niedziela, 27 grudnia 2009

Syriusz: Plany

30 grudnia
Rozleniwiony leżałem na łóżku patrząc w sufit i myśląc o tym jak dalece stęskniony musiał być Remus i marzyłem o gorącym powitaniu, jakie powinienem mu zgotować. Chciałem go pieścić, całować, karmić najlepszymi słodyczami, miałem ochotę rozpieścić go w przeciągu kilku minut jak jeszcze nigdy. Musiałem tylko pomyśleć nad jakimś mającym sens planem na powitanie mojego Remusa. Już nie mogłem doczekać się tej chwili, kiedy wysiądzie z pociągu. Czułem się tak jakby miało to nastąpić już dziś, nie zaś za kilka dni. Aż płonąłem wewnątrz fantazjując.
Nie spodziewałem się, że ktoś zapuka do drzwi. Kto mógł coś ode mnie chcieć z rana? I kto właściwie mógł to być? Widać zapowiadał się dzień pełen niespodzianek. I rzeczywiście taki był. Ledwie uchyliłem drzwi, a zobaczyłem szatę nauczyciela i niestety znajomą twarz. Aż nazbyt znajomą, Wavele.
- Przepraszam, ale pan, co tu robi? – zmarszczyłem czoło. Większość profesorów niezajmujących się żadnym domem nie pamiętała nawet gdzie są wejścia do dormitoriów, nie mówiąc już o hasłach. W tym wypadku z całą pewnością było inaczej.
- Ależ, Syriuszu, przyszedłem pomóc ci w ubieraniu się i zaprowadzić na śniadanie. – Wavele zrobił pół kroku w moim kierunku, więc zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
- Akurat sam potrafię się ubrać! – syknąłem głośno by mnie usłyszał i zacząłem pospiesznie grzebać w ciuchach szukając czegoś odpowiedniego. Przeklęty profesor musiał zepsuć mi tak dobry dzień i to już z samego rana. Nawet nie chciałem wiedzieć, dlaczego aż tak się postarał by przyjść po mnie do samego dormitorium.
Ubrałem się na szybkiego i umyłem w rekordowym tempie. By nie wpadło mu do głowy wchodzenie do pokoju bez mojej zgody. Zacisnąłem pięści i odetchnąłem głośno kilka razy. Byłem poirytowany. Czasami strach nie mógł przebić się przez rozdrażnienie, jakie wywoływał Wavele. Chyba wolałem już, kiedy to rzekomo podobał mu się mój kochany Remus. Wtedy mogłem przynajmniej chronić swojego, a teraz nie było nikogo, kto broniłby mnie.
Profesor czekał oparty o ścianę przy drzwiach. Cały byłem spięty, ale przezwyciężyłem to.
- Nie musiał pan od razu fatygować się tutaj. – rzuciłem najuprzejmiej jak mogłem.
- Musiałem, oczywiście, że musiałem. O wiele przyjemniej będzie nam zejść razem na śniadanie. Ale chodźmy już. – puścił mnie przodem. Oczywiście nie powinienem odwracać się tyłem do wroga, ale nie uważałem tej przestrogi za adekwatną do sytuacji. Pożałowałem tego, kiedy przechodziłem przez dziurę za portretem. Ledwie stanąłem na korytarzu a poczułem dłonie zaciskające mi się na pośladkach. Aż podskoczyłem z piskiem. Ten dotyk był nazbyt pewny i zdecydowany. Wavele uśmiechał się rozbawiony.
- Co... Co pan robi?! – masowałem sobie tyłek czując dreszcze na plechach.
- Sprawdzam jak leżą w moich dłoniach, to chyba oczywiste.
- To niech pan nie sprawdza! One nie mają nijak leżeć w pańskich dłoniach! Mówiłem, że nie wolno mnie dotykać! – byłem bardziej rozdrażniony niż zdecydowany. Powoli miałem tego wszystkiego dosyć, ale on widocznie świetnie się bawił. Wydawał się wręcz niesamowicie zadowolony z tego, co się działo. Uśmiechał się niezmiennie i wydawało mi się nawet, że jego prawa brew uniosła się lekko w geście wyrażającym prawdziwe zafascynowanie. Zwilżył powoli wargi przypatrując mi się, a ja patrzyłem na niego nie wiedząc do końca, co takiego powinienem zrobić, by pozbyć się tak natrętnego nauczyciela.
- Wiesz, tak sobie myślę, że może powinienem dać ci jednak spokój... – jego mina wcale mi się nie podobała. Widać było, że coś kombinuje i to otwarcie. Nawet nie starał się ukryć swoich intencji. Prawdziwie irytujący mężczyzna. Gdyby nie był nauczycielem chyba bym nie wytrzymał i zrobił mu krzywdę. Czekałem aż podejmie wątek na nowo. – Ale jak to zrobić, kiedy jesteś taki słodki, Syriuszu. Nie będzie łatwo, chociaż mam pewien pomysł.
- Pomysł? – już całkowicie wątpiłem bym mógł się od niego kiedykolwiek uwolnić.
- Tak. Jeśli dostanę od ciebie małego buziaka wtedy myślę, że zdołam się powstrzymać i nie będę cię dotykał. Co ty na to? Buziak za spokój? – przynajmniej jasno powiedział, co kombinuje. Miałem dać się pocałować za to by dał mi odpocząć od siebie. To raczej nie był nazbyt wymagający układ. Jeden szybki buziak za wolność. Oczywiście to nie podobało mi się ani trochę. Remus na pewno nie całował się z nikim na boku. To nie było wobec niego fair, ale i nie byłoby dobrze gdyby Remi zobaczył, że profesor dobiera się do mnie ukradkiem gdzieś w ciemnym kącie. Mógłby wtedy źle wszystko zrozumieć, a może nawet by mnie znienawidził. Musiałem temu zapobiec.
- Dobrze! – nie zastanawiałem się dłużej. Remi o niczym się nie dowie! Nie chciałem by tak to wyglądało, ale nie było innego wyjścia. Musiało tak być.
- W takim razie... – nauczycielowi było to na rękę. Sprawdził czy nikogo nie ma i przysunął się do mnie bardzo blisko. – Tylko mały buziaczek. – uspokoił mnie i pocałował lekko. Tylko, że w chwilę później jego buziak zrobił się o wiele mocniejszy, bardziej zachłanny. Rozsunął mi językiem usta i zaczął je pieścić do środka. Stałem jak spetryfikowany z zamkniętymi oczyma. Nie chciałem myśleć o tym, co właśnie się ze mną działo. To wcale nie był mały buziak, ale wielki, gorący pocałunek, w dodatku jego język był w moich ustach! Aż zaczynało mnie mdlić. To było straszne. Całe szczęście nie trwało wieczność i kiedy Wavele się odsunął miałem aż zadrżałem. To było okropne, a on znowu uśmiechał się jak zawsze. Znowu czułem do niego niechęć.
- Oj, ciężko będzie mi jednak nie dotykać cię, kiedy tak mało osób jest w szkole, ale oczywiście się postaram. Przecież dałeś mi buziaka, więc zrobię, co w mojej mocy. – wiedziałem, że to zakrawa na kłamstwo. – Chodźmy, chodźmy, śniadanie czeka. – oblizał się i lekko pchnął mnie w stronę korytarza. – Smaczne... – stwierdził z namysłem chyba tylko po to by mnie denerwować.
Starałem się ile sił nie myśleć o tym, że mnie całował w taki sposób. Remus byłby zły i dlatego nie mógł się dowiedzieć o niczym i nigdy, a ja musiałem zapomnieć jak najszybciej by nie czuć wyrzutów sumienia. Byłem winny Remiemu coś niesamowitego za to milczenie.
 Seed siedziała już przy stole i uśmiechnęła się do mnie krótko, kiedy siadałem na swoim miejscu. Postanowiłem, że muszę zemścić się na Wavele’u za to, że się mną bawił. Wykorzystał moją chęć pozbycia się go, pocałował mnie, więc musiał odpokutować. Byłem już pewien, że oddam go Seed na pożarcie. Niech zrobi z nim, co chce. Musiałem jak najszybciej z nią o tym porozmawiać. Ona powinna mi pomóc w pozbyciu się Wavele nawet, jeśli nie mogła wiedzieć skąd u mnie takie zdeterminowanie. Nie miałem na to wiele czasu, więc musiałem się pospieszyć z tym. Jeszcze tego dnia musiałem do niej przyjść i porozmawiać. Będę przynętą, jeśli nie będzie innego wyjścia, ale na pewno nie pozwolę by profesor run robił, co mu się podoba. Tym razem zaczynała się między nami wojna!
Zabrałem się bez większego apetytu za śniadanie. Chciałem się stąd wyrwać i od razu porozmawiać z nauczycielką. Seed była moją jedyną nadzieją w takiej chwili. Miała charakter, więc na pewno poradzi sobie z Wavele bez najmniejszego problemu.
Przed moim talerzem wylądował puchacz Remusa. Miał w dzióbku list i od razu rozpoznałem pismo mojego złotookiego kochanka. Od razu wypiłem całe mleko z płatkami chyba tylko cudem się nie dławiąc niczym.
- Przepraszam i dziękuję! – wstałem od stołu i jak najszybciej oddaliłem się. Wychodząc z Wielkiej Sali od razu przeszedłem do biegu. Chciałem jak najszybciej przeczytać list od Remusa. Może to w jakiś sposób pomogłoby mi podjąć decyzję jak zemścić się na profesorze i przede wszystkim da mi siłę bym zapomniał o tym wszystkim, co działo się do tej pory przez Święta. Jedno było za to pewne. Zmieniłem się przez ten czas. Pozbyłem się niepotrzebnych niepewności i chyba coraz bardziej zaczynałem stawiać na swoim. Oczywiście było jeszcze nazbyt wcześnie by określić jak dalece zmieniło mnie dzisiejsze wydarzenie, ale na pewno coś było teraz we mnie inne. A może tylko nie miałem czasu na użalanie się nad sobą i brakiem przyjaciół? Sam nie wiem, ale teraz zależało mi tylko na tym by jak najszybciej przeczytać list od Remusa i odpisać mu na niego. Musiałem opanować narastające poczucie winy za to, że poniekąd mogłem zdradzić chłopaka, a przecież wcale tego nie chciałem. Te Święta stanowczo nie należały do udanych!

10 komentarzy:

  1. Syri ja mam dobry plan: w morde mu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Plan na nauczyciela run...? Oddać się mu.! ];->Czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  3. Grr.. No ten Wavele coraz bardziej mnie irytuje ... ale i tak go lubię xdd . Taaak Syri ! Wymyśl jakiś podstępny plan razem z Seed . Niech go ona weźmie w swoje szpony xdOooch ! I liścik od Remiego *^^*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayooooo ;p nie wiem czy kiedyś dawałam komentarz ;) już nie pamiętam, ale masz świetnego bloga ;D;D;D ten nauczyciel run... aż sama nie wiem czy jest słodki czy wkurzający hihihi a może słodko wkurzający... albo wkurzająco słodki... hihihi ale Syriusz ze spokojem może mu przywalić... i tak już bardziej się nie da tak poprzewracać w głowie ;D;D;D

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Lunitari~Luni-chan28 grudnia 2009 17:13

    Tak coraz lepiej :D:D:D Już niedługo Seed zabierze się i zemści za biednego wykorzystywanego Syriuszka :D:D:D Po przeczytaniu listu Syriusz na pewno nabierze nowych sił i pokona Zboczonego nauczyciela run :D:D:D Już nie mogę się doczekać co będzie jak Remi wróci :D:D:D Wtedy zacznie się kosmos :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmm, smaczny XD Oboje... w sumie xD Podstępny, duży, zachłanny podrywacz, ojj, mój ulubieniec xD I coś mi się wydaje, że te jego "postaram się" spełzną na niczym xDU mnie nowa notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Heheh, ze mną wszystko jest w porządku, nie martw się. Wszystko się dotrze, trzeba tylko czekać.Oliver też nie ma lekko ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. deepenergy@op.pl30 grudnia 2009 02:30

    U mnie na http://many-cookies.blog.onet.pl/Pojawił się pierwszy rozdział nowego opowiadania" Run This Heart"Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten Wavele zaczyna mnie z lekka wkurzać i to dostatecznie. Aż czekam na zemstę Syriusza xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniale, no no Syriusz raczej tak szybko się nie odczepi, ale ciekawe co Remus napisał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń