piątek, 25 grudnia 2009

Świąteczna Kartka z pamiętnika II - Nathaniel Camus

  


Dla mojego pana posiłki takie jak wspólny obiad były pełne magii i uciech. Chyba nie potrafił wyobrazić sobie niczego wspanialszego. Siedział z rodzicami przy stole i jadł to samo, co oni, słuchał rozmów, sam brał w nich udział na swój niewinny i mało zrozumiały sposób. Kiedy pytali go o zdanie czuł, że się liczy, że może wyrazić swoje własne poglądy, czy to na temat dokładki, czy też podrobienia jedzenia, żeby sobie z nim radził. Mój pan był jeszcze dzieckiem, więc nie mogłem się mu dziwić. Ja sam byłem tylko misiem.
Po pysznym obiedzie przyszedł czas na drzemkę. Mój pan potrzebował kilku godzin snu w południe, ale protestował nie chcąc iść do łóżka. Chciał zostać w salonie z rodzicami i zapewniał, że nie chce spać.
- Miś lobi lulu! – rzucił dobitnie kładąc mnie na stole i robiąc wielkie oczka by przekonać tym rodziców. Był pewny swego.
- A ty nie chcesz lulu? – tatuś pogłaskał go po policzku i odgarnął mu włoski za ucho. – Ty zostaniesz z nami tutaj?
- Tak! – Nathaniel uśmiechnął się widząc minę wyrażającą zgodę. Osiągnął cel. Nie będzie spał! Będzie siedział z rodzicami!
Tym czasem tatuś położył się na sofie z głową na udzie taty, który głaskał go pieszczotliwie. Mój pan także tak chciał! Pieszczoty oznaczały uczucie i miłość, więc mój pan również musiał być w centrum zainteresowania. Wdrapał się na wypoczynek i ułożył tak jak tatuś po drugiej stronie. Uśmiechnięty przytulił policzek do nogi taty.
- Moje słonko jest zazdrosne o głaskanie? – tata roześmiał się całując pana w policzek i pogładził go po głowie. Wsunął dłoń pod włosy Nathaniela i głaskał pieszczotliwie jego kark. Masował lekko, powoli, kojąco. Mojemu panu aż zaczęły zamykać się oczka! Było ciepło, miło, był najedzony i szczęśliwy. Usnął z uśmiechem na buzi.
- Kochanie, zabiorę go do łóżka. – tata tym razem pocałował tatusia, który usiadł pozwalając zabrać mojego pana do pokoju. Gdyby Nathaniel wiedział na pewno by protestował, jednak teraz spał w najlepsze nie zdając sobie sprawy z tego, że jego rodzice osiągnęli cel podstępem. Oczywiście zostałem zabrany razem z moim panem i obok niego położony na łóżku. Musiałem go pilnować, kiedy spał. To był mój obowiązek.
Jakież było zdziwienie mojego pana, kiedy obudził się w swoim łóżku, pod kocykiem. Rozglądał się nie potrafiąc tego pojąć i uwierzyć w to, że zasnął.
- Tatuś! – krzyknął siadając na pościeli i ziewając przeciągle. Oczywiście jego wołanie nie pozostało bez odpowiedzi. Tatuś przyszedł i wziął go na ręce razem ze mną. Pan przytulił mnie mocno.
- Miś też już wstał?
- Tak. – energiczne kiwanie głową było wystarczającą odpowiedzią, ale mój pan lubił mówić. Chciał by go słuchano.
- Napijesz się herbatki i pójdziemy na spacer. – tatuś mówił mu spokojnie o planach, jakie mieli. Nathaniel patrzył na tatusia uśmiechnięty. Widział zmiany, jakie w nim zaszły, nawet ja je dostrzegałem. Od kiedy wrócił tata tatuś był rozradowany i promieniował ciepłem jeszcze innym niż to codzienne, które pan znał tak dobrze. Wiedział, że obecność obojga rodziców oznacza szczęście i radość dla nich wszystkich.
- Buju?
- Tak, pójdziemy buju jeśli plac zabaw jest odśnieżony. - to sprawiło, że mój pan dał upust swojej radości śmiejąc się głośno.
Tata podał mu kubeczek z ciepłą herbatą i napawał się widokiem mojego małego, ale dużego już pana. Tatuś skorzystał wtedy z okazji. Przekazał Nathaniela tacie, a sam poszedł po ciepłe ubrania dla niego. Pan akurat wypił wszystko i mógł grzecznie dać się przebrać. Tatuś założył mu nową pieluchę, ubrał rajstopki, grube skarpetki, koszulkę i kombinezonik, by pan nie zmarzł na dworze. Został opatulony jak mały bałwanek. Aż dziw, że mógł chodzić tak dobrze ubrany. Mój pan bardzo lubił spacery. Kiedy tylko wyszedł na dwór złapał za rękę tatę i tatusia, a sam będąc po środku usiłował ciągnąć ich za sobą. Niestety ślizgał się tylko po śniegu i jego kroczki niewiele dawały. A jednak przy pomocy rodziców udało mu się ruszyć do przodu. Przedzieranie się przez śnieg sprawiało panu niesamowitą radość. Wszystko potrafiło go ucieszyć i był wtedy kłębkiem pozytywnych doznań, którym dawał upust piskiem. Musiał trzymać się rodziców, by się nie wywrócić i nie ślizgać, a czasami nawet nie musiał ruszać nóżkami, bo jechał po śliskim chodniku. Widziałem to wszystko wystając z torby tatusia, który zabrał mnie wiedząc, że mój pan nie rusza się beze mnie nigdzie.
Na widok placu zabaw Nathaniel zaczął skakać w miejscu i popiskiwać. Wskazał zjeżdżalnie, kiedy koło niej przechodziliśmy. Inne dzieci, niektóre starsze od niego, bawiły się w śniegu, lub huśtały. Mój pan uparł się na ślizgawkę, więc nikt mu nie mógł odmówić.
Tatuś posadził go na górze zjeżdżalni i leciutko trzymał, zaś tata kucając na samym jej dole rozłożył ramiona czekając na Nathaniela. Mój pan czuł się wtedy niesamowicie wyjątkowy. Zjechał piszcząc na dół wpadając prosto w ramiona taty. Przytulił się wtedy mocno i śmiał. Chciał więcej, więc sam przedzierał się przez śnieg do tatusia, by ten znowu posadził go na zjeżdżalni.
A później huśtawka dla małych dzieci takich jak mój pan. Niewątpliwie czuł się wyjątkowy, kiedy rodzice zajmowali się nim, bawili i pielęgnowali go. Całe policzki miał już rumiane od lekkiego mrozu, oczka lśniły mu z radości i był bardzo żywiołowy. Musicie wiedzieć, że świat mojego pana był niewielki i ograniczał się do przyjemności, zabawy i rodziców, a teraz miał wszystko to razem. Wiedział więcej niż zdołał pojąć, rozumiał wszystko, chociaż nie potrafił tego pokazać. Rodzice go kochali i kochali siebie wzajemnie, a on kochał ich. To było oczywiste i niezaprzeczalne, ale mógł to pokazać tylko śmiechem i pieszczotami.
Nagle wpadł mu do głowy pomysł. Kazał tatusiowi usiąść na huśtawce, a sam postanowił go bujać. Nie dało się zaprotestować. Nathaniel zbyt wielką czerpał z tego przyjemność. Wysilił się i postanowił popchnąć huśtawkę z tatusiem. Oczywiście sam nie mógł wiele zdziałać, więc tata kucając przy nim pomógł mu obejmując pana ramieniem w pasie by nie podszedł za blisko. Byli przodem do mnie i tatusia, w którego torbie siedziałem. Mój pan mógł dzięki temu widzieć wszystko tak jak należy i dzięki temu zabawa była tym bardziej owocna. Jego łapki lekko dotykały kolan tatusia by go popchnąć, ale był przekonany, że to on wprawia głównie w ruch całą huśtawkę. Tata tylko lekko pomagał, chociaż tak naprawdę było odwrotnie.
Mój pan wykorzystał cały czas zimowych zabaw na świeżym powietrzu tego dnia, więc wracając do domu wieszał się na rękach rodziców i pozwalał się tak nosić kawałek zanim nóżki same nie opadły mu na dół dotykając chodnika. Wtedy stawał na nie i znowu podnosił je na kilka chwil. Mimo wszystko było widać, że zmęczyła go zabawa i zaśnie bardzo szybko.
Kiedy tata pocałował tatusia Nathaniel też domagał się swojego całusa, a później oddawał wszystkie buziaki.
Mojego pana czekało jeszcze jedzenie i ciepła kąpiel. Tata wyczarował specjalnie dla niego pełno baniek mydlanych, które gonił łapkami gdzie mógł i pękał paluszkami. Zajęty zabawą nawet nie zwracał uwagi na to, że jest myty. Nie marudził, kiedy myło mu się włoski, ani kiedy mydliło nóżki. Był nazbyt pochłonięty zabawą i miał świadomość, że tata się nim zajmuje. Zażyczył sobie wodnych śrubek, kiedy tylko był niemal wymyty. To lubił najbardziej. Popychał je, a w pewnym momencie śrubka nagle wpadała do wody z pluskiem.
- Ja cę lulu tu! – mój pan pokazał paluszkiem pokój rodziców. Robił proszącą minę i czekał na odpowiedź.
- Zmieścisz się z tą wielką pieluchą? – jego tata otworzył drzwi pokoju pokazując mu łóżko.
- Tak! – zapewnił mój pan i popatrzył na pieluchę zastanawiając się, po czym podniósł główkę pewny siebie. – Tak, cę tu lulu!
- Jeśli zapytasz tatusia i tatuś się zgodzi...
- Tatuś! – Nathaniel chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że krzyczał do ucha taty, który skrzywił się rozbawiony. Tatuś jednak wychylił się z łazienki jak zawsze gotowy odpowiedzieć na każde skinienie mojego pana.
- O co chodzi, kochanie?
- Moge lulu tu? – mała łapka znowu wystrzeliła w stronę sypialni.
- A dostanę buzi na dobranoc? – podchwytliwe pytanie, ale mój pan wiedział, co odpowiedzieć.
- Tak! – złapał za policzki tatę i odwrócił jego głowę w stronę pokoju. – Tam! – rozkazał i przytulił się spokojny.
Tak mojemu panu mijało wiele dni pełnych radości i szczęścia. Ja również byłem zadowolony, że udało mi się stanowić część tej rodziny. A ty? Też chcesz być misiem takim jak ja?

7 komentarzy:

  1. Taaak! Ja też chcę być takim Nathanielowym misiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce, chce, chce! ;D Ale slooodko;) Nathaniel jest taaki fajniutki;) I ma fajowych rodzicow^_~

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww.... To było słodkie... ^__^Tak, ja też chcę być takim misiem. =*Wesołych Świąt i duuuuużoooo weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak! Też chcę być misiem xDNoteczka znowu wspaniała i słodka :) Kirhan jesteś genialna. Napisz książkę i wydaj, a na pewno ją kupię, jeżeli będzie od niej bił taki sam blask radości i ciepłej miłości!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj chciałoby się być takim misiem.. ale zdecydowanie bardziej wolałabym być poduszką Taty i Tatusia xD Słodki berbeć, no.. dochowali się cudownego szkraba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcę, chcę , chcę ! Ja też chcę być takim misiem !Hah ! A notka znowu cudowna *^^* Słodka i milusia . O !

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, bardzo szczęśliwe życie Nathanela z kochającymi rodzicami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń