środa, 4 listopada 2009

Syriusz: Spotkanie

22 grudnia
Słodki tort. Dwa poziomy masy na miękkim biszkopcie. Na dole kakaowa z kawałkami czekolady i rodzynkami, zaś wyżej jasna, waniliowa z sokiem z cytryny, ananasem i brzoskwiniami. Całość uwieńczona malinową galaretką i kawałkami owoców. Przyjemny wygląd, słodki zapach i rozkoszny smak, który czułem do tej pory, a który nieodparcie kojarzył mi się Remusem. Czy już do końca życia łakocie będą dla mnie nieodparcie wiązać się z tym cudownym chłopcem o niesamowitym uroku osobistym, łagodnym usposobieniu i niebezpiecznej naturze zabójcy raz w miesiącu, a na dobrą sprawę moim chłopakiem od kilku lat? Tak... Mój słodki, cudowny Remus. Mój! Że pozwolę sobie podkreślić to raz jeszcze. Teraz niewątpliwie siedział w domu i pomagał rodzicom w przygotowaniach do świąt.
Pewnie nie miał nawet czasu na myślenie o mnie, podczas gdy ja miałem swojego aż nadto i poświęcałem go wspominaniu chwil z Remim, lub chociaż planowaniu najbliższych dni zaraz po jego powrocie. Prawdę powiedziawszy było to najciekawsze z zajęć, jakie mogłem sobie znaleźć, a przecież byłem sam zaledwie od wczoraj. To tylko potwierdzało moją teorię.
Byłem zwierzęciem stadnym, a moje stado chwilowo się rozeszło.
Wsunąłem dłonie głębiej w kieszenie i szurając nogami wracałem z Wielkiej Sali do dormitorium. Na korytarzach było chłodniej niż w pomieszczeniach, salach, pokojach. We wszystkich kominkach palił się ogień, wszędzie wisiały dekoracje świąteczne, gdzieniegdzie duchy tworzyły niewielkie chórki i śpiewały kolędy. Boże Narodzenie dało się wyczuć w powietrzu.
- O, jak dobrze, że cię widzę, Syriuszu! – ten głos, te przeciągane samogłoski, typowo brytyjski akcent. Nie było wątpliwości.
Odwróciłem się i przeszył mnie zimny, nieprzyjemny dreszcz, ale dlaczego? Oczywiście widok Wavele nie należał do najprzyjemniejszych, ale żebym od razu miał się wzdrygać? Miałem wrażenie, że powinienem o czymś pamiętać, jednak zapomniałem i nie było możliwości by pamięć wróciła, a niepokój w ciele pozostawał.
- Pan profesor! Co mogę dla pana zrobić? – posłałem w jego stronę prawdziwie fałszywy uśmiech. Robiłem to z myślą o Remusie. Chciał bym był dla niego miły, więc się starałem, a że nie byłem aż tak dobrym kłamcą by udawać sympatię... Trudno.
- Jakże miło z twojej strony, że pytasz. – typowa wymiana uprzejmości, a pewnie cichcem w głębi serca życzy mi jak najgorzej. – Widzisz mam do ciebie wielką prośbę. Czy byłbyś w stanie nauczyć się na jutro tych kilku liter, które ostatnio ci dawałem? Chciałbym jeszcze przed Wigilią zacząć tłumaczenie. – wydawał się zakłopotany swoją prośbą, chociaż rzecz jasna wcale nie czuł zażenowania. Szukał okazji by mnie zwabić, byłem tego pewien.
- Ależ naturalnie. Nauczę się ich i pomogę, tak jak obiecywałem. – gdyby Remus był ze mną na pewno by mnie pochwalił, jednak wtedy zapewne nauczyciel zwróciłby się do niego, nie zaś do mnie. I tak uważałem jednak, że zasłużyłem na nagrodę. Kolejne fałszywe uśmiechy z mojej i jego strony. Dobrze wiedziałem, czego chciał!
- Cudownie! Jesteś wielką pomocą, Syriuszu. – zaczął mi mierzwić pieszczotliwie włosy. Głaskał mnie po głowie jakby nagradzał dziecko. Znowu poczułem ten nieprzyjemny dreszcz i uścisk w żołądku. Czymkolwiek był on spowodowany musiał być ostrzeżeniem.
- To ja już pójdę... – obróciłem się na pięcie i już byłem w połowie kroku. Byleby wynieść się stąd jak najszybciej, jak najdalej od Wavele. Tylko to się liczyło. Ale poczułem silny uścisk jego palców na nadgarstku i mój plan oddalenia się został zakończony nieudaną próbą, która jeszcze się nawet dobrze nie zaczęła.
- O! Zapraszam cię na herbatę do mojego gabinetu. – ręką wskazał w głąb korytarza po prawej, od którego dzieliło nas zaledwie kilka metrów. – A mnie się nie odmawia, wiesz to na pewno, mój drogi. – i znowu ten uśmiech. Fałszywy, pełen udawanej grzeczności, czegoś figlarnego i żartobliwego. Może i był dobrym kłamcą, jednak ja widziałem więcej niż mu się mogło wydawać.
- Tak mi przykro, ale nie mam czasu. Mam coś do zrobienia, chociaż nie pamiętam chwilowo, co to było. – musiałem pomyśleć nad jakąś przekonywującą wymówką, a chwilowo nie miałem żadnej. Improwizowałem, a on nadal nie puścił mojej ręki. – Z resztą jestem pewien, że inni pańscy uczniowie z całą pewnością czekają na zaproszenie na herbatę i pogawędkę, więc ja się już zmyję... – myśl, Syriuszu! Myśl szybko!
- Nic nie szkodzi. – i znowu to samo. Uśmiechał się i teraz ciągnął mnie za sobą. – Innym razem napiję się z nimi, a teraz chce poczęstować nią mojego pomocnika. – nie wiem czy uważał mnie a głupka, czy napawał się swoim tryumfem nade mną. Traktował mnie jakbym wcale nie wiedział, o co mu chodzi, czego chce, a przecież to było oczywiste. Zaproszenie na ostatnią w życiu herbatę z jadem bazyliszka. Jedyna w swoim rodzaju, z niesamowicie rzadkim dodatkiem do trucizn. Kto by się tam domyślił, że Syriusz Black zginął w jego gabinecie otruty przez tego niby to łagodnego i grzecznego nauczyciela run. Ciało pewnie zakopie w szklarni, albo, co gorsza odda dzikim zwierzętom w Zakazanym Lesie. Nikogo nie zdziwi moja nieobecność, gdy wszyscy przyjaciele wyjechali, a chłopcy zjawią się dopiero za jakieś dwa tygodnie, kiedy to już robale dobiorą się do moich oczu i języka. Remus będzie załamany, a Wavele zadba by biedak nie czuł się samotny nazbyt długo. Oj, przejrzałem go! Nie wykiwa mnie tak łatwo i nie pozbędzie się mnie! Chociażby, jako duch, ale będę chronił Remusa przed tą bestią!
Znowu starałem się szybko i intensywnie myśleć. Musiało być coś, co mnie uratuje, co pozwoli mi zmienić plany nauczyciela. Przecież wejście do jego gabinetu będzie już równoznaczne ze śmiercią! On zadba bym jak najszybciej wyzioną ducha, a wtedy będzie miał wolną drogę do mojego słodkiego Remusa. Niedoczekanie!
Widziałem już drzwi jego gabinetu. Jeszcze chwila i będę martwy! Trup niechcianego Blacka w Hogwarcie. Idealna pierwsza strona Proroka Codziennego.
I nagle, ku mojej wielkiej uciesze coś zakołatało do mojej świadomości. Stanąłem gwałtownie w miejscu. Graj, Syriuszu, byleby dobrze, bo on już zaciera ręce by zająć twoje miejsce przy Remusie.
- Hy! Zapomniałem całkowicie! Nie mogę skorzystać z pańskiej propozycji! – puknąłem się z otwartej dłoni w czoło. – Wyleciało mi to z głowy! Obiecałem Hagridowi, wie pan, gajowemu, że przyjdę dziś zaraz po obiedzie do niego. Zrobił jakieś ciasteczka, z których jest bardzo dumny, chociaż proszę mi wierzyć, są paskudne. Nie chcę mu sprawić przykrości, a on na pewno już od dawna na mnie czeka i gotuje wodę na herbatę. Tak mi wstyd, ale nie mogę go zostawić. Obiecałem, a sam pan rozumie, obietnic należy dotrzymywać. – udałem skruchę, żal, wściekłość na samego siebie. Tak bardzo przepraszam... – westchnąłem smutno. – Ale jutro zjawię się by pomóc! – a mam inne wyjście? – Proszę tylko powiedzieć, o której.
- Echh... Szkoda, wielka szkoda, ale skoro musisz. Jutro o osiemnastej, myślę, że to odpowiednia pora. – to nie mogło być udawane. Na pewno było mu przykro. Będzie musiał odłożyć zabicie mnie, a skoro mam mu pomagać, to oznaczało to, że inni mogą wiedzieć gdzie idę, więc nie zabije mnie wtedy. Wspaniale. Moje życie zostało ocalone i przedłużone, chociaż do nieokreślonej pory.
Ukłoniłem się szybko i pobiegłem w kierunku, z którego przyszliśmy. Byłem pewny, że może sprawdzić, czy mówiłem prawdę, a to oznaczało wielką niestrawność po wypiekach gajowego. Dobrze, że Remus mnie teraz nie widział. Zbłaźniłbym się w jego oczach! A teraz, Syriuszu, bądź mężczyzną.
Zabrałem swoje rzeczy z pokoju najszybciej jak mogłem i ubrałem się ciepło. Wcale nie chciałem wychodzić z ciepłego zamku, ale cóż... Duszny, cuchnący domek gajowego był lepszy niż gabinet Wavele i trujący napój w filiżance.
Zimno uderzyło mnie w twarz, kiedy tylko opuściłem zamek. Śnieg prószył niewyraźnie, niestety wiatr wzniecał białe zaspy płatków, które ledwie opadły na wczorajszy śnieg. Ruszyłem odgarniętą przez Hagrida ścieżką w stronę jego domku. Nasunąłem czapkę dokładniej na uszy, zacieśniłem wiązanie szalika i schowałem dłonie do kieszeni, nawet rękawiczki nie stanowiły idealnej ochrony przed chłodem. Szkoda, że nie były grubsze. Widać musiałem zaopatrzyć się w nowe w najbliższym czasie.
Z komina w chatce gajowego unosił się dym. Sam mężczyzna z tego, co widziałem rąbał właśnie drewno nie przejmując się ani odrobinę chłodem. Dostrzegł mnie, gdy ocierał czoło z potu. Pomachał, teraz nie było już odwrotu.
- Cudowne wyczucie czasu! – ryknął do mnie uśmiechnięty zbierając porąbane pniaczki i układając je na ramieniu. – Właśnie planowałem zrobić sobie herbaty!
- Więc napijemy się jej razem! – odparłem głośno, by zdołał mnie usłyszeć zanim jeszcze dotarłem w jego pobliże.
Wziąłem głęboki oddech. Bądź dzielny, Syriuszu. Dla Remusa. Bądź mężczyzną. To tylko głupie ciasteczka i herbata, ale będziesz po tym żył, a Wavele jest dalej od swojego celu niż mu się wydawało. Już sama myśl o tym, że niweczę jego plany była cudowna nawet, jeśli oznaczało to wizytę u gajowego.

6 komentarzy:

  1. Notka świetna. ^__^ Syriusz myśli, ze jest bliski odkrycia prawdy o nauczycielu...Jestem strasznie ciekawa co zrobi kiedy się dowie.... xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jakże się nasz pieszczoch myli... Mhyhy xD Nie mogę się doczekać tego "jutra o osiemnastej". Napalony Wavele ^__^ I czegóż chcieć więcej? To się Black zdziwi. Na pewno nie tego będzie się spodziewał, a ten sen, o którym nie może sobie przypomnieć... pewnie Wavele tryumfuje po cichu xDCo do plany Keizo... Ciepło będzie... im XD

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja bym sobie poczytał o nauczycielu astronomii ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Hoshi Anika :)5 listopada 2009 00:00

    http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl serdelecznie zaprasza na niuwsa, który nie powala, ale jest. Twojego kota wypuszczę jak skomentujesz :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Lunitari~Luni-chan5 listopada 2009 02:07

    No nie powiem nie robi się coraz ciekawiej, zapewne od tego spotkania o osiemnastej Syriusz wykręci się zatruciem ciastkami gajowego :D:D:D Zawsze to kolejny odroczony dzień wyroku :D:D:D Już nie mogę się doczekać aż Syriusz odkryje prawdziwe zamiary nauczyciela :D:D:D To będzie coś !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    fantastyczne, oj Syriusz ciekawe jak zareaguje jak się dowie że intersuje nauczyciela w pewien specyficzny sposób, chociaż czy Wavle wie że Syriusz i Remus są razem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń