piątek, 15 stycznia 2010

Kartka z pamiętnika LX - Marcel Camus

Otaczało mnie przyjemne, wszechobecne, wszechogarniające ciepło, miękkość lekkiej, puszystej pościeli, czułem gorąco na brzuchu i piersi, łaskotanie na szyi. Cała masa przyjemnych doznań, które wywołały uśmiech na mojej twarzy. Nie otwierałem oczu, nie chciałem ich jeszcze otwierać, a jednak byłem ciekaw, co się właściwie dzieje. Ledwie uniosłem niespiesznie powieki, a mój wzrok spoczął na roześmianej, pięknej twarzy, na wielkich, ciemnych oczach i idealnych ustach. Kolejne łaskotanie i wiedziałem już, że było ono sprawką Fillipa. Jego miękkie wargi subtelnie całowały moją skórę i tym wywoływały tak przyjemne doznania. Między nami spał Nathaniel, będący źródłem gorąca, jakie czułem na ciele. Jego małe ciałko byłoby w stanie zastąpić swoim ciepłem pierzyny i koce. Był słodkim, nieświadomym niczego grzejniczkiem, który przypominał śpiącego aniołka z dziecięcych obrazków. Pogłaskałem go po głowie nie mogąc się powstrzymać, subtelnie by się nie obudził i ponownie posłałem uśmiech Fillipowi. Przysunąłem się na tyle na ile pozwalał mi malec między nami i przyłożyłem swoje usta do warg mojego Anioła. Po moim ciele przebiegły dreszcze przyjemności, czułem smak i miękkość płatków kwiatów. Wyciągając przed siebie dłoń pogładziłem jego policzek, a pocałunek pogłębiłem w miarę możliwości.
- Zaniosę go do pokoju. – szepnąłem prosto do ucha Fillipa muskając je przy tym lekko. On skinął głową i złożył niewielkiego buziaka na czole Nathaniela. Ucałowałem to samo miejsce zanim wziąłem syna na ręce. Nawet się nie obudził, a tylko wydawał się zapaść w jeszcze głębszy sen.
Wyniosłem moje maleństwo z sypialni i położyłem w jego łóżku razem z misiaczkiem, którego zawsze miał ze sobą. Mały przycisnął miśka do piersi. Ponownie pocałowałem jego gładkie, miękkie czoło i na palcach wyszedłem z pełnego zabawek pokoju, by wrócić do drugiego z moich słodkich Plastrów Miodu.
- Nie powinieneś zbierać się do pracy? – Fillip przeciągał się, podczas gdy ja znowu wchodziłem pod pościel i przytuliłem go do siebie.
- Nie mówmy o tym. Jeśli Dumbledore nagnie dla mnie kilka zasad myślę, że będę z wami znacznie częściej. – nie potrafiłem oprzeć się pokusie. Pocałowałem go kładąc dłoń na jego plecach i przysunąłem bliżej swojego ciała.
Chłopak wtulił się i oddając pocałunek narzucił jego tempo i głębokość. Jego języczek wsunął się w moje usta manewrując między moimi zębami, by drażnić naszej języki brakiem kontaktu. Niespodziewanie pchnął mnie na plecy i usiadł na moich biodrach uśmiechając się zniewalająco. Powoli zaczął rozpinać moją piżamę. Patrzyłem jak piękny był w tamtej chwili, jak i w każdej innej. Oczy lśniły mu niezapomnianym blaskiem, uśmiech błąkał się po uchylonych wargach, a dłonie sprawnie odsłaniały coraz więcej mojej skóry. Zaraz po pojedynczym, lekkim pocałunku na obojczyku Fillip położył całe dłonie na mojej piersi. Przesunął nimi po niej i chyba specjalnie zahaczył mocniej o sutki. Jego dotyk był wspaniale przyjemny, ale i on wydawał się czerpać z tego rozkosz. Oczy miał lekko przymrużone i chłonął strukturę mojego ciała jakby jeszcze go nie znał, co nie było prawdą. Jego palce zatoczyły kręgi w koło mojego pępka i powoli pozbywały się spodni, podczas gdy język okrążał prawy sutek nieprzerwanie go gnębiąc. Fillip ukąsił go, possał krótko, a chwilę później jego słodkie usteczka sunęły niżej przez mój brzuch po uda. Z wyraźnym zadowoleniem zatrzymał się przy moim lekko pobudzonym jego pieszczotami i pięknem kroczu. Rozchylił subtelnie wargi i zaczął składać na nim pocałunki. Czułem to wyraźnie. Miękkość i wspaniała wilgotność, jaka mnie rozpieszczała niemal odbierały zmysły. Przeznaczony tylko dla mnie język znaczył szlaczki na całym moim członku. Pragnąłem Fillipa niemalże odchodząc od zmysłów. Moja miłość do niego była niewyobrażalnie wielka, bodźce, jakie dostarczał mojemu ciału niemalże doprowadzały do szaleństwa.
- Zapomniałeś o jednym miejscu. – westchnąłem głośno, a Fillip podniósł się robiąc wielkie oczy, niemal był wystraszony nie wiedząc jeszcze, co pominął, a przecież nie chciał zapominać o żadnym kawałku mojego ciała. Dotknąłem palcem swoich ust. – One nadal chcą więcej, chyba nie pozwolisz im błagać? – chłopak roześmiał się i pocałował mnie mocno, zapamiętale, naprawdę głęboko.
Wykorzystując to zmieniłem naszą pozycję. Fillip spoczął na pościeli, a ja uniosłem się na łokciu by mieć odpowiedni dostęp do całego jego ciała. Całowałem każdy kawałeczek, lizałem strategiczne punkty, zostawiłem kilkanaście śladów by przypominały o mnie za każdym razem, gdy mój Anioł je zobaczy. Bawiłem się przez długi czas jego pępkiem, masowałem palcami krocze, zaś w chwili, gdy zajęły się nim moje usta, dłonie znalazły dla siebie miejsce na wewnętrznej stronie ud, którą gładziły, pieściły, pocierały. Zadowolony chłopak poruszył biodrami z westchnieniem. Z największą przyjemnością wziąłem w usta końcówkę jego członka, który stwardniał od tego niewielkiego jeszcze doznania. Fillip był niesamowicie wrażliwy na pieszczoty, a ja mogłem być dumny, że to właśnie moje starania sprawiały mu tak wielką przyjemność.
Językiem wierciłem w dziurce na końcu gorącego, twardego organu, który drgał zupełnie jakby mógł unieść się jeszcze bardziej. Przesunąłem wargi w dół pozwalając by cały członek chłopaka znalazł się wewnątrz moich ust. Wyraźnie odczuwałem pulsowanie męskości Fillipa, ucisk mojej własnej, gdy ssałem słodki nektar, jakim ten Anioł mnie obdarzał. Rozpływałem się w przyjemności, jaką mi to przynosiło. Mój skarb zajęczał i zajął się moją dłonią by przygotować ją dla siebie. Bez trudu zdołałem wsunąć w niego palce, zaś krótki cichy krzyk i tak został stłumiony, kiedy Fillip zasłonił usta dłońmi. Pieściłem jego wnętrze nieustannie liżąc pobudzony do granic członek. Doznanie musiało być intensywnie, gdyż ruchy bioder przed moimi oczyma były żywiołowe i nieokiełznane.
- Ma... Marcel! Ach... – ten krzyk podniecił mnie niemożliwie. Był zaproszeniem, rozkazem, życzeniem.
Nie potrafiłem się powstrzymać. Jednym, płynnym ruchem zdobyłem jego ciało, utonąłem w gorącym, delikatnym wnętrzu. Tym razem słodkie westchnienie Fillipa zmieszało się z moim. Wspaniałe wnętrze zamknęło się na mnie, otaczało mnie, topiło, jak gdyby to było możliwe i wyciskało ze mnie cenne krople zadowolenia.
- Fillipie... – westchnąłem mu do ucha i zacząłem całować jego pełne słodyczy wargi. Byłem pewien, że nie zdołam odejść od niego by wrócić do szkoły na dłużej niż tydzień. Moje ciało uzależniło się od tego gorąca, od tej rozkoszy, a serce od tej miłości, którą odczuwało, gdy chłopak objął mnie za szyję ramionami. Jego ciało było złączone z moim ciasno. Jego gorące pożądanie ocierało się o mój brzuch, z każdym spragnionym ruchem bioder, każdy oddech ociekał bliskim spełnieniem, a ciasność, jaką odczuwałem była coraz większa.
- Fillipie. – wypowiedziałem jego imię po raz kolejny. Miał zaczerwienioną twarz, uchylone usta, oddychał szybko, a jęki uciekały niemal, co chwilę. Wyglądał podniecająco. Pocałowałem go mocno łącząc nasze westchnienia w jedno. Nie myślałem o niczym innym jak tylko o nim, o tym jak bardzo go kocham, jak jest mi bliski, do jakiego stopnia za nim szaleję.
Aż w końcu wylałem się w jego ciele niedługo przed tym jak cenne nasienie chłopaka pojawiło się na moim brzuchu. Gdy tylko to się stało objąłem go, otuliłem ramionami, a on przylgnął do mojego ciała.
Nie często w ten właśnie sposób zaczynaliśmy dzień, a jednak dziś obaj pragnęliśmy tej bliskości w równym stopniu. Nie byłem pewien ile czasu minie zanim się znowu spotkamy. Wszystko zależało od dyrektora.
- Musimy się wykąpać zanim wstanie Nathaniel. – mimo tych słów Fillip ani drgnął. Obaj rozleniwieni leżeliśmy pogrążeni w błogiej nieświadomości upływającego czasu. – On nie da nam szans na kąpiel, a obaj jej potrzebujemy. – kontynuował i wiedziałem, że to ja musze wykonać pierwszy ruch.
Niechętnie, ale jednak zmusiłem się by odsunąć od siebie ukochanego Anioła. Złapałem go za rękę, pocałowałem w jej wierzch i powoli pomogłem wstać. Widziałem, że nogi nadal ma jak z waty, więc pomogłem mu wstać i postawić pierwsze kroki, a dalej już mógł bez problemu przejść sam. Objąłem go w łazience i całowałem po szyi. Chciałem go nadal pieścić, tym razem pod prysznicem, a on przyjął to ze śmiechem i łagodnością. Nigdy nie miałem go dosyć, pragnąłem go przez cały czas.
Usłyszałem pierwsze nawoływanie z korytarza. Nathaniel wstał, więc musieliśmy się naprawdę pospieszyć, by nie musiał przebywać sam nazbyt długo.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam tą parę - ich miłość jest piękna!A notka wspaniała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Fillip , biedny Marcel ... No i Nathaniel . Miejmy nadzieję, że Dumbledore zgodzi sie nagiąć trochę zasady, a nauczyciel będzie mógł częsciej odwiedzać swoja rodzinę .. .. *^^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, uroczo, cudowny poranek dla tej dwójki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń