czwartek, 24 grudnia 2009

Świąteczna Kartka z pamiętnika I - Nathaniel Camus

WESOŁYCH ŚWIĄT!!
KOCHANI, W TYM ROKU SKROMNIE, ALE SZCZERZE: ZDROWIA, MIŁOŚCI, PIENIĘDZY, SPEŁNIENIA MARZEŃ I CIEPŁA PŁYNĄCEGO OD BLISKICH WAM OSÓB!

  
I notka, inna niż wszystkie. Trudna do napisania, ale dla mnie ważna, gdyż pokazuje inne oblicze miłości...

Witaj, jestem pluszowym misiem, mówią na mnie Misio, Misiaczek lub po prostu Miś. Nie jest to wyjątkowo oryginalne imię, jednak w zupełności mi wystarcza, gdyż dzięki niemu jestem obecny w życiu mojego pana. Półtora roku temu, kiedy na świecie pojawił się mój pan, zostałem kupiony przez jego rodziców i od tej pory jestem jego opiekunem. Mój pan był wtedy niesamowicie maleńki, więc mogłem jedynie go obserwować, ale teraz całkiem dobrze radził sobie z chodzeniem i nosił mnie wszędzie. Jestem z nim bez przerwy, dlatego to ja opowiem tę historię, ten krótki i z pozoru zwyczajny epizod dotyczący życia mojego pana, życia Nathaniela.
Pokój mojego pana jest wielki! Dawniej stało tam dziecięce łóżeczko, jednak Nathaniel dorasta i potrafi się już dąsać, więc zażyczył sobie normalnie łóżko, takie, jakie mają jego rodzice. Musisz wiedzieć, że pod nieobecność taty mój pan sypia z tatusiem, by obaj nie czuli się samotni. Teraz jednak tata wrócił, więc Nathaniel musiał przenieść się do swojego pokoju i zabezpieczonego zaklęciami łóżka. Z resztą cały dom był całkowicie bezpieczny, by mojemu panu nie stała się krzywda, gdy rodzice nie mają go na oku. Tak, więc zamiast dziecięcego łóżeczka mój pan miał całkiem spore łóżko, w którym spaliśmy obaj w takie dni jak ten. Poza tym pokój był pełen zabawek. W nocy sufit przypominał rozgwieżdżone niebo, a z samego rana latały pod nim niewielkie miotełki, fruwały kafle, tłuczki i znicz. Wszystko to było miniaturowe i całkowicie bezpieczne. Mój pan, chociaż jeszcze malutki, uwielbiał quidditcha. Prawda, że ciężko w to uwierzyć? Ale kiedyś sami się o tym przekonacie, kiedy Nathaniel dorośnie.
Mój pan właśnie uchylił powieki nadal senny, ale to nie trwało długo. Zupełnie niespodziewanie otworzył szeroko oczka i przetarł się niezgrabnie rączkami.
- Tata. – powiedział do mnie wymownie i złapał mocno za łapkę. Wygrzebał się spod kołdry i podpełzł do krawędzi łóżka. Ja byłem kluczem zdejmującym zaklęcie, które miało chronić mojego pana przed upadkiem. Nathaniel pomachał, więc mną przy krawędzi łóżka i zepchnął z niego. Nie było wysoko, a ja byłem cały z pluszu, więc ani trochę mnie to nie bolało. Poza tym nawykłem do desperackich metod mojego pana, który właśnie trzymał się mocno pościeli i zsuwał z łóżka na podłogę. Jak zwykle jego mała stópka wylądowała na moim brzuchu, a Nathaniel bezpiecznie stał już na ziemi. Zabrał mnie ze sobą i wyszedł z pokoju rozradowany. Dobrze wiedział, gdzie zmierza. Stanął na palcach przy drzwiach do pokoju rodziców i stękając sięgnął klamki. Drzwi ustąpiły, chociaż z dosyć głośnym puknięciem, gdy klamka wracała na swoje miejsce. Podniósł mnie z podłogi i obaj weszliśmy do środka. Ten pokój był już naprawdę ogromny! A łóżko o wiele większe niż łóżko mojego pana! Wszystko tutaj było kolosalnie olbrzymie. Mimo wszystko zostałem wrzucony na pościel, a mój pan znowu z wysiłkiem wspinał się do mnie. Udało mu się, chociaż nie było łatwo. Jeszcze sporo mu brakowało by mógł z powodzeniem poruszać się po domu, ale już niemal radził sobie z większością problemów.
Na czworakach wcisnął się między śpiących rodziców. Znalazł odpowiednie miejsce w niewielkiej dzielącej ich przestrzeni i usadowił się tam ruszając pupką by zrobić sobie więcej miejsca. Obudził tym tatę, który uśmiechnął się i sam zrobił mu miejsce by ten mógł się wygodnie ulokować. Zaraz potem ciężka, ciepła ręka taty wylądowała zarówno na Nathanielu, jak i na tatusiu tuląc ich. Mój pan dostał buziaka w czoło zanim tata nie poszedł znowu spać. Nathaniel również zamknął oczy, chociaż nie był wcale śpiący. Uznał, że w ten sposób będzie lepiej. Ruszał stopami na boki czekając, ale to czekanie strasznie się dłużyło. Niestety mój pan nie należał do cierpliwych. Zaczął się gzić na pościeli i najwyraźniej uznał, że rodzice powinni już wstać.
- Uch, ty mały rozrabiako. – tata widocznie nie mógł już spać. Wziął Nathaniela na ręce i posadził na swoim brzuchu. – Ty się jeszcze w tym łóżku zmieścisz, ale ta wielka pielucha nie bardzo. – roześmiał się patrząc z dumą na mojego pana. Posadził go obok siebie i wstał przeciągając się. Tata był równie duży, co wszystko w tym pokoju, ale był też bardzo ciepły i kochany. Wziął na ręce nas obu i cicho wyszedł z pokoju. Obsypał buziakami roześmianą buzię Nathaniela, który starał się jak mógł unikać pocałunków, które i tak lubił, i zamiast tego usiłował dawać masę swoich.
- Zjemy śniadanie i zaniesiemy tatusiowi, tak? – głos taty był mocny, ale pełen cudownych drgań. Zawsze był taki, kiedy mówił do Nathaniela, lub do tatusia. Można było spijać uczucia z każdego słowa, jakie wypowiadał i mój mały pan bardzo dobrze to wyczuwał. Miał swoje własne zdanie na temat zarówno taty, jak i tatusia, ale tego jeszcze sam nie był w stanie do końca rozgryźć.
Teraz kiwał głową zgadzając się na wszystko i machał nóżkami niesiony. Zgniatał mnie trochę między swoją piersią, a piersią taty, ale była to kolejna norma opieki nad nim.
Mój pan został posadzony na swoim honorowym miejscu przy stole, a ja siedziałem obok niego na tym samym krzesełku wciśnięty między jeden jego bok, a bioderko Nathaniela.
- Zjemy serek, co ty na to? – tata wyjął z lodówki pudełeczko i pokazał je panu.
- Serek! – zgodził się Nathaniel obserwując uważnie tatę. Wielkimi oczyma patrzył jak robią się kanapki! A później dostał na swoim ulubionym, kolorowym talerzyku małe kromeczki z serkiem i kawałeczkiem chrupiącej papryki. Pan uwielbiał chrupiące rzeczy, a tata powbijał kolorowe wykałaczki w każdy mały kwadracik kanapki by ułatwić jedzenie mojemu panu. Obok stanął kolorowy kubeczek z ciepłą herbatą. Tata jadł to samo, co Nathaniel, chociaż jego kanapki były większe. Takie posiłki były prawdziwą rozkoszą dla mojego pana. Patrzył jak je tata i starał się go naśladować. Stęsknił się za nim, a teraz już byli razem w trójkę, chociaż tatuś spał, ale przecież zaraz zaniosą mu śniadanie!
I tak też się stało. Taca z jedzeniem leciała przodem, a mój pan wspinał się przy asyście taty na schody. Kiedy zmęczył się w połowie klapnął na stopniu i odpoczywał przyglądając się tacie, który cały czas mówił do niego, chwalił go jak świetnie sobie radzi i pilnował by nic mu się nie stało.
W końcu jednak osiągnęliśmy cel i wyszliśmy na samą górę. Mój pan był zmęczony wspinaczką, ale niesamowicie dumny z siebie. To sprawiało, że odzyskiwał siły w rekordowym czasie. Wbiegł do pokoju, jako pierwszy wołając głośno.
- Tatuś! Tatuś! – póki nie obudził śpiącego rodzica. Znowu wylądowałem na łóżku, kiedy Nathaniel wspinał się na nie. Tym razem to właśnie tatuś pomógł mu ulokować się na miękkiej pościeli. Zaspany z włosami sterczącymi na boki pogłaskał mojego pana, a później poprawił się jakoś na szybkiego. Na jego łagodnej twarzy już gościł szeroki uśmiech, a kiedy zobaczył tatę ze śniadaniem roześmiał się rozbawiony. To było kolejną już przyjemnością tego dnia. Mój pan nie miał powodu do smutku. Cały czas działo się coś wspaniałego i magicznego. Dawał buziaki, otrzymywał buziaki, patrzył na wszystko zaciekawiony, a później pozwolił się umyć i ubrać.
Od dawna mój pan nie był tak szczęśliwy jak teraz. Kiedy tatuś był chwilowo zajęty tata kazał Nathanielowi znaleźć płonącą piłkę, którą mój pan tak lubił w czasie zabaw. Posadził mnie z boku, a sam zajął się piłeczką. Rzucał ją tak by odbiła się od ziemi. Zostawiała za sobą świetlisty refleks zupełnie jakby płonęła, a kiedy tata ją złapał odrzucał ją Nathanielowi, który łapał ją niezgrabnie, śmiejąc się i znowu rzucając. Kiedy doszedł do nich tatuś bawili się tak w trójkę. Pan musiał zapamiętywać, komu tym razem ma rzucić piłeczkę i od kogo ma ona teraz do niego dolecieć. To dopiero było wyzwanie!
- A teraz utrudnimy tatusiowi zadanie, co ty na to? – tata uśmiechnął się, gdy Nathaniel słuchał uważnie. – Rzucisz piłeczkę i przybiegniesz do mnie. Dobrze?
- Tak! – oczywiście pan rzucił piłkę i podbiegł do taty lądując w bezpiecznych ramionach.
- Zostań tutaj i złap piłeczkę od tatusia, no... – zachęcił go odchodząc na stare miejsce mojego pana, a kiedy piłka znalazła się w ramionkach chłopca jego rodzice zamienili się miejscami. – Teraz musisz rzucić do mnie. – zabawa odbywała się powoli by Nathaniel mógł za wszystkim nadążyć, ale ile radości sprawiały mu pomyłki, kiedy rzucił piłeczkę nie tam gdzie trzeba, lub pobiegł, kiedy miał stać w miejscu. Zamykał wtedy oczka i unosił rączki w górę przyznając się do pomyłki, którą wcześniej uświadomili mu rodzice. Dostawał za to buziaki i uściski. Nie mógł się nawet smucić swoimi błędami. Wręcz przeciwnie. Utożsamiał je z przyjemnościami, i kiedy tylko chciał pieszczot specjalnie robił coś na opak. Wiedział, że to zabawa i znał już jej zasady, a dzięki dodatkowym trudnościom nie nudziła mu się zbyt wcześnie.
Tak mój pan z drobnymi przerwami na picie, lub jakiś niewielki posiłek, dotarł do obiadu.

6 komentarzy:

  1. Myślałam, że to Nathaniel będzie opowiadał a tu miś! Pomysł oryginalny i bardzo mi się podoba. Niewarzne ile by się czytało to opo a i tak w którymś momencie coś cię zaskoczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie słodziusieeee..... ^_^Wesołych Świąt i duuużo weny.! =*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to słodziutkie! Bardzo mi się ta noteczka podobała :) Dziękuję:*Życzę Ci nadziei,własnego skrawka nieba,zadumy nad płomieniem świecy,filiżanki dobrej, pachnącej czekolady,piękna poezji, muzyki,pogodnych świąt zimowych,mnóstwo weny do pisania,odpoczynku, zwolnienia oddechu,nabrania dystansu do tego co wokół,chwil roziskrzonych kolędą, śmiechem i wspomnieniami.Wesołych Świąt!YuiPL

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo spodobał mi się pomysł, ze to miś opowiada *^^*A notka śliczna ... A Nathaniel cudowny .. No i oczywiście wesołych świat ! :Życzeń, które Tobie życzę na razie nie wyliczęwięc podaję pierwsze z krajuby Ci żyło się jak w rajuby w wigilię u rodzinkiwszyscy mieli fajne minkiby przy stole chciał zagościćpakiet zdrowia i miłościi u wszystkich był tak mocnyby pozostał całoroczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie... nie powiem, że nie. ALE... Ja bym wolała Nathaniela... jak się czuje mając dwóch tatusiów. Przecież zapewne widzi matki z dziećmi, nie prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    fantastycznie, och wszystko z perspektywy misia Nathanela, pokazuje, jak bardzo się kochają, jak się troszczą o Nathanela...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń