niedziela, 15 listopada 2009

Syriusz: Śniadanko

24 grudnia
Miałem piękny sen. Dziwny, ale piękny. Ja i Remus braliśmy ślub. Chłopak miał na sobie wspaniałą suknię i kwiatki wplecione we włosy. Jego ciało jak najbardziej było ciałem kobiety, ale nie miałem wątpliwości, że był to mój kochany Remi. Wyglądał tak zachwycająco i delikatnie. Byli z nami przyjaciele i rodzina. Byłem naprawdę szczęśliwy. Synek Camusa i Fillipa trzymał obrączki. To zabawne, ponieważ we śnie wydawało mi się, że mieli także drugie dziecko. Naprawdę dziwnie się czułem budząc rano, a jednak byłem w pełni zadowolony. Po ostatnich ciężkich nocach, kiedy to nie pamiętałem, co takiego zaprzątało moją głowę ten sen był zbawienny i pozwalał mi odetchnąć z ulgą. Oczywiście Remus byłby wściekły gdyby się dowiedział, że moja podświadomość przemieniła go w kobietę. Sam uważałem, że było to lekką przesadą. Remi był mężczyzną w każdym calu. Oglądałem go podczas kąpieli, dotykałem. To były naprawdę cudowne wspomnienia.
Ale ile mogłem myśleć o tym, co było? Niedługo Remus miał wrócić a wtedy będę mógł robić z nim różne rzeczy zamiast tylko fantazjować. Ważniejsze teraz były prezenty! Ich ciężar na łóżku wprawiał mnie w jeszcze lepszy nastrój. Czułem jak naciągają moją pościel, nie pozwalając bym okrył się nią dokładniej. Dzień dopiero się zaczynał.
Przegrzebałem upominki szukając jakiegoś od Remusa, ten był przecież najważniejszy. Tylko czy zrobiłem coś źle? Obraziłem go, lub zezłościłem? A może jakimś cudem Remi wiedział o moim śnie i w ostatniej chwili zamienił prezent dla mnie? Mały, czerwony woreczek związany kokardką, a w środku dwie czekoladki, biszkoptowa i orzechowa. Idealny upominek od Remusa, ale niepokoiła mnie druga część tego prezentu. Kwadratowe coś. Całkiem duże i kwadratowe coś. To coś wyglądało mi na książkę! Ale przecież Remus nie dałby mi książki na Boże Narodzenie. No chyba, że naprawdę bym go czymś zdenerwował, a przecież byłem grzeczny. No może dałem mu się we znaki na historii magii, ale żeby tak mnie za to karać? Przecież mój Remus nie był bez serca! Albo był, ale ja póki, co tego nie zauważyłem. Sam nie wiem, ale ten prezent...
Drżącymi rękoma odpakowałem niespodziankę. Oprawa była gruba, miękka i w miotły. To nie mogła być książka. Na wierzchu leżał liścik. Otworzyłem złotą kopertę wyciągając ładną, zdobioną kartkę.
„Jest mi bardzo przykro, że zostawiłem Cię samego na Święta, dlatego doceń moje poświęcenie, bo więcej niczego podobnego nie dostaniesz! I tak nie zasłużyłeś, ale tęsknię za Tobą. Remus.”
To było dla mnie jeszcze większym zdziwieniem, jednak zrozumiałem, o co chodziło Remusowi, kiedy tylko podniosłem okładkę. Album! Album pełen zdjęć Remusa! Remi, jako dziecko, Remi na kucyku, Remi myjący ząbki, pierwsze upadki i pluszowy miś, którego tulił. Po kilka zdjęć z każdego roku życia. Niektóre były naprawdę stare, inne nowsze. Lupin na pewno teraz żałował, że dał mi taki, a nie inny prezent. Pewnie z wypiekami na twarzy zastanawiał się czy dobrze zrobił. Nie lubił swoich zdjęć, uważał, że wychodzi na nich strasznie, a ten album był pełen fotografii. Sam zaczerwieniłem się z wrażenia. Jaki Remus był słodki, jako dziecko! Pulchna, roześmiana buzia z jednym ząbkiem, pierwsza samodzielna kąpiel chłopaka, upaprana posiłkiem twarz. Bezcenny prezent! Zachwycony aż padłem na łóżko tuląc do siebie album i tarzając się z nim po pościeli. Jak ja mogłem w ogóle sądzić, że Remi dał mi jakąś książkę? Ha! Właśnie stałem się najbogatszy na świecie!
Schowałem album pod poduszkę, chociaż niechętnie wypuszczałem go z rąk i rozpakowałem resztę prezentów. Zachwycanie się i podniecanie niespodzianką od mojego Remusa zajęło mi strasznie dużo czasu. Nie zostało go wiele do śniadania. Musiałem się szybko ubrać i walcząc ze sobą by nie spojrzeć raz jeszcze na zdjęcia Lupina wybiegłem z pokoju. Może jednak te Święta nie miały być najgorsze? Może była dla nich nadzieja?
Zwątpiłem w to, kiedy zobaczyłem, jak niewiele osób zostało w tym roku w Hogwarcie. Doprawdy była nas tylko garstka. Przy stole Gryffindoru czułem się jak robaczek. Wielki blat, setki krzesełek i zaledwie pięć osób wliczając w to mnie. Podobnie miała się sprawa przy innych stołach. Snape był jedynym Ślizgonem. Nawet wśród nauczycieli zostało wiele pustych miejsc. Niestety Wavele nie był jednym z tych, których jednak wywiało do domu. Uśmiechał się jak zawsze nienagannie i co przerażające wstał z miejsca. Wiedziałem, że idzie w moją stronę. Mogłem skupić się z całych sił na podziwianiu obrusu, a jednak nie dało się ukryć, że mężczyzna zatrzymał się dopiero przy mnie. Pochylił się nisko i szepnął by echo nie odbijało się od ścian Wielkiej Sali. Mina mi zrzedła, a poprzednią radość zakłóciła udręka.
- Nie ma sensu byś siedział tu sam. Dołącz do nas z innymi uczniami. Dyrektor życzy sobie byśmy wszyscy siedzieli razem. Chodź. – pogłaskał mnie po głowie i ruszył w stronę innych uczniów. Podniosłem się mając nadzieję znaleźć jakieś miejsce z daleka od niego. Lustrowałem wzrokiem każde krzesełko po kolei. To obok Slughorna odpadało, już ja dobrze wiedziałem, że nauczyciel planuje siedzieć koło elity, tak, więc Snape i dwie Krukonki mieli już swoje miejsce. Nie obchodziło mnie nazbyt czy trafi mi się woźny, czy ktokolwiek inny, byleby nie Wavele.
- Chodź tutaj Syriuszu. – dyrektor uśmiechnął się. – Viktora będzie ci wygodnie, a Minerwa będzie równie zadowolona mając cię na oku. – mrugnął do mnie podkreślając tym żartobliwy ton. McGonagall z pewnością chciała mieć mnie blisko siebie by uniemożliwić mi jakiekolwiek wybryki, gdybym coś planował. Oj, chętnie usiadłbym jej na kolanach, byleby nie siedzieć przy nauczycielu run. Niestety nie wypadało mi chyba kłócić się z Dumbledorem. Pech wrócił mimo wspaniałego prezentu do Remusa.
Dyrektor klasnął w ręce na przed nami pojawiło się śniadanie. Wytworne jak w każde Święta, a dyskusje rozgorzały juz w kilka sekund później. Od razu sięgnąłem po bułkę i posmarowałem ją masłem, polałem miodem. Najszybszy sposób by zamknąć sobie usta posiłkiem i nie być zmuszonym do rozmów z profesorem run. Nie pozwoliłem sobie by, chociaż przez chwile nie jeść nic. Byłem zdesperowany, a pośpiech prowadzi do zguby. Uświadomiłem to sobie, kiedy usłyszałem śmiech Wavele, a karcące spojrzenie McGonagall dosięgło mnie sponad szklanki soku, który właśnie piła.
Nielubiany przeze mnie mężczyzna zamoczył końcówkę serwetki w wodzie ze szklaneczki i złapał mnie za brodę. Tym razem do dreszczy dołączyło dziwne uczucie, którego nie rozumiałem w ogóle.
- Jesteś cały w miodzie – powiedział kręcąc głową i zaczął mnie wycierać. Robił to fachowo i z powagą, jak gdyby było to jego pracą.
- Postaraj się jeść uważniej, Syriuszu. Nie chce byś przylepił się do obrusu i ściągnął go razem ze wszystkim, kiedy będziesz odchodził od stołu. – nauczycielka transmutacji nie miała dla mnie litości. Powinna mi pomóc, wyrwać z rąk tego okropnego sadysty, a nie pozwalać mu napawać się moim poniżeniem.
Niestety nie skończyło się na wytarciu mi twarzy. Nauczyciel nadal rozbawiony i uśmiechnięty patrzył na mnie, kiedy jadłem. Miałem wrażenie, że czegoś nie wiem, czegoś nie dostrzegam, nie zauważam i w czymś się mylę. Nie pojmowałem własnych odczuć, ale coś podpowiadało mi, że nie wszystko jest tak jak należy. Pewnie specjalnie Wavele rozsmarował mi coś po twarzy żeby napawać się swoim tryumfem i moją porażką. Nie ma nic gorszego od ujawnienia wrogom swoich słabości, a ja właśnie byłem na to skazany. To dziwnie roześmiane spojrzenie skupione na mnie, mimo że wydawało się w równym stopniu dosięgać innych osób przy stole. Coś na pewno było nie tak. Coś się nie zgadzało. Odwróciłem się niby to na chwilę w przeciwną stronę i szybko wytarłem chusteczką całą twarz. Nie lepiłem się, nie dostrzegłem najmniejszych śladów brudu, a jednak Wavele nadal patrzył na mnie. Znowu się wytarłem z podobnym skutkiem. Nie mogłem znieść tego mężczyzny, chciałem jak najszybciej się stąd wyrwać. Gdyby tylko był tu Remus... Nie, nie... Wtedy sam wpakowałbym go w łapy profesora. Niedoczekanie! Będę chronił przed nim mojego Remusa!
- Przepraszam, czy mam coś na twarzy? – zapytałem w końcu czując, że gotuję się z wściekłości. Takie poniżenie!
- Hmm... Nie, nic nie widzę. – nauczyciel przyjrzał mi się dokładniej. – Jesteś czysty, Syriuszu. – chciałem zapytać, dlaczego tak na mnie patrzy skoro wszystko jest w porządku, jednak on na swój sposób wyprzedził mnie. – Jest słodki, prawda Minerwo? Silny, ale taki zabawny... – tym razem kipiałem. Na domiar złego profesorka kiwnęła głową.
- Z pewnością słodszy niż James Potter. Ten to jest niesamowicie upierdliwy, chociaż obaj dają mi się we znaki na zajęciach. – uśmiechnęła się jednak lekko i skinęła mi głową. Dobrze, że dyrektor właśnie zaczął swoją małą przemowę dotyczącą frekwencji na Święta, bo chyba nie zdołałbym się powstrzymać przed jakąś kąśliwą uwagą wymierzoną w Wavele. Słodki! Ja słodki?! Ależ to oczywiste, co chciał mi przez to powiedzieć! Że nie nadaje się dla Remusa, bo jestem zbyt dziecinny, a on, jako dorosły mężczyzna o wiele lepiej się z nim skomponuje! Niedoczekanie!

9 komentarzy:

  1. Muu... Biedny Syri, tak go pozucic i jeszcze meczyc ZUYM nauczycielem >D Bossko C<

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Syri jak ty możesz nie widzieć, że on nie chce Remiego tylko ciebie

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lunitari~Luni-chan15 listopada 2009 18:51

    Ślepota Syriusza jest naprawdę zabawna :D:D:D Dostrzegłby szybko co jest nie tak jakby nie był święcie przekonany że Nauczyciel run chce się dobrać do Remiego . . . Biedaczek :D:D:D Może go ktoś w końcu uświadomi :D:D: No nic nie mogę się doczekać jak to się skończy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To było świetne.! I takie sweetaśnie... Awww.! Czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nowa notka (jeszcze tu wrócę xDD)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ ile Keizo w tym szpitalu siedział? ;P Nawet nie 1/4 notki ;P Już wymyśliłam sobie ze 2 wersje tego, co zrobi Wavele, Syriuszowi xD Zaczynam się bać własnych myśli, po prostu xD Chociaż ucieczka Blacka do Camusa i poskarżenie się.. a raczej chęć wysłuchania, pocieszenia jest aż nazbyt kusząca ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogłam z tego co mcGonagall mówiła o Jamesie. syri ślepy jest i słodki:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dosłownie widziałam twarz Syriusza jak oglądał zdjęcia Remusa, ta wściekła radość i podniecenie xD rozbraja mnie tylko jego myślenie o nauczycielu od run xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, oj Syriuszu tu nie chodzi o Remusa tylko o ciebie, Remus podarował wspaniały prezent...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń