śniegu, zachwycić po raz kolejny już dziadków.
- Podziękuj im jeszcze raz za zaproszenie i powiedz, że na pewno się zjawimy. – moja odpowiedź była jak najbardziej szczera. Fillip uśmiechnął się i pocałował Nathaniela w główkę.
- Już im powiedziałem. Wiedziałem, że się zgodzisz. – roześmiał się słysząc moje wymuszone prychnięcie. Naturalnie, że o tym wiedział. Zawsze przyjmowałem zaproszenia od jego rodziców, nawet, kiedy jeszcze bałem się każdej takiej wizyty.
- Mam ochotę cię teraz przytulić! – westchnąłem ciężko – Tęsknię za tobą duszą i ciałem! – naprawdę czułem, że chcę trzymać go w ramionach i napawać się tym, że jest blisko. Mój Fillip. Wydawał się być na wyciągnięcie ręki, jednak gdybym to zrobił tylko bym się poparzył. Musiałem wytrzymać te dwa dni. Te długie, potwornie samotne dwa dni, tę całą wieczność, jaka mnie dzieliła od powrotu!
- Muszę iść, bo nigdy się stąd nie ruszę. – wcale tego nie chciałem. Cierpiałem wiedząc, że muszę stracić z oczu moje Skarby, że jestem zobowiązany wrócić do pracy, a sam Fillip za chwile będzie musiał otwierać sklep.
Z drugiej strony płomiennego okna rozległ się dzwonek. Mój Anioł westchnął.
- To pewnie Oliver przyszedł pilnować Nathaniela. Kochanie, pomachaj tacie, bo musi iść do pracy. – pocałował pucołowaty policzek Nathaniela, który wydął wargę zasmucony. – Tata wraca za dwa dni. – zapewnił, a ja pokiwałem głową.
- I pójdziemy na saneczki! – obiecałem mu. Maluch rozchmurzył się trochę i podnosząc łapkę machał nią zawzięcie. Odmachałem mu, uśmiechnąłem się ciepło do Fillipa i w następnej chwili ogień był już zwyczajnym, sporym płomieniem, a ja czułem niesamowitą pustkę. Tak bardzo chciałem do nich wrócić! Dwa dni, jeszcze tylko dwa dni i będę mógł ściskać i całować ich obu. Tylko dwa dni...


5 komentarzy:

  1. Ach ! To było taakie śliczne ! Aż mi się tak przyjemnie zrobiło ^^ . Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo stęskniłam się za tą parą !

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu zapomniałam zmienić prezydenta... ehh.. Poprawię ;)I o to mi chodziło. Do pełni szczęścia, jaką fundujesz już od dawna, czyli realistyczne obraz świat, potrzeba mi było jeszcze tej gwiazdy na czubku choinki. Tej parki... też się nie mogę doczekać powrotu Camusa. Szkoda mi tylko Remiego, bo będzie musiał nałożyć na Blacka celibat xD I nie będzie romantycznych wieczorów przy choince..buu.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lunitari~Luni-chan23 października 2009 22:04

    Tak słodko :D:D:D:D Ehh ta notka coraz bardziej daje mi do zrozumienia że potrzebuje chwili spokoju i wielkiej ilości magii :D:D:D A do tego czasu jeszcze daleko :D (mam na myśli święta) Zresztą nie dziwie się Camus'owi też bym tęskniła do takiej kochającej rodzinki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Łiiiii... jakie słodkie:) oj jeszcze dwa dni trzeba poczekać- a my w realu troszkę więcej na takie miłe Święta.Jak Nathaniel ładnie już wszystko rozumie-słodkie dzięciątko:)no ale Marcus i Filip zasłużyli na Niego-najważniejsze ze są szczęśliwi:)Notka wspaniała-jak zawsze:) pozdrawiam i oczekujemy kolejnej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, tak Marcel paranoja z tym czy dobrze wyglądasz, ale słodko tęsknię za swoim aniołem i synkiem...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń