środa, 11 listopada 2009

Kartka z pamiętnika LII - Alen Neren

Wartość Świąt Bożego Narodzenia liczy się na osoby, które się odwiedziło, lub które przyjechały by cię odwiedzić. Taką naukę wyniosłem ze Świąt w domu. W tym roku Boże Narodzenie miało być naprawdę szczególne. Oczywiście niebezpieczne biorąc pod uwagę to, czego się dopuściłem, ale dla wyjątkowych Świąt można poświęcić naprawdę wiele. Ja postawiłem na szali swoją głowę.
Wszystkim zająłem się sam. Zapytałem tatę o pozwolenie, cichcem wykreśliłem Blooda z listy osób zostających na Święta w Hogwarcie. Wiedziałem, że się tam wpisze, nie po to zaglądałem mu przez ramię do listu od ojca, bym miał nie wykorzystać zdobytych informacji. Denny musiał zostać w szkole, ponieważ jego tata zmuszony był wyjechać w sprawach służbowych i nie mógł spędzić Świąt z synem. Po Blood’zie nic nie było widać. Zachowywał się tak jak zawsze, ale ja nie planowałem tego tak zostawić. Byłem Dobrą Wróżką chłopaka, a to wykluczało zostawienie go samego w szkole. Nie wiedziałem, co mogłoby mu nagle strzelić do głowy.
Do tego, co zrobiłem przyznałem się dopiero dzień przed wyjazdem z Hogwartu, kiedy było już za późno by zmienić cokolwiek. Denny był wściekły. Gonił mnie po całym dormitorium zapewniając, że zabije mnie, jeśli tylko zdoła mnie złapać. Nie udało mu się, chociaż przez chwilę naprawdę niemal mnie miał. Koniec końców spakował się i nadąsany pojechał ze mną. Biedny nie mógł przewidzieć, co go spotka. Nie miał pojęcia o tym, jak wyglądają Święta w moim domu, a wątpiłem by spędzał swoje w jakiś szczególny sposób. I to był dla niego kolejny powód by mnie w końcu zabić.
Pożyczyłem mu jeden z moich przymaławych garniturów. Leżał na nim idealnie i aż nie mogłem uwierzyć, że Blood może być na tyle przystojny. Z trudem powstrzymałem podniecenie widząc go tak eleganckim.
- Nie gap się na mnie! – syknął, kiedy się zapomniałem.
- Ale wyglądasz tak wspaniale... Nieważne. – zakończyłem to szybko, widząc wymownie uniesione brwi chłopaka i minę zapowiadającą moją rychłą śmierć. Naturalnie wątpiłem by Blood zrobił mi cokolwiek, jednak nie chciałem by się na mnie dąsał przez całe Święta.
To był dopiero początek. Był zaskoczony i może nawet wystraszony, kiedy goście zaczęli się zjeżdżać. Drugi dzień Świąt, rodzinna kolacja i on, egzotyczny okaz, który przywiozłem ze szkoły. Od samego początku był w centrum uwagi. Na początek obskoczyły go ciotki. Żałowałem, że nie przygotowałem go na to, co miało nastąpić. Jedna z kobiet złapała go za policzki, naciągnęła je trochę i poruszała. To było jak znak dla innych, żeby zacząć oględziny chłopaka. Dotykały go, głaskały, rozmawiały z nim, pytały o różne mało istotne rzeczy, szczypały i zachwalały. Tak, Blood zrobił na nich wspaniałe wrażenie, już samym pojawieniem się.
- Ale jaki on mizerny! – teraz wiedziałem, że Denny znienawidzi mnie do końca życia. To jedno zdanie było zapowiedzią katastrofy. – Z trudem jest, za co złapać! – ciotka znowu naciągała policzki chłopaka – Trzeba go trochę utuczyć! Oj, kochanieńki, jesteś w odpowiednim miejscu. Ciocia Margareth zajmie się tobą jak należy. – niemal wyśpiewała i pogłaskała jasne włosy chłopaka. Zostawiła go, a razem z nią odeszły inne kobiety. Niestety Denny zrobił wielkie wrażenie nie tylko na nich. Widziałem spojrzenie, jakie posłał mi Blood. Pełne wściekłości i niemych gróźb.
Jako następne w kolejce już stały kuzynki. Cały korowód młodych dziewcząt w wieku od dziewięciu do siedemnastu lat. Co jedna to zarumieniona i wpatrzona w jasnowłosego chłopca o niesamowitym kolorze oczu, poważnej twarzy, drobnej budowie ciała. Zaczęło się przydługie przedstawianie dziewcząt, tyle, że już po chwili wcale mnie nie potrzebowały. Zostałem wypchnięty poza kółko otaczające przyjaciela, a one osaczyły go nie pozwalając mu uciec. Byłbym zazdrosny, gdybym nie znał Dennego, ale mur otaczający chłopaka był niemal nie do przebicia, a ja uczepiłem się go i nie zamierzałem puścić. To dawało mi przewagę nad każdą z kuzynek. One nie wiedziały, jaki jest mój przyjaciel, więc nie musiałem się denerwować. Byłem nawet dumny, że tak się nim zachwycano. Oni mieli go teraz, a ja, na co dzień w szkole.
Osaczony Blood wyraźnie nie wiedział, co ma teraz zrobić. Musiałem rozgonić napalone na niego dziewczyny, jeśli miałem jeszcze jakoś dożyć kolacji. Z trudem wcisnąłem się między nie zasłaniając sobą chłopaka. Kuzynki nie były zadowolone, a Denny zacisnął dłonie na mojej koszuli z tyłu, jak dziecko. Niestety nie był to wyraz strachu, czy wdzięczności. Pociągnął mnie mocno w dół i sięgnął ustami mojego ucha.
- Jesteś trupem, Alen! – wysyczał. – A twój misiek straci bebechy! – Niestety powiedział to nad wyraz przekonywująco. Zaśmiałem się nerwowo. Wybawił mnie dzwonek. Dobrze wiedziałem, kto to.
- Otworzymy! – rzuciłem głośno i łapiąc Blooda za rękę pociągnąłem go ze sobą na ganek. Otworzyłem i uśmiechałem się do siebie widząc zdenerwowanego mężczyznę i zszokowanego Dennego. Oczywiście, że się tego nie spodziewał.
- Tata... – burknął niewyraźnie. Teraz przynajmniej wiedziałem, do kogo podał się Blood. Jego ojciec był równie przystojny, co syn. Te same jasne, krótko przycięte włosy, drobne, chociaż zdecydowanie męskie ciało. Tylko oczy ich różniły. Fiolet tęczówek Dennego nie pasował do intensywnego błękitu oczu pana Zachir, a jednak miały ten sam kształt. Chłopak zdecydowanie miał urodę po nim.
- Proszę wejść! – wciągnąłem mężczyznę do środka. – Niech pan się rozbierze, a ja powiem, że już pan przyszedł. Wyszedłem z pomieszczenia zamykając za sobą ganku. Przykucnąłem i przyłożyłem ucho do drzwi. Wiem dobrze, że nie wypadało, ale musiałem, to było silniejsze ode mnie.
Przez dłuższy czas panowała cisza. Żadne z nich się nie poruszył, nie odezwał, jednak w końcu cisza została przerwana.
- Wiem, że nie jestem dobrym ojcem i a te Święta powinienem spędzać z tobą... – mężczyzna zaczął niemal drżącym głosem. – Dopiero teraz mam trochę wolnego czasu, a twój kolega...
- Nie ważne. – odpowiedź Blooda miała ton reprymendy. Usłyszałem szelest i wydaje mi się, że chłopak chyba objął ojca. To dobrze, bo chociaż nie wiedziałem, co czuje każdy z nich, to jednak cieszyło mnie, że są teraz razem.
Szybko uciekłem na górę i powiedziałem, że nasz ostatni gość właśnie się pojawił. Byłem z siebie niesamowicie dumny i nie ważne, co na ten temat miałby do powiedzenia Denny. To były jego najlepsze święta, byłem pewien.
Chłopak i ojciec prezentowali się razem jeszcze lepiej niż osobno. Blood mógł przynajmniej odetchnąć z ulgą, ponieważ cała uwaga rodziny skupiła się teraz na jego tacie, który został poddany szczegółowym oględzinom ciotek. Posadziłem przyjaciela obok siebie przy stole. Nie skomentował tego, co zaplanowałem i co zrobiłem. Siedział cicho obserwując każdego członka mojej rodziny z osobna, napotykał pełne rozmiłowania spojrzenia dziewczyn i starał się chyba zachowywać jak każdy. Taki podobał mi się jeszcze bardziej.
Na szczęście ojcu udało się przekonać jakoś kobiety, by dały spokój gościowi i usiadły przy stole. Kolacja była obfita. Sałatki, wędliny, sery, ryby, ciasta i ciasteczka. Denny siedział między mną a ojcem jednak nie przeszkodziło to ciotkom by nakładać mu coraz to nowszych dań. Jego talerzyk nie był w ogóle pusty. Ledwie zjadł to, co dostał, a już zapełniał się kolejnymi smakołykami. Biedny chłopak chyba z trudem potrafił to w sobie pomieścić. Jego złość na mnie znowu się ujawniła. Kopał mnie pod stołem przez cały czas jakby starał się odreagować paszteciki i sałatkę z porów, która teraz zajęła miejsce jajek i sosu tatarskiego, które przed chwilą zdołał w siebie wmusić. Przez cały ten czas ciotki nakłaniały go do jedzenia i kosztowania chwaląc się swoimi wyrobami, które przywiozły. To tylko potwierdziło moje przypuszczania. Blood był miły i słodki. Nie chcąc urazić żadnej z nich zjadał wszystko, co tylko mu nakładały. Miałem tylko nadzieję, że biedak nie dostanie niestrawności. Całe szczęście czasami miał okazję zrobić sobie przerwę na pół godziny, czy też godzinę, kiedy to dziewczęta wyciągały go do innego pokoju by porozmawiać, lub pobawić się z małymi kuzynami, przespacerować się wieczorem po ulicy. Gdyby nie to, że chłopak kopał mnie, kiedy tylko miał ku temu okazje prawie w ogóle nie miałbym okazji by dotknąć Dennego. Wciągnąłem go w sam środek rodzinnych Świąt i naprawdę byłem z tego dumny.

6 komentarzy:

  1. Hah ! Alen i te jego genialne pomysły !Blood w garniturze musiał wyglądać przecudnie *^^* Nie dziwię się tym wszystkim dziewczyną, ze tak się go uczepiły .Ale teraz Neren będzie musiał uważać na siebie i na swojego misia, bo Denny nie wydaje się być zadowolony xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się zdaje, że Blood wcale nie będzie tak bardzo zły jak myśli Alen :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno pytanie - a będzie część druga? W końcu trzeba czasami odsapnąć xDNie wiem, czy potrafisz czarować, czytać w myślach, czy przewidywać, ale za każdym razem spełniasz moje myśli xD Jak Ty to robisz? (no dobra.. to już drugie pytanie ;P)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka piękna niespodzianka:D Alen stanął na wysokosci zadania:) I zaproszenie Taty Blooda to krok na przód w relacjach rodzinnych-miał chłopak dobry pomysł:) Alen zachwycony, a Blood?;> okaże się? może tak jak pisze Akemi( ty perwersie jeden;P tylko o jednym...i na pewno nie jest to odpoczynek sensum strikte;);P)będzie druga część i happy end Świąt....Akemi- a Ty nie wiedziałaś że Kirhan ma wrodzoną umiejętność legimencji przez kompa;Pto dlatego spełnia to o czym myślimy xDnotka super i wraz z Akemi czekamy na 2-gą część:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww.. ! To było świetne. ! Już nie mogę się doczekać kolejnej notki.. A gdzie się podziała nasz para kosianych metali.... Tęsknię za nimi. ^__^ Albo nasz niesforny niedoszły kochanek Remiego. ^__^ Czekam na kolejne notki. =*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    fantastycznie, Alen wspaniały pomysł, może Blood się wścieka, ale na pewno jest szczęśliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń