niedziela, 1 listopada 2009

Syriusz: Bałwan

Kiedy myślałem o tym teraz dochodziłem do wniosku, że mogłem zostać z Hagridem dłużej. Taka rozmowa o niczym byłaby dla mnie zbawienną i o wiele przyjemniejszą niż bezczynne siedzenie w bibliotece, o ile w ogóle miałem do niej dotrzeć. Sądząc po tempie, w jakim się przesuwałem. Jakoś niespecjalnie spieszyło mi się do zadań. Oczywiście, wiedziałem, że muszę się nimi zająć jak najszybciej, jednak odczuwałem jakąś dziwną przyjemność w chodzeniu po śniegu wolnym krokiem, w zanurzaniu się w nim do kostek, zostawianiu na nim własnych śladów. Rozkoszowałem się tym szczególnym zapachem, jaki posiadała ta jasna pierzyna, świeżym i chłodnym, czystym. Chociaż nie można było określić zapachu mianem niewinnego, to jednak taki mi się wydawał. Nieskażony niczym, oczyszczający. Bez wątpienia śnieg był naprawdę trudny do opisania. Zapewne nie tylko on, a jednak w jego przypadku wszystko wydawałoby się takie łatwe, chociaż takim nie było.
Drzewa, ogołocone z liści, tak smutne i nagie miały w sobie mrok, powagę, zawziętość. Wydawało mi się, że były nocą, podczas gdy latem stawały się dniem. Tak łatwo było je porównać do pór dnia. Nic prostszego, jednak dokładnie zrozumienie tego wymagało ode mnie skupienia. Nigdy o tym nie myślałem zajęty sobą i swoim niesamowitym szczęściem, podczas gdy teraz odczuwając samotność potrafiłem zwrócić uwagę na rzeczy pozornie nieistotne.
Musiałem wziąć się w garść i znaleźć sobie jakieś zajęcie na najbliższe tygodnie. Gajowy był tylko jedną z opcji zajęcia czasu, ale musiałem znaleźć kolejną, bardziej związaną ze szkołą. Wszyscy znajomi wrócili do domów, nie chciałem ot tak zaczepiać nieznanych mi osób, a nie liczyłem na to by ktoś znalazł się sam. Potrzebowałem towarzystwa bardziej niż kiedykolwiek, a bynajmniej nie chciałem by puste miejsce przyjaciół u mojego boku zajął jakiś profesor.
Uświadomiłem sobie, że właśnie wydeptywałem w śniegu wielki X. Skończyłem go pozostawiając w idealnym stanie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale właśnie tego chciałem.
Niedaleko mnie dostrzegłem niemal skończonego bałwana. Drobna osoba właśnie wtykała patyczki w środkową kulę robiąc z nich ręce. Sądząc po ruchach tej postaci podejrzewałem, że był to chłopak. Miał trochę za duże szare rękawiczki, całe w śniegu. Zostawiły one białe ślady na ciemnej czapce, kiedy ją poprawiał i rozglądał się za czymś po śniegu. Na chwilę odwrócił się w moją stronę nie zwracając jednak najmniejszej uwagi na to, że jest obserwowany. Skrzywiłem się uświadamiając sobie, że był to Severus. Musiał czekać przez długi czas, aż będzie mógł spokojnie pobawić się w lepienie bałwana z daleka od tysięcy krytykujących, lub zainteresowanych jego praca osób. Teraz, kiedy większość wyjechała miał czas by zajmować się, czym tylko zechciał. Znowu popatrzyłem na bałwana. Był staranny, całkiem spory, więc widać było, że chłopak naprawdę się starał. Niestety brakowało jednaj zasadniczej rzeczy, do tego nieszczęsnej śniegowej podobizny Snape’a. Nie było nosa i to za nim chłopak musiał się rozglądać. Wyglądał jak dziecko, które wytrwale poszukiwało części do swojego arcydzieła. On zapewne też był teraz sam, chociaż nie wyglądał na kogoś, kto zadręczałby się czymś takim. Wydawało mi się nawet, że uśmiechał się lekko do siebie i poruszał wargami, jakby szeptał coś bałwanowi.
Nie chciałem mu dokuczać. Uznałem, że zrobię świąteczny dobry uczynek i nie będę mu przeszkadzał. A nawet mu pomogę! I tak koło mojej nogi w wydeptanym wcześniej miejscu leżał jakiś patyk. Nie była to w prawdzie marchewka, jednak idealnie pasował na nos. Podniosłem go i otrzepałem. Był idealny. Bez słowa podszedłem do Ślizgona, który patrzył na mnie buntowniczo i uważnie przyjmując obronną pozycję. Wyglądał jakby chciał bronić swojego bałwana gdybym tylko spróbował go zniszczyć. Pokazałem mu patyk przewracając oczyma. Nie wiem czy miał mnie za idiotę, który będzie się napawał zniszczeniem kilku śnieżnych kul, które i tak prędzej czy później stopnieją? Wbiłem zwój znaleziony badylek w odpowiednie miejsce między oczyma i odsunąłem się patrząc na to dzieło. Nic specjalnego. Oczy były odrobinę krzywo, uśmiech zbyt szeroki.
- Nie musiałeś! – Severus stanął przy bałwanie dopracowując szczegóły takie jak guziki, czy wyrównywanie kul. – Sam dałbym sobie radę!
- A co mnie to obchodzi? – prychnąłem lekceważąco i spojrzałem na niego robiąc krok w jego stronę. Chłopak cofnął się w wpadł plecami w drzewo. Siedzące tam czarne ptaki poderwały się zrzucając cały śnieg prosto na nieszczęsnego, wątłego i niewysokiego chłopaka, który bardzo szybko zamienił się w kupkę śniegu. Nie zdążył nawet krzyknąć, chociaż słyszałem jak gwałtownie nabrał powietrza do płuc, kiedy uświadomił sobie, co się szykuje. Cóż. Skończył jak jego bałwan i temu też brakowało teraz nosa. Podniosłem zrzuconą z drzewa przez kruki gałązkę i wbiłem ją w miejsce gdzie uznałem, że znajduje się nos Snape’a. Uśmiechnąłem się zadowolony ze swojego dzieła i odwróciłem się odchodząc.
- Teraz przynajmniej wyglądasz zupełnie jak twój sobowtór. – mruknąłem, chociaż nie specjalnie mnie interesowało, czy chłopak w ogóle coś słyszy. Nagroda za mój dobry uczynek została mi dana od razu i poprawiło mi to humor.
A tu nagle ‘łup!’, głowa odskoczyła mi do przodu i poczułem nie tylko uderzenie, ale i potworne, piekące zimno za kołnierzem. Odwróciłem się gwałtownie starając się ukryć potworny dyskomfort, jaki czułem, kiedy śnieg roztapiał się na moim ciele. Snape wygrzebał się jakoś ze swojego śnieżnego przebrania i patrzył na mnie z nieukrywaną satysfakcją. Jasne było, że to on rzucił śnieżką.
- Zabiję cię ty ślizgońska gnido! – syknąłem i wziąłem w garść śniegu, z którego szybko ulepiłem kulkę. Oczywiście Severus też rzucił się na śnieg robiąc sobie kolejną, jednak ja byłem szybszy. Moja śnieżka ugodziła go prosto w czoło. Trafiony zatopiony! W moim kierunku poleciała kolejna, ale zrobiłem sprytny unik. Nabrałem w dłonie śniegu i podbiegłem do Ślizgona. Ten znowu zarył rękami w zaspie i zaczął ugniatać kolejną kulkę. Tym czasem ja już stałem przy nim i wrzucając mu trochę śniegu za kołnierz przyłożyłem mu śnieżka w głowę. Zaczął się rzucać czując zimno pod ubraniem i okładał mnie na oślep śniegiem żebym się nie zbliżał. Był dziwnie zabawny. Nieobeznany w zabawach ze śniegiem i strasznie delikatny. Specjalnie złapałem go za jedną rękę by uniemożliwić mu dłuższe wymachiwanie nią i sypnąłem śniegiem w twarz. Pisnął i szybko zaczął go ścierać. Rzucił się na mnie. Straciłem równowagę i obaj wpadliśmy w półmetrowy śnieg. Sev siedział teraz na mnie i nie myśląc wiele zgarniał na mnie śnieg. Naturalnie nie dałem mu się. Sypałem białym puchem po twarzy chłopaka, za kołnierz i dzięki temu szybko nasza pozycja zmieniła się. Tym razem to na byłem na górze i obsypywałem go zimnymi garściami. Oj, rzucał się jak opętany, aż zdołał mnie zrzucić. Tym razem obaj szybko poderwaliśmy się na nogi okładaliśmy lepionymi na szybkiego śnieżkami. Wydawało mi się, że pośród ogólnego grymasu na twarzy Ślizgona, mogłem dostrzec też coś na kształt uśmiechu, jakby ta wojna sprawiała mu jednak przyjemność. Sam zapomniałem dzięki temu o kłopotach i uspokoiłem się. Czułem, jak cały stres opuszcza moje ciało, stałem się lekki i mogłem walczyć jeszcze długi czas. Miałem ku temu okazję, ponieważ Severus okazał się niewielką pigułką energii, która potrafiła wykrzesać z siebie więcej niż z początku myślałem. Szczerze mówiąc obaj byliśmy zgrzani, mokrzy, a buty i rękawiczki miałem przemoczone. On zapewne też i to bardziej niż ja. Ciekawe czy czuł jeszcze palce. Całą twarz miał czerwoną, oddychał ciężko, gdy dostał zadyszki po kolejnej wymianie śnieżek. Zadbałem by stracił równowagę unikając moich kul i klęknąłem nad nim zmęczony, ale z wyrazem tryumfu na twarzy. Unieruchomiłem mu ręce swoimi.
- Przegrałeś i jeśli jeszcze raz postanowisz się ze mną zmierzyć nie będę tak miły. – wysyczałem mu w twarz, chociaż naprawdę dobrze się bawiłem. – Zadbam byś nie wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego przez całe miesiące, kiedy skończę nacierać cię śniegiem! I przy okazji otrzyj już nos, bo ci z niego cieknie. – skrzywiłem się wstając z niego i szybkim krokiem zacząłem wracać do zamku. Już zaczynałem marznąć, a ogólna wilgoć, jaką odczuwałem była niesamowicie nieprzyjemna. Musiałem wziąć gorącą kąpiel, przebrać się i napić herbaty nafaszerowanej miodem i cytryną.
- Smarkelus... – powiedziałem na głos. Idealne przezwisko dla Snape’a, a przy drobnych modyfikacjach zawsze może brzmieć inaczej. Szybko otarłem nos mokrą rękawiczką. Teraz to z mojego nosa pociekło. Dobrze, że nie stało się to wcześniej, bo sam mógłbym mieć przez to kłopoty, a tak miałem wymówkę by przezywać tego Ślizgona. Na czas świąt dam mu spokój, a w razie, czego pochwalę się tym Remusowi. Muszę korzystać z okazji, kiedy się już nadarzy.

6 komentarzy:

  1. Awww! To było słodkie.... Czekam na nexta. ^__^

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~Luni-chan1 listopada 2009 16:44

    Nie no biedny Syriusz nie dość że ma koszmary :D:D:D *w oddali słychać diabelski śmiech* to jeszcze cały mokry :D:D:D Nie no ale przynajmniej Sev się na coś przydał :D Poprawił humorek Syriuszkowi :D:D:D Nie no już nie mogę się doczekać pierwszej akcji z nauczycielem run :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah ! Syri sobie szuka kogoś do towarzystwa i trafia na Severusa ... No ... przynajmniej mu się humor poprawił ... ^^Jednocześnie nie mogę doczekać się aż Syriusz spotka się z profesorem , i boję się tej notki ... Wavele zaczął mnie przerażać *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. deepenergy@op.pl2 listopada 2009 22:35

    Ja nie mogę, ale to było fajne ^^". Seveus i snape. Jakoś nigdy się do snape nie mogę przekonać ale cóż nigdy nie jest za późno U mnie pierwsze głosowanie na parę miesiąca zapraszam =*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętnik zostawię sobie na koniec, bo Wavela lubi nad wyraz xDŚniegowe zapasy.. dobrze to im zrobi. W końcu zostali sami. (Lu..ehh. chłopcze, aleś stracił). Syri i tak musi pomagać.. w końcu Remi za niego poręczył (i go wpakował pięknie xD)U mnie też nowa notka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, słodko, chociaż mówiąc szczerze wkurza mnie to że tak uparli się na Severusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń