piątek, 8 stycznia 2010

Powroty...

Remi nam wraca!

4 stycznia
Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo tęskniłem za chłopakami i szkołą póki nie wsiadłem do pociągu. Oczywiście przez cały czas czułem swoistą pustkę bez przyjaciół, ale obecność rodziców robiła swoje. To niesprawiedliwe, że musieliśmy opuszczać kochane osoby, by być z innymi równie nam drogimi, ale nawykłem już do tego, cokolwiek nie mówiłbym w danej chwili. W końcu moje zdanie zmieniało się w zależności od okoliczności, a w tej chwili byłem rozanielony. Tym razem nie udało nam się trafić na pusty przedział, w którym siedzielibyśmy sami. Musieliśmy dzielić się nim z Lily Evans i jej przyjaciółką. To irytowało Pottera, który wyraźnie nie przepadał z rudowłosą, a mało tego nie mógł głośno wyrażać swoich opinii. Zupełnie jakby toczyła się między nimi swoista wojna. Może czuł żal i rozpamiętywał ostatnie czasy, kiedy dziewczyna wyciągnęła w jakiś ciemny zaułek jego drogiego Kinna? Ciężko było to stwierdzić, a wątpiłem by James zechciał się nam z tego zwierzyć.
Na szczęście, jako że kobiety to istoty stadne dwie dziewczyny nie wytrzymały przytłaczającego towarzystwa czterech chłopaków i wyszły na jakiś czas do swoich koleżanek w innym przedziale. Nie potrzebowałem swoich zmysłów by słyszeć jak o tym rozmawiały. Raczej specjalnie obwieściły to nam wszystkim, by w jakiś sposób dać nam do zrozumienia, że je denerwujemy.
- Nareszcie! – Potter wyciągnął przed siebie nogi, rozłożył ramiona i prezentował jak wiele miejsca dzięki temu zostało nam dane. – Następnym razem proponuję dosiąść się do Ślizgonów, byle tylko z daleka od dziewczyn! Z tamtymi można się, chociaż pokłócić, a na nie szkoda słów. Puszą się jak ten mały, włochaty pies mojej ciotki, który ciągle szczeka i pyska nie zamyka! – odpowiedzią na jego żale było tylko głośne westchnienie, jakie wydałem z siebie ja, Sheva i biedny Peter, właśnie otwierający zawiniątko z wypiekami swojej matki. Nie uszło to uwadze Jamesa. – A ten już je, już je! – włożył palec w krem na ciastku blondynka i zebrał najwięcej ile mógł, po czym zabrał się za oblizywanie. Potter i jego nieodparty urok...
- Ja chcę już do domu! – Andrew chyba nie wytrzymał dłużej i skorzystał z chwili, kiedy to mogliśmy porozmawiać całkiem swobodnie. – Nawet nie wiecie, co musiałem zostawić, żeby wrócić z wami do Hogwartu! Moje wielkie, erotyczne cudo! Nie wytrzymam tylu miesięcy w celibacie! – akurat tego można było się po nim spodziewać.
- Ja mam celibat od dawna i jakoś nie kwilę. – niewzruszony jękami J. wzruszył ramionami i znowu palcem zabrał krem z ciastka Petera. Blondynek wyciągnął je z pudełka i położył na dłoni okularnika z niezadowoloną miną. Nie dziwiłem mu się, ale James uznał to za oznakę dobrej woli przyjaciela. Nie chciałem wnikać w psychikę kogoś takiego jak Potter, to mogłoby się źle dla mnie skończyć.
- Ale wracasz do Kinna, prawda? – odezwałem się i pokręciłem głową, kiedy J. wyciągnął w moją stronę ciastko na ręce ze śladami palców. Podziwiałem Niholasa, że potrafił okiełzać kogoś takiego. – Słyszałem, jak zapraszałeś go na stacji do naszej sypialni i obiecałeś, że się nas pozbędziesz. – mówiłem niewinnie patrząc przez okno i udając obojętność. Naturalnie ugodziłem w czuły punkt.
- Podsłuchiwałeś! – oskarżył mnie. – Albo i nie... – dodał po chwili namysłu, co było bliższe prawdy. – To ja mówiłem za głośno, kiedy byłeś w pobliżu... Zapominam, że jesteś zwierzak. Nie chciałbym z tobą zadzierać, a Syriusz ma niezły tupet żeby taką bestię zaciągać do łóżka i to w dodatku do uległej pozycji! – teraz to on ugodził mnie do żywego.
- Ty wredny, ślepy robalu! – syknąłem. Bynajmniej Potter mnie nie uraził i nie brałem sobie do serca jego słów. To było nasze przyjacielskie przekomarzanie się. Dobrze wiedziałem, że nie ma mnie za potwora, a uśmiech satysfakcji, jaki mi posyłał dobitnie podkreślał jak dalece potrafi się ze mną spoufalać. – Nie, James, nawet nie próbuj się tłumaczyć. – wytknąłem go palcem. – W okularach wcale nie wyglądasz inteligentniej. Podkreślasz tylko swój głupkowaty wyraz twarzy. – wszyscy mieliśmy dobre humory. Nawet biedny Sheva, który niebawem miał doświadczyć samotności bez kochanka. Współczułem mu. Ja przez dwa tygodnie bez Syriusza usychałem s pragnienia za jego pocałunkami i ciepłymi ramionami. Zdecydowanie rozstania nas nie zabijały, ale ciężko było pogodzić się z brakiem czegoś tak przyjemnego, co towarzyszyło mi przez tak długi czas by nagle urwać się na całe kilkanaście dni.
Przyłożyłem palec do ust i pokazałem chłopakom, że dziewczyny wracają. Czułem, że się zbliżają po zapachu i odgłosie ich rozmów. Zbliżaliśmy się do celu. Widać już było domy i światła Hogsmeade. Zaczynało się powoli ściemniać, ale miałem nadzieję, że Syriusz czeka na mnie na stacji. Oj, dałbym mu popalić gdyby go tam nie było. Zaczęliśmy się powoli zbierać. Naciągnąłem na uszy czapkę, później kurtka, szalik i rękawiczki. Czułem się jakbym miał na sobie o wiele więcej warstw ubrania niż w rzeczywistości. Dzień był mroźny, a niebo zasłonięte przez cienkie, szare chmury. Nocą bez wątpienie znowu miał spaść śnieg.
Wyszliśmy z przyjaciółmi na korytarz ze swoimi tobołkami lewitującymi przed każdym z nas. Używanie magii w takich chwilach było zdecydowanie pomocne. Niecierpliwiłem się. Chciałem już wyskoczyć z pociągu i połasić do Syriusza, chociaż zapewne nie zdobędę się na to, kiedy przyjdzie odpowiedni czas.
Kiedy tylko pociąg się zatrzymał, a drzwi otworzyły przepchałem się jak najbardziej do przodu. Czując dominujące podniecenie i balonik powietrza w brzuchu złożyłem swoje rzeczy w odpowiednim miejscu, skąd później Skrzaty Domowe miały zabrać wszystkie nasze kufry, walizy i klatki do naszych pokoi. Już chowając różdżkę rozglądałem się za Syriuszem. Nie dostrzegałem go nigdzie, ale kiedy tylko trochę się przerzedziło dostrzegłem go siedzącego na ławce i wpatrującego się nieprzytomnie w niebo. Wyglądał osobliwie i głupkowato. Był zamyślony i nawet nie zauważył, że mijali go uczniowie, którzy właśnie wysiedli z pociągu i kierowali się w stronę zamku. Byłem ciekaw, o czym tak myśli, że nawet nie kontaktował. Specjalnie obszedłem jego ławkę wielkim łukiem i stanąłem zaraz za chłopakiem. Naprawdę był nieprzytomny. Pochylając się podrapałem go za uchem i dmuchnąłem w nie.
- Nie ładnie! – syknąłem w nie usatysfakcjonowany jego reakcją. Podskoczył i odwrócił się gwałtownie wyrwany z letargu. – Nie tęskniłeś za mną! – wydąłem wargę, a Black powoli wracał do siebie. Przyjaciele akurat zdołali do nas dołączyć.
- No, czy ja wiem... – Syri powiedział poważnie. – Na pewno tęskniłem za tym małym noskiem. – puknął mnie palcem by wskazać na wybrane miejsce.
- Nie musisz być słodki i tak wiem, że nie tęskniłeś. – podszedłem do niego i przytuliłem się. Po przyjacielsku, całkowicie normalnie. Później w podobnym miśkowym uścisku Black przywitał się z resztą chłopaków. – Nad czym tak myślałeś? – pchnąłem chłopaka na ławkę, a kiedy na niej klapnął wpakowałem się na chwilę na jego kolana. Zbici w ciasną grupkę przyjaciele byli jak mur nie do przejścia zasłaniający nas przed innymi. Syri skrzywił się lekko i westchnął.
- O życiu, Remi. O tym jak jest ciężkie... I o tym, że musisz mi jeszcze sprawdzić wypracowanie na eliksiry. – uśmiechnął się szyderczo. Uznałem, że to wyzwanie. Czyżby chciał się pochwalić, że w końcu przyłożył się do pracy? Albo było tak marne, że to ja miałem na szybkiego napisać je na nowo.
- Czuję się taki samotny. – Sheva pociągnął nosem i usiadł na moich kolanach. Syriusz z sarkastycznym ‘ha!’ poruszył się gwałtownie, ale nie zdołał nas z siebie zrzucić. Potter zachęcony tym usiadł na Andrew. Gdyby nie to, że biedny Peter nie miał jak dostać się na jego uda, nasza wieżyczka byłaby zdecydowanie większa. Jeśli ja odczuwałem ciężar dwóch siedzących na mnie przyjaciół, to, co musiał czuć kruczowłosy?
- Tak, za tym tęskniłem. – syknął. – Zmiażdżycie mi najcenniejsze, co mam i jak waszym zdaniem będę zadowalał w przyszłości Remusa, co? – znowu podjął próbę kręcenia się by pozbyć się z siebie zbędnego balastu. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale w gruncie rzeczy zdecydowanie jeszcze nimi byliśmy. Objąłem mocno Blacka za szyję i potarłem swoim policzkiem o jego. Stęskniłem się za nim wystarczająco, by zapomnieć o mojej zwyczajnej powściągliwości. – A teraz serio, jazda ze mnie, bo udusicie mi mojego faraona! – towarzyszyły temu śmiech, ale i ulga, kiedy pozbyłem się z kolan dwójki kolegów. Nie miałem zamiaru od razu męczyć Blacka pytaniami o to jak minęły mu Święta żądając od niego konkretów. Najpierw musiałem się nacieszyć powrotem!


  

9 komentarzy:

  1. Remus ! Remi ! Jak to miło, ze już wróciłeeeś !Hah ! A teraz Syriusz ... szykuj się na opowiadanie świętach 1 xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bojku, Remusik wrócił! YA-HA! I co teraz się wydarzy? Aż się nie mogę doczekać xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lunitari~Luni-chan8 stycznia 2010 18:50

    Jupi !!! Ekipa już w komplecie :D:D:D Nie mogę się doczekać, kiedy to Syriusz przygniecie Remiego do materaca i zrobi z nim to i owo :D:D:D Naprawdę chciałabym aby Remi dowiedział się o tym że jego pozycja przy Black'u jest zagrożona. A że tym małym zagrożeniem jest profesor run to już inna bajka :D:D:D Naprawdę nie mogę się doczekać aż to wyjdzie na jaw. Będzie w tedy tak słodko i ciekawie :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie jak zawsze. Wobec wyobraźni wszelka realność jest krańcowo trywialna. Miło się czytało, lekko. Wszystko jest piękne, nawet na pewno, jeśli się ma te dwadzieścia parę lat. Wtedy są złudzenia i miłość – i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń – i wtedy już nic nie zostaje z tych dwudziestu lat i z tej wiosny, i z tej miłości. Z początku człowiek cierpi, szuka jeszcze swoich złudzeń, a potem przestaje cierpieć, sam sobie pluje w mordę, śmieje się z tego, co było w nim kiedyś najlepsze. Potem już nie ma żadnych marzeń, to już niepotrzebne, tylko tak – z dnia na dzień. Kiedy ma się dwadzieścia lat, to klęska jest jeszcze przygodą. Ale w dziesięć lat później wygląda ona jak stara prostytutka i jest tak samo nie do zniesienia, jak jej zapach i jej obecność.Co się tu łudzić: Ty i ja to dwa różne gatunki istot, naprawdę jak motyl i robak. "Podszywanie się" jest uznawane za najbardziej piętnowane społecznie zachowanie w komunikacji internetowej. Nikt mnie nie widzi, więc tak naprawdę nie wie, kim jestem. Kiedy jesteś jedynie bezosobowym nickiem, kto sprawdzi i jak udowodnisz, że to nie ty piszesz kompromitujące komentarze? Aż strach o tym myśleć. Błagam, niech mnie to ominie.Zawsze należy poważnie się zastanowić, zanim się wciśnie "Skomentuj". Skomentowanie może przypadkiem stworzyć więź. Swoje uzależnienie od Twojej twórczości i w pewnym stopniu od Ciebie rozmieściłabym gdzieś w pobliżu typowej relacji fan-idol. Jesteś cudowną osobą, niezwykle czułą, wrażliwą, delikatną i współczującą. Można się w Tobie wręcz zakochać. Nie umiem i nie lubię składać życzeń urodzinowych, świątecznych, jakichkolwiek. Ja nie składam, nie rozkładam, nie życzę. Nie lubię również przyjmować życzeń i gratulacji. Składanie życzeń jest postrzegane jako miły zwyczaj i dowód sympatii, ale dla mnie to tylko uciążliwy obowiązek, który zawsze próbuję obejść bokiem. Wstyd mi. I ostatnio myślę o Tobie coraz częściej. A Ty myślisz o mnie czasem? Wiele nie oczekuję, jestem tylko ciekawa, czy wspominasz mnie czasem. Gdy na przykład siedzisz sama, jesz śniadanie lub kolację. Nie, wtedy z pewnością o mnie nie myślisz, bo czemu niby miałabyś to robić? Ale, może myślisz o mnie, kiedy idziesz ulicą i rozmyślasz o wszystkim jak leci. Może wtedy, choć przez chwile myślisz również o mnie, między myślą o mijającym cię właśnie facecie, a myślą o zaległych sprawach. Być może.

    OdpowiedzUsuń
  5. Remmm!!!XDNo w końcu jesteś.Szybko następny dodawaj xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie, dziwna mina xD Ale co mu się dziwić.. biedny, taki balas w sercu i chaos w umyśle. A jak jeszcze Remi zacznie wypytywać o szczegóły... przecież on ma niesamowity wyczulacz na kłamstwa Syriego. Ale będę dobrej myśli. Cieszę się, że cała paczka wróciła bezpiecznie i cało. No i Remi po raz chyba pierwszy wrócił o czasie, a nie kilka dni po pełni.

    OdpowiedzUsuń
  7. W tej chwili powinnam gniewać się na siebie i na Marka Hłasko, a potem wściekać się na komputer, monitor oraz klawiaturę. Wypadałoby przy tym przeklinać Onet, HTML i dzień, w którym dałam się złapać w Sieć. Wiem, że obiecałam nie pisać komentarzy, które nic nie wnoszą, ale wiesz, że czasem coś na mnie napada. Brakuje mi chęci do życia i motywacji do walki z przeciwnościami losu, rezygnuję z uczuć. Czasami zatracam się w świecie złudzeń, bezsensownych wyobrażeń. Życie ludzkie jest pełne skrajności. Raz myślę sobie: jest fajnie, a zaraz potem: jest fatalnie. Wahnięcia stają się jednak rzadsze. Poczułam nagle spokój obojętności, spokojną obojętność na pewne sprawy i sytuacje. "W najpiękniejszym złudzeniu tli się rozpacz. Jeśli kto kocha tylko piękno i czystość, to kocha zaledwie połowę istoty."Stale muszę przypominać sobie, że jesteś ludzką istotą. Nie znamy serca drugiego człowieka, nie znamy jego intencji, nie znamy jego możliwości, historii życia. Przerażające jest to, że tak naprawdę nie znamy nawet osób najbliższych. Człowiek dla człowieka istnieje tylko jako rzecz, jest stwarzany przez wyobraźnię drugiego człowieka. Wyobrażamy sobie innych, nie dostrzegając ich. Przytrzymuję się opinii, że autor i jego dzieło to dwa autonomiczne byty. Jednak to, co piszesz wydaje się być przesycone Tobą, Twoimi uczuciami i nastrojami. Każdy poniekąd żyje w swym dziele. Kolorystyka Twoich dzieł jest łagodna, pełna optymizmu, humoru i harmonii. To twórczość intuicyjna, spontaniczna, pełna ciepła i radości. Dlatego przyciągasz ludzi. Na podstawie tego, co piszesz, wyobrażam sobie, że jesteś człowiekiem spokojnym, ale szukającym sposobu na wyróżnienie się. Myślę, że cenisz stabilizację, a nie lubisz zgiełku i szybkości. Lubisz czytać i fantazjować. Cenisz harmonię, jesteś czuła na krzywdę i niesprawiedliwość. Jesteś wyważona, rozsądna, subtelna i tolerancyjna. Potrafisz z żelazną konsekwencją chronić się przed kaprysami uczuć, przed zmiennością emocji. Jesteś systematyczna, wytrwała, skromna, uprzejma, pogodna, pracowita, inteligentna, pełna kompleksów ale i pomysłów. Twoja ambicja wzbudza podziw. Roztaczasz przyjacielską aurę. Twoje poczucie humoru cieszy otoczenie. Masz w sobie światło, do którego inni lecą jak ćmy. Nie skupiasz się przesadnie na własnej osobie i to zapewnia Ci popularność. Drażni Cię brak skuteczności działania, lenistwo i marnotrawstwo.Ja jestem osobnikiem niepraktycznym i nieżyciowym, długo uczę się cieszyć prostymi radościami dnia codziennego. Mam skłonności do teatralizacji własnych zachowań i odczuć. Bywam szalenie zazdrosna, zaborcza i agresywna, brak mi wytrwałości i optymizmu. Jestem inteligentna i uzdolniona, ale zwyczajne lenistwo utrudnia mi wspięcie się na wyżyny swoich możliwości.Należy zwracać uwagę na ludzi, bo nie istnieją przypadkowe spotkania. Zawsze mamy sobie coś nawzajem do przekazania. Tyle że najczęściej do tej wymiany nie dochodzi, bo jesteśmy na siebie zamknięci. Dam Ci spokój. W końcu na pewno. Bo ta droga prowadzi do nikąd.

    OdpowiedzUsuń
  8. "donikąd" pisze się łącznieZasady pisowni łącznej i rozdzielnej mi się kłaniają i bezsprzecznie coś jeszcze by chciało zasalutować, tylko tego już nie zauważam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, Andrev już tęskni za Fabianem, Syriusz musi wypieścić Remuska teraz za te wszystkie dni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń