piątek, 29 stycznia 2010

Kartka z pamiętnika LXI - Lucjusz Malfoy

CHCIAŁAM WAM POLECIĆ DZIŚ COŚ NAPRAWDĘ DOBREGO, CHOCIAŻ TO DOPIERO POCZĄTEK!

http://blask-i-mrok.blog.onet.pl/


NOTKA NA AI NO TENSHI ZAMIESZCZONA! ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE!


Od samego początku zdawałem sobie sprawę z tego jak wielkim kłopotem będzie dla mnie dziewczyna. Jedno wielkie niepotrzebne zawracanie głowy, którego nie chciałem, a którego nie mogłem uniknąć. Już, jako dziecko wiedziałem, co mnie czeka i z czym będę musiał dać sobie radę, a teraz powoli poznawałem ‘uroki’ związku z kobietą. Wybrałem najlepiej jak mogłem. Naiwną, słodką panienkę z dobrego domu, ładną, w miarę inteligentną, a przede wszystkim wierną i do szaleństwa zakochaną. Oczywiście miała swoje lepsze i gorsze dni, była uciążliwa i męcząca, ale owinąłem ją sobie wokół palca już jakiś czas temu. Narcyza Black zdecydowanie była dla mnie idealną partnerką, chociaż w tej chwili szczerze w to wątpiłem.
- W ogóle nie masz dla mnie czasu! Nic tylko chcesz się mnie pozbyć! – krzyczała ze łzami w oczach nie bacząc na tłum gapiów, jaki zebrał się przed schodami prowadzącymi do naszego Domu. Zacisnąłem palce u nasady nosa nie przerywając jej, a jedynie czekając aż w końcu się uspokoi i przestanie urządzać sceny przy innych. – Ciągle jesteś zajęty, nawet ze mną nie rozmawiasz! Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?! – naprawdę miałem nadzieję, że nie zada takiego pytania, a jednak. Umysł kobiety jest zbyt prosty, mało skomplikowany, a jej myśli są dziecinnie proste do odczytania. Rzuciłem okiem na Severusa stojącego z boku. Rozmawiałem z nim, kiedy Narcyza mnie dorwała. Westchnąłem głośno i podchodząc do dziewczyny objąłem ją ramionami.
- Ależ oczywiście, że cię kocham. Jak możesz mówić takie głupoty. Mówiłem ci, że mam naprawdę sporo na głowie i musisz się z tym pogodzić. – mówiłem spokojnie i w miarę cicho. Nikt nie musiał zaraz o wszystkim wiedzieć. Narcyza odepchnęła mnie jednak od siebie, a łzy pociekły jej po policzkach.
Była naprawdę piękna, nie ważne, co takiego robiła, w jakiej sytuacji się znalazła. Najdelikatniejsza z sióstr Black, zachwycająca niczym białe lilie, ze swoja jasną cerą bez skazy, pełnymi ustami, błękitnymi oczyma i naprawdę miękkimi, długimi włosami, niemal równie jasnymi, co moje. Szczupła, o kształtnym biuście. Była krucha i czuła, typowo kobieca. Wierzyła w każde moje słowo, była gotowa spełnić każdą moją prośbę, nigdy by mnie nie zdradziła. Miałem wielu wrogów z jej powodu, ponieważ wielu straciło dla niej głowę, ale ona widziała tylko mnie. Niestety miała także złą stronę. Kiedy miała kiepski dzień urządzała sceny, złościła się, krzyczała, płakała i zawsze nie w porę. Typowa zakochana nastolatka. Musiałem przyznać, że wybrałem właśnie ją, ponieważ podobała mi się niesamowicie. Był tylko jeden problem. Cieszenie oczu jej widokiem bynajmniej mnie nie podniecało. Dostrzegałem w kobietach ten specyficzny urok, jakim odznaczały się tylko one, jednak bynajmniej nie prowadził on do niczego więcej, zupełnie jak kontemplacja sztuki. Mogłem się nią zachwycać, ale nie wywoływała dreszczy, podniecenia, nie budziła we mnie pożądania. Inaczej sprawy się miały z mężczyznami. Oni potrafili mnie pobudzić. Byli o wiele ciekawsi od kobiet, dysponowali siłą, umiejętnościami i władzą. Urodzili się by rządzić, by być panami i to mnie pociągało.
- Jesteś okropny! – Narcyza zapłakana uciekła z tamtego miejsca. W powietrzu uniósł się zapach jej włosów, mieszanina szamponu z wonnościami.
Mogłem tylko westchnąć głęboko. I tak wiedziałem, że jej przejdzie i będzie mnie przepraszać za to wszystko, a ja wykorzystam to i jeszcze mocniej przywiążę ją do siebie. Odwróciłem się do Snape’a i pokazałem głową, że czas na nas. Chłopak milcząc opuścił głowę i przecisnął się przez tłum ciekawskich do przejścia do Pokoju Wspólnego, a później do mojej sypialni. To właśnie tam zawsze się spotykaliśmy. Mając pewność, że zrobił to, co wcześniej mieliśmy w planach udałem się za nim do pokoju. Przyłożyłem palce do skroni i rozmasowałem lekko.
- Gdyby nie była mi potrzebna nawet bym z nią nie rozmawiał. – rzuciłem patrząc na siedzącego na moim łóżku chłopaka. On był inny niż Narcyza, inni niż wszyscy. Delikatny mężczyzna, spokojny i cichy, zamyślony, lub pochłonięty nauką, czasami strasznie smutny i zagubiony. Nie raz starałem się wyciągnąć od Blooda jakiekolwiek informacje na temat Severusa, jednak nie przynosiło to spodziewanego efektu, a sam chłopak nie chciał wiele o sobie mówić. Jego włosy ledwie sięgały ramion, czarne, błyszczące pasma przysłaniały mu twarz. Zawsze chodził ze spuszczoną głową, rzadko podnosił wzrok. Wyjątkiem były tylko chwile, kiedy był ze mną. Wiedział, że chcę widzieć jego ciemne, bezdenne oczy, dwie czarne studnie, w których chciałem tonąć. Severus zdecydowanie mi się podobał. Mógł wydawać się delikatny i słodki, ale w rzeczywistości był twardy i niezależny. Kochałem się w nim i wiedziałem, iż on odwzajemnia moje uczucia, o ile nie były one niemal równie wielkie, jak miłość Narcyzy.
- Musisz mi wybaczyć tamto zagranie. Nie wiedziałem, że ma dzisiaj taki dzień. – przeprosiłem za tę żenującą sytuację sprzed kilku chwil. – Ale poniekąd może dobrze, że tak się stało. Chciałem z tobą porozmawiać właśnie o tym. – przeszedłem sprawnie do sedna. – Wiesz, że muszę mieć Narcyzę, że jest mi niezbędna, że mam wobec niej pewne całkiem poważne plany. – usiadłem obok niego i położyłem dłoń na jego kolanie. Nawet na to nie zareagował. – Chcę byś wybrał czy mimo to zostaniesz ze mną, czy może nie chcesz męczyć się w takiej sytuacji. Moje uczucia względem ciebie są naprawdę szczere. Okłamuję Narcyzę, ale nie ciebie. Nigdy nie ciebie! Kocham cię i wiem, że i ty mnie kochasz, dlatego chcę abyś wybrał. – wstałem lekko opuszczając głowę, patrząc na niego. Wydawało mi się, że spod przysłaniających twarz włosów dostrzegam zarumienione policzki, ale nie byłem tego pewien.
- Od początku wiedziałem, że tak będzie. – głos Severusa był cichy, ale dźwięczny, lekko zachrypnięty, ponieważ już od jakiegoś czasu nie wymówił ani słowa. – Potrzebujesz dziecka, musisz założyć rodzinę, jesteś głową swojego rodu. – wydawało mi się, że zaraz zostanę rzucony, że Snape zakończy nasz związek właśnie w tamtej chwili. On jednak złapał mnie za krawat i pociągnął lekko czekając aż się nachylę. Zrobiłem to z rozbawieniem widząc zawstydzenie wypisane na twarzy chłopaka. Pocałował mnie. Sięgnął moich ust swoimi. Miękkimi, niewinnymi, gotowymi spełniać wszelkie moje zachcianki. To była jego odpowiedź, nie planował mnie zostawiać.
- Potrzebujesz mnie tak jak ja ciebie. – stwierdziłem z pewnym siebie uśmiechem. – Będziesz moim kochankiem, jak zawsze. – co mogłem mu w zamian ofiarować, jeśli nie swoje szczere uczucia? Nie mogłem oddać mu siebie na własność, nie mogłem niczego obiecać. Mogłem tylko oddać mu tę niewątpliwie lepszą część siebie. – Wierzysz mi, Severusie? Ufasz, że jestem z tobą szczery? – wyszeptałem to pytanie do jego ucha całując je subtelnie.
- Tak. – rzucił słabo. Przechylił głowę oddając mi się do dyspozycji. Zdecydowanie był tylko mój, a jego siłę było widać nawet w tym jak pokornie zgadzał się na to by dzielić mnie z kimś innym. Pocałowałem go mocno, by pokazać jak bardzo mi się podoba i kładąc go na pościeli przylgnąłem moim ciałem do jego. Jego zaskoczenie sprawiło mi przyjemność, gdy poczuł moje podniecenie na swoim ciele.
- Widzisz, co ze mną robisz? – roześmiałem się znowu go całując, ale tym razem nie wypuściłem jego ust z pułapki moich, nie dałem mu odpocząć. Wsunąłem dłoń między nasze ciała i dotykałem go w okolicach krocza. Od samego początku to planowałem i chociaż Narcyza mogła pokrzyżować moje plany to jednak nie zdołała tego zrobić. Severus reagował na to cichymi jękami. Odgarnąłem włosy z jego twarzy i pozwoliłem sobie na złożenie krótkiego pocałunku na jego czole. Nie spodziewałem się tego, że czułość zacznie się przebijać przez moje zwyczajne chłodne obejście. Snape zdecydowanie miał w sobie coś, co mnie zniewalało, co uzależniło mnie od niego.
Severus jednak odepchnął mnie i szybko łapał powietrze póki nie uspokoił oddechu.
- Ja... Ja chcę to robić. – powiedział pewnym siebie głosem i wysunął spode mnie. Zaskoczył mnie tym. Jak dotąd pozwalał bym zajmował się nim jak tylko tego chciałem, wypełniał moje polecenia, a teraz sam chciał przejąć inicjatywę. Wydało mi się to niezmiernie kuszące. Leżałem, więc grzecznie, gdy on siadał na moim brzuchu, zdejmował z siebie ubrania i kładł moje dłonie na swojej piersi, kierując palce ku sutkom. Miałem wspaniałe widoki. Chłopak od dołu wyglądał jeszcze lepiej, niż kiedy obserwowałem go z góry. Zdecydowanie dużo częściej musiałem mu na to pozwalać.
- Ale pocałuj mnie. – domagałem się, a on, chociaż speszony to jednak zdecydowanie przycisnął do moich swoje wargi.


  

11 komentarzy:

  1. Chłopaki wyglądają tutaj niesamowicie i nie widziałam jeszcze tak pięknie wykonanej pracy.. ta para jest piękna xDEhh, robić za tego drugiego, no ale chociaż uczucia są szczere. Smutne to bardzo, bo Seva mi szkoda w tym przypadku. Nie zasłużył sobie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uch. Biedny Sev ... Ale... przynajmniej Lu go kocha, a nie Narcyzę xdd . Ach ! słodko *^^*

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne...i jeszcze czytałam to do bardzo nastrojowej muzyki...genialne wrażenie... a rysunek na dole... brak słow... rewelacja!!! A krowy Narcyzy nie trawie!:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nową notkę ( czekam wytrwale na Twoją ;P)

    OdpowiedzUsuń
  5. na zdjącu wyglądają oboje jak dziewczyny i nie wiem ktury bardziej żeczywiście praca jest piękna ( muwie nie tylko o obrazku) ale luckowi raczej nie pasuje ta kokardka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie, wszystko zrozumiałaś xD A Azazel to wymyślone przeze mnie imię ogara, który zginął.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero teraz się zorientowałam, że przekręciłam Twój nick z Katsumi ^^' Zawsze dodawałaś jako pierwsza na "K", więc przepraszam za pomyłkę.A tak w skrócie, pozwalając skopiować sobie treść komentarza Kats:"Lu chciał zabić Aoiego, ale na stacji spotkał chłopaka o czarnych włosach i pomylił się. Potem okazało się, że to nasz aniołek tylko pod władzą Lillith. Lillith była tą małą dziewczynką, sierotą. Potem dwa piekielne ogary zaatakowały anioły, ale to nie była wina Lu, one potem zaatakowały jego. Kiedy był bliski końca pojawił się Tatuś we własnej osobie i pomógł synowi. Razem zabijali wampiry itd. Potem Tenshi jakoś się poświęcił i zabił wampiry." xDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Matka dżinów? Hmm... z opowiadań, jakie było mi dane wysłuchać, dowiedziałam się i to nie od jednej osoby, iż Lilith była matką, królową wampirów. Wygnana z raju, związała się z tymi istotami. Może mam błędne informacje, ale w końcu opowiadanie czasami rządzi się swymi prawami xD A jak zaznaczałam, wątki biblijne, jakie mogą się pojawić, wcale nie muszą być zgodne z treścią Biblii xD Jeżeli chodzi o wolniejszą akcję... rozdziały które piszę, są wolniejsze. Tylko tych, które umieszczam, nie chcę zbytnio zmieniać. ja wiem, że aby historia była dobra, trzeba ją doskonalić, ale chcę też pokazać, jak powoli(nawet bardzo) się rozwijam i jak lekko zmieniony styl wyrabia mi się z czasem ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~deepenergy@op.pl6 lutego 2010 23:25

    Dostał niby jakieś zapewnienie, że wytłumaczy mu to w nocy xDChociaż masz rację mogłem opisać zdziwienie, al egłowy już nie miałem. Jak to mówią: "niedługo ją zgubię" ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedynym plusem jest, że Lucjusz kocha Severusa. Chociaż szkoda mi się go zrobiło, że jest wplątany w taką sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    miło, choć ciekawe czy Severus i Lucjusz będą chociaż tak razem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń