środa, 25 listopada 2009

Syriusz: Oświecenie

27 grudnia
Byłem coraz bliżej prawdy o tym, w jaki sposób chce się mnie pozbyć nauczyciel run. Za każdym razem, gdy go spotykałem zbliżałem się do tego o krok, a w dni takie jak ten nawet o dwa kroki. Wavele z góry zaplanował, że to właśnie dziś mam kończyć tłumaczenie tekstów runicznych. Nie mogłem wymigać się wcześniejszymi planami, których i tak nie miałem, ani jakimiś ważnymi obowiązkami. Po ostatniej wpadce spowodowanej przytłaczającą nudą mogłem już tylko zmówić paciorek, zostawić list pożegnalny na łóżku Remusa i udać się na śmierć. Szkoda, że wcześniej nie pomyślałem o korespondencji na pościeli, ponieważ teraz, kiedy miąłem przed sobą drzwi gabinetu profesora, było na to odrobinę za późno.
Spodziewałem się sali tortur, placu egzekucyjnego, lub jakiegoś czarno-magicznego laboratorium, czy chociażby pracowni. Kto wie, co takiego planował ten dziwny nauczyciel?! Może otrucie mnie było nazbyt banalne, a on nie wyglądał na sadystę bez klasy. Wręcz przeciwnie. Jego tortury będą z całą pewnością wykwintne i zmyślne, jak i cały Wavele. No i właśnie. Tego jednego nie mogłem mu zarzucić, braku klasy. Jakimkolwiek by nie był zboczonym, sadystycznym magiem, miał styl. Nie był jak ciepły i szczery Camus, skryty i poważny Namida, lub otwarcie walnięty Reijel. Wavele był fałszywym, zakłamanym zbokiem, który chciał się dobrać do wilczego tyłeczka Remusa! A ja na to nie pozwolę! To był mój Remusowy tyłeczek!
Nie pukałem wchodząc do środka, bo kto by pukał idąc na ścięcie? Po prostu otworzyłem drzwi i zobaczyłem zwyczajny gabinet, taki jak ostatnio. Widać chciał osłabić moją czujność i może w dalszym ciągu starał się zdobyć moje zaufanie.
Siedział w fotelu przy naszym stoliku do pracy i czytał książkę. Odłożył ją i uśmiechnął się gestem zapraszając mnie do środka. Musiałem zachować spokój i nie dawać mu satysfakcji, gdyby zauważył mój strach.
- Usiądź, a ja zaraz zrobię ci herbaty i przyniosę ciasteczka. – na jego ustach pojawił się sztuczny uśmiech. – Czekałem na ciebie i nie zawiodłem się.
- Obiecałem pomoc, więc nie mógłbym zrezygnować w połowie. – odparłem dobrze wiedząc, że nie zachowuję się normalnie jak zawsze. Z jakiegoś powodu przy tym nauczycielu nigdy nie byłem sobą. Może z winy mojej niechęci do niego.
Wavele wyszedł, podobnie jak ostatnio, zaś ja rozsiadłem się w fotelu przy stoliku uspokajając powoli. Wcale nie podobało mi się to wszystko, a już na pewno nie profesor. Od początku wiedziałem, że jest w nim coś złowrogiego, ale to już było pechem, bym naraził się mu samą tylko ‘przyjaźnią’ z Remusem, jak to postrzegali inni.
Ciekawiło mnie to, jaką książkę czytał mężczyzna zanim mu nie przerwałem, jednak nie odważyłem się już ruszać jego rzeczy. Gdyby mnie przyłapał miałbym dosyć duży problem, a tego już nie potrzebowałem.
- Mogą być kokosowe? – akurat wszedł do gabinetu. Irytował mnie jego przymilny ton, stały uśmiech i ukrywanie prawdziwych intencji. Jestem pewny, że wiedział jak bardzo go nie lubię tak jak ja wiedziałem, że chce się mnie pozbyć raz na zawsze i zagarnąć Lupina.
- Ależ oczywiście. – wysiliłem się by nie syknąć, ale nadal odgrywać rolę dobrego Syriusza, który pomoże zamiast Remusa. To było denerwujące.
Nauczyciel położył ciasteczka i herbatę przede mną, po czym zajął swoje miejsce. Upiłem łyk napoju mając nadzieję, że nie umrę od raz, po czym poczęstowałem się ciasteczkiem. Uznałem, że im więcej zjem tym większe prawdopodobieństwo, iż rozpoznają truciznę i dojdą do truciciela zanim on dobierze się do Remusa.
Wziąłem się za tłumaczenie tekstu. Nie był trudny, mimo iż przez ostatnie dni niewiele miałem wspólnego z runami. Nie wydawał się także łatwiejszy, był taki sam jak za pierwszym razem. Praca szła mi równie szybko, co pakowanie w siebie ciastek. Co przeżułem jedno już sięgałem po następne. Wydawało mi się to naturalne i przychodziło samo. Jak w odruchu brałem je i zjadałem utożsamiając je z pracą, jaką wykonywałem, runami i samym tłumaczeniem. Może Remi byłby ze mnie dumny?
Prawdę powiedziawszy to nakruszyłem jak jeszcze nigdy wcześniej. Zajęty pracą i jedzeniem nie zwracałem uwagi na to, że wszędzie są pozostałości ciastek, a były na moich kolanach, twarzy, swetrze, trochę na stole, jednak te raz po raz zgarniałem by nie przeszkadzały.
Byłem na swój sposób przerażony tym, że potrafię do tego stopnia oddać się takiemu zajęciu i przestać uważać na profesora. W takich chwilach był dla mnie najbardziej niebezpieczny. Nie wiem, jakim cudem mogłem czerpać przyjemność z run, ale tak właśnie było. Interesowało mnie to, mimo że nauczyciel tego przedmiotu był moim wrogiem.
Podobnie jak ostatnim razem nawet nie zauważyłem, że Wavele podszedł do mnie. Wystraszył mnie niesamowicie, kiedy szepnął prosto w moje ucho głębokim, ściszonym głosem:
- Cały się ubrudziłeś, to niespotykane, Syriuszu.
- Ach! – podskoczyłem na krześle trzymając się za pierś. Serce szalało mi w piersi, krew zawrzała, a ciśnienie przez chwilę chciało rozsadzić głowę – Wystraszył mnie pan! – syknąłem wściekły.
Roześmiał się głośno i chyba szczerze. Łapiąc mnie za brodę odwrócił moją twarz w swoją stronę. Chyba nadszedł czas, kiedy to zdecydował się na ostateczny krok i pozbycie się mnie. Stałem twarzą w twarz z bestią, która zaraz zaatakuje i rozszarpie mnie na najdrobniejsze kawałeczki!
Wavele przysunął swoją twarz do mojej. Patrzyłem na niego wielkimi oczyma, na zadowolenie wypisane na jego twarzy, błyszczące oczy i usta ułożone w złowrogim uśmiechu. I nagle jego wargi dotknęły mojej skóry. Zbierał nimi okruchy ciastek. Powoli, niespiesznie, delikatnie. Nie podobało mi się to, coś mi nie pasowało, w ogóle wszystko było nie tak. Zaskoczenie sprawiło, że byłem niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Wpatrywałem się tempo w mężczyznę przede mną, aż nagle oprzytomniałem równie szybko. Odskoczyłem od niego ocierając całą twarz rękawem. Uchyliłem usta jednak na wypowiedzenie chociażby słowa było stanowczo za wcześnie. Stałem tam tylko jak słup i patrzyłem, jak mężczyzna unosi brew w wyzywającym geście, jakby ze mnie kpił.
- Remi! A... Remus! Lupin!
- Co Remus? – zmarszczył czoło najwyraźniej nie rozumiejąc, o co mi chodzi – Co się dzieje, Syriuszu? Byłeś cały w okruszkach.
- A... Acha... – kiedy mój mózg zaczął znowu funkcjonować coś do mnie docierało. Niewyraźnie, ale jednak. Spojrzałem na profesora. Dokładnie mu się przyjąłem i poczułem się tak jakbym stał przed nim nagi! Za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy, a ja myślałem, że ratuję przed nim Remiego byłem pozbawiony ubrań i pakowałem mu się na kolana. Jak skończony idiota! Równie dobrze mogłem napisać sobie na plecach „jestem myszką, bądź moim kotkiem.”!
- Syriuszu, źle się czujesz? – podszedł do mnie i znowu był niebezpiecznie blisko. Jego palce przesunęły się po mojej szyi subtelnie, jakby miały to robić pieszczotliwie. – Jesteś naprawdę słodki. – albo teraz nie krył się z tym, że to o mnie chodziło, albo ja coś zrozumiałem.
I kolejny cios prosto w całe moje ciało. Jemu chyba naprawdę chodziło o mnie! Nie o Remusa, który był tylko przynętą, ale o mnie! O nierozgarniętego Blacka, który dał się wodzić za nos! Syriuszu, nie rozumiesz?! To tak jakbyś siadał mu na kolanach! Dokładnie tak!
Spłonąłem głębokim rumieńcem. To wcale nie było przyjemne. Teraz rozumiałem, dlaczego wypieki na twarzy powodują tym większe zawstydzenie. Jesteś wtedy taki bezsilny! Zdany na łaskę tego, który zachował zimną krew, gdy ty nie potrafiłeś tego zrobić.
 - Nic! Nic mi nie jest! – znowu odskoczyłem od niego. W jednym się nie pomyliłem. Chciał mnie dorwać i dorwał. – Ja muszę zrobić coś ważnego! Przypomniałem sobie!
- och, Syriuszu. Musi ci się wydawać. Już niemal skończyłeś tłumaczenie, a ja znajdę zaraz kolejne na jutro. Hagrid ma swoje obowiązki w Zakazanym Lesie, a nauczyciele wiedzą, że dziś mi pomagasz. – pobladłem – Dokończmy to, proszę. – rzucił niewinnie i odsunął fotel bym usiadł. Myślałem, że upadnę, nogi ugną się pode mną i dodatkowo będę zdany na łaskę Wavele’a. Na szczęście kolana trzymały się aż do ostatniej chwili, kiedy opadłem na miejsce.
Nauczyciel pochylił się i dmuchnął mi w szyję. Dreszcze, które poczułem były jak małe igiełki. Sięgnąłem po ciastko i by wygonić mężczyznę z gabinetu poprosiłem o herbatę i jeszcze więcej łakoci. Zareagował natychmiast spełniając moją prośbę.

11 komentarzy:

  1. No ! I w końcu zagadka rozwiązana... Tylko ciekawe co teraz zrobi nasz szanowny pa profesor... Oj Syriusz... uważaj ty lepiej !

    OdpowiedzUsuń
  2. zabieraj te paskudne łapska od Syriego!!! wrrr.... Remi pośpiesz się i wracaj!!!! Ratuj swojego chłopaka!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No, w końcu Syriusz się kapnął. ^^ Zastanawiam się tylko, czy Remi mu uwierzy, cz będzie myślał, że to kolejna próba odgonienia go od profesora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo Black! Zdobywasz puchar i 10 punktów dla swojego domu xD Chóry Anielskie w uszach, a zaraz za nimi szum, jakby co najmniej zbliżał się do krawędzi wodospadu xD No i się wpakował.. teraz to po koniuszki uszu, bo skoro nawet nauczyciele wiedzą, że Syri mu pomaga, to... nie ma odwrotu. Klamka zapadła, Syri będzie dokarmiany, niczym Remus i jeszcze jakie przyjemnie metody wycierania twarzy dostanie w prezencie! A Hagrida nie ma... xDUh, to wyszczególnienie cech trójki nauczycieli, a raczej czwórki, bo i Wavele był - super xD

    OdpowiedzUsuń
  5. zastanawiam sie czy dopuścisz aby Remi sie o tym dowiedział...i co on wtedy zrobi....^^ Syri w końcu odkrył skrzętnie skrywany sekret nauczyciela...a raczej jego połowę... o cóż by to było gdyby był w pełni świadomy swoich snów...hmmm... rozdzialik cudny...i te ciarki...brrr.. Syri będzie miał teraz jeszcze większe uprzedzenia do nauczyciela i będzie go bardziej unikał...hehe.. może z tego wyniknąć wiele śmiesznych sytuacji....gratki Kirhan... pozdrawiam i zapraszam do mnie:) na polecane...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow.! Syriusz w końcu zrozumiał o co chodziło nauczycielowi run.! x]] wiesz fajnie by było jak by między nimi do czegoś doszło... i Remi by o tym nie wiedział... Black na początku 'znajomości' z nauczycielem by się trochę opierał, a potem by się poddał... I działał by na dwa fronty.! I... i... Ich znajomość by się powoli rozwijała i nikt poza nimi by nie wiedział... W końcu sama mówiłaś, że to opowiadanie dojrzewa wraz z bohaterami.. Więc jakby było pikantniejsze to NIKT wierz mi NIKT by się nie obraził, a taki nieoczekiwany zwrot akcji byłby bardzo na miejscu...! Yupi.! Chociaz przemyśl moją propozycję, miło by było. =*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kotek. u mnie nowa notka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, w końcu się połapał xDDobra, nie powiem, ale... kurde, chciałabym przeczytać o tym jak to nauczyciel dobiera się do Syriusza już tak na poważnie :) Wybacz Remi xDDD

    OdpowiedzUsuń
  9. dominisia533@op.pl26 listopada 2009 22:56

    Kirhan_sama !Pozwoliłam sobie dodać Ciebie do linek na:www.drarry-i-ksiega-szczescia.blog.onet.plCo prawda 1 rozdział pojawi sie dopiero po świętach , ale blog jest więc informuję, bo później zapomnę ^^'<--- Łapa

    OdpowiedzUsuń
  10. No wreszcie Syriusz zaskoczył co jest grane xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    to było boskie naprawdę, Syriusz doznał olśnienia, że Remus był przyniej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń