niedziela, 10 stycznia 2010

Nawyki...

5 stycznia
Nie wiem jak to możliwe, ale opowiadanie o Świętach zajęło nam pół dnia. Błądziliśmy naszym małym stadem po szkole, oglądając ją, poznając na nowo, chociaż bez problemu potrafiliśmy się w niej odnaleźć. Sam nie miałem pojęcia, dlaczego to robiliśmy, chociaż z tego, co bez trudu dało się zauważyć o wiele więcej uczniów zdecydowało się na taki krok. Co chwilę mijaliśmy jakieś grupki, lub pary zupełnie jakby zamek nagle stał się parkiem, po którym można było pospacerować. Noga Jamesa wyzdrowiała przez te tygodnie i cieszył się jak dziecko tym, że mógł normalnie chodzić.
Biedny Syriusz nudził się przez całe Święta. Było mi go żal. Nic się nie działo, a on musiał dodatkowo pomagać nauczycielowi run. Przynajmniej miał jakąś rozrywkę, nawet, jeśli kiepską. Poznał za to profesorkę mugoloznawstwa, o której Potter nic nie mówił, a jednak, kiedy tylko się o niej wspomniało uśmiechał się głupkowato. Uznał, że lepiej mieć mniejszą konkurencję do oglądania i wolał milczeć. Nie obyło się bez długiego wykładu na temat różnic między nią, a innymi kobietami, których J. nie znosił. Wyszło na to, że James lubi wyzywające i twarde kobiety, takie jak Seed. Nie kojarzyłem jej w ogóle, ale na pewno od teraz miało się to zmienić, skoro jej temat pojawił się w naszych rozprawach na temat nieudanych Świąt Syriusza.
Do pokoju wróciliśmy zaraz po podwieczorku. Zażyczył sobie tego sam Potter.
- Mamy pewną sprawę do załatwienia. – powtarzał, kiedy tylko usłyszał konkretne pytanie, lub ciekawskie spojrzenie zetknęło się z jego zdesperowanym wzrokiem. Ledwie zamknęliśmy za sobą drzwi, a okularnik rozsiadł się na swoim łóżku zakładając nogę na nogę i podpierając się rękoma za plecami. Chyba starał się wyglądać dostojnie i poważnie, ale nie specjalnie mu się to udało. Nadal był przecież głuptasem, którego znaliśmy już od pierwszego roku.
- Więc teraz nasz pan i władca strzeli nam kazanko? – Sheva powoli podszedł do chłopaka i złapał go pod brodę patrząc w zdziwione, szeroko otwarte oczy. Gdyby nie gałki oczne mógłbym porównać to do stanu, w jakim aktualnie znalazły się usta Jamesa. Szczęka mu opadła, język niemal wyszedł na wierzch. Andrew pokazał nam wszystkim usatysfakcjonowany uśmiech. Potter nadal miał do niego słabość, a on czasami lubił to podsycić. W ten sposób mógł manipulować głupim Potterem jak tylko chciał.
Upewniwszy się, że jego urok osobisty nadal działa zostawił Jamesa w stanie błogiego ogłupienia.
Minęła chwila zanim J. wrócił do siebie i przypomniał sobie, o co chodziło. Było to irytujące, ale całkowicie normalnie w przypadku okularnika.
- No, to... – zaczął jakby szukając odpowiednich słów. – Wynocha. – bez sprzecznie było krótko i dosadnie. – Zaprosiłem sobie Niholasa, was mi tu nie potrzeba. Znajdźcie sobie zajęcie na najbliższą godzinę, lub dwie. Dzisiaj moja kolei na okupowanie sypialni. – specjalnie nikogo to nie zdziwiło. Już wcześniej wiedzieliśmy, że to nastąpi.
- Syriuszu, polecam wam Pokój Życzeń. – Andrew uśmiechnął się słodko. – Widzę, że ci tęskno za sprośnościami, więc ja wezmę Petera i pogramy w szachy. – westchnął głośno pokazując Pettigrew, że ma się zbierać i wychodzić z pokoju. – Jako samotny, zdesperowany spełnię prośbę tego biednego ślepca. Zanim James zdążył się zdenerwować nas już nie było w pokoju.
Może i ja miałem ochotę na te ukryte pragnienia Blacka? Nie byłem pewien, ale nie mieliśmy dla siebie czasu od wczoraj, a teraz nadarzała się niepowtarzalna okazja. Nie chciałem skazywać Shevy na bezsensowną grę w szachy, ale chyba nie było wyjścia. Chłopak wydawał się zdecydowany i gotowy wyrzucić nas nawet siłą z Pokoju Wspólnego. Zdecydowanie lepiej niż ja sam wiedział, czego mi trzeba. Póki, co nie odczuwałem jeszcze potrzeby bliskości z Syriuszem, albo zajmując się rozmową z przyjaciółmi zagłuszałem ją jak tylko się dało. Syri był za to stanowczo bardziej otwarty. Pogłaskał Andrew po głowie, jak małe wierne zwierzątko i bez słowa czekał na mnie przy portrecie. Ja też nie mówiąc ni słowa zgodziłem się na to, co miało się dziać. Poszedłem śladem kruczowłosego.
- Stęskniłem się, Remusie, chociaż nie myślałem od razu o tym żeby wkładać ci ręce do spodni. – rzucił w drodze łapiąc mnie za dłoń. Ciepło jego ciała było niezaprzeczalne i z przyjemnością oddałem ten uścisk.
- To krępujące, ale przyjemne. – odpowiedziałem lekko zarumieniony patrząc pod nogi. – Pomijam fakt, że na pożegnanie musiałem robić ci to na zajęciach! – syknąłem by odsunąć do siebie zawstydzenie. Syriusz roześmiał się zadowolony z siebie.
- Podobało ci się, bo nadal to wspominasz. – zakpił, a ja miałem ochotę krzyknąć na niego, zaprzeczyć, wypierać się, bo przecież wcale nie było w tym nic przyjemnego. Od dawna nie byłem tak zawstydzony jak wtedy, gdy go dotykałem na zajęciach.
Wybuch wściekłości uniemożliwił mi sam Black wciągając mnie do urządzonego skromnie, ale wygodnie Pokoju Życzeń. Myśl o czekającym nas zbliżeniu przyćmiła moje zmysły na tyle, że nawet nie zauważyłem jak byliśmy na miejscu, nie mówiąc już o samym zamyśle Syriusza dotyczącym wyglądu wnętrza. Zdecydowanie musiałem szybko dojść do siebie, by unikać podobnych sytuacji w przyszłości.
Wylądowałem na miękkim łóżku z baldachimem o czerwonej narzucie. Wpatrywałem się w twarz Syriusza, jego oczy, czułość wypisaną na twarzy. Dotknąłem jej dłońmi, gładząc, rozkoszując się jego skórą pod opuszkami palców. Następstwem tego był pocałunek, jaki otrzymałem. Gorący, słodki i głęboki. Czułem jak chłopak podwija mi sweter, a kiedy usta kruczowłosego odsunęły się od moich pozbyłem się górnej części garderoby na dobre. Nie mogłem myśleć racjonalnie, zupełnie jak gdyby coś blokowało moją wolę. Pozwalałem robić z sobą wszystko. Było to przyjemne, jednak dziwne. Może te dwa tygodnie wywarły na mnie większy wpływ niż sądziłem? Nie wiedziałem, co robić z rękoma. Początkowo bawiłem się włosami Syriusza, kiedy mnie całował, ale teraz były niespokojne i puste. Zacisnąłem je na pościeli i Patrzyłem na zabiegi Blacka. Jego wargi całowały moją pierś, dłonie rozpięły spodnie, a ich zsuwaniu się z moich bioder towarzyszyło dziwne uczucie, jakby łaskotania w podbrzuszu. Znajome, smaczne usta objęły mój sutek i kąsały go. Czułem jak twardnieje, jak sprawia, że moje serce przyspiesza. Równocześnie z językiem liżącym ten punkcik na mojej piersi na moim kroczu pojawiła się dłoń Blacka. Westchnąłem i przymknąłem oczy. Nie mogłem ich zamknąć, chciałem widzieć, co takiego robi ze mną chłopak. To było tym przyjemniejsze, że od pewnego czasu nie doświadczyłem niczego równie przyjemnego. Małe przełamanie lodów, przed powrotem do normalnego życia. Moje ciało było bardzo czułe po czasie rozłąki, a Black wydawał się trochę poważniejszy niż poprzednio. To zaskakujące biorąc pod uwagę, że przecież nie mógł się tak szybko zmienić.
Kiedy ssał mój sutek i pieścił członek pewnymi ruchami nie potrafiłem już dłużej panować nad swoim ciałem. Całkowicie zamknąłem oczy i odchyliłem głowę lekko do tyłu. To było naprawdę przyjemne, tak samo jak za każdym razem, kiedy to robił.
- Ja już... – westchnąłem nieskładnie, a wtedy Syri przysunął wargi do mojego ucha.
- O to chodzi. Później zajmiesz się mną. – pocałował mój policzek. Na samą myśl o tym, że teraz to ja będę dotykał jego ciała nie mogłem się powstrzymać i ulżyłem sobie w jego dłoń.
Syriusz pocałował mnie mocno i usiadł na mojej piersi wyprostowany. Uśmiechał się jakby tym właśnie chciał mi powiedzieć, o co chodzi. Sięgnąłem do jego spodni z wypiekami na twarzy. Jego ciało było bardzo blisko i właśnie to mnie peszyło. Mimo to wyjąłem jego członek z krępujących go ubrań. Zacząłem od pocierania, drugą dłonią sięgając głębiej pod bieliznę dotknąłem jego jąder. Wstydziłem się, ale nie planowałem przestawać. Pieściłem go dając z siebie wszystko. Całował mnie teraz lekko raz po raz po całej twarzy. Mruczał do ucha i wydawał się niesamowicie słodki. Czułem się tak, jakbym to ja dominował, a on był zdanym na moją łaskę rozkosznym chłopcem. Spodobała mi się ta rola, chociaż zdecydowanie bardziej wolałem zajmować swoje stare stanowisko.
- Pamiętasz nasz plan ślubu w szkole? – szepnął cicho z rozkosznym pomrukiem zadowolenia. – Na wiosnę, przed wakacjami, wprowadzimy to w życie. – chociaż powiedział to normalnie więcej nie wydusił z siebie. Całkiem oddał się we władanie przyjemności, a ja tylko bardziej zatraciłem się w swoim zażenowaniu.
Syriusz zeszedł z mojego ciała i położył się obok. To ułatwiło mi pracę i mogłem zdecydowanie dokładniej i szybciej dotykać go, czy pocierać. Kiedy doszedł sprawił mi tym wielką przyjemność. To znaczyło, że było mu dobrze, a właśnie tego dla niego chciałem. Sam sięgnąłem po pocałunek i powoli zaczynałem się rozluźniać.

5 komentarzy:

  1. O.O szybciutko... hohoh, nie wiedziałam, że oni tak się powitają:) Ale dobrze jest. Fajna notka

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~Luni-chan10 stycznia 2010 14:01

    Mrrr . . . rozpływam się w tej rozkosznej notce :D:D:D Tak jednak tego mi brakowało, Syriusz i Remus jednak muszą być razem :D:D:D Po mimo tego że strasznie podobał mi się wątek z Wavele, to teraz dochodzę do wniosku że bym oczy mu wydrapała jakby jeszcze raz zbliżył się do biednego Syriuszka :D:D:D Ciekawa jestem jak daleko posunie się J. z Niholasem, w końcu Jeams jest zboczeńcem :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Syriusz, Syriusz ... Nie ładnie tak kłamać Remusowi. Twoje święta wcale nie były aż taakie nudne ! . Ahh ! No, ale powitanie to pierwsza klasa ! xDMmm. A Syri jaki słodki *^^*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawiadamiam przeuprzejmie, że na http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl jest nowa notka :DWynocha czytać :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, jak widać Potter wciąż ma słabość do Andrew'a, ciekawe Kinn się zgodził, ciekawie wyglądało jak Potter wyrzucał z pokoju...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń